Tytuł: Prince(ss) and a Wolf - 'Kłopotów ciąg dalszy, czyli nieoczekiwane zdarzenia mogą zmienić wszystko.'
Typ: TWO-SHOT.
Gatunek: smut, humor, fluff;
Paringi: BaekYeol, KaiSoo
Ostrzeżenia: ta, jasne, bo ktoś się do nich stosuje.
Długość: 6125 słów [2/2]
Notka autorska: Dzień dobry! Powracam do Was po małej przerwie z wyczekiwanym pewnie przez wszystkich opowiadaniem Wof wof~ Przepraszam najmocniej, że tyle musieliście czekać na nie, ale tak to jest, jak się nie ma na nic czasu. ;___; Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba, to co wyskrobałam, bo ja powiem szczerze, jestem bardzo zadowolona. To chyba moje pierwsze opowiadanie, w które udało mi się włożyć tyle humoru ;w;
Ogólnie nie wiem, kiedy pojawi się nowy ff. Ten dzisiejszy, jest to jedynie czysty cud, że dałam sobie radę i go napisałam. Serio. No, ale nie przeciągając dłużej, zapraszam na drugi part opowiadania i gorąco proszę o odwiedzanie mojego 2 bloga yaoi-dgrayman
Piszę go razem z przyjaciółką, bla bla bla, myślałam, że może się to komuś spodoba. Nie każdy czyta opowiadania z anime, no aleeee XDD
Nie przeciągam, tylko zapraszam. ;w;
Kocham Was <3
+ Jeżeli są błędy, proszę, wytknijcie mi je, bo ślepa jestem XD
Od dobrej godziny zastanawiał się, czy pozostawienie Chanyeola samego jedynie z Jonginem, było dobrym pomysłem. Mimo, że wilczek przebywał z nimi już cały tydzień, Baekhyun wciąż posiadał gdzieś w głębi siebie obawy, że prawdopodobnie Kai nie poradzi sobie z nakładem obowiązków, jaki mu pozostawił. No, ale jak miał szukać nowej pracy, skoro nikt nie chciał zająć się małym Yeolem?
Tak
szczerze, to Baekhyun chyba nigdy nie rozmyślał nad jego wiekiem.
Ile mógł mieć? Cztery, pięć lat? Chociaż, czy takie stwory, jak
Yeol mógbły w ogóle dorosnąć, czy coś? A może określenie jego
wieku miało kompletnie inną rachubę niż sądził? Nie... W sumie
już po samym dziecięcym wyglądzie widać, że nie posiadał on
więcej niż właśnie te pięć lat.
-
To będzie razem tysiąc dwadzieścia jeden wonów – niska
ekspedientka stojąca za ladą wyrwała Baekhyuna z rozmyślań,
przez co aż drgnął przestraszony wpatrując się w kobietę z
wielkimi oczami.
-
Przepraszam...? - wydukał, mrugając oczami i dopiero wtedy
zorientował się, że trzymał w ręku portfel i znajdował się w
sklepie.
-
Pana zakupy.... - usłyszawszy jej delikatny i nieprzepełniony
złością głos, Byun odetchnął w spokoju, podał dziewczynie
należną sumę i zabierając torby, wyszedł z budynku.
Nie
odszedł jednak daleko. Kiedy drzwi sklepowe zatrzasnęły się z
charakterystycznym dźwiękiem przyjemnego, lekkiego dzwonka,
Baekhyun oparł się plecami o murowaną ścianę budynku i opuścił
głowę zastanawiając się, co będzie dalej z jego życiem.
Po
pierwsze: Nie udało mu się załatwić sobie nowej pracy, bo
niemalże od razu został wyrzucony za drzwi w budynku firmy
konkurującej z Other Voice of Seoul. Tak
naprawdę dziwił się temu, bo z reguły pracodawcy przyjmowali do
siebie ludzi z innego miejsca tej samej branży, by chociażby mieć
informacje dotyczące ich nakładu pracy, czy planów (a powiedzmy
sobie szczerze, Baekhyun wiedział wiele, nawet dzięki Jonginowi,
który miał całkiem niezłe wtyki u ich szefa) związanych z
następnymi dziennikarskimi pracami.
Westchnął
cicho. Coś czuł, że chyba codziennie będzie obchodził w swoim
życiu piątek trzynastego, chociaż nie był aż tak przesądnym
człowiekiem.
Nie
zwrócił uwagi na to, że nagle zaczął dzwonić mu telefon, tylko
podniósł głowę w górę i spojrzał na nieboskłon, uśmiechając
się cynicznie. Było zbyt ładnie, a to tylko dobijało Baekhyuna
jeszcze bardziej, że świat tak prędko zmienił pogodę na lepszą,
a on w ten zasrany tydzień nie potrafił zmienić o sto
osiemdziesiąt stopni swojego życia.
Jednak
wśród tych jego rozmyślań znajdował się jeszcze jeden aspekt
(chociaż w sumie to dwa), który niemal rozsadzał mu głowę, kiedy
tylko o nim pomyślał.
Kiedy
w jego głowie przejawiły się te pełne, różowe usta, jakie
tamtego wieczoru poczuł na swoich, i które niemalże doprowadziły
biednego Baekhyuna do wewnętrznej, uczuciowej depresji. Może i z
początku starał się ukryć w sobie fakt, że chętnie powtórzyłby
ten pocałunek jeszcze niezliczoną ilość razy, jednak wewnątrz
samego siebie był rozwalany przez natłok niechcianych i
niepotrzebnych uczuć. Z jednej strony może by i tego pragnął,
jednak z drugiej biedak nie chciał się w to angażować, bo i tak
wiedział, że byłby to tylko i wyłącznie przelotny romans. Nigdy
nie wierzył w miłość i pewnie nie uwierzy. Bo po co?
Poczuł
zbierające się w jego kącikach oczu łzy, więc szybko starł je
pięścią, ruszając powolnym, chwiejnym krokiem w stronę domu.
Szedł z opuszczoną głową, z niesmakiem wsłuchując się w
perliste śmiechy, idących obok niego ludzi. Chyba na każdego
jesień działała inaczej.
Z
każdym jego krokiem bliżej własnego mieszkania, jego mózg zaczęły
nawiedzać inne myśli, aż w końcu doszło do tego, że to Chanyeol
zajął w nim pierwszorzędne miejsce oraz to, co działo się kilka
dni temu.
*
Drzwi
otworzyły się z hukiem, a do środka cały w skowronkach wpadł
Jongin, uśmiechając się od ucha do ucha. Obrzucił całe
pomieszczenie spojrzeniem, i kiedy nie dostrzegł nikogo w pobliżu,
uniósł brew. Czyżby Baekhyun wyszedł i nawet nie raczył zamknąć
drzwi? Powoli zdjął buty i z lekkim, ale niepewnym uśmiechem
zaczął zagłębiać się w pokojach, a dłonią w tym samym czasie
poprawiał swoje włosy, jak to na eleganckiego faceta przystało.
Wsunął
się na początek do kuchni, by sprawdzić, czy może Baekhyun nie
przesiadywał właśnie tam (a zauważając jego zbyt duże, matczyne
instynkty wobec małego Chanyeola, Kai miał wrażenie, że chłopak
stał się skończoną kurą domową... tylko brakowało mu jeszcze
dobrego koguta, który by tam się czasem nim "odpowiednio
zajął") i nie robił kolejnego śniadania dla wilczka, ale
jednak okazało się, że pomieszczenie było puste. Jongin wywrócił
oczami, zabierając w drodze powrotnej butelkę mleka z lodówki i
wyruszył na kolejne obchody domu jego przyjaciela.
Zajrzał
nawet do łazienki, jednak i tam spotkało go tylko przysłowiowe
'cykanie świerszczy', a do tego nawet ze cztery pary gatek
fruwających sobie po półkach i walających się po podłodze.
Skrzywił się nieznacznie i opuścił pomieszczenie. Gdy zatrzymał
się na środku przedpokoju, do jego uszu dotarło ciche chrapanie,
najprawdopodobniej tuż z salonu. Niezwłocznie udał się w tamtym
kierunku, i och, jak wielkie było jego zdziwienie, gdy przed oczami
miał taki obraz, jaki właśnie zobaczył.
Baekhyun
leżał z głową opartą na grubej rączce kanapy i chrapał, tym
samym trzymając na swojej klatce piersiowej małego Chanyeola.
Chłopczyk leżał na jego torsie ze spokojem siedząc w krainie
snów, nakryty dla zatrzymania ciepła puchowym kocem. Dłonie
brązowowłosego trzymane były na plecach wilczka, by mu się przez
sen przypadkiem nie zsunął, a on sam ślinił się, nie słysząc,
że ktoś mu właśnie do domu wlazł.
Kai
westchnął na to cicho i ruszył przed siebie, by obudzić śpiącą
parę. To nie był czas na takie rzeczy! Od spania to jest noc (no,
albo, jak kto woli od czegoś zupeeeełnie innego), więc dla Kaia
równało się to jedynie z tym, że musiał ich obudzić.
-
Bacon, durniu! - wyszeptał, pochylając się nad nosem przyjaciela –
Mówię do ciebie, wstawaj!
Nie
chciał być jakoś specjalnie głośno, bo jeszcze obudziłby tego
malca, ale coś musiał zrobić! Zacisnął pięść i gdy zmarszczył
swoje brwi, złapał haustem powietrze do płuc, warcząc.Wiedział,
że musiał się wydrzeć, by zrobić cokolwiek.
-
Hyuuuun- - jednak ostatecznie zamknął usta, gdy zauważył, jak
Chanyeol zaczął się budzić – Eeh?
Wilczek
podniósł lekko łepek, pozwalając, by jego uszka nieco oklapły i
przecierał pięścią zaspane oczy. Jego pusty wzrok utkwił teraz w
Jonginie, który patrzył się na niego z lekko rozchylonymi ustami.
Usiadł na klatce piersiowej Baekhyuna, nieco go przygniatając,
przez co ten aż jęknął, ale nie zbudził starszego. Kimowi lekko
zatrzęsły się ręce, bo jako, ze nigdy nie miał bliższych
spotkań z dziećmi, nie bardzo wiedział, co miał zrobić.
-
Chan... - wydusił, i w jednej chwili dziwne uczucie przeszło go po
plecach.
Chanyeol
utkwił swoje wielkie, brązowe oczy w Kaiu, a jego warga zaczęła
nieznacznie drżeć. Po policzkach chłopca nagle pociekły łzy,
jednak przez kilka sekund nie wydawał z siebie żadnego dźwięku.
To nieco przeraziło Jongina, więc bezradnie zaczął machać
rękoma, by uspokoić wilczka, jednak na nic mu się to nie zdało.
Starał się nawet mówić do niego spokojnym tonem, ale z każdym
jego słowem, malec głośniej płakał, wydając z ust żałosne
piski.
-
Hee-eej, uspokój się! Chcesz cukierka? Chanyeollie? Co? Co? Chcesz?
- Jongin łapał się za głowę, nie potrafiąc go uspokoić, a jego
serce stanęło dęba, na czas, gdy zauważył, jak Baekhyun (chyba
rozbudzony) zaczął się ruszać na kanapie.
Niewiele
myśląc złapał małego na ręce i jak z procy wystartował w
kierunku kuchni, przy okazji nie zabijając się o leżące na dole
śmierdzące gacie właściciela domu. Z trzaskiem, i z kopniaka
zamknął drzwi od kuchni (tak, dom Pana B. posiadał drzwi W KUCHNI)
po czym, posadził płaczące dziecko na ladzie obok lodówki.
Biegając,
jak kot z pęcherzem po całym pomieszczeniu, szukał odpowiedniej
rzeczy, jaką mógłby zająć Chanyeola, by ten nie płakał.
Przeklinając pod nosem, jak debil jakiś, podawał mu najpierw
drewnianą łyżkę, która jego zdaniem byłaby idealną zabawką
dla wilka. Niestety, zamiast zadowolić Chana, biedny pan Jongin K.
oberwał jeszcze ową rzeczą w sam środek czoła.
-
Chyba se jaja robisz, cooooo?! - warknął, masując się po głowie
i przy tym zatoczył do tyłu, wpadając na kuchenkę – Aigoooo,
zostałem uderzony przez dziecko! To są jakieś jaja, czy co?!
Wraz
z momentem, gdy Kai miał bliższe spotkanie swoich żeber z
piekarnikiem, Chanyeol otworzył szeroko oczy i patrzył się na
chłopaka. Widząc, jak skrzywiony masuje sobie tym razem żebro,
uśmiechnął się szeroko, a z jego ust uciekł perlisty śmiech.
Jongin
spojrzał na niego zawistnie.
-
No i czego rżysz, głupi bachorze?! - warknął, nie patrząc już
na to, że obudzi śpiącego w pokoju obok Bacona.
W
jednej chwili w oczach Kima pojawił się ogień i jedyne na co miał
ochotę, to złapać tego szczyla za ogon i powiesić na karniszach.
Ruszył w złości w stronę śmiejącego się Chanyeola, ale
niestety napotkał na swojej drodze opór. Jego biała koszula
zaczepiła się o coś, co należało do piekarnika i tym samym przez
odrzut, pociągnęła go z powrotem na kuchnię. Kai znów uderzył
się biodrem o kuchenną rączkę, a z jego ust poleciało parę
przekleństw.
-
Pytam się, z czego rżysz?! - zaparł się dłonią, by rozerwać
materiał zaczepiony na kuchence, ale to spowodowało jedynie to, że
zrobił z siebie błazna i nie uwolnił.
Chanyeol
śmiał się w głos, patrząc na Jongina pogrążonego w kuchennej
rozpaczy, lecz, kiedy jego wilcze oczy dojrzały tą wściekłą
twarz, malec nadął policzki i rzucił w jego stronę łyżką. Co
dziwne, nie trafiła ona w samą głowę biednego Kaia, a raczej
wyminęła ją i odbiła się od słoika stojącego tuż nad głową
pana K.
Czarnowłosy
spojrzał na to z zaskoczeniem i ponownie w jego oczach pojawił się
ogień (czyt. chęć wyprucia flaków temu małemu czemuś), lecz
dalsze zdarzenia nie potoczyły się tak, jak powinny. Jak
wspomniano wcześniej, łyżka, która ominęła głowę Pana K. nie
poleciała bez celu. Odbiła się od wielkiego słoika, co stał nad
kuchnią, a ten w pięć sekund zleciał z samej góry, uderzając z
impetem o biedną głowę Jongina. Huknęło, a przed oczami
dziewiętnastolatka pojawiły się złote gwiazdki tańczące sambę
wraz ze świnkami w strojach baletnic, a potem Jongin zatoczył się,
upadając na posadzkę. Znajdujące się w rozbitym o głowę Kaia
słoiku kulki rozprzestrzeniły się po całym pomieszczeniu, a sam
Kai leżał nieprzytomny na ziemi.
Chanyeol
zaś śmiał się w głos, bo ta sytuacja jak widać szła mu na
rękę. Machał rękoma i ogonem, a jego oczy świeciły się od
rażącego uśmiechu. Stworzył do tego kolejny huk, zrzucając z
lady parę garnków, a sam machał wesoło nogami w powietrzu (sam
Kai miał naprawdę wiele szczęścia, że metalowe rzeczy ominęły
jego biedną głowę i nie pokaleczył się jeszcze bardziej).
-
Mama! - pisnął, wyciągając do przodu ręce, gdy w pomieszczeniu
nagle pojawił się rozbudzony Baekhyun.
Nie
mógł uwierzyć własnym oczom. Kai leżący na pogłodze wśród
sterty garnków, Chanyeol sam siedzący na ladzie, bez żadnej
konkretnej opieki i walające się wszędzie odłamki szkła.
Przeszło mu przez myśl, że najprawdopodobniej ich dom odwiedziło
tornado.
Nie
pytając o nic, a jedynie łapiąc się za głowę, pochwycił
Chanyeola na ręce i spojrzał na małego z troską.
-
Co ten Kai znów tu narobił, co? - uśmiechnął się, gdy chłopczyk
przytulił się do niego, a wiedząc, że i tak nic nie powie,
zostawił nieprzytomnego kolegę na podłodze i ruszył z dzieciakiem
na rękach na powrót do salonu.
Szkoda,
że nie zauważył tego przebiegłego wilczego uśmieszku na ustach
malca, który miał jeszcze więcej uroku przez jeden, mały,
wystający kiełek. Chanyeol zamachał wesoło ogonem i jedynie
nastroszył uszy.
Od
teraz Kai wiedział, że wpadanie do domu tylko po to, by narobić
rabanu, nie należało do akceptowanych zajęć w domu pana B, który
niestety (albo i nie) stanął pod władaniem uroczego pana Ch.
Nikt
nie wiedział, jak długo Kai leżał nieprzytomny na kuchennej
podłodze Baekhyuna, i nikt nie wiedział również tego, jakim cudem
udało mu się spieprzyć z domu przyjaciela niezauważonym. No, bo,
gdy Bacon znów po godzinie pojawił się w kuchni, okazało się, że
ciała nie było (no, ale kto normalny zostawia ciało nieprzytomnego
przyjaciela na podłodze?! No kto?! Ba, przecież Baekhyun nie był
normalny, prawda?), ale rozbite kawałki szkła nie zostały
sprzątnięte.
Jednak
jakoś specjalnie się tym nie przejął.
Usiadł
na kanapie w salonie z Chanyeolem na kolanach i grzebienie w dłoni i
z uśmiechem na ustach zaczął rozczesywać pokręcone nieco loki
malca. Wilczek patrzył na jego twarz z delikatnym uśmiechem, co i
raz cicho warcząc pod nosem i zaciskając piąstkę na koszuli
starszego chłopaka.
-
Jesteś szczęśliwy, kochanie? - spytał brązowowłosy, a dzieciak,
jakby rozumiejąc pokiwał głową.
I
to Baconowi wystarczyło. W zupełności.
Tylko
nasuwa się pytanie, czy sam on także był szczęśliwy?
*
-
CO SŁUCHAM?! TY CHYBA SOBIE ZE MNIE ŻARTUJESZ...
Baekhyun
spojrzał obojętnie na zaskoczonego Kaia, który omal nie przewrócił
się o znajdujący się za nim dywan, gdy cofnął się z wrażenia o
parę kroków. Trzymając Chanyeola na rękach, wzruszył ramionami i
skierował się do łazienki, nie patrząc, jak na to zareaguje
Jongin. Ten ostatni stał jak słup soli na środku przedpokoju i z
drżącą wargą patrzył na to, jak Baekhyun i Chanyeol znikali w
łazience.
Ocknął
się dopiero po kilku sekundach bezsensownego wpatrywania w
zamknięte, drewniane drzwi łazienki. Jak w gorącej wodzie kąpany
naskoczył na drzwi i pociągnął za klamkę, wpadając do środka.
Spojrzał przed siebie i odebrało mu mowę.
-
Pojebało cię, hyung... - wydukał, osuwając się powoli na pralkę
i przecierając z niedowierzaniem oczy.
Przed
nim, na podłodze klęczał Baekhyun, z Chanyeolem siedzącym w
środku sporej, dziecięcej wanny. Uśmiechał się szeroko, patrząc
na wilczka, który wyciągał dłonie, by zacząć bawić się z
pianą, czy chlapać swoją "matkę" wodą. Sam też nie
pozostał bierny tej zabawie, bo nabierał biały puch na dłonie i
śmiejąc się, dmuchał go na twarz Chana, a ten śmiał się w
głos.
-
Hyung... - wyszeptał Jongin, łapiąc się za głowę – Nie
powinieneś pójść do lekarza?
Starszy
wzruszył ramionami, kładąc na wodnej tafli żółtą, gumową
kaczuszkę, którą Yeol od razu pochwycił w pazurki.
-
Nie wiem o co ci chodzi – mruknął obojętnie, głaskając
Chanyeola po włosach.
Czarnowłosemu
drgnęła brew. Nie no, to mu się nie mieściło w głowie! Złapał
Baekhyuna za kołnierz jego koszuli i pociągnął w swoją stronę,
patrząc na niego z mordem w oczach. Pchnął go na pralkę, a on
odbił się od niej z jękiem. Chanyeol na to, podniósł się na
kolana, opierając dłonie na wanience i w jego oczach pojawiły się
łzy.
-
Słuchaj... - warknął mu nad uchem Kai, marszcząc brwi – Ty
chyba sobie żartujesz robiąc coś takiego... Wiesz... - syknął,
zbliżając się do niego bardziej i ściskając palce na koszuli -
Wiesz, że takie coś podchodzi pod pedofilię, albo zoofilię,
WIESZ?!
Byun
parsknął śmiechem i szarpnął się, by uwolnić się z uścisku
przyjaciela.
-
Ty chyba coś dzisiaj brałeś, wiesz?
Bez
słowa wrócił do Chanyeola, który wyciągał do niego ręce.
Uśmiechnął się i posadził chłopca w wodzie, ponownie bawiąc
się z nim kaczką. Kai zacisnął pięść i szarpnął Baekhyuna za
ramię, nie patrząc, że był zajęty Chanyeolem.
-
Kurwa stary, ja nie wiem, co się z tobą stało! Zmieniłeś się
nagle w jakąś pieprzoną kurę domową, a od związków to się
broniłeś! A ty co? Ja pierdolę, no nie wierzę!
Wilczek
pisnął widząc, co się działo się z jego Baekhyunem, więc
zaczął machać rękoma na wszystkie strony i piszczeć w głos.
Woda z pianą zaczęła lecieć na dwójkę znajdującą się obok, a
Kai osunął się na podłogę z przerażeniem i przyłożył dłonie
do twarzy. Jego włosy... Piękne włosy i piękna, nowa koszula były
teraz całe mokre. Baekhyun wybuchnął śmiechem, widząc, że
wyglądał, jak przemoczona kura i sam nawet zaczął go chlapać.
-
To za to, że przeklinałeś przy Chanyeolu. Pozwoliłem? Nie, więc
wynocha mi stąd, albo wypruję ci flaki! - mruknął, a Kai nie mógł
uwierzyć własnym oczom i uszom.
-
Pojebało cię – Jongin wywrócił oczami i zaczął podnosić się
z miejsca, cały mokry i nieszczęśliwy.
-
Jeszcze raz... - Baekhyun posłał mu mordercze spojrzenie, ale nie
zrobił już nic więcej.
Chanyeol,
nie patrząc na kłótnię dwójki przyjaciół, wyskoczył, tak jak
go tam matka natura stworzyła (już jebać ogon i uszy, mimo
wszystko wyglądał, jak człowiek) i rzucił się na Jongina,
siadając mu na... twarzy. Ten z przerażenia zaczął krzyczeć i
jednocześnie śmiać się, bo puszysty ogon Wilczka łaskotał go po
szyi. Machał rękoma na wszystkie strony, a Baekhyun zakrywał usta
dłonią, by powstrzymywać się od wybuchnięcia śmiechem. Musiał
aż podeprzeć się dłonią o szafkę, bo inaczej prędzej zacząłby
turlać się po podłodze.
-
Ahaha-ahaha, Jongin, co się rzucasz? Chanyeol mówi ci, że masz go
umyć! Ahahahaha!
Parskał
śmiechem, a Kai starając się zrzucić z siebie Wilka, który
nazbyt mocno się zaparł, warknął.
-
Spierdalaj, durniu!
Poza
tym, widok dziecięcego penisa do najprzyjemniejszych nie należał.
-
Mówiłem, nie przeklinaj!
-
Mówiłem, spierdalaj do cholery!
Ale
i tak czy siak, Jonginowi bez pomocy Baekhyuna nie udałoby się
ściągnąć z twarzy rozweselonego Chanyeola, dopóki jego "mama"
nie okręcił go w ręcznik i nie zniknął z łazienki zostawiając
oszołomionego i mokrego Kaia w kałuży wody z pianą.
*
Jongin
trzasnął ze złości drzwiami wejściowymi do domu Bacona, kiedy
tylko znalazł się w środku. Obiecał sobie, że gdy ten idiota
wróci z jego bezowocnych poszukiwań nowej roboty, złapie go za
fraki i wrzuci do łóżka, po czym zgwałci. No cóż, musiał mieć
jakąś zapłatę za narzuconą opiekę nad jakimś głupim psem, co
był jednocześnie człowiekiem. Chociaż mimo że się przyzwyczaił
do Chanyeola-wilka, dalej nie mógł uwierzyć, że to się wszystko
działo naprawdę.
Rozejrzał
się, marszcząc brwi w lekkiej złości, bo ten cholerny psiak znów
mu się gdzieś schował. Baekhyun... Tylko wrócisz, pomyślał i
szarpnął dłonią po stoliku stojącym obok drzwi, a przy tym
zrzucił z niego kilka zdjęć, jakie swobodnie na nim stały.
Uśmiechnął
się złowieszczo.
-
Chanyeollie, kochanie, gdzie jesteś? Wujek Jongin ma dla ciebie
przekąskę – zagwizdał palcami, jak na typowego psa, ale nie
otrzymał żadnej reakcji. Zmarszczył brwi, zaciskając pięść. -
Kochanie, chodź do wujcia, cip, cip...
Kai
chciał na ten dzień mieć Baekhyuna tylko dla siebie, więc
wiedział, że musiał się jakoś pozbyć tego dzieciaka, by im nie
przeszkadzał. Miał jednak na uwadze to, że zadanie to nie należało
do najprostszych, jak mu się zdawało na początku. Ruszył w głąb
domu, rozglądając się po każdym kącie w poszukiwaniu Yeola,
którego zostawił na dosłownie chwilę.
Ba,
przecież nadopiekuńcza-w-chuj-ja-pierdolę mateczka Baekhyun dalej
nie potrafił sobie znaleźć roboty, a Kai sam w sobie mu nie
pomagał (a mógł przecież ubłagać szefuncia, by przyjął Byuna
z powrotem, ale po co? No tak, Jongin najpierw musiał mu się dobrać
do tyłka, zamin cokolwiek by załatwił... Baekhyun... chyba
naprawdę tej roboty szybko nie znajdziesz...).
Warknął
pod nosem, irytując się na samą myśl i ściągnął trampki z
nóg.
-
Yeollie, mówię do ciebie... Chodź do wujcia – mruknął niskim,
ale udawanym miłym głosem i wsunął się bardziej w korytarz.
Gdy
wciąż odpowiadała mu cisza, zmarszczył brwi i przyśpieszając
kroku, zamachnął się na klamce od drzwi do pokoju sypialnego
Baekhyuna i otworzył drzwi z trzaskiem.
I
wtedy go dojrzał.
Chanyeol
stał na środku pokoju patrząc się na niego z wielkimi oczami i
nastroszonymi oczami. Trochę mu z pierwszym momencie zajebało
dokoła "Rambo" i poczuł się jak w jakimś westernie
wystawiony na pojedynek z... wilkiem. Skrzywił się, podchodząc
bliżej Wilka, a ten nawet się nie poruszył. Jedynie jego uszko
nieznacznie zadrżało, ale wielkie oczy nie przestały przeszywać
go na wskroś.
-
I co teraz zrobisz, głupi psie? Baekhyuna nie ma, więc nikt cię
nie obroni – warknął Jongin, zakładając walecznie dłonie na
tors. Nikt nie wiedział, co mu odwaliło, że zachowywał się,
jakby uciekł z wariatkowa i chciał się zabarać za walkę z
wilkiem, ale pewnie to wszystko była wina powietrza, jakiego się
nawdychał – Nienawidzę cię, bo mi go zabrałeś. Mogłem go
wyruchać i byłoby dobrze, ale nie! On widzi tylko ciebie... Haa.
Ale nie na długo.
Czarnowłosy
zbliżył się do Wilka, ale ten nie zrobił kompletnie nic. Jedynie
zmrużył lekko swoje oczy i założył dłonie na tors. Jongin w
pewnym momencie miał wrażenie, że śni, ale uszczypnął się w
rękę i gówno się stało. Chanyeol jak stał, tak dalej nie zrobił
nic. Dla Jongina ta sytuacja wydawała się absurdalna, ale miał już
kompletnie dość niańczenia tego zwierzaka, a sam i tak nie
otrzymywał nic w zamian.
Podszedł
jeszcze bliżej Yeola, a ten zacisnął mocniej dłonie na swojej
piersi.
-
No i czego się gapisz?! - warknął poirytowany Kai tym cholernym
spokojem Wilka.
-
Przyszedłem ci wpierdolić – usłyszał z jego ust głos tak gruby
rodem jakiś murzyn albo Mr. Rambo, więc złapał się za głowę.
Ten
dzieciak przemówił!
CO.
Przetarł
dłońmi oczy, starając się ogarnąć mózgiem całą sytuację,
ale nie dawał rady (no tak, Jongin przecież nie miał mózgu,
halo), ale gdy ponownie je otworzył, Chan zniknął mu z oczu.
Rozejrzał się z przerażeniem szukając go wzrokiem, ale zamiast
obrazu poczuł przeraźliwy ból w okolicach kostki. Warknął,
zginając się wpół i dojrzał Wilka, który uwiesił się na jego
nodze i w najlepsze gryzł go w kostkę. Zaczął machać nogą,
kopać nią na wszystkie strony, ale na nic mu się to nie zdało –
rudzielec przyssał się do niego niczym krwiożercza pijawka.
-
Puszczaj mnie, potworze! - z ust Kaia uciekł ryk, kiedy zatoczył
się do tyłu, po czym upadł, ale Yeol nie miał zamiaru się od
niego odkleić.
Gryzł
Jongina w nogę, a ten wrzeszczał jak opętany, machając bezradnie
rękoma. W którymś momencie jakaś dziwna siła wstąpiła w
brązowowłosego i zamachnął się z tak niewyobrażalnie wielką
siłą, że odrzucił od siebie Chanyeola, a ten wpadł z hukiem
przez otwarte drzwi do sypialni.
-
Ty se... chyba... żartujesz... - wycedził Jongin przez zęby i
pędem ruszył do pokoju.
Zatrzymał
się jednak w połowie swojej drogi, bowiem nogi odmówiły mu
posłuszeństwa, by iść dalej. To, co zobaczył w sypialni w jednej
chwili, było nie do opisania. Odwrócił się i zabierając buty w
swoje ręce (a nie na nogi, halo), wyniósł się z tego domu
wariatów raz na zawsze.
I
to nie zerwana zasłona zrobiła na nim największy szok.
To
było kompletnie co innego.
*
Zmęczony
dochodzeniem do domu niemalże uwiesił się na klamce od drzwi, by w
końcu dostać się do środka. Gdy tylko zawiasy puściły, Baekhyun
niemal wtoczył się do pomieszczenia, zamykając drzwi z cichym
trzaskiem. Nie rozglądając się nawet poszedł do kuchni, by
zostawić w niej zakupy, ale na raz gdy się z niej wyniósł,
zmarszczył brwi, bo coś mu tu nie pasowało.
Ściągnął
kurtkę, idąc przed siebie.
-
Jongin-ah,wróciłem! - rozglądał się, nawołując kolegę, ale
nie otrzymał odpowiedzi – Jongin-ah, jesteś tu?
Kiedy
dalej jedynym odgłosem była cisza (a w głowie Bacona było to
wkurwiające cykanie świerszczy), chłopaka przeszedł mocny dreszcz
po plecach i popędził szybko w stronę swojego pokoju. Spojrzał w
bok na stojącą niedaleko półkę i widząc, że ubranka Chanyeola,
w których chłopaczek miał zwyczaj wychodzić na dwór leżały nie
ruszone, przeraził się.
-
Nie no, spierdolił! - warknął, łapiąc za telefon i od razu do
niego zadzwonił – Kurwa mać... - jęknął, gdy nie odbierał
wychodzącego połączenia – Jeszcze wyłączył telefon, zabiję
skurwiela!
Przerażony
oparł się o ścianę, próbując opanować nagłe drżenie ciała i
starać się myśleć logicznie. Zjechał plecami po ścianie i nagle
coś przeleciało mu przez głowę.
-
Boże, Chanyeol! - krzyknął i pędem ruszył w stronę swojej
sypialni, omal się nie przewracając.
Zauważył,
że drzwi były nieco uchylone, ale nie słyszał z nich żadnego
dźwięku. Dziwny dreszcz przeszedł go po plecach i jakoś tak przez
pierwszą chwilę bał się wchodzić do środka. Chciał coś
dojrzeć przez uchyloną szparę, ale niewiele mu się udało.
Podszedł bliżej, łapiąc ręką za klamkę i odchylił drzwi.
-
Chanyeol...? - spytał cichym, nieco przestraszonym głosem i wejrzał
głębiej.
-
Jestem tutaj... - jednak gdy usłyszał dziwny, niski pomruk ze
środka, stwierdził, że chyba oszalał.
Drgnęła
mu brew dokładnie w momencie, kiedy dojrzał cały pokój w jego
aktualnym stanie, ale gorzej było z nim, gdy dojrzał on Chanyeola.
W jednej chwili nawet zabrakło mu powietrza, ale starał się
zachować zdrowy rozsądek.
Czy
to naprawdę był on?!
-
Cześć, Baekhyun. Kai mnie zostawił.
*
Wysoki
chłopak o rudych dość bujnych lokach uśmiechał się wesoło w
stronę Baekhyuna, machając przy tym szybko swoim ogonem znajdującym
się na dole pleców. Jego uszy nastorszone słuchały każdego
najmniejszego odgłosu, jaki wydawał z siebie Byun, ale prócz
przywitania nie chciał na razie nic mówić. Czekał. Jak to dobrze,
że udało mu się znaleźć jakieś przyzwoite ubrania Bacona, kiedy
został kopnięty przez Kaia parę minut temu, bo widok nagiego
wilka, który nagle nie wiadomo skąd urósł i z pięciolatka
zmienił się w starszego, na pewno nie był ciekawym widokiem.
Uśmiechał
się, siedząc w koszuli i bokserkach, a jego wielkie brązowe oczy
wbite były w przerażonego Baekhyuna. Chłopak patrzył się na
niego z szeroko otwartymi oczami, a serce biło mu szybko w piersi.
Nie
wierząc własnym oczom zaczął podsuwać się bliżej Wilka (ej, on
chyba nie poznał, że to był Chanyeol!), ale w jego oczach wciąż
siedział strach. Zatrzymał się dopiero w momencie, kiedy Chan
podniósł się z łóżka, i do Byuna dotarło, że nagle ten
dzieciak, co jeszcze chwilę temu ledwo sięgał mu za kolana, teraz
przewyższał go niemal o głowę. Ale dotarła do niego jeszcze
jedna rzecz. Widząc te wielkie, brązowe oczy na gładkiej, jasnej
twarzy i opadające rude loki bo bokach, w jednym momencie świat
Baekhyuna zawalił się. Już nawet nie zwracał uwagi na wilcze uszy
na górze.
Poczuł,
jak robi mu się gorąco, ale w odpowiednim momencie pokręcił głową
i uderzył się parę razy dłońmi po policzkach. Jednak obraz nie
znikał. Czyli to nie był sen. W pewnym momencie ugięły się pod
nim nogi i już miał upaść na ziemię, ale silne (męskie!)
ramiona Chana obroniły go przed upadkiem. Pociągnął swoją
'matkę' bliżej siebie, sadzając na kolanach na łóżku.
-
Kim ty jesteś?! - z ust starszego uciekł jedynie krzyk, ale Chan w
odpowiednim momencie uciszył go pocałunkiem.
Brązowowłosym
wstrząsnął spazm dreszczy i niewielką ilością siły w dłoniach
starał się odsunąć od siebie Yeola, który jakoś się na to nie
zanosił. Chcąc nie chcąc musiał odwzajemnić pogłębiony przez
chłopaka pocałunek, lecz potem od razu odsunął się, opuszczając
głowę speszony. Zacisnął palce na koszulce rudowłosego i spłonął
rumieńcem.
-
Chanyeol... to ty? Co się stało? Czemu...?
Wilk
uśmiechnął się przebiegle i musnął starszego pod brodą.
-
Urosłem. Urosłem dlatego, bo ty się mną zająłeś. Moim zadaniem
było wybudzić w tobie opiekuńcze uczucia i sprawić, byś się w
końcu zakochał. Nieważne, czy we mnie, czy w Jonginie, po prostu –
mruczał w usta brązowowłosego, do którego jakoś za bardzo te
słowa nie dochodziły – Musiałeś się jedynie zakochać i
przestać uciekać od każdego związku. Zrobiłem, co miałem
zrobić, bo teraz wiem, że ty się we mnie zakochałeś, więc mogę
iść.
Chanyeol
wstał, zdejmując Baekhyuna ze swoich kolan i sadzając na łóżku.
Uśmiechnął się do niego wesoło, zaczynając wychodzić z pokoju,
jednak Baekhyun mu na to nie pozwolił. Złapał chłopaka za
nadgarstek, tym samym zatrzymując.
-
Nie wyjaśniłeś mi wszystkiego. O co w tym wszystkim chodzi?! -
jęknął rozpaczliwie, łapiąc się rękoma za głowę, by mimo
wszystko ukryć swoje zawstydzenie – Jak to się wszystko stało?
Chanyeol
uśmiechnął się do niego kiwając głową i pociągnął chłopaka
do siebie, przytulając go mocno. Machał wesoło ogonem, a jego oczy
szkliły się od radości.
-
Wiesz... z czasem zdarza się tak, że ludzkie życie może
przemienić się w bajkę. Moim zadaniem tutaj było jedynie obudzić
w tobie uczucia obowiązku i miłości dla kogoś. Pojawiłem się w
koszyku, byś zajął się mną. Gdybyś mnie wyrzucił, umarłbyś,
a twoje imię zapisałbym w tym – Yeol pstryknął palcami, a przed
nim nagle pojawiła się wielka księga – To był taki rodzaj
testu. Jongin nic o nim nie wiedział. Miałeś tylko zostać
sparwdzony, czy mimo swojego piątku trzynastego w całym swoim
życiu, dasz radę znaleźć jeszcze trochę szczęścia i podzielić
się nim z kimś innym...
-
A.. ty? - Baekhyun zadrżał, nie wierząc własnym oczom i uszom. On
miał niby zginąć?! - Ale dalej nie rozumiem, jak tak szybko
urosłeś...?
Chan
objął mocniej chłopaka i pogłaskał go delikatnie po głowie.
-
No mówiłem. To wszystko była zasługa tego, że się mną
zaopiekowałeś. Wyszedłeś z domu, a ja czekałem. Czekałem i
wiedziałem, że wrócisz, to urosłem do mojej prawdziwej postaci –
roześmiał się, spoglądając w oczy Baekhyuna – I zakochałeś.
Ten
ostatni po kilkusekundowej burzy mózgów i własnego serca, puścił
koszulę Wilka i wyciągnął lekko rękę w górę, by dosięgnąć
nią ucha Yeola. Rudzielec widząc to roześmiał się i chcąc mu
pomóc, pochylił się delikatnie do jego dłoni. Brązowowłosy
podrapał go lekko za uchem, nie chcąc się od niego jakoś
odklejać. Zdawało mu się, że w ramionach Chanyeola będzie czuł
się bezpieczniej.
-
Zakochałeś się, prawda, Baekhyunnie? - spytał cichym, ale dość
pociągającym głosem, wplątując palce we włosy starszego
chłopaka.
Ten
stał wciąż w ciszy, czując, jak w oczach zbierają mu się łzy,
ale starał się tego przed Chanem nie pokazać. Wtulił się mocno w
pierś chłopaka, a ten uśmiechnął się rozczulony. Odchylił
podbródek chłopaka, by pocałować go po raz kolejny, a po chwili
zaczął go ciągnąć w bliżej nieokreślonym kierunku. Baekhyun
nie opierał się zbytnio, jednak gdy okazało się, że miejscem do
jakiego ciągnął go Wilk była łazienka, otworzył szeroko oczy.
Gdy
został przyparty przez silne ramiona Wilka do pralki, zapowietrzył
się.
Chan za to uśmiechnął się do niego przebiegle.
Chan za to uśmiechnął się do niego przebiegle.
-
Wiesz... Muszę ci się odpłacić za to, że mnie kąpałeś,
mamo...
*
Szum
wody wydobywającej się z prysznicowego węża odbijał się niemal
w każdej komórce i nerwie Baekhyuna. Jego ręce bezsilnie opierały
się na kabinie, a nogi uginały pod minimalnym dotykiem osoby za
nim. Woda kapiąca po jego ciele też nie dawała wiele do życzenia,
bo to powodowało tylko, że Byun bardziej płonął.
Odchylił
się lekko, zerkając kątem oka na Chanyeola, który obejmował go w
biodrach i ciężko dyszał tuż nad jego uchem. Nigdy się nie
spodziewał, że znajdzie się z nim w takiej sytuacji, do tego pod
prysznicem. Po pierwsze, był on facetem, a po drugie, no kurwa
wilkiem!
Jęknął
cicho, kiedy zwinne palce Chana przesunęły po jego brzuchu,
powodując atak dreszczy na całe ciało, a język chłopaka bez
skrępowania kreślił szlaczki na karku starszego.
-
Channie... - wysapał, starając się odwrócić, ale on mu nie
pozwalał.
Kiedy
klatka piersiowa wyższego zetknęła się z jego plecami, Baconem
wstrząsnął spazm dreszczy na samo czucie tych mięśni na skórze.
Woda niemal wpadała mu do ust, kiedy jęczał z rozkoszy na sam
dotyk palców Chana na swoim penisie, udach, czy klatce piersiowej. Z
nóg robiła mu się wata; jeszcze chwila pieszczot i Bacon miałby
bliższe spotkanie swoich kolan z brodzikiem. Starał się zacisnąć
palce na szybie kabiny, kiedy poczuł, jak rudzielec odwrócił go do
siebie przodem.
Spojrzał
na jego twarz zawstydzony, a ten uśmiechał się wesoło.
Gdy
sięgnął dłonią po gąbkę, Baekhyun stęknął.
-
Co-co robisz, Channie...?
-
Nic, bawię się – odparł wesoło dotykając gąbką torsu
niższego.
Baekhyun
odchylił głowę do tyłu, opierając ją na kabinie, a w momencie,
gdy poczuł, jak Yeol złapał go pod kolanami, zapowietrzył się.
Spojrzał zaczerwieniony na chłopaka, który nie dość, że wsuwał
się w niego, by w końcu okazać mu tą cholerną miłość, to
jeszcze oplątał go swoim ogonem w pasie.
-
"Czy jeżeli pieprzę się w pół-wilkiem, to mam się uznać,
za zoofila?" - przeleciało Baconowi przez myśl, ale została
ona zagłuszona kilkoma ostrymi pchnięciami ze strony młodszego
chłopaka.
Krzyknął
głośno, obejmując z całej siły Chana za szyję i wtulił się w
niego. Nawet nie zdawał sobie nigdy sprawy, że kiedykolwiek jego
życie nabierze takich obrotów. Poczuł, jak w jego ciało zaczął
nagle uderzać niespodziewany orgazm, więc zacisnął mocno ręce na
barkach Chana, rysując na nich kilka czerwonych szram paznokciami i
z krzykiem doznał chyba spotkania z samym skrawkiem nieba.
Chan
opadł na ziemię, starając się nie wypuścić Baekhyuna z objęć,
a jego uszy delikatnie oklapnęły. Poczuł się dziwnie szczęśliwy.
Uśmiechnął się, widząc, jak cały czerwony Bacon spogląda niego
znad klejącej się do czoła grzywki i pocałował go w usta. Jednak
tym razem starał się, by ten pocałunek dla jego własnej matki był
inny od tych, jakie czasem w formie całusów sobie od niego kradł.
Brązowowłosy
jęknął cicho i wtulił się w pierś Chanyeola.
-
Czy ja przed chwilą się z tobą pieprzyłem, Channie? - spytał
głupio, a młodszy wybuchnął śmiechem, machając wesoło ogonem.
-
Nie pieprzyłeś. Kochaliśmy się, Baekhyunnie.
Bacon
na te słowa prychnął tylko cicho i cały obolały w dolnych
partiach ciała, pozwolił Chanyeolowi owinąć się w ręcznik i
wynieść spod prysznica.
-
Czyli jednak jestem zoofilem, kurwa mać – mruknął, zamykając
oczy.
Gdy
obaj znaleźli się w pokoju, a Bacon oswoił się z bólem w tyłku,
padł zmęczony na łóżko, nakrywając się kołdrą po uszy.
Chanyeol roześmiał się, zajmując miejsce obok niego i tylko
gładził palcami wystające włosy starszego.
-
Baekhyunnie, wiesz co... - mruknął, przytulając się do niego z
uśmiechem.
-
Mmm~?
Chan
podrapał się za uchem i odchylił, by sięgnąć po komórkę
chłopaka leżącą na stoliczku obok.
-
Jakiś Wu YiFan dzwonił. Mówił, że masz się zjawić zaraz w
pracy...
Baekhyun
jak opętany nagle podniósł się do siadu i spojrzał z wielkimi
oczami na Wilka.
-
SŁUCHAM?!
-
No nie wiem. Mówił, że to bardzo pilne, a jak się nie zjawisz
zaraz, to będziesz miał wpierdol – uciął na sekundę,
przykładając palec do ust – Chociaż nie wiem co ten "wpierdol"
znaczy...
Baekhyunem
zatrząsł spazm strachu. Wyskoczył pędem z łóżka nie przejmując
się bolącym tyłkiem i zaczął się w biegu ubierać. Chan
spojrzał na niego zdziwiony.
-
Channie, "wpierdol" to znaczy dokładnie to samo co "nie
żyjesz za 3-2-1..."
Trzaśnięcie
drzwiami było chyba jedyną rzeczą, jaką teraz Bacon mógł zrobić ze swoim
życiem.
*
Stał
jak słup soli tuż przed uchylonymi drzwiami do swojego biura.
Chanyeol uśmiechnięty obejmował go w pasie, nie za bardzo
rozumiejąc, czemu mimika twarzy Bacona była teraz bardzo
przypominająca emotkę stworzoną z dwóch literek "o"
oraz kropki po środku.
-
Nie wierzę... - jęknął Bacon, patrząc na obrazek przed sobą z
wielkimi oczami.
-
Czy to... Jongin? - dopytał Chan, przechylając lekko głowę.
Tuż
przed nimi na biurku Kai pochylał się nad jakimś nowym chłopakiem,
którego Baekhyun po raz pierwszy widział na oczy. Między palcami
trzymał czerwony krawat chłopaka, a ich usta były połączone w
namiętnym pocałunku. Już nie wspominając o tym, że koszula
chłopaka pod Jonginem była rozpięta, a pasek od spodni wisiał na jednym zapięciu i prawie wypadał.
Baekhyun
wydął wargę i w pierwszej chwili spłonął rumieńcem, jednak
zaraz podszedł pędem do Jongina, ciągnąć go z całej siły za
kołnierz rozpiętej koszuli.
-
KTO.TO.JEST?! - warknął, zrzucając Kaia na ziemię i zmierzył
złowrogim spojrzeniem chłopaka, który zaskoczony i jednocześnie
zmieszany zaczął zapinać koszulę.
Kai
uśmiechnął się.
-
To Kyungsoo, nasz nowy szef. Kris został wylany – powiedział
nadzwyczajnie spokojnie Jongin, a widząc, że koło Bacona stał
Chanyeol, odsunął się z przerażeniem – CO ON TU ROBI?!
Chłopcy
spojrzeli po sobie zaskoczeni, a Chan uśmiechając się podszedł do
trzęsącego portkami Jongina. Złapał go za koszulę i podniósł
do góry.
-
Jeżeli jeszcze raz mnie kopniesz, to obiecuję ci, że sam cię
wywalę na zbity pysk z tego wieżowca! - mruknął niskim głosem,
przytykając twarz czarnowłosego do szyby, a ten tylko machał
nogami i rękoma w przerażeniu.
-
Postaw mnie ty głupi psie! - warknął Kai, marszcząc złowrogo
brwi.
W
tym samym czasie Kyungsoo, nadal nieco zmieszany zapiął do końca
swoją koszulę i podszedł do Baekhyuna. Wyciągnął do niego rękę,
uśmiechając się.
-
Przepraszam za to zajście – mruknął speszony, uśmiechając się
i podając Baekhyunowi pen-drive'a – Pańska praca została
odratowana na komputerze. Muszę wyrazić wszelkie słowa mojego
zachwytu. To było niesamowite. - Bacon nie wierzył w to co, słyszał
– I jednocześnie mam do pana prośbę. Zechciałby pan kontynuować
pracę w naszej firmie? Byłbym zaszczycony mając u siebie kogoś
takiego, jak pan.
Baekhyun
w pierwszym momencie nie rozumiał, co ten nowy do niego mówił.
Wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi oczami, ale uśmiechnął
się wesoło, ściskając rękę swojego nowego szefa i okazał mu
szacunek poprzez schylenie się.
Kai
spojrzał na to ze zmarszczonymi brwiami, próbując odczepić od
siebie Chanyeola, który prawie, że przywiązał go już do krzesła.
-
Pamiętaj, komu do ciężkiej cholery zawdzięczasz powrót do
roboty! Gdyby kurwa nie ja, nie byłoby tu już dla ciebie miejsca!
-warknął, szarpiąc się na krześle, póki to nie przewróciło
się i Jongin nie zaliczył spotkania swojej twarzy z podłogą.
Kyungsoo
westchnął cicho i gdy odczepił wzrok od Chana, uśmiechnął się
do Baekhyuna.
-
Przepraszam, to niemiłe tak pytać, ale... kim jest ten
wilko-podobny chłopak.
Brązowowłosy
uśmiechnął się i pokręcił głową.
-
Wilk, a ja jestem jego księ(ciem)żniczką i razem pochodzimy z
wielkiej bajki w Seulu.
Chan
słysząc te słowa roześmiał się i podszedł, przytulając do
siebie Baekhyuna. Ten spojrzał wesoło w stronę Kyungsoo, który
zdawał się nad czymś zastanawiać. Po chwili pstryknął palcami i
podał Baconowi kilka plików z papierami i kopertę.
-
Mam dla pana zadanie. Mówi pan coś o bajce, tak? W takim razie
proszę się tym zająć i napisać bajkę dla mnie.
Oczy
starszego chłopaka zaświeciły się wesoło i pokiwał kilka razy
głową.
-
Może pan na mnie liczyć!
-
DO KURWY NĘDZY, JA TEŻ TU JESTEM! - a o Jonginie, to chyba wszyscy
zapomnieli.
Jejku, nigdy bym nie wpadła na takie zakończenie :3 Ten fanfic jest wyjątkowy w każdym szczególe. Bardzo przyjemnie mi się go czytało... Uwielbiam tego Kaia... Jego brak mózgu jest urzekająca <3 I te wszystkie ambitne historie... Ten efef jest wspaniały! Choć i tak więcej radości (nie wiem czy to dobrze, czy źle) sprawił mi fakt, że coś napisałaś. Uwielbiam cię, a moje serce raduje się, gdy może podziwiać twoje arcydzieła :D. Mam nadzieje, że nie pożegnasz się z ff o EXO na zawsze i będziesz je dodawać raz na pół roku T^T. W tym wypadku mogę ci życzyć tylko i wyłącznie dużo weny i chęci do pisania <3 Dużo wennnnyyy... Bardzo dużo wennyyyyy... Wyczekuję kolejnych rozdziałów >.<
OdpowiedzUsuńTsukiKira
Hello Krisusku .3.
OdpowiedzUsuńMam błąd! Nastroszone to są uszy, a nie oczy ._.
Po drugie: ,, Przyszedłem Ci wpierdolić '' - najlepszy tekst XD Śmiałam się dobry czas :>
Po trzecie: Wilk usiadł na twarzy Kaia. Kurwa, ten to umie wysoko skakać jak mu na twarz wlazł XD
Po czwarte (NAJWAŻNIEJSZE) - KAISOO ♥♥♥
Po piąte: Ten wilczek jest taki kochany. Wilczek Yeollie, który w pewnym momencie wyrasta. Kai wchodzi do pokoju i widzi coś znacznie (gorszego?) niż zerwana zasłona. Ale że zerwana zasłona, że Yeollie się nią zasłonił? I Kai go zobaczył wyrośniętego w zasłonie? Przecież to lepsze dla jego zdrowia niż by go zobaczył na golasa :DDD
Seksy z wilczkiem :o:
Krisu, czym zawiniłeś że wywali Cię z roboty? XD
BOŻE, TAK BARDZO NIE WIEM, CO MAM CI TU NAPISAĆ. JESTEŚ ZAJEBISTA, TO JEST ZAJEBISTE, BLOG JEST ZAJEBISTY I W OGÓLE CO TY ZE MNĄ ROBISZ, KOCHAM CIĘ, DZIĘKUJĘ, DOBRANOC.
OdpowiedzUsuńCo ja właśnie przeczytałam, ja pierdziu, poryczałam się, tak, tak, proszę państwa to jest zajebiste, dziękuję, kocham ten blog, pozdrawiam, mówiła Hyo. Łubu-du.
OdpowiedzUsuńJeju jakie to było urocze <3 Cudny pomysł, fajni bohaterowie, przemyślana akcja... No po prostu cudeńko :D! Więcej takich tworów~ Lubię w opowiadaniach tą szczyptę magii... To nadaje fan ficowi nutkę wyjątkowości a łącząc to z przyjemnym sposobem pisania... Po prostu nie mam słów :3 Uwielbiam twoje opowiadanka i liczę na kolejne :D (A w duszy liczę na twoje Exo natchnienie X''D) Życzę dużo weny!
OdpowiedzUsuńN~
Ok........ nie spodziewałam się takiego końca XD
OdpowiedzUsuńWiem, że trochę mi zajęło przeczytanie tego, ale musisz mi wybaczyć~~
Nie ma konkretnego powodu, ale po prostu musisz xD
Co by tu, co by tu...
Czytałam to dwa dni z jakimś około tygodniowym odstępem czasowym. Skończyłam akurat na fragmencie, który kończył się "Cześć, Baekhyun. Kai mnie zostawił."
I to był fragment tuż przed tym, gdy czytając miałam teraz dokładnie takie "wtf? Co się dzieje?" no i nie wiem teraz, czy zakończenie mi się podobało, czy może nie....... xD
Raczej tak.
Pozostawmy to w kwestii "podoba mi się" jak zawsze, gdy mam jakieś zastrzeżenia, których nie potrafię sprecyzować '~'
Mimo to...
NIGDY
CI
NIE
WYBACZĘ
ZA
ZROBIENIE
Z
KAIA
TAKIEGO
SKURWIELA
IDIOTY
CHAMA
I
CIOTY
;~;
Mój biedny Kaiiuuuu ;><;
A teraz to ja chcę nie z tego świata ;w;
Czymaj się dalej, pracuj ciężko, ucz się i znajdź od czasu do czasu chwilkę na napisanie czegoś~~~
Hwaiting! :3
~Channieyollie
Ojejku,ale fajne!Dawno się tak nie uśmiałam(najpierw czytałam sama),a kiedy czytałam z siostrą dostałyśmy głupawki przez niektóre momenty.Świetne opowiadanie,weny na następne!
OdpowiedzUsuńDobra! Przyznam się, że śmiałam się jak opętana! Nie mogłąm sobie wyobrazić na początku Chanyeola w tych wilczych uszach, chociaż jego naturalne są trochę podobne... Potem jeszcze wkroczył Jongin i świat stanął na głowie, której zresztą nie ma O_o No ale nic, cudne to opowiadanie, naprawdę! Ogromnie mi się podobało, bo nie czytałam wcześniej niczego podobnego. Fajnie byłoby przeczytać coś podobnego, w sensie, że występuje w historyjce jakiś ulfopodobny chłopak~
OdpowiedzUsuńMoże się kiedyś doczekam :D Powodzenia w dalszym pisaniu~ ♥