Blog z opowiadaniami yaoi z zespołami z koreańskiego popu, poświęcony w większości fanfiction o zespole EXO. Większość tylko z tej tematyki, ale jestem pewna, że trafi się również coś innego. Nie lubisz, nie czytaj.

Prince(ss) and a Wolf - 'Kłopotów ciąg dalszy, czyli nieoczekiwane zdarzenia mogą zmienić wszystko"




Tytuł: Prince(ss) and a Wolf - 'Kłopotów ciąg dalszy, czyli nieoczekiwane zdarzenia mogą zmienić wszystko.'
Typ: TWO-SHOT.
Gatunek: smut, humor, fluff;
Paringi: BaekYeol, KaiSoo
Ostrzeżenia: ta, jasne, bo ktoś się do nich stosuje.
Długość: 6125 słów [2/2]
Notka autorska: Dzień dobry! Powracam do Was po małej przerwie z wyczekiwanym pewnie przez wszystkich opowiadaniem Wof wof~ Przepraszam najmocniej, że tyle musieliście czekać na nie, ale tak to jest, jak się nie ma na nic czasu. ;___; Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba, to co wyskrobałam, bo ja powiem szczerze, jestem bardzo zadowolona. To chyba moje pierwsze opowiadanie, w które udało mi się włożyć tyle humoru ;w; 
Ogólnie nie wiem, kiedy pojawi się nowy ff. Ten dzisiejszy, jest to jedynie czysty cud, że dałam sobie radę i go napisałam. Serio. No, ale nie przeciągając dłużej, zapraszam na drugi part opowiadania i gorąco proszę o odwiedzanie mojego 2 bloga yaoi-dgrayman
Piszę go razem z przyjaciółką, bla bla bla, myślałam, że może się to komuś spodoba. Nie każdy czyta opowiadania z anime, no aleeee XDD
Nie przeciągam, tylko zapraszam. ;w;
Kocham Was <3 
+ Jeżeli są błędy, proszę, wytknijcie mi je, bo ślepa jestem XD




Od dobrej godziny zastanawiał się, czy pozostawienie Chanyeola samego jedynie z Jonginem, było dobrym pomysłem. Mimo, że wilczek przebywał z nimi już cały tydzień, Baekhyun wciąż posiadał gdzieś w głębi siebie obawy, że prawdopodobnie Kai nie poradzi sobie z nakładem obowiązków, jaki mu pozostawił. No, ale jak miał szukać nowej pracy, skoro nikt nie chciał zająć się małym Yeolem?
Tak szczerze, to Baekhyun chyba nigdy nie rozmyślał nad jego wiekiem. Ile mógł mieć? Cztery, pięć lat? Chociaż, czy takie stwory, jak Yeol mógbły w ogóle dorosnąć, czy coś? A może określenie jego wieku miało kompletnie inną rachubę niż sądził? Nie... W sumie już po samym dziecięcym wyglądzie widać, że nie posiadał on więcej niż właśnie te pięć lat.
- To będzie razem tysiąc dwadzieścia jeden wonów – niska ekspedientka stojąca za ladą wyrwała Baekhyuna z rozmyślań, przez co aż drgnął przestraszony wpatrując się w kobietę z wielkimi oczami.
- Przepraszam...? - wydukał, mrugając oczami i dopiero wtedy zorientował się, że trzymał w ręku portfel i znajdował się w sklepie.
- Pana zakupy.... - usłyszawszy jej delikatny i nieprzepełniony złością głos, Byun odetchnął w spokoju, podał dziewczynie należną sumę i zabierając torby, wyszedł z budynku.
Nie odszedł jednak daleko. Kiedy drzwi sklepowe zatrzasnęły się z charakterystycznym dźwiękiem przyjemnego, lekkiego dzwonka, Baekhyun oparł się plecami o murowaną ścianę budynku i opuścił głowę zastanawiając się, co będzie dalej z jego życiem.
Po pierwsze: Nie udało mu się załatwić sobie nowej pracy, bo niemalże od razu został wyrzucony za drzwi w budynku firmy konkurującej z Other Voice of Seoul. Tak naprawdę dziwił się temu, bo z reguły pracodawcy przyjmowali do siebie ludzi z innego miejsca tej samej branży, by chociażby mieć informacje dotyczące ich nakładu pracy, czy planów (a powiedzmy sobie szczerze, Baekhyun wiedział wiele, nawet dzięki Jonginowi, który miał całkiem niezłe wtyki u ich szefa) związanych z następnymi dziennikarskimi pracami.
Westchnął cicho. Coś czuł, że chyba codziennie będzie obchodził w swoim życiu piątek trzynastego, chociaż nie był aż tak przesądnym człowiekiem.
Nie zwrócił uwagi na to, że nagle zaczął dzwonić mu telefon, tylko podniósł głowę w górę i spojrzał na nieboskłon, uśmiechając się cynicznie. Było zbyt ładnie, a to tylko dobijało Baekhyuna jeszcze bardziej, że świat tak prędko zmienił pogodę na lepszą, a on w ten zasrany tydzień nie potrafił zmienić o sto osiemdziesiąt stopni swojego życia.
Jednak wśród tych jego rozmyślań znajdował się jeszcze jeden aspekt (chociaż w sumie to dwa), który niemal rozsadzał mu głowę, kiedy tylko o nim pomyślał.
Kiedy w jego głowie przejawiły się te pełne, różowe usta, jakie tamtego wieczoru poczuł na swoich, i które niemalże doprowadziły biednego Baekhyuna do wewnętrznej, uczuciowej depresji. Może i z początku starał się ukryć w sobie fakt, że chętnie powtórzyłby ten pocałunek jeszcze niezliczoną ilość razy, jednak wewnątrz samego siebie był rozwalany przez natłok niechcianych i niepotrzebnych uczuć. Z jednej strony może by i tego pragnął, jednak z drugiej biedak nie chciał się w to angażować, bo i tak wiedział, że byłby to tylko i wyłącznie przelotny romans. Nigdy nie wierzył w miłość i pewnie nie uwierzy. Bo po co?
Poczuł zbierające się w jego kącikach oczu łzy, więc szybko starł je pięścią, ruszając powolnym, chwiejnym krokiem w stronę domu. Szedł z opuszczoną głową, z niesmakiem wsłuchując się w perliste śmiechy, idących obok niego ludzi. Chyba na każdego jesień działała inaczej.
Z każdym jego krokiem bliżej własnego mieszkania, jego mózg zaczęły nawiedzać inne myśli, aż w końcu doszło do tego, że to Chanyeol zajął w nim pierwszorzędne miejsce oraz to, co działo się kilka dni temu.
*
Drzwi otworzyły się z hukiem, a do środka cały w skowronkach wpadł Jongin, uśmiechając się od ucha do ucha. Obrzucił całe pomieszczenie spojrzeniem, i kiedy nie dostrzegł nikogo w pobliżu, uniósł brew. Czyżby Baekhyun wyszedł i nawet nie raczył zamknąć drzwi? Powoli zdjął buty i z lekkim, ale niepewnym uśmiechem zaczął zagłębiać się w pokojach, a dłonią w tym samym czasie poprawiał swoje włosy, jak to na eleganckiego faceta przystało.
Wsunął się na początek do kuchni, by sprawdzić, czy może Baekhyun nie przesiadywał właśnie tam (a zauważając jego zbyt duże, matczyne instynkty wobec małego Chanyeola, Kai miał wrażenie, że chłopak stał się skończoną kurą domową... tylko brakowało mu jeszcze dobrego koguta, który by tam się czasem nim "odpowiednio zajął") i nie robił kolejnego śniadania dla wilczka, ale jednak okazało się, że pomieszczenie było puste. Jongin wywrócił oczami, zabierając w drodze powrotnej butelkę mleka z lodówki i wyruszył na kolejne obchody domu jego przyjaciela.
Zajrzał nawet do łazienki, jednak i tam spotkało go tylko przysłowiowe 'cykanie świerszczy', a do tego nawet ze cztery pary gatek fruwających sobie po półkach i walających się po podłodze. Skrzywił się nieznacznie i opuścił pomieszczenie. Gdy zatrzymał się na środku przedpokoju, do jego uszu dotarło ciche chrapanie, najprawdopodobniej tuż z salonu. Niezwłocznie udał się w tamtym kierunku, i och, jak wielkie było jego zdziwienie, gdy przed oczami miał taki obraz, jaki właśnie zobaczył.
Baekhyun leżał z głową opartą na grubej rączce kanapy i chrapał, tym samym trzymając na swojej klatce piersiowej małego Chanyeola. Chłopczyk leżał na jego torsie ze spokojem siedząc w krainie snów, nakryty dla zatrzymania ciepła puchowym kocem. Dłonie brązowowłosego trzymane były na plecach wilczka, by mu się przez sen przypadkiem nie zsunął, a on sam ślinił się, nie słysząc, że ktoś mu właśnie do domu wlazł.
Kai westchnął na to cicho i ruszył przed siebie, by obudzić śpiącą parę. To nie był czas na takie rzeczy! Od spania to jest noc (no, albo, jak kto woli od czegoś zupeeeełnie innego), więc dla Kaia równało się to jedynie z tym, że musiał ich obudzić.
- Bacon, durniu! - wyszeptał, pochylając się nad nosem przyjaciela – Mówię do ciebie, wstawaj!
Nie chciał być jakoś specjalnie głośno, bo jeszcze obudziłby tego malca, ale coś musiał zrobić! Zacisnął pięść i gdy zmarszczył swoje brwi, złapał haustem powietrze do płuc, warcząc.Wiedział, że musiał się wydrzeć, by zrobić cokolwiek.
- Hyuuuun- - jednak ostatecznie zamknął usta, gdy zauważył, jak Chanyeol zaczął się budzić – Eeh?
Wilczek podniósł lekko łepek, pozwalając, by jego uszka nieco oklapły i przecierał pięścią zaspane oczy. Jego pusty wzrok utkwił teraz w Jonginie, który patrzył się na niego z lekko rozchylonymi ustami. Usiadł na klatce piersiowej Baekhyuna, nieco go przygniatając, przez co ten aż jęknął, ale nie zbudził starszego. Kimowi lekko zatrzęsły się ręce, bo jako, ze nigdy nie miał bliższych spotkań z dziećmi, nie bardzo wiedział, co miał zrobić.
- Chan... - wydusił, i w jednej chwili dziwne uczucie przeszło go po plecach.
Chanyeol utkwił swoje wielkie, brązowe oczy w Kaiu, a jego warga zaczęła nieznacznie drżeć. Po policzkach chłopca nagle pociekły łzy, jednak przez kilka sekund nie wydawał z siebie żadnego dźwięku. To nieco przeraziło Jongina, więc bezradnie zaczął machać rękoma, by uspokoić wilczka, jednak na nic mu się to nie zdało. Starał się nawet mówić do niego spokojnym tonem, ale z każdym jego słowem, malec głośniej płakał, wydając z ust żałosne piski.
- Hee-eej, uspokój się! Chcesz cukierka? Chanyeollie? Co? Co? Chcesz? - Jongin łapał się za głowę, nie potrafiąc go uspokoić, a jego serce stanęło dęba, na czas, gdy zauważył, jak Baekhyun (chyba rozbudzony) zaczął się ruszać na kanapie.
Niewiele myśląc złapał małego na ręce i jak z procy wystartował w kierunku kuchni, przy okazji nie zabijając się o leżące na dole śmierdzące gacie właściciela domu. Z trzaskiem, i z kopniaka zamknął drzwi od kuchni (tak, dom Pana B. posiadał drzwi W KUCHNI) po czym, posadził płaczące dziecko na ladzie obok lodówki.
Biegając, jak kot z pęcherzem po całym pomieszczeniu, szukał odpowiedniej rzeczy, jaką mógłby zająć Chanyeola, by ten nie płakał. Przeklinając pod nosem, jak debil jakiś, podawał mu najpierw drewnianą łyżkę, która jego zdaniem byłaby idealną zabawką dla wilka. Niestety, zamiast zadowolić Chana, biedny pan Jongin K. oberwał jeszcze ową rzeczą w sam środek czoła.
- Chyba se jaja robisz, cooooo?! - warknął, masując się po głowie i przy tym zatoczył do tyłu, wpadając na kuchenkę – Aigoooo, zostałem uderzony przez dziecko! To są jakieś jaja, czy co?!
Wraz z momentem, gdy Kai miał bliższe spotkanie swoich żeber z piekarnikiem, Chanyeol otworzył szeroko oczy i patrzył się na chłopaka. Widząc, jak skrzywiony masuje sobie tym razem żebro, uśmiechnął się szeroko, a z jego ust uciekł perlisty śmiech.
Jongin spojrzał na niego zawistnie.
- No i czego rżysz, głupi bachorze?! - warknął, nie patrząc już na to, że obudzi śpiącego w pokoju obok Bacona.
W jednej chwili w oczach Kima pojawił się ogień i jedyne na co miał ochotę, to złapać tego szczyla za ogon i powiesić na karniszach. Ruszył w złości w stronę śmiejącego się Chanyeola, ale niestety napotkał na swojej drodze opór. Jego biała koszula zaczepiła się o coś, co należało do piekarnika i tym samym przez odrzut, pociągnęła go z powrotem na kuchnię. Kai znów uderzył się biodrem o kuchenną rączkę, a z jego ust poleciało parę przekleństw.
- Pytam się, z czego rżysz?! - zaparł się dłonią, by rozerwać materiał zaczepiony na kuchence, ale to spowodowało jedynie to, że zrobił z siebie błazna i nie uwolnił.
Chanyeol śmiał się w głos, patrząc na Jongina pogrążonego w kuchennej rozpaczy, lecz, kiedy jego wilcze oczy dojrzały tą wściekłą twarz, malec nadął policzki i rzucił w jego stronę łyżką. Co dziwne, nie trafiła ona w samą głowę biednego Kaia, a raczej wyminęła ją i odbiła się od słoika stojącego tuż nad głową pana K.
Czarnowłosy spojrzał na to z zaskoczeniem i ponownie w jego oczach pojawił się ogień (czyt. chęć wyprucia flaków temu małemu czemuś), lecz dalsze zdarzenia nie potoczyły się tak, jak powinny. Jak wspomniano wcześniej, łyżka, która ominęła głowę Pana K. nie poleciała bez celu. Odbiła się od wielkiego słoika, co stał nad kuchnią, a ten w pięć sekund zleciał z samej góry, uderzając z impetem o biedną głowę Jongina. Huknęło, a przed oczami dziewiętnastolatka pojawiły się złote gwiazdki tańczące sambę wraz ze świnkami w strojach baletnic, a potem Jongin zatoczył się, upadając na posadzkę. Znajdujące się w rozbitym o głowę Kaia słoiku kulki rozprzestrzeniły się po całym pomieszczeniu, a sam Kai leżał nieprzytomny na ziemi.
Chanyeol zaś śmiał się w głos, bo ta sytuacja jak widać szła mu na rękę. Machał rękoma i ogonem, a jego oczy świeciły się od rażącego uśmiechu. Stworzył do tego kolejny huk, zrzucając z lady parę garnków, a sam machał wesoło nogami w powietrzu (sam Kai miał naprawdę wiele szczęścia, że metalowe rzeczy ominęły jego biedną głowę i nie pokaleczył się jeszcze bardziej).
- Mama! - pisnął, wyciągając do przodu ręce, gdy w pomieszczeniu nagle pojawił się rozbudzony Baekhyun.
Nie mógł uwierzyć własnym oczom. Kai leżący na pogłodze wśród sterty garnków, Chanyeol sam siedzący na ladzie, bez żadnej konkretnej opieki i walające się wszędzie odłamki szkła. Przeszło mu przez myśl, że najprawdopodobniej ich dom odwiedziło tornado.
Nie pytając o nic, a jedynie łapiąc się za głowę, pochwycił Chanyeola na ręce i spojrzał na małego z troską.
- Co ten Kai znów tu narobił, co? - uśmiechnął się, gdy chłopczyk przytulił się do niego, a wiedząc, że i tak nic nie powie, zostawił nieprzytomnego kolegę na podłodze i ruszył z dzieciakiem na rękach na powrót do salonu.
Szkoda, że nie zauważył tego przebiegłego wilczego uśmieszku na ustach malca, który miał jeszcze więcej uroku przez jeden, mały, wystający kiełek. Chanyeol zamachał wesoło ogonem i jedynie nastroszył uszy.
Od teraz Kai wiedział, że wpadanie do domu tylko po to, by narobić rabanu, nie należało do akceptowanych zajęć w domu pana B, który niestety (albo i nie) stanął pod władaniem uroczego pana Ch.
Nikt nie wiedział, jak długo Kai leżał nieprzytomny na kuchennej podłodze Baekhyuna, i nikt nie wiedział również tego, jakim cudem udało mu się spieprzyć z domu przyjaciela niezauważonym. No, bo, gdy Bacon znów po godzinie pojawił się w kuchni, okazało się, że ciała nie było (no, ale kto normalny zostawia ciało nieprzytomnego przyjaciela na podłodze?! No kto?! Ba, przecież Baekhyun nie był normalny, prawda?), ale rozbite kawałki szkła nie zostały sprzątnięte.
Jednak jakoś specjalnie się tym nie przejął.
Usiadł na kanapie w salonie z Chanyeolem na kolanach i grzebienie w dłoni i z uśmiechem na ustach zaczął rozczesywać pokręcone nieco loki malca. Wilczek patrzył na jego twarz z delikatnym uśmiechem, co i raz cicho warcząc pod nosem i zaciskając piąstkę na koszuli starszego chłopaka.
- Jesteś szczęśliwy, kochanie? - spytał brązowowłosy, a dzieciak, jakby rozumiejąc pokiwał głową.
I to Baconowi wystarczyło. W zupełności.
Tylko nasuwa się pytanie, czy sam on także był szczęśliwy?
*
- CO SŁUCHAM?! TY CHYBA SOBIE ZE MNIE ŻARTUJESZ...
Baekhyun spojrzał obojętnie na zaskoczonego Kaia, który omal nie przewrócił się o znajdujący się za nim dywan, gdy cofnął się z wrażenia o parę kroków. Trzymając Chanyeola na rękach, wzruszył ramionami i skierował się do łazienki, nie patrząc, jak na to zareaguje Jongin. Ten ostatni stał jak słup soli na środku przedpokoju i z drżącą wargą patrzył na to, jak Baekhyun i Chanyeol znikali w łazience.
Ocknął się dopiero po kilku sekundach bezsensownego wpatrywania w zamknięte, drewniane drzwi łazienki. Jak w gorącej wodzie kąpany naskoczył na drzwi i pociągnął za klamkę, wpadając do środka. Spojrzał przed siebie i odebrało mu mowę.
- Pojebało cię, hyung... - wydukał, osuwając się powoli na pralkę i przecierając z niedowierzaniem oczy.
Przed nim, na podłodze klęczał Baekhyun, z Chanyeolem siedzącym w środku sporej, dziecięcej wanny. Uśmiechał się szeroko, patrząc na wilczka, który wyciągał dłonie, by zacząć bawić się z pianą, czy chlapać swoją "matkę" wodą. Sam też nie pozostał bierny tej zabawie, bo nabierał biały puch na dłonie i śmiejąc się, dmuchał go na twarz Chana, a ten śmiał się w głos.
- Hyung... - wyszeptał Jongin, łapiąc się za głowę – Nie powinieneś pójść do lekarza?
Starszy wzruszył ramionami, kładąc na wodnej tafli żółtą, gumową kaczuszkę, którą Yeol od razu pochwycił w pazurki.
- Nie wiem o co ci chodzi – mruknął obojętnie, głaskając Chanyeola po włosach.
Czarnowłosemu drgnęła brew. Nie no, to mu się nie mieściło w głowie! Złapał Baekhyuna za kołnierz jego koszuli i pociągnął w swoją stronę, patrząc na niego z mordem w oczach. Pchnął go na pralkę, a on odbił się od niej z jękiem. Chanyeol na to, podniósł się na kolana, opierając dłonie na wanience i w jego oczach pojawiły się łzy.
- Słuchaj... - warknął mu nad uchem Kai, marszcząc brwi – Ty chyba sobie żartujesz robiąc coś takiego... Wiesz... - syknął, zbliżając się do niego bardziej i ściskając palce na koszuli - Wiesz, że takie coś podchodzi pod pedofilię, albo zoofilię, WIESZ?!
Byun parsknął śmiechem i szarpnął się, by uwolnić się z uścisku przyjaciela.
- Ty chyba coś dzisiaj brałeś, wiesz?
Bez słowa wrócił do Chanyeola, który wyciągał do niego ręce. Uśmiechnął się i posadził chłopca w wodzie, ponownie bawiąc się z nim kaczką. Kai zacisnął pięść i szarpnął Baekhyuna za ramię, nie patrząc, że był zajęty Chanyeolem.
- Kurwa stary, ja nie wiem, co się z tobą stało! Zmieniłeś się nagle w jakąś pieprzoną kurę domową, a od związków to się broniłeś! A ty co? Ja pierdolę, no nie wierzę!
Wilczek pisnął widząc, co się działo się z jego Baekhyunem, więc zaczął machać rękoma na wszystkie strony i piszczeć w głos. Woda z pianą zaczęła lecieć na dwójkę znajdującą się obok, a Kai osunął się na podłogę z przerażeniem i przyłożył dłonie do twarzy. Jego włosy... Piękne włosy i piękna, nowa koszula były teraz całe mokre. Baekhyun wybuchnął śmiechem, widząc, że wyglądał, jak przemoczona kura i sam nawet zaczął go chlapać.
- To za to, że przeklinałeś przy Chanyeolu. Pozwoliłem? Nie, więc wynocha mi stąd, albo wypruję ci flaki! - mruknął, a Kai nie mógł uwierzyć własnym oczom i uszom.
- Pojebało cię – Jongin wywrócił oczami i zaczął podnosić się z miejsca, cały mokry i nieszczęśliwy.
- Jeszcze raz... - Baekhyun posłał mu mordercze spojrzenie, ale nie zrobił już nic więcej.
Chanyeol, nie patrząc na kłótnię dwójki przyjaciół, wyskoczył, tak jak go tam matka natura stworzyła (już jebać ogon i uszy, mimo wszystko wyglądał, jak człowiek) i rzucił się na Jongina, siadając mu na... twarzy. Ten z przerażenia zaczął krzyczeć i jednocześnie śmiać się, bo puszysty ogon Wilczka łaskotał go po szyi. Machał rękoma na wszystkie strony, a Baekhyun zakrywał usta dłonią, by powstrzymywać się od wybuchnięcia śmiechem. Musiał aż podeprzeć się dłonią o szafkę, bo inaczej prędzej zacząłby turlać się po podłodze.
- Ahaha-ahaha, Jongin, co się rzucasz? Chanyeol mówi ci, że masz go umyć! Ahahahaha!
Parskał śmiechem, a Kai starając się zrzucić z siebie Wilka, który nazbyt mocno się zaparł, warknął.
- Spierdalaj, durniu!
Poza tym, widok dziecięcego penisa do najprzyjemniejszych nie należał.
- Mówiłem, nie przeklinaj!
- Mówiłem, spierdalaj do cholery!
Ale i tak czy siak, Jonginowi bez pomocy Baekhyuna nie udałoby się ściągnąć z twarzy rozweselonego Chanyeola, dopóki jego "mama" nie okręcił go w ręcznik i nie zniknął z łazienki zostawiając oszołomionego i mokrego Kaia w kałuży wody z pianą.
*
Jongin trzasnął ze złości drzwiami wejściowymi do domu Bacona, kiedy tylko znalazł się w środku. Obiecał sobie, że gdy ten idiota wróci z jego bezowocnych poszukiwań nowej roboty, złapie go za fraki i wrzuci do łóżka, po czym zgwałci. No cóż, musiał mieć jakąś zapłatę za narzuconą opiekę nad jakimś głupim psem, co był jednocześnie człowiekiem. Chociaż mimo że się przyzwyczaił do Chanyeola-wilka, dalej nie mógł uwierzyć, że to się wszystko działo naprawdę.
Rozejrzał się, marszcząc brwi w lekkiej złości, bo ten cholerny psiak znów mu się gdzieś schował. Baekhyun... Tylko wrócisz, pomyślał i szarpnął dłonią po stoliku stojącym obok drzwi, a przy tym zrzucił z niego kilka zdjęć, jakie swobodnie na nim stały.
Uśmiechnął się złowieszczo.
- Chanyeollie, kochanie, gdzie jesteś? Wujek Jongin ma dla ciebie przekąskę – zagwizdał palcami, jak na typowego psa, ale nie otrzymał żadnej reakcji. Zmarszczył brwi, zaciskając pięść. - Kochanie, chodź do wujcia, cip, cip...
Kai chciał na ten dzień mieć Baekhyuna tylko dla siebie, więc wiedział, że musiał się jakoś pozbyć tego dzieciaka, by im nie przeszkadzał. Miał jednak na uwadze to, że zadanie to nie należało do najprostszych, jak mu się zdawało na początku. Ruszył w głąb domu, rozglądając się po każdym kącie w poszukiwaniu Yeola, którego zostawił na dosłownie chwilę.
Ba, przecież nadopiekuńcza-w-chuj-ja-pierdolę mateczka Baekhyun dalej nie potrafił sobie znaleźć roboty, a Kai sam w sobie mu nie pomagał (a mógł przecież ubłagać szefuncia, by przyjął Byuna z powrotem, ale po co? No tak, Jongin najpierw musiał mu się dobrać do tyłka, zamin cokolwiek by załatwił... Baekhyun... chyba naprawdę tej roboty szybko nie znajdziesz...).
Warknął pod nosem, irytując się na samą myśl i ściągnął trampki z nóg.
- Yeollie, mówię do ciebie... Chodź do wujcia – mruknął niskim, ale udawanym miłym głosem i wsunął się bardziej w korytarz.
Gdy wciąż odpowiadała mu cisza, zmarszczył brwi i przyśpieszając kroku, zamachnął się na klamce od drzwi do pokoju sypialnego Baekhyuna i otworzył drzwi z trzaskiem.
I wtedy go dojrzał.
Chanyeol stał na środku pokoju patrząc się na niego z wielkimi oczami i nastroszonymi oczami. Trochę mu z pierwszym momencie zajebało dokoła "Rambo" i poczuł się jak w jakimś westernie wystawiony na pojedynek z... wilkiem. Skrzywił się, podchodząc bliżej Wilka, a ten nawet się nie poruszył. Jedynie jego uszko nieznacznie zadrżało, ale wielkie oczy nie przestały przeszywać go na wskroś.
- I co teraz zrobisz, głupi psie? Baekhyuna nie ma, więc nikt cię nie obroni – warknął Jongin, zakładając walecznie dłonie na tors. Nikt nie wiedział, co mu odwaliło, że zachowywał się, jakby uciekł z wariatkowa i chciał się zabarać za walkę z wilkiem, ale pewnie to wszystko była wina powietrza, jakiego się nawdychał – Nienawidzę cię, bo mi go zabrałeś. Mogłem go wyruchać i byłoby dobrze, ale nie! On widzi tylko ciebie... Haa. Ale nie na długo.
Czarnowłosy zbliżył się do Wilka, ale ten nie zrobił kompletnie nic. Jedynie zmrużył lekko swoje oczy i założył dłonie na tors. Jongin w pewnym momencie miał wrażenie, że śni, ale uszczypnął się w rękę i gówno się stało. Chanyeol jak stał, tak dalej nie zrobił nic. Dla Jongina ta sytuacja wydawała się absurdalna, ale miał już kompletnie dość niańczenia tego zwierzaka, a sam i tak nie otrzymywał nic w zamian.
Podszedł jeszcze bliżej Yeola, a ten zacisnął mocniej dłonie na swojej piersi.
- No i czego się gapisz?! - warknął poirytowany Kai tym cholernym spokojem Wilka.
- Przyszedłem ci wpierdolić – usłyszał z jego ust głos tak gruby rodem jakiś murzyn albo Mr. Rambo, więc złapał się za głowę.
Ten dzieciak przemówił!
CO.
Przetarł dłońmi oczy, starając się ogarnąć mózgiem całą sytuację, ale nie dawał rady (no tak, Jongin przecież nie miał mózgu, halo), ale gdy ponownie je otworzył, Chan zniknął mu z oczu. Rozejrzał się z przerażeniem szukając go wzrokiem, ale zamiast obrazu poczuł przeraźliwy ból w okolicach kostki. Warknął, zginając się wpół i dojrzał Wilka, który uwiesił się na jego nodze i w najlepsze gryzł go w kostkę. Zaczął machać nogą, kopać nią na wszystkie strony, ale na nic mu się to nie zdało – rudzielec przyssał się do niego niczym krwiożercza pijawka.
- Puszczaj mnie, potworze! - z ust Kaia uciekł ryk, kiedy zatoczył się do tyłu, po czym upadł, ale Yeol nie miał zamiaru się od niego odkleić.
Gryzł Jongina w nogę, a ten wrzeszczał jak opętany, machając bezradnie rękoma. W którymś momencie jakaś dziwna siła wstąpiła w brązowowłosego i zamachnął się z tak niewyobrażalnie wielką siłą, że odrzucił od siebie Chanyeola, a ten wpadł z hukiem przez otwarte drzwi do sypialni.
- Ty se... chyba... żartujesz... - wycedził Jongin przez zęby i pędem ruszył do pokoju.
Zatrzymał się jednak w połowie swojej drogi, bowiem nogi odmówiły mu posłuszeństwa, by iść dalej. To, co zobaczył w sypialni w jednej chwili, było nie do opisania. Odwrócił się i zabierając buty w swoje ręce (a nie na nogi, halo), wyniósł się z tego domu wariatów raz na zawsze.
I to nie zerwana zasłona zrobiła na nim największy szok.
To było kompletnie co innego.
*
Zmęczony dochodzeniem do domu niemalże uwiesił się na klamce od drzwi, by w końcu dostać się do środka. Gdy tylko zawiasy puściły, Baekhyun niemal wtoczył się do pomieszczenia, zamykając drzwi z cichym trzaskiem. Nie rozglądając się nawet poszedł do kuchni, by zostawić w niej zakupy, ale na raz gdy się z niej wyniósł, zmarszczył brwi, bo coś mu tu nie pasowało.
Ściągnął kurtkę, idąc przed siebie.
- Jongin-ah,wróciłem! - rozglądał się, nawołując kolegę, ale nie otrzymał odpowiedzi – Jongin-ah, jesteś tu?
Kiedy dalej jedynym odgłosem była cisza (a w głowie Bacona było to wkurwiające cykanie świerszczy), chłopaka przeszedł mocny dreszcz po plecach i popędził szybko w stronę swojego pokoju. Spojrzał w bok na stojącą niedaleko półkę i widząc, że ubranka Chanyeola, w których chłopaczek miał zwyczaj wychodzić na dwór leżały nie ruszone, przeraził się.
- Nie no, spierdolił! - warknął, łapiąc za telefon i od razu do niego zadzwonił – Kurwa mać... - jęknął, gdy nie odbierał wychodzącego połączenia – Jeszcze wyłączył telefon, zabiję skurwiela!
Przerażony oparł się o ścianę, próbując opanować nagłe drżenie ciała i starać się myśleć logicznie. Zjechał plecami po ścianie i nagle coś przeleciało mu przez głowę.
- Boże, Chanyeol! - krzyknął i pędem ruszył w stronę swojej sypialni, omal się nie przewracając.
Zauważył, że drzwi były nieco uchylone, ale nie słyszał z nich żadnego dźwięku. Dziwny dreszcz przeszedł go po plecach i jakoś tak przez pierwszą chwilę bał się wchodzić do środka. Chciał coś dojrzeć przez uchyloną szparę, ale niewiele mu się udało. Podszedł bliżej, łapiąc ręką za klamkę i odchylił drzwi.
- Chanyeol...? - spytał cichym, nieco przestraszonym głosem i wejrzał głębiej.
- Jestem tutaj... - jednak gdy usłyszał dziwny, niski pomruk ze środka, stwierdził, że chyba oszalał.
Drgnęła mu brew dokładnie w momencie, kiedy dojrzał cały pokój w jego aktualnym stanie, ale gorzej było z nim, gdy dojrzał on Chanyeola. W jednej chwili nawet zabrakło mu powietrza, ale starał się zachować zdrowy rozsądek.
Czy to naprawdę był on?!
- Cześć, Baekhyun. Kai mnie zostawił.
*
Wysoki chłopak o rudych dość bujnych lokach uśmiechał się wesoło w stronę Baekhyuna, machając przy tym szybko swoim ogonem znajdującym się na dole pleców. Jego uszy nastorszone słuchały każdego najmniejszego odgłosu, jaki wydawał z siebie Byun, ale prócz przywitania nie chciał na razie nic mówić. Czekał. Jak to dobrze, że udało mu się znaleźć jakieś przyzwoite ubrania Bacona, kiedy został kopnięty przez Kaia parę minut temu, bo widok nagiego wilka, który nagle nie wiadomo skąd urósł i z pięciolatka zmienił się w starszego, na pewno nie był ciekawym widokiem.
Uśmiechał się, siedząc w koszuli i bokserkach, a jego wielkie brązowe oczy wbite były w przerażonego Baekhyuna. Chłopak patrzył się na niego z szeroko otwartymi oczami, a serce biło mu szybko w piersi.
Nie wierząc własnym oczom zaczął podsuwać się bliżej Wilka (ej, on chyba nie poznał, że to był Chanyeol!), ale w jego oczach wciąż siedział strach. Zatrzymał się dopiero w momencie, kiedy Chan podniósł się z łóżka, i do Byuna dotarło, że nagle ten dzieciak, co jeszcze chwilę temu ledwo sięgał mu za kolana, teraz przewyższał go niemal o głowę. Ale dotarła do niego jeszcze jedna rzecz. Widząc te wielkie, brązowe oczy na gładkiej, jasnej twarzy i opadające rude loki bo bokach, w jednym momencie świat Baekhyuna zawalił się. Już nawet nie zwracał uwagi na wilcze uszy na górze.
Poczuł, jak robi mu się gorąco, ale w odpowiednim momencie pokręcił głową i uderzył się parę razy dłońmi po policzkach. Jednak obraz nie znikał. Czyli to nie był sen. W pewnym momencie ugięły się pod nim nogi i już miał upaść na ziemię, ale silne (męskie!) ramiona Chana obroniły go przed upadkiem. Pociągnął swoją 'matkę' bliżej siebie, sadzając na kolanach na łóżku.
- Kim ty jesteś?! - z ust starszego uciekł jedynie krzyk, ale Chan w odpowiednim momencie uciszył go pocałunkiem.
Brązowowłosym wstrząsnął spazm dreszczy i niewielką ilością siły w dłoniach starał się odsunąć od siebie Yeola, który jakoś się na to nie zanosił. Chcąc nie chcąc musiał odwzajemnić pogłębiony przez chłopaka pocałunek, lecz potem od razu odsunął się, opuszczając głowę speszony. Zacisnął palce na koszulce rudowłosego i spłonął rumieńcem.
- Chanyeol... to ty? Co się stało? Czemu...?
Wilk uśmiechnął się przebiegle i musnął starszego pod brodą.
- Urosłem. Urosłem dlatego, bo ty się mną zająłeś. Moim zadaniem było wybudzić w tobie opiekuńcze uczucia i sprawić, byś się w końcu zakochał. Nieważne, czy we mnie, czy w Jonginie, po prostu – mruczał w usta brązowowłosego, do którego jakoś za bardzo te słowa nie dochodziły – Musiałeś się jedynie zakochać i przestać uciekać od każdego związku. Zrobiłem, co miałem zrobić, bo teraz wiem, że ty się we mnie zakochałeś, więc mogę iść.
Chanyeol wstał, zdejmując Baekhyuna ze swoich kolan i sadzając na łóżku. Uśmiechnął się do niego wesoło, zaczynając wychodzić z pokoju, jednak Baekhyun mu na to nie pozwolił. Złapał chłopaka za nadgarstek, tym samym zatrzymując.
- Nie wyjaśniłeś mi wszystkiego. O co w tym wszystkim chodzi?! - jęknął rozpaczliwie, łapiąc się rękoma za głowę, by mimo wszystko ukryć swoje zawstydzenie – Jak to się wszystko stało?
Chanyeol uśmiechnął się do niego kiwając głową i pociągnął chłopaka do siebie, przytulając go mocno. Machał wesoło ogonem, a jego oczy szkliły się od radości.
- Wiesz... z czasem zdarza się tak, że ludzkie życie może przemienić się w bajkę. Moim zadaniem tutaj było jedynie obudzić w tobie uczucia obowiązku i miłości dla kogoś. Pojawiłem się w koszyku, byś zajął się mną. Gdybyś mnie wyrzucił, umarłbyś, a twoje imię zapisałbym w tym – Yeol pstryknął palcami, a przed nim nagle pojawiła się wielka księga – To był taki rodzaj testu. Jongin nic o nim nie wiedział. Miałeś tylko zostać sparwdzony, czy mimo swojego piątku trzynastego w całym swoim życiu, dasz radę znaleźć jeszcze trochę szczęścia i podzielić się nim z kimś innym...
- A.. ty? - Baekhyun zadrżał, nie wierząc własnym oczom i uszom. On miał niby zginąć?! - Ale dalej nie rozumiem, jak tak szybko urosłeś...?
Chan objął mocniej chłopaka i pogłaskał go delikatnie po głowie.
- No mówiłem. To wszystko była zasługa tego, że się mną zaopiekowałeś. Wyszedłeś z domu, a ja czekałem. Czekałem i wiedziałem, że wrócisz, to urosłem do mojej prawdziwej postaci – roześmiał się, spoglądając w oczy Baekhyuna – I zakochałeś.
Ten ostatni po kilkusekundowej burzy mózgów i własnego serca, puścił koszulę Wilka i wyciągnął lekko rękę w górę, by dosięgnąć nią ucha Yeola. Rudzielec widząc to roześmiał się i chcąc mu pomóc, pochylił się delikatnie do jego dłoni. Brązowowłosy podrapał go lekko za uchem, nie chcąc się od niego jakoś odklejać. Zdawało mu się, że w ramionach Chanyeola będzie czuł się bezpieczniej.
- Zakochałeś się, prawda, Baekhyunnie? - spytał cichym, ale dość pociągającym głosem, wplątując palce we włosy starszego chłopaka.
Ten stał wciąż w ciszy, czując, jak w oczach zbierają mu się łzy, ale starał się tego przed Chanem nie pokazać. Wtulił się mocno w pierś chłopaka, a ten uśmiechnął się rozczulony. Odchylił podbródek chłopaka, by pocałować go po raz kolejny, a po chwili zaczął go ciągnąć w bliżej nieokreślonym kierunku. Baekhyun nie opierał się zbytnio, jednak gdy okazało się, że miejscem do jakiego ciągnął go Wilk była łazienka, otworzył szeroko oczy.
Gdy został przyparty przez silne ramiona Wilka do pralki, zapowietrzył się.
Chan za to uśmiechnął się do niego przebiegle.
- Wiesz... Muszę ci się odpłacić za to, że mnie kąpałeś, mamo...
*
Szum wody wydobywającej się z prysznicowego węża odbijał się niemal w każdej komórce i nerwie Baekhyuna. Jego ręce bezsilnie opierały się na kabinie, a nogi uginały pod minimalnym dotykiem osoby za nim. Woda kapiąca po jego ciele też nie dawała wiele do życzenia, bo to powodowało tylko, że Byun bardziej płonął.
Odchylił się lekko, zerkając kątem oka na Chanyeola, który obejmował go w biodrach i ciężko dyszał tuż nad jego uchem. Nigdy się nie spodziewał, że znajdzie się z nim w takiej sytuacji, do tego pod prysznicem. Po pierwsze, był on facetem, a po drugie, no kurwa wilkiem!
Jęknął cicho, kiedy zwinne palce Chana przesunęły po jego brzuchu, powodując atak dreszczy na całe ciało, a język chłopaka bez skrępowania kreślił szlaczki na karku starszego.
- Channie... - wysapał, starając się odwrócić, ale on mu nie pozwalał.
Kiedy klatka piersiowa wyższego zetknęła się z jego plecami, Baconem wstrząsnął spazm dreszczy na samo czucie tych mięśni na skórze. Woda niemal wpadała mu do ust, kiedy jęczał z rozkoszy na sam dotyk palców Chana na swoim penisie, udach, czy klatce piersiowej. Z nóg robiła mu się wata; jeszcze chwila pieszczot i Bacon miałby bliższe spotkanie swoich kolan z brodzikiem. Starał się zacisnąć palce na szybie kabiny, kiedy poczuł, jak rudzielec odwrócił go do siebie przodem.
Spojrzał na jego twarz zawstydzony, a ten uśmiechał się wesoło.
Gdy sięgnął dłonią po gąbkę, Baekhyun stęknął.
- Co-co robisz, Channie...?
- Nic, bawię się – odparł wesoło dotykając gąbką torsu niższego.
Baekhyun odchylił głowę do tyłu, opierając ją na kabinie, a w momencie, gdy poczuł, jak Yeol złapał go pod kolanami, zapowietrzył się. Spojrzał zaczerwieniony na chłopaka, który nie dość, że wsuwał się w niego, by w końcu okazać mu tą cholerną miłość, to jeszcze oplątał go swoim ogonem w pasie.
- "Czy jeżeli pieprzę się w pół-wilkiem, to mam się uznać, za zoofila?" - przeleciało Baconowi przez myśl, ale została ona zagłuszona kilkoma ostrymi pchnięciami ze strony młodszego chłopaka.
Krzyknął głośno, obejmując z całej siły Chana za szyję i wtulił się w niego. Nawet nie zdawał sobie nigdy sprawy, że kiedykolwiek jego życie nabierze takich obrotów. Poczuł, jak w jego ciało zaczął nagle uderzać niespodziewany orgazm, więc zacisnął mocno ręce na barkach Chana, rysując na nich kilka czerwonych szram paznokciami i z krzykiem doznał chyba spotkania z samym skrawkiem nieba.
Chan opadł na ziemię, starając się nie wypuścić Baekhyuna z objęć, a jego uszy delikatnie oklapnęły. Poczuł się dziwnie szczęśliwy. Uśmiechnął się, widząc, jak cały czerwony Bacon spogląda niego znad klejącej się do czoła grzywki i pocałował go w usta. Jednak tym razem starał się, by ten pocałunek dla jego własnej matki był inny od tych, jakie czasem w formie całusów sobie od niego kradł.
Brązowowłosy jęknął cicho i wtulił się w pierś Chanyeola.
- Czy ja przed chwilą się z tobą pieprzyłem, Channie? - spytał głupio, a młodszy wybuchnął śmiechem, machając wesoło ogonem.
- Nie pieprzyłeś. Kochaliśmy się, Baekhyunnie.
Bacon na te słowa prychnął tylko cicho i cały obolały w dolnych partiach ciała, pozwolił Chanyeolowi owinąć się w ręcznik i wynieść spod prysznica.
- Czyli jednak jestem zoofilem, kurwa mać – mruknął, zamykając oczy.
Gdy obaj znaleźli się w pokoju, a Bacon oswoił się z bólem w tyłku, padł zmęczony na łóżko, nakrywając się kołdrą po uszy. Chanyeol roześmiał się, zajmując miejsce obok niego i tylko gładził palcami wystające włosy starszego.
- Baekhyunnie, wiesz co... - mruknął, przytulając się do niego z uśmiechem.
- Mmm~?
Chan podrapał się za uchem i odchylił, by sięgnąć po komórkę chłopaka leżącą na stoliczku obok.
- Jakiś Wu YiFan dzwonił. Mówił, że masz się zjawić zaraz w pracy...
Baekhyun jak opętany nagle podniósł się do siadu i spojrzał z wielkimi oczami na Wilka.
- SŁUCHAM?!
- No nie wiem. Mówił, że to bardzo pilne, a jak się nie zjawisz zaraz, to będziesz miał wpierdol – uciął na sekundę, przykładając palec do ust – Chociaż nie wiem co ten "wpierdol" znaczy...
Baekhyunem zatrząsł spazm strachu. Wyskoczył pędem z łóżka nie przejmując się bolącym tyłkiem i zaczął się w biegu ubierać. Chan spojrzał na niego zdziwiony.
- Channie, "wpierdol" to znaczy dokładnie to samo co "nie żyjesz za 3-2-1..."
Trzaśnięcie drzwiami było chyba jedyną rzeczą, jaką teraz Bacon mógł zrobić ze swoim życiem.
*
Stał jak słup soli tuż przed uchylonymi drzwiami do swojego biura. Chanyeol uśmiechnięty obejmował go w pasie, nie za bardzo rozumiejąc, czemu mimika twarzy Bacona była teraz bardzo przypominająca emotkę stworzoną z dwóch literek "o" oraz kropki po środku.
- Nie wierzę... - jęknął Bacon, patrząc na obrazek przed sobą z wielkimi oczami.
- Czy to... Jongin? - dopytał Chan, przechylając lekko głowę.
Tuż przed nimi na biurku Kai pochylał się nad jakimś nowym chłopakiem, którego Baekhyun po raz pierwszy widział na oczy. Między palcami trzymał czerwony krawat chłopaka, a ich usta były połączone w namiętnym pocałunku. Już nie wspominając o tym, że koszula chłopaka pod Jonginem była rozpięta, a pasek od spodni wisiał na jednym zapięciu i prawie wypadał.
Baekhyun wydął wargę i w pierwszej chwili spłonął rumieńcem, jednak zaraz podszedł pędem do Jongina, ciągnąć go z całej siły za kołnierz rozpiętej koszuli.
- KTO.TO.JEST?! - warknął, zrzucając Kaia na ziemię i zmierzył złowrogim spojrzeniem chłopaka, który zaskoczony i jednocześnie zmieszany zaczął zapinać koszulę.
Kai uśmiechnął się.
- To Kyungsoo, nasz nowy szef. Kris został wylany – powiedział nadzwyczajnie spokojnie Jongin, a widząc, że koło Bacona stał Chanyeol, odsunął się z przerażeniem – CO ON TU ROBI?!
Chłopcy spojrzeli po sobie zaskoczeni, a Chan uśmiechając się podszedł do trzęsącego portkami Jongina. Złapał go za koszulę i podniósł do góry.
- Jeżeli jeszcze raz mnie kopniesz, to obiecuję ci, że sam cię wywalę na zbity pysk z tego wieżowca! - mruknął niskim głosem, przytykając twarz czarnowłosego do szyby, a ten tylko machał nogami i rękoma w przerażeniu.
- Postaw mnie ty głupi psie! - warknął Kai, marszcząc złowrogo brwi.
W tym samym czasie Kyungsoo, nadal nieco zmieszany zapiął do końca swoją koszulę i podszedł do Baekhyuna. Wyciągnął do niego rękę, uśmiechając się.
- Przepraszam za to zajście – mruknął speszony, uśmiechając się i podając Baekhyunowi pen-drive'a – Pańska praca została odratowana na komputerze. Muszę wyrazić wszelkie słowa mojego zachwytu. To było niesamowite. - Bacon nie wierzył w to co, słyszał – I jednocześnie mam do pana prośbę. Zechciałby pan kontynuować pracę w naszej firmie? Byłbym zaszczycony mając u siebie kogoś takiego, jak pan.
Baekhyun w pierwszym momencie nie rozumiał, co ten nowy do niego mówił. Wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi oczami, ale uśmiechnął się wesoło, ściskając rękę swojego nowego szefa i okazał mu szacunek poprzez schylenie się.
Kai spojrzał na to ze zmarszczonymi brwiami, próbując odczepić od siebie Chanyeola, który prawie, że przywiązał go już do krzesła.
- Pamiętaj, komu do ciężkiej cholery zawdzięczasz powrót do roboty! Gdyby kurwa nie ja, nie byłoby tu już dla ciebie miejsca! -warknął, szarpiąc się na krześle, póki to nie przewróciło się i Jongin nie zaliczył spotkania swojej twarzy z podłogą.
Kyungsoo westchnął cicho i gdy odczepił wzrok od Chana, uśmiechnął się do Baekhyuna.
- Przepraszam, to niemiłe tak pytać, ale... kim jest ten wilko-podobny chłopak.
Brązowowłosy uśmiechnął się i pokręcił głową.
- Wilk, a ja jestem jego księ(ciem)żniczką i razem pochodzimy z wielkiej bajki w Seulu.
Chan słysząc te słowa roześmiał się i podszedł, przytulając do siebie Baekhyuna. Ten spojrzał wesoło w stronę Kyungsoo, który zdawał się nad czymś zastanawiać. Po chwili pstryknął palcami i podał Baconowi kilka plików z papierami i kopertę.
- Mam dla pana zadanie. Mówi pan coś o bajce, tak? W takim razie proszę się tym zająć i napisać bajkę dla mnie.
Oczy starszego chłopaka zaświeciły się wesoło i pokiwał kilka razy głową.
- Może pan na mnie liczyć!
- DO KURWY NĘDZY, JA TEŻ TU JESTEM! - a o Jonginie, to chyba wszyscy zapomnieli.
 

8 komentarzy:

  1. Jejku, nigdy bym nie wpadła na takie zakończenie :3 Ten fanfic jest wyjątkowy w każdym szczególe. Bardzo przyjemnie mi się go czytało... Uwielbiam tego Kaia... Jego brak mózgu jest urzekająca <3 I te wszystkie ambitne historie... Ten efef jest wspaniały! Choć i tak więcej radości (nie wiem czy to dobrze, czy źle) sprawił mi fakt, że coś napisałaś. Uwielbiam cię, a moje serce raduje się, gdy może podziwiać twoje arcydzieła :D. Mam nadzieje, że nie pożegnasz się z ff o EXO na zawsze i będziesz je dodawać raz na pół roku T^T. W tym wypadku mogę ci życzyć tylko i wyłącznie dużo weny i chęci do pisania <3 Dużo wennnnyyy... Bardzo dużo wennyyyyy... Wyczekuję kolejnych rozdziałów >.<

    TsukiKira

    OdpowiedzUsuń
  2. Hello Krisusku .3.
    Mam błąd! Nastroszone to są uszy, a nie oczy ._.
    Po drugie: ,, Przyszedłem Ci wpierdolić '' - najlepszy tekst XD Śmiałam się dobry czas :>
    Po trzecie: Wilk usiadł na twarzy Kaia. Kurwa, ten to umie wysoko skakać jak mu na twarz wlazł XD
    Po czwarte (NAJWAŻNIEJSZE) - KAISOO ♥♥♥
    Po piąte: Ten wilczek jest taki kochany. Wilczek Yeollie, który w pewnym momencie wyrasta. Kai wchodzi do pokoju i widzi coś znacznie (gorszego?) niż zerwana zasłona. Ale że zerwana zasłona, że Yeollie się nią zasłonił? I Kai go zobaczył wyrośniętego w zasłonie? Przecież to lepsze dla jego zdrowia niż by go zobaczył na golasa :DDD
    Seksy z wilczkiem :o:
    Krisu, czym zawiniłeś że wywali Cię z roboty? XD

    OdpowiedzUsuń
  3. BOŻE, TAK BARDZO NIE WIEM, CO MAM CI TU NAPISAĆ. JESTEŚ ZAJEBISTA, TO JEST ZAJEBISTE, BLOG JEST ZAJEBISTY I W OGÓLE CO TY ZE MNĄ ROBISZ, KOCHAM CIĘ, DZIĘKUJĘ, DOBRANOC.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co ja właśnie przeczytałam, ja pierdziu, poryczałam się, tak, tak, proszę państwa to jest zajebiste, dziękuję, kocham ten blog, pozdrawiam, mówiła Hyo. Łubu-du.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju jakie to było urocze <3 Cudny pomysł, fajni bohaterowie, przemyślana akcja... No po prostu cudeńko :D! Więcej takich tworów~ Lubię w opowiadaniach tą szczyptę magii... To nadaje fan ficowi nutkę wyjątkowości a łącząc to z przyjemnym sposobem pisania... Po prostu nie mam słów :3 Uwielbiam twoje opowiadanka i liczę na kolejne :D (A w duszy liczę na twoje Exo natchnienie X''D) Życzę dużo weny!
    N~

    OdpowiedzUsuń
  6. Ok........ nie spodziewałam się takiego końca XD

    Wiem, że trochę mi zajęło przeczytanie tego, ale musisz mi wybaczyć~~
    Nie ma konkretnego powodu, ale po prostu musisz xD

    Co by tu, co by tu...
    Czytałam to dwa dni z jakimś około tygodniowym odstępem czasowym. Skończyłam akurat na fragmencie, który kończył się "Cześć, Baekhyun. Kai mnie zostawił."
    I to był fragment tuż przed tym, gdy czytając miałam teraz dokładnie takie "wtf? Co się dzieje?" no i nie wiem teraz, czy zakończenie mi się podobało, czy może nie....... xD
    Raczej tak.
    Pozostawmy to w kwestii "podoba mi się" jak zawsze, gdy mam jakieś zastrzeżenia, których nie potrafię sprecyzować '~'

    Mimo to...
    NIGDY
    CI
    NIE
    WYBACZĘ
    ZA
    ZROBIENIE
    Z
    KAIA
    TAKIEGO
    SKURWIELA
    IDIOTY
    CHAMA
    I
    CIOTY
    ;~;

    Mój biedny Kaiiuuuu ;><;

    A teraz to ja chcę nie z tego świata ;w;

    Czymaj się dalej, pracuj ciężko, ucz się i znajdź od czasu do czasu chwilkę na napisanie czegoś~~~
    Hwaiting! :3

    ~Channieyollie

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojejku,ale fajne!Dawno się tak nie uśmiałam(najpierw czytałam sama),a kiedy czytałam z siostrą dostałyśmy głupawki przez niektóre momenty.Świetne opowiadanie,weny na następne!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra! Przyznam się, że śmiałam się jak opętana! Nie mogłąm sobie wyobrazić na początku Chanyeola w tych wilczych uszach, chociaż jego naturalne są trochę podobne... Potem jeszcze wkroczył Jongin i świat stanął na głowie, której zresztą nie ma O_o No ale nic, cudne to opowiadanie, naprawdę! Ogromnie mi się podobało, bo nie czytałam wcześniej niczego podobnego. Fajnie byłoby przeczytać coś podobnego, w sensie, że występuje w historyjce jakiś ulfopodobny chłopak~
    Może się kiedyś doczekam :D Powodzenia w dalszym pisaniu~ ♥

    OdpowiedzUsuń

Layout by Miharu