Tytuł: How to train your Dragon II - Szósty.
Typ: Seria.
Gatunek: fluff
Paringi: HunHan, ChenSoo, TaoRis
Ostrzeżenia: brak
Długość: 4124 słówNotka autorska: Witam Was, moje drogie. Ale się szybko uwinęłam z rozdziałem, aż sama jestem zaskoczona! Ale to pewnie wina mojego nowego laptopa, jakiego dostałam pod choinkę! Jaram się jak dziecko, bo ma on podświetlaną klawiaturę. >D A Wy? Co dostałyście? Pochwalcie się~ Ja jeszcze prócz tego dostałam portfel, kosmetyki i Microsoft Office na mojego dzieciaka, więc jestem zadowolona z prezentów. ^-^
Co do rozdziału. Podoba mi się. Trochę może i ukróciła mi się w nim planowana akcja, ale wszystko idzie, jak powinno. Polecicie mi jakieś dobre anime do oglądania, bo już kompletnie nie mam co zrobić życiem? Wzięłam się za Uta no Prince-sama, ale jak to skończę, to nie wiem, co dalej. Czekam na Wasze propozycje~
I niech inni skomentują poprzedni rozdział, bo coś Was mało tam było. <:
+ wiecie jakiej piosenki słowa są w tym opowiadaniu~?
Rozdział 6
- Jelonku, zaczekaj, nie mam już siły biec! - Sehun oparł się na kolanach, pochylając do przodu i łapiąc głęboki, ale ciężki wdech – Czuję drżenie w nogach, za długo leżałem...
Gdy tylko Tęczowy Chłopiec obudził się, Luhan nakarmił go, i nie chcąc tracić czasu obaj od razu udali się w drogę na pomoc swoim przyjaciołom. Jednak blondyn zapomniał o tym, że Sehun wciąż był słaby i dla niego ciężko było wykonywać najmniejsze proste czynności, a już tym bardziej biec. Niestety dla Luhana priorytetem było teraz uratowanie pojmanej piątki przyjaciół przez nieznane mu nadal zło, i nie bardzo przejmował się stanem Sehuna.
Słysząc krzyk chłopaka, zatrzymał się i obrócił, a na jego twarzy pojawił się grymas.
- Sehunnie! - krzyknął, podbiegając do niego i łapiąc za ramiona, by przytrzymać go w przytomności – Co ja mam teraz zrobić, musimy się pośpieszyć!
- Wiem – ten skinął głową, uwieszając się na szyi blondyna – Mógłbyś mnie chwilę ponieść? Wtedy odzyskam siły i będziemy w stanie wejść do jeziora. Poza tym wciąż jest ciemno, a ja nic nie widzę. Ty masz kostkę, jej złote światło ci pomaga, i...
Jelonek jednak nie dał mu dokończyć, tylko wsunął sobie jaśniejącą złotym światłem kostkę w kieszeń znajdującą się na piersi jego bluzy i dźwignął Sehuna na plecy. Ten oplątał jego szyję rękoma i przytulił się do policzka przyjaciela. Przymknął powieki, a na jego twarz wyłonił się uśmiech, nawet jeżeli Luhan nie widział go przez trwającą dalej ciemność nocy. Ponownie rozpoczął bieg w stronę wspomnianego wcześniej jeziora, mocno trzymając swojego przyjaciela na plecach.
- Trzymaj się, Sehunnie! - krzyknął, starając nie przejmować się, że było mu dość ciężko z dodatkowym "pakunkiem" na ramionach. Ale i tak nie przejmował się tym, bo przecież Sehun był dla niego najważniejszy, był jego przyjacielem, więc zawsze zrobiłby dla niego wszystko. - Zaraz będziemy na miejscu...
- Dziękuję, Luhannie... - wyszeptał cicho w ucho Jelonka, a ten uśmiechnął się delikatnie.
Rzeczywiście, miał rację, bo za dobre dziesięć minut chłopcy znaleźli się u celu. Księżyc delikatnie odbijał się w wodnej tafli jeziora, a znajdujące się dokoła krzaczki, drzewa i trawa bambusowa tańczyła w swojej zabawie z delikatnym wiatrem. Jelonek miał wrażenie, jakby nagle nieopodal usłyszał ciche, smutne wycie wilka, więc serce w piersi zabiło mu w strachu, a przed oczami ukazywały się tylko najgorsze scenariusze tego, co mogło dziać się z jego przyjaciółmi.
Zatrzymał się tuż na skraju jednego z brzegów, stawiając Sehuna na ziemi. Ten oparł się ręką na jego szyi, uśmiechając się. Ten uśmiech był już dla Luhana delikatnie widoczny przez światło kostki w jego kieszeni na piersi.
- Musimy wskoczyć do jeziora, poradzisz sobie? - spytał z lekkim przejęciem w głosie blondyn, ale Sehun skinął tylko głową – Nie musisz się martwić, będę obok ciebie – dodał jeszcze, ale czując, jak przyjaciel go przytulił, nabrał pewności siebie.
- Jeżeli będziesz ze mną, wszystko nam się uda, Jelonku.
Na słowa Sehuna, Luhan zaczerwienił się, ale miał szczęście, że tego jego przyjaciel już nie widział. Potem złapali się za ręce, unieśli je do góry, i po odliczeniu do trzech, wciąż mając splątane dłonie, wskoczyli do jeziora.
Luhan zaczął płynąć w dół, jednak, gdy tylko nie poczuł na sobie uścisku dłoni Tęczowego, z przerażenia aż otworzył szeroko oczy bez ust, więc nie opił się jeziornej wody. Sehun był na tyle słaby, że w wodzie, nogi i ręce odmówiły mu posłuszeństwa i zaczął się topić. Wymachiwał rękoma i dłońmi, odchylając z całej siły głowę w tył, jednak, jak Luhan obiecał, nie zostawił go.
Przeczuwał, że coś takiego może się trafić i był zły na siebie, że pozwolił Sehunowi wskakiwać do jeziora w takim stanie. Podpłynął do chłopaka, złapał go z całej siły w pasie i z zaciętą miną płynął do celu.
W końcu musieli ich uratować.
- Sehunnie! - krzyknął, a jego głos odbił się echem w wodnej toni, gdy zauważył, jak w usta chłopaka dostała się duża ilość zimnej i nieprzyjemnej wody.
*
Tao przez długi czas wpatrywał się w Xiumina z niedowierzaniem, nie mogąc za
bardzo wydusić z siebie słowa. Nie dość, że przytłaczała go cała ta
beznadziejność ich sytuacji, Chanyeol, Baekhyun i Kris zachowywali się jak
Szurnięta Trójca Idiotów, tańcząc i kiwając nawet najmniejszym palcem, by tylko
spełnić każdą zachciankę Chena, to jeszcze niby Kyungsoo mógł... To nie docierało do niego nawet najmniejszym zakątkiem jego mózgu.
Siedział na ziemi obok Wiewióra z zaplątanymi rękoma dokoła kolan i bujał się na boki, jakby nabył się choroby sierocej. Xiuminowi też ta sytuacja nie wyglądała na najlepszą, nawet jeżeli dowiedział się w sumie ważnej rzeczy – że nie tylko on nie został zaczarowany śpiewem Syrenów, to jednak i tak nie za wiele mogli zrobić, ciągle będąc zamkniętymi w klatce.
Zerknął kątem oka na pochylonego czarnowłosego i szturchnął go łokciem w bok.
- Hej Pando, nie załamuj się. Jeszcze zobaczysz, wydostaniemy się stąd – mruknął cichym głosem, a Tao prychnął.
- Jasne, jestem tylko ciekawy jak, skoro tamci są zaczarowani, a po Luhanie z Sehunem ani widu, ani słychu, poza tym Kai dalej... - westchnął, wtulając się w swoje kolana, a Wiewiór nagle podskoczył.
- To was jest jeszcze więcej?!
Tao uniósł brew, ale nie było mu niestety do śmiechu, chodź zachowanie Xiumina samo w sobie było zabawne. Patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami i ustami, a dość specyficzne dwa zęby wysunęły się mu na wierzch.
- Jeszcze dwóch, ale Sehun dalej leży nieprzytomny, więc wątpię, żeby się tu pojawili – wyszeptał smętnie, zerkając kątem oka na dalej nieprzytomnego Kaia.
Odkąd Xiumin ogłuszył go kamieniem, tak Wilczur nie odzyskał przytomności.
Rudzielec wydął wargę, próbując nie wyrzucać z siebie myśli, że jeszcze wszystko będzie dobrze, jednak nie było to takie proste, jakby się wydawać mogło. Znajdowali się w bagnie i tak naprawdę mogli tylko czekać na śmierć. Chociaż to ciekawe, czemu Chen jeszcze żadnego z nich nie zabił?
- Musimy jednak dalej nie tracić nadziei, że może jednak, ktoś nas uratuje – powiedział po chwili z tak dużym przekonaniem, że aż Tao podniósł głowę i popatrzył na niego.
- Nie wiem, czy to możliwe... - bąknął jednak bez entuzjazmu, a Xiumin złapał go za ramiona i lekko nim potrząsnął.
- Jak możesz tak mówić? Na pewno musi być jakiś sposób, by pokonać tego przebrzydłego Syrena! To niemożliwe, żeby taki obślizgły gad nas zabił! Ja nie...
- Och, doprawdy? - wywód Xiumina, przerwał delikatny głos Chena, który odbił się w ich uszach z dość bliskiej odległości – A jak masz niby zamiar to zrobić? Co? Puchaty Ogonku?
Chłopcy w jednej chwili zamilkli, Tao jeszcze bardziej wtulił swoją głowę pomiędzy kolana, a Wiewiór wbił przestraszone spojrzenie w czarnowłosego, który trzymał się dłonią jednego z prętów klatki i ilustrował dwójkę swoim wzrokiem pełnym zła i nienawiści. Po chwili uśmiechnął się dość krzywo, co jednocześnie wyglądało dość strasznie i zwrócił się do Pandy.
- Zobacz, jak możecie mnie pokonać? Dwaj najsilniejsi pośród was – Smok i Feniks są w moich rękach, podobnie, jak wy, ale wkurza mnie, że nie mogłem was przemienić – powiedział, a Xiumin zadrżał i, co umknęło uwadze Chena, zakrył swoją bransoletkę rękawem bluzy – Ale to nic. I tak, jak was wszystkich złapię, to zabiję! Za to co mi się stało, i tak największą karę powinien dostać Feniks!
Z końcem słów Syrena, Tao uniósł głowę, patrząc na niego w szoku. Chanyeol? Za co? Zamrugał oczami, co tym razem już Chen zauważył i uśmiechnął się. Oparł obie dłonie na kratach, zwieszając głowę, a jego wargi wykrzywiały się w jeszcze większym uśmieszku. Zaczął drżeć, jakby próbował powstrzymać swój śmiech, a Tao nie mógł przestać się w niego wpatrywać. Kątem oka widział też, jak Kris i Chanyeol, zapewne na rozkaz Chena czyścili mu jezioro (choć nikt nie wiedział po co), a Baekhyun zajął się wycieraniem w turkusową szmatkę jego kamiennego tronu. Zmarszczył brwi, nie mogąc pogodzić się z tym, jak traktowani byli jego przyjaciele, ale prawda jest taka, że teraz bardziej zaciekawił go wątek rozpoczęty przez Syrena, niż jego przyjaciele. W końcu aż tak wielka krzywda im się nie działa, prawda?
Trzepnął się z liścia w twarz, by oprzytomnieć. Tao, nie możesz tak myśleć, oni zostawili zamienieni wbrew ich woli! - takie stwierdzenie, szybkie niczym proca przeleciało mu w głowie i zmarszczył jeszcze bardziej swoje brwi.
Nie mógł tego słuchać, to po prostu było dla niego coś niepojętego. Z drugiej strony jednak zastanawiał się, dlaczego Chen był tak bardzo zły i również dlaczego chciał on najbardziej pozbyć się Chanyeola?
Zerknął na niego kątem oka, przez chwilę milcząc, po czym westchnął cicho i delikatnie uniósł głowę tak, by ich piękne, czarne oczy spotkały się.
Chen uniósł tylko brew, chcąc już coś powiedzieć, jednak Tao uprzedził go.
- Zastanawia mnie tylko, dlaczego jesteś taki zły? Co Chanyeol ci zrobił, że tak bardzo pragniesz zemsty? I dlaczego jednocześnie, skoro to jego wina, to znęcasz się nad nami? - spytał prosto z mostu, po co miał niby owijać w bawełnę? Zerknął również kątem oka na Kyungsoo, który nagle pojawił się przy nich – A ty? Co wam da, że nas pojmaliście, dlaczego nie możemy żyć w zgodzie?
Usłyszał prychnięcie z ust czarnowłosego Syrena.
- W zgodzie? Ty sobie kpisz, czy o drogę pytasz? Jak ja nie chcę żyć z żadnym z was w zgodzie, ja chcę was wszystkich zniszczyć, nie rozumiesz tego? - syknął i przeszył Tao wzrokiem na wskroś, a ten się nieco skrzywił i zadrżał – Ja chcę rządzić tutaj sam! Chcę mieć wielkie pole manewru do swoich działań, chcę, by całe te krainy były tylko moje! - po chwili jednak zdawał się sprawiać wrażenie, że chyba go coś oświeciło, bo zaczął wpatrywać się w jeden punkt jak zahipnotyzowany, a jego uśmiech zmalał, by ponownie narastać za kilka sekund – Chociaż nie. Tamtą trójkę sobie zostawię, bo fajne z nich służki, ale wy, ty i ta przebrzydła wiewiórka, zabiję was! Jesteście bezużyteczni!
Gdy skończył krzyczeć, opuścił głowę, a jego delikatny, ale głośny śmiech rozbrzmiał między ścianami groty, a sam Chen wydawał się w jednym momencie, jakby stracił nad sobą panowanie. Drżał, nie przestając się śmiać, więc Tao zerkał na niego z przerażeniem, bo wydał mu się psychicznie chory, więc jedyną drogą wyjaśnienia tego wszystkiego był tylko i wyłącznie Kyungsoo.
Utkwił w nim rozzłoszczone spojrzenie, bo nadal był zły, że to przez niego tu trafił, ale gdy zauważył w jego oczach smutek, jego twarz momentalnie złagodniała. Gdy tym razem wzrok tej dwójki się spotkał, Kyungsoo odwrócił głowę w inną stronę, nie chcąc dać po sobie niczego poznać.
Tao zaś to zmyliło i uniósł brew. Co ci Syrenowie ukrywali? Jaka była ich historia? Czemu byli tak bardzo źli?
- Co ci da, że nas zabijesz? - spytał po chwili, obejmując ramieniem Xiumina, który przysunął się bliżej.
Śmiech Chena w jednej chwili ucichł i podniósł on głowę, nie odrywając wzroku od Tao. Uśmiechnął się ponownie.
- A jak myślisz? Odbiorę Chanyeolowi to, co dla niego najważniejsze za to, co mi zrobił!
- C-co on ci zrobił? - wtrącił się nagle Xiumin, przytulając swój ogon.
Czarnowłosy przechylił głowę i zmrużył powieki, natomiast Kyungsoo, widząc, że jeszcze sekunda, i może wybuchnąć w niezłej furii, zaczął go gładzić po ramionach.
- No jak to co? Ta przeklęta kostka, której nie mogę u niego znaleźć, to wszystko jej wina! Gdyby on nie pojawił się w tych krainach, wszystko byłoby tak, jak dawniej – mówił, wpatrując się w jeden punkt przed siebie – Ale on, ten przebrzydły Feniks porwał kostkę i zniszczył wszystko, zniszczył mnie. Chciałem być szczęśliwy, ale on... ale on...
Zaciął się w swoich słowach, dopóki z jego oczu nie poleciały łzy, kapiąc powoli i smętnie na kamienie. Kyungsoo w jednej chwili przytulił do siebie mocno Chena, a ten zamknął oczy, przygryzając wargę, ale nie na długo, bo z jego ust wydał się zduszony, głośny krzyk.
Tao zmarkotniał, poczuł, jakby jakaś cząstka jego "ja" w nim pękła.
Kyungsoo przełknął ślinę i kontynuował opowieść Chena.
- Chodzi tu głównie o to, że, gdy Chanyeol nie zapanował w tym świecie, wszystko było w porządku. Żyliśmy razem z Chenem w tym jeziorze i nikomu nie wchodziliśmy w drogę. Mieliśmy swój świat, swoje życie, wszystko się dobrze układało, ale... Kiedy Feniks uwięził kostkę na Smoczej Górze, stało się coś dziwnego... - ucichł, a Tao zaciekawiony uniósł brew.
Xiumin również przestał się obawiać słuchając głosu Kyungsoo, bo wydawał mu się on bardziej miękki i bezpieczny niż głos Chena, a poza tym ten czerwono-włosy na takiego złego mu nie wyglądał... chyba.
Kyungsoo pogładził drżącego Chena po głowie, i kontynuował:
- Gdy ta cała kostka nie działała, oboje zapadliśmy w głęboki sen... teoretycznie. Dlaczego? A dlatego, bo nasze ciała spały, ale wewnętrznie toczyliśmy bój, by wyswobodzić się z tej uwięzi. Nasz umysł cały czas funkcjonował, ale świadomość, że nie możesz się ruszyć była naprawdę – ściszył głos i spojrzał w bok – przytłaczająca. I to właśnie dlatego Chen tak bardzo znienawidził tego Feniksa, i teraz chce mu się odpłacić...
- Krzywdząc nas...? - warknął Panda, nie mogąc tego za bardzo pojąć.
Kyungsoo pokręcił głową i puścił Chena, który teraz siedział przed nimi, wciąż w ludzkiej postaci i bujał się na boki.
- To nie tak... - powiedział speszony.
A więc to tak! Ci Syrenowie zostali zaczarowani przez to, że kostka nie działała. Zasnęli, a potem okazało się, że jednak nie spali, bo ich "wewnętrzne ja" toczyło walkę, by się obudzić, ale ostatecznie przegrali, bo złość i chęć wybudzenia się wzięła górę, gdy tylko kostka trafiła w ręce Luhana! Tak, teraz to się Tao układało w logiczną całość, i miało to jakikolwiek sens.
Westchnął cicho.
Zrobiło mu się nieco przykro, na to, co spotkało tą dwójkę, jednak to nie zmieniało faktu, że nadal był zły.
- To dlaczego nie możecie nas wypuścić...? - spytał z jakimkolwiek, ale nikłym wydźwiękiem nadziei w głosie, a Kyungsoo spuścił głowę.
Wtem jednak coś przerwało im tą rozmowę. W sumie nie coś, a ktoś. A był to Chen. Chen, który nagle otworzył oczy, a te wydały się okropnie puste. Potem z jego ust wyleciała piękna melodia połączona ze smutnymi słowami, której dźwięk odbijał się w najmniejszym zakamarku syreniej groty. Chłopak oczy miał wbite w górę, wydawał się być przytłoczony, a na dodatek, na jego widok Pandzie krajało się serce.
The
selfish me, who always knew only myself
The
heartless me, who didn’t even know your heart,
Even
I can’t believe that I changed like this
Your
love keeps moving me…
Ale był też jeden problem. Mimo tak pięknego głosu i pięknej piosenki, Tao miał wrażenie, że Chen wewnętrznie był jednocześnie bardzo smutny. Widział w jego czarnych oczach niewyjaśnioną zagadkę, której odpowiedzią była zapewne historia opowiedziana przez Kyungsoo.
Jak bardzo ten chłopak, będąc uśpionym, chciał wydostać się na wolność?
Zamknął powieki wraz z momentem, gdy czarnowłosy zakończył swój piękny występ i odetchnął cicho. Xiumin zbity nieco z tropu szturchnął Tao ramieniem, ale ten nie zareagował. Chen natomiast zamrugał oczami w tak piękny i magiczny sposób, że Wiewiór aż odwrócił głowę w bok i zaprzestał szturchania Tao.
- Chen… - odezwał się w końcu przejętym głosem Kyungsoo, a czarnowłosy Syren jedynie oparł mu głowę o ramię, milcząc.
Tao również w końcu zareagował. Spojrzał na Chena i uśmiechając się delikatnie, mimo wcześniejszych sprzeciwów Xiumina, zbliżył się na kolanach bliżej krat. Dzięki temu, że dwójka siedziała niecały centymetr od nich, Chen mógł zareagować na bliższą obecność Pandy.
Czując jego lekki oddech na skórze, podniósł głowę i patrzył na niego w ciszy z podniesioną brwią.
- O co ci...
- Dlaczego jesteś taki smutny? Twój głos jest przepełniony tak wielkim cierpieniem, powiedz proszę, co cię tak męczy, syrenie? – Panda zadał mu kilka pytań bez żadnych ogródek, i zdawać by się mogło, że Chenowi w tym samym momencie nieco drgnęła brew.
Tak, właśnie tak wyglądała następna sytuacja.
Czarnowłosy, słysząc słowa Tao zatoczył się, z impetem podnosząc głowę i zmarszczył swoje brwi. Widać było, że Tao nieświadomie uderzył w jego najsłabszy punkt. Wpatrywał się w Pandę z ciągle drżącą brwią, a siedzący w ciszy Xiumin miał wrażenie, jakby w jednej chwili w oczach Chena zobaczył ogień. Ogień nienawiści.
- Coś ty powiedział?! – warknął, a cały smutek zdawał się nagle z niego wyparować.
Widać, że Chen miał huśtawki nastrojów, ale naprawdę, było z nim wszystko w porządku.
Szarpnął się i naskoczył na klatkę mocno zaciskając ręce na prętach.
- Jak śmiesz?! Jak śmiesz mnie oceniać?! – warczał, nie reagując na uspokajające gesty Kyungsoo – Nienawidzę, gdy ktoś mówi, że jestem smutny! Nie jestem! Zapłacisz mi za to!
W jednej chwili szarpnął z całej siły ręką i chłopak o czerwonych włosach odleciał z impetem na ścianę, krzycząc przy tym. Chen natomiast spojrzał zawistnie w stronę Tao i kolejnym, szybkim ruchem ręki, uniósł chłopaka w powietrze, otwierając klatkę.
- Ty wredna Pando… - zmierzył go wściekłym wzrokiem, a Tao jęknął.
Zaczął machać rękoma i nogami w każdą możliwą stronę, próbując się uwolnić; nie tego się spodziewał. Gdy usłyszał jęk od zamykania klatki, co nastąpiło dosłownie sekundę później, wiedział, że miał teraz niezłe kłopoty.
- Puść mnie! – pisnął, a kątem oka zauważył jedynie jak Kyungsoo biegł w jego stronę, jednak zatrzymał się, dostając znak dłonią od Chena.
- Rusz się jeszcze chociażby o krok, a i ty oberwiesz – warknął i rozejrzał się.
Obciął wzrokiem Kyungsoo, który zmieszany odsunął się pod ścianę ze spuszczoną głową i zaciśniętymi mocno pięściami. Na jego twarz w jednej chwili wylazł jadowity uśmieszek i spojrzał przerażonemu Tao prosto w oczy, który nie mógł pozbyć się dziwnego pola energii z kołnierza swojej bluzy, który wyglądał, jak zaciśnięte dłoń
- Puszczaj mnie, mówię! – jęczał, bezsilnie próbując się uwolnić, ale nadaremno.
Chen uśmiechnął się jadowicie wrednym uśmieszkiem i ruchem dłoni cisnął Tao na jedną ze skalnych ścian, od której chłopak odbił się z hukiem. Krzyknął, czując wbijające się mu w plecy kamienie i upadając na ziemię, nawet nie zdążył jakkolwiek amortyzować upadku.
- Nienawidzę… gdy… ktoś… mówi… że… jestem… smutny! – warknął i pstryknął palcami – Odpłacę ci się. Ej, ty tam.
Zza ściany wyłonił się Smok, tuż, gdy tylko do jego mózgu dotarł rozkaz z ust Syrena. Puste oczy wbił w jego postać, a ten skinął tylko głową, przyjmując kamienny wyraz twarzy, ale wewnętrznie śmiejąc się jak małe dziecko. Zamachał dłonią, i w jednej chwili Kris pochwycił Tao w swoją dużą dłoń, pchając go tym samym z całej siły na ścianę. Panda może i wydawał się być nieprzytomny, ale dosadnie czuł, gdy ponownie spotkał się za ścianą i omal nie miał również połamanych żeber. Uchylił powieki, patrząc na Smoka nieprzytomnym wzrokiem.
- Kris... – powiedział półgłosem, jednak jasnowłosy nie zareagował – Puść…
Spoglądał na Pandę tęczówkami przesiąkniętymi czerwienią i złem, nie słysząc żadnego głosu poza cichym nuceniem z ust Chena, który przemienił się do swojej prawdziwej postaci.
Siedział teraz w jeziorze, machając w nim ogonem z radosnym uśmiechem na ustach i kręcił głową na boki, jakby w rytm jakiejś kołysanki.
- Kris, proszę… - wyszeptał, jednak miał nikłe szanse, że Smok go usłyszy.
Kyungsoo stał pod ściana i patrzył na to wszystko bez cienia emocji na twarzy, Xiumin zdawał się, że ze strachu o Tao zaraz dostanie zawału i zedrze sobie gardło do krzyku, natomiast Chanyeol i Baekhyun byli zajęci swoimi sprawami po drugiej stronie groty, bo Chen na razie i tak ich nie potrzebował.
- Smoku, błagam cię… - wyjęczał to nieco głośniej, jednak, gdy uścisk na jego szyi wzmocnił się, wydawał się tracić dech w piersi.
Jedynie głośny śmiech Chena zabrzmiał między ścianami groty i jego ostatni rozkaz.
- Smoku, spal go.
Dało się zauważyć, jak wolna ręka Krisa w jednej chwili zaczęła robić się czerwona i okropnie gorąca, a zaraz, gdy ten uniósł ją, pojawiła się dokoła niej czerwono-żółta smuga ognia buchająca do góry. Tao czuł ten gorąc prawie każdą komórką ciała, nawet jeżeli Kris go jeszcze nie dotknął. Krzyczał, ile miał siły w płucach, błagając Smoka, by ten przestał, szarpał, kopał, jednak nie dawało to żadnego efektu. Dosłownie w jednej sekundzie zwinął się z bólu, gdy ta dłoń wymierzyła mu cios w brzuch, jednak za chwilę, poczynania Krisa zostały przerwane.
Wszyscy zebrani usłyszeli potworny huk, a Tao trzymany przez Smoka, wypadł mu z uścisku, uderzając o ziemię. W środku pojawili się wybawiciele – Luhan z prawie, że ponownie omdlałym Sehunem. Ten ostatni upadł na kamienie, starając się złapać oddech, natomiast Jelonek czym prędzej układał kombinacje kostką.
- Tao, uciekaj stąd! – krzyknął, widząc ledwo podnoszącego się z ziemi Pandę.
Siedzący niedaleko w jeziorze Chen spojrzał na to z wielkimi oczami, nie bardzo rozumiejąc, co tak naprawdę działo się dokoła. Zdarzenia następujące po sobie pojawiały się zdecydowanie za szybko.
Luhan niewiele myśląc, gdy ułożył odpowiednią kombinację kostki palcami, wycelował nią światłem w Tao, która dokoła jego ciała utworzyła wielką, złotą kulę. Panda krzyknął, ale, tak szybko, jak Luhan i Sehun pojawili się w grocie, tak samo czarnowłosy głównym wyjściem ulotnił się stamtąd.
- Udało mi się! – krzyknął uradowany Jelonek i podbiegł do klęczącego na ziemi Tęczowego Chłopca – Sehunnie! Wszystko w porządku? Jak się czujesz? Sehunnie?!
Ten machnął ręką i uśmiechnął się do niego delikatnie, wypluwając wodę z płuc.
- Wszystko w porządku, Jelonku. Jestem z ciebie dumny.
Jasnowłosy odetchnął z ulgą i od razu potem zmierzył wściekłym wzrokiem Chena, który uśmiechał się w dość nienormalny sposób. Kto go nie znał, powiedziałby, że był psychiczny, chociaż w sumie, czy to nie prawda? Od razu cofnął się o dobre kilka kroków, gdy tylko czarnowłosy Syren wyszedł z jeziora zaczął się do nich zbliżać, obejmując mocno Sehuna.
- Odejdź! – jęknął, uderzając kaszlącego przyjaciela lekko w plecy.
- Kolejne szkodniki. Ja już naprawdę nie wiem, ile razy będę musiał was wybijać, żeby wszystkich zabić – mruknął, krzyżując dłonie na piersi i spiorunował wzrokiem Sehuna – A ty… Już myślałem, że się nie obudzisz, gdy wtedy cię załatwiłem. Co za niefortunna sytuacja.
Luhan zaskoczony spojrzał Chenowi prosto w oczy i zacisnął w złości pięść.
- A więc to ty tak potraktowałeś mojego Sehuna! Nie daruję ci, potworze! – warknął, i pod wpływem złości i emocji, rzucił się na czarnowłosego z atakiem.
Ten jednak uśmiechnął się szelmowsko i jedynie odsunął się odrobinę w bok, uchylając się od rąk Luhana, który poleciał na głazy i odbił się od nich. Westchnął ciężko, patrząc na Jelonka z politowaniem.
- I ty naprawdę myślisz, że mnie pokonasz? Jesteś taki głupi, czy tylko udajesz? Mnie nie da się pokonać, zapamiętaj to sobie – mruknął i odwrócił się, patrząc chwilę w oczy Tęczowemu, by potem zwrócić swoje spojrzenie na Kyungsoo – Ej ty. Jak chcesz mi się do czegoś przydać, to zamień mi tych dwóch w lalki.
Luhan z Sehunem spojrzeli na siebie w strachu, a chłopak o czerwonych włosach spoglądał na Chena z wymalowanym smutkiem. Zacisnął pięść i w jednej chwili opuścił głowę, ciągnąc z całej siły dolny kant swojej koszuli.
- No na co czekasz? Śpiewaj! – ponaglił go Chen, a ten przygryzł wargę – No śpiewaj, czy mam to zrobić za ciebie, nieudaczniku?
Kyungsoo uniósł oczy z bólem, bo słowa Chena go zabolały. Tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Zmarszczył brwi i odsunął się.
- Nie.
Chen otworzył szeroko oczy, w środku których był widoczny wielki szok. Uśmiechnął się zgryźliwie.
- Nie? Co to znaczy „nie”? Czy ty w ogóle wiesz, o czym ty gadasz? – zmrużył oczy, a mimika jego twarzy zmieniła się. Była smutna i pusta – Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi Kyungsoo.
- Słucham…? – głos drugiego Syrena zaciął się i zdawać by się mogło, że chłopak drżał – Chen…
- Zamknij się! – wybuchnął w jednej chwili drugi. Sehun i Luhan natomiast stali w ciszy, nie rozumiejąc tej całej sytuacji – Jak ty w ogóle tak możesz?! Może i mnie denerwowałeś, może i mnie czasem wkurzałeś swoimi mądrościami, Kyungsoo, ale przecież jesteśmy przyjaciółmi! A w przyjaźni jednemu na drugim zależy, a ty, odmawiając mi, zdradziłeś mnie! – spiorunował go wzrokiem i odwrócił się tyłem, zaciskając i, co i raz rozluźniając pięści – Nienawidzę cię Kyungsoo. Całym swoim sercem cię nienawidzę…
Odetchnął cicho i, po chwili odwrócił się do czerwono-włosego. Zmierzył go wzrokiem, prychnął, jakby wyczekiwał jakiejkolwiek reakcji.
Kyungsoo natomiast wyglądał tak, jakby kolejne słowa Chena zabolały go jeszcze bardziej. Zacisnął wargi w ciekną linię i osunął się do siadu na ziemię. Jego głowa była opuszczona, ale mimo to widać było, że chłopak dostał niewyjaśnionych dreszczy. Dało się słyszeć głuchy, bolesny, ale raczej wiadomy szloch.
Chen uniósł zwycięsko kącik ust, zbyt dobrze znał słabe punkty swojego towarzysza, właśnie reakcji w postaci płaczu spodziewał się najprędzej, Kyungsoo po prostu od zawsze był miękki.
Zaklaskał w dłonie.
- Boli, prawda? To teraz zrób mi tą przyjemność i zaśpiewaj.
Syren nawet nie drgnął. Dopiero kilka sekund później zdawał się ochłonąć, bo uniósł wysoko głowę i niepewnie spojrzał, najpierw na Chena, a później na Luhana, trzymającego mocno w objęciach Sehuna.
- I tak nie mogę robić nic więcej, niż tylko śpiewać.
Smutam przez to, wiesz? To była chyba najsmutniejszy rozdział całej tej serii TT-TT tyle łez... Biedny Tao, biedny Kyungsoo, biedny Chen. Nie sądziłam że, to opowiadanie będzie miało takie smutne wątki, ale to chyba też dobrze, nie może być wiecznie happy.
OdpowiedzUsuńTa piosenka, to chyba "Miracles in December", nie?
Co do anime, to nie wiem jakie mam Ci polecić, czy jakieś krwawe czy śmieszne >.<
W każdym razie, krwawe:
Deadman Wonderland, Shingeki no Kyojin (kto by tego nie znał), Another i nie mam więcej pomysłów.
A co do komedii, to przychodzi mi do głowy tylko WataMote.
Weny i oby następny rozdział też pojawił się szybko <3
~Wyimaginowany Kicuś
Super opowiadanie a anime to oglądaj Elfen Lied :)
OdpowiedzUsuńOoo rany. Odniosłam dziwne wrażenie, ze Kyungsoo...boi się Chena. ZAPADLI W ŚPIĄCZKĘ PRZEZ KOSTKĘ? O.O a co kostka ma wspólnego z Syrenami? Dziwne, nie mogę się doczekać jak rozjaśnisz mrok w mojej głowie.
OdpowiedzUsuńA piosenka to "Miracles in December" poznałam po pierwszym wersie XD
Biedny Tao, cholerny Jongdae wiedział jak wykorzystać sytuację. Jak on się musiał czuć taki bity przez Krisa... ;; moje serce krwawi ;(
Hmm...no tak, uśpienie Sehuna miało być zapewne zemstą za własną śpiączkę. Szkoda mi Chena naprawdę, ale traktuje wszystkich okropnie.
Dlatego chyba bardziej szkoda mi Kyungsoo.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i coraz bardziej się denerwuję! Weny ♥
Bardzo ciekawy rozdział. Akcja się bardzo rozwinęła :)
OdpowiedzUsuńHistoria Chena może jest smutna... Jednak według mnie, trochę za mało rozdziału na nią przeznaczyłaś, co sprawiło, że jest dla mnie niezrozumiała i brakuje jej tego CZEGOŚ, no i wspomnianego przeze mnie rozwinięcia.
Ciekawa jestem jak potoczą się dalsze losy bohaterów. Głównie Tao. Moment z Krisem smuci i sprawia, że bardzo współczuję Pandzie. Tak samo chwila kiedy Chen śpiewał fragment "Miracles in December"... Ach te feelsy podczas czytania X'D
Fajnie wykorzystujesz fragmenty piosenek EXO w opowiadaniach :) Wczoraj czytałam twojego SuChen i genialnie tam użyłaś piosenki "What is love"~
Mam autorko do Ciebie pytanie: Czy planujesz zakończyć opowiadanie "Nie z tego świata"?
Życzę Ci dużo, dużo weny!
Powiem tak: Sama też miałam problemy z historią Chena, ale zastanawiam się, czy nie rozwinąć jej w następnym rozdziale, co niestety będzie dla mnie okropnie trudne. Rozważę tą opcję, jednak, jak mówiłam, rozwinięcie jeszcze bardziej historii Chena jest dla mnie męką, ale postaram się!
UsuńCo do pytania o "Nie z tego świata": najprawdopodobniej usunę to opowiadanie, zaczynając je od początku, gdy tylko skończę z HTTYD2, ale z nowymi paringami. Wczoraj z przyjaciółką rozkminiałyśmy to opowiadanie właśnie i wydaje mi się, że wiem, jak się za nie zabrać. I żeby przy okazji paringi nie były takie dziwne XD
Pozdrawiam, i dziękuję! <3
Maaaaaaaaaaaaaamo~
OdpowiedzUsuńPrzepraszam. Bardzo mocno przepraszam za to, że tak długo mnie tu nie było. Niby wchodziłam na bloggera, ale to tylko dlatego, żeby spojrzeć na nieskończone shoty i znowu go zamknąć. Ciężko było mi cokolwiek napisać, a co dopiero przeczytać.
Nadrobię wszystko, co muszę i chcę. Pod kolejnym postem będzie już mój komentarz związany z danym opowiadaniem. Obiecuję i jeszcze raz przepraszam.
Mam nadzieję, że mogę jeszcze liczyć na Twoją współpracę, jeśli chodzi o betowanie.
Blackey~
Długo ponad połowę Chen bawił się w Kirę xD Taki psychiczny jak Raito z tym śmeichem, mrach, to było genialne wyorbazić sobie coś takiego :3 Lubię takich psychopatów xD
OdpowiedzUsuńA psychopata śmiejący się śmiechem Chena to już po prostu ideał XD
Okrutnaś </3
Nie rzucaj tak filsamy, to nie fair wobec czytelnika ;^;
...
...
...
jeszcze dwa rozdziały i będę na bierząco! XD
Wiii~
~Baek