Tytuł: How to train your Dragon II - Ósmy
Typ: Seria.
Gatunek: fluff
Paringi: SuTao, XiuHan, ChenSoo, HunHan
Ostrzeżenia: brak
Długość: 4388 słówNotka autorska: To tak. Nie sądziłam, że 2część rozdziału przekroczy osiem części i będzie ich jeszcze więcej. I w ogóle nie sądziłam, że tak się Wam spodoba to opowiadanie, że dowiem się od jednej z moich ulubionych czytelniczek, by pisać trzecią część HTTYD. To takie miłe ;3;
I cieszę się również z tego, że przypadła Wam do gustu postać Chena. Chciałam go takim wykreować, więc to super, że mi się udało. Lee Chan Chan proszę udaj się .:: tu ::.
Zapraszam na rozdział i odwiedzać mi bloga przyjaciółki o EXO .:: tu ::.
Kocham Was <3
Rozdział 8
Chen od zawsze lubił, gdy dosłownie wszystko należało do niego, i zarazem nienawidził się dzielić swoją własnością. Gdy tylko jego lalkami stała się cała czwórka przyjaciół Tao, każdemu z nich przydzielił oddzielne zadanie. Jak było wspomniane wcześniej, Kai musiał jako jego „waleczna laleczka” zająć się wkurzającym Wiewiórem. Może i niestety nie szło mu to za dobrze, ze względu na to jak potoczyły się dalsze zdarzenia, ale zdaniem czarnowłosego Syrena, Wilk był za głupi i nie nadawał się na jego służka. Mógł jedynie jako marionetka robić za jego wojownika. Gdy Kai z impetem został wyrzucony poza kolorową barierę, Chen zmarszczył brwi i wyciągnął go kompletnie z tamtej klatki.
Wkurzało go, że to tęczowe pole nie dawało mu żadnej szansy na atak. Jednak zastanawiał się, dlaczego to wszystko się stało? Skąd niby w rękach tego Jelonka pojawiła się tak wielka moc?
Nie chciał się nad tym dłużej zastanawiać, bo jednak miał ważniejsze rzeczy do roboty, jak na przykład zarządzanie czynnościami innych z tej denerwującej paczki. Baekhyuna z Chanyeolem wysłał na tyły groty tuż za jedną z szerokich skalnych ścian, by tym razem tam zajmowali się polerowaniem skałek. Żaden z tej dwójki nigdy nie miał czasu posprzątać tej części, zagraconej kamieniami różnych rozmiarów, ale skoro teraz ma kogoś za odwalenie całej brudnej roboty za niego, to czemu sobie nie pokorzysta?
Ba, może i wydawał się trochę próżny, ale co go tam obchodziło? Jego dobro było przecież priorytetem.
Chen z początku myślał, czy może nie wysłać Krisa w pogoń za uciekającym Pandą, ale wiedząc, że ten Smok będzie jednak dla niego dość ważny, wolał pozostawić go w grocie. Prędzej czy później ta Panda i tak by po niego wrócił, ale zapewne bez żadnego konkretnego rozwiązania. Przecież nie było sposobu by pokonać Syrenów, dlatego pomyślał, że może wykorzystać go do błaznowania mu przed oczami – to przecież najlepsze, co mogło ugodzić dumę takiego potężnego i niebezpiecznego Smoka, prawda?
Natomiast sam Sehun… Tutaj czarnowłosy stwierdził, że będzie on dla niego idealną maskotką do ‘opieki’. Może i nie chciał go skrzywdzić, bo po prostu uważał, że chłopaczek był okropnie uroczy i szkoda by było, żeby takiej ładnej buźce stała się krzywda, ale jednak jakoś bardzo się nim nie przejmował.
Posadził Sehuna na swoich kolanach i przytulił do siebie, jakby był dla niego najważniejszą osobą w życiu, ale w tych jego czynach nie można było raczej wyczytać żadnych dobrych zamiarów. Uśmiechnął się, wplątując jedną rękę w kolorowe włosy chłopca, a ten opuścił głowę na jego ramię, wbijając pusty wzrok przed siebie.
- Słodki z ciebie chłopczyk, ale kim ty jesteś? – powiedział jakby sam do siebie, a w tym samym momencie Sehun podniósł głowę i wbił w piękne oczy Chena swój pusty wzrok – Czyżby ten Jeleń, z którym się pojawiłeś był dla ciebie bardzo ważny? – wskazał palcem w stronę klatki, ale Tęczowy nie zareagował – Jak myślisz, co by się stało, gdybym zabił ci tego chłopaczka? Coś by się zmieniło?
Bez żadnej konkretnej reakcji z jego strony, Chen postanowił nie zastanawiać się nad tym dłużej, tylko machnięciem ręki przywołał błaznującego Krisa, by ten przyniósł im trochę jedzenia. Z tyłu, mieli zachomikowane mnóstwo owoców, gdy razem z Kyungsoo wychodzili na ląd.
Natomiast, co do samego czerwono-włosego, stał on kilka metrów dalej z bólem przejawiającym się w oczach, i patrzył na to, co wyprawiał Chen. Gdy chciał z nim chwilę porozmawiać, ten zdawał się go w ogóle nie zauważać. Zrezygnowany postanowił usunąć się w cień zmierzając w kompletnie inną stronę, niż znajdował się jego towarzysz. Z opuszczoną głową udał się do więzienia Luhana i Xiumina, opierając jedną z rąk na stalowej kracie. Czuł, jak w jednej chwili zaczęło w niego uderzać okropne, jakby pole magnetyczne, które jednocześnie odpychało go to tyłu, jednak, co dziwne, nie było ono aż tak silne, gdy w pierwszym momencie atakowało Chena. Chłopak jedynie przymykał lekko jedno oko, nie mogąc znieść tego nieprzyjemnego uczucia, a drugim zaś spoglądał na Luhana wtulonego w Xiumina. Widział w jego oczach łzy, i był pewien, że spowodowane one były Chenem, który tak bawił się z tym tęczowym chłopcem.
- Przepraszam za niego… - mruknął smętnie, patrząc na Jelonka oczami bez żadnego śladu blasku. Opuścił głowę, mocno zaciskając pięść na kracie, choć pole wciąż go odpychało, a Luhan zerknął na niego ze łzami w oczach.
- Przepraszam?! Przepraszam?! – warknął, próbując wyrwać się z objęć Xiumina, który, mimo wszystko nie chciał go puszczać. Zatrząsnął się, wymachując w złości rękoma i zapłakał. Nie mógł na to patrzeć, taki widok – widok Sehuna, który nie reagował na żadne jego nawoływania. Widać było, że przyprawiało go to o ataki paniki, i jeszcze większej świadomości o beznadziejności swojej sytuacji - Ty chyba sobie ze mnie kpisz! Myślisz, że słowo „przepraszam” tutaj cokolwiek zmieni?!
Kyungsoo dobrze wiedział, że to i tak nic by nie zmieniło, ale on po prostu chciał, by Luhan przestał się tyle martwić. Jednak to była trochę głupia myśl z jego strony, bo kto by się nie złościł, będąc uziemionym w takim obślizgłym miejscu, ze świadomością, że prędzej, czy później może zginąć?
Choć wciąż dziwnym dla Luhana było to, że Chen ich jeszcze nie zabił, póki miał na to okazję. A może on miał jakieś specjalne plany wobec nich? Aż na samą myśl zatrząsnął się i zdenerwowany zbliżył się nieco do krat, patrząc na Kyungsoo ze zmarszczonymi brwiami.
- Powiedz, powiedz mi, jak bardzo jesteście głupi, że nas tutaj więzicie? – chciał dotknąć tęczowego pola, jednak nie mógł tego zrobić, bo nawet jego energia, była w stanie poparzyć Luhana. Opadł na kolana, siadając na piętach i patrzył się prosto w oczy Kyungsoo, któremu obraz Jelonka był widzialny jedynie jako tęczowy, przez odbijające się od niego światło.
Mimika Kyungsoo wydawała się jeszcze bardziej smętna, gdy słuchał, z jakim żalem w głosie zwracał się do niego jasnowłosy. Wbił pusty wzrok w ziemię i dla uspokojenia zaczął rysować coś palcem na skałce, ale trudno było mu zachowywać się spokojnie w tej sytuacji.
Luhan natomiast patrzył się w ziemię, nie mogąc przez dłuższy czas wykrztusić z siebie słowa. Wyczekiwał najmniejszej, nawet najprostszej odpowiedzi ze strony chłopaka o czerwonych włosach, ale gdy wciąż nie dostawał na swoje pytanie odpowiedzi, zaczął ciągnąć dziwny monolog:
- Wiesz co? I tak musicie się bać, bo ja wiem, że Tao sobie poradzi i uratuje nas wszystkich. To mądra Panda – przechylił delikatnie głowę, wpatrując się w Kyungsoo, a z jego oczu powoli przestawały płynąć łzy – Jeszcze nie wiem jak to zrobi, ale na pewno musi gdzieś być sposób, by was pokonać. Przecież to niemożliwie by ten drugi patałach tak – urwał patrząc ze smutkiem, w jakim stanie znajdował się jego tęczowy przyjaciel – tak obchodził się z moim Sehunem i całą resztą. To niemożliwe. Niemożliwie, rozumiesz?!
Z jego ust ponownie uciekł krzyk, a Xiumin schował go w swoich ramionach, patrząc na Kyungsoo z wrogim wyrazem twarzy.
- Mimo że nie znam dobrze tych wszystkich, których pojmaliście, ale również mam dość. Tyle się wysiedziałem bezczynnie w tej klatce, a nawet mnie nie zabiliście – uśmiechnął się kpiąco – A może nie potraficie nas zabić? Doprawdy, jestem naprawdę ciekawy, czy jest jakiś sposób, by to was zabić… - przewrócił oczami, a Kyungsoo w jednej chwili zacisnął mocniej pięść na pręcie, a mocne uderzenie elektryczności przeszło całe jego ciało od stóp do czubka głowy.
To odrzuciło go nieco w tył, jednak mimo nieprzyjemnych dreszczy nie puścił, i dłuższą chwilę wpatrywał się w uwięzioną dwójkę z dość nieprzytomnym wyrazem twarzy. Uchylił usta i wyszeptał z nich kilka cichych słów, które ich kompletnie zaskoczyły.
- Jest – mruknął jak najciszej potrafił, patrząc na nich z powagą – Przecież nie zawsze tacy byliśmy, prawda?
Przecież nie chciał, by Chen go usłyszał. Jeszcze posądziłby go o zdradę, i co wtedy? Nie chciał sobie wyobrażać, co chłopak mógłby mu zrobić, a znał go już dłuższy czas i wiedział, że, gdy był zły, posuwał się do najgorszych czynów. Wtem otworzył szeroko oczy, gdy usłyszał huk wydobywający się od bariery. To Luhan zaczął w nią uderzać, mieszając kolory, ale ta odepchnęła go z mocą, atakując go wiązką tęczowego światła.
- Co to jest?! Co to jest?! Powiedz mi! – jednak tym razem Xiumin nie dał rady go złapać.
Chłopak uderzył o kamienną ścianę plecami, upadając z hukiem, ale nie przejął się bólem. Ponownie podbiegł do tęczowego pola, ale tym razem uważał, by nie oberwać. Zatrzymał się tuż przy wytworzonej energii i przycisnął do siebie rękę, a Wiewiór ponownie usiadł przy nim. Musiał teraz być bardziej ostrożny, jeśli chodzi o zachowanie Luhana. Przecież nie chciał, by mu się stała krzywda, prawda?
- Czy będę w stanie uratować moich przyjaciół? – spytał cicho, w sumie z nikłą nadzieją w głosie, a gdy Kyungsoo pokręcił głową, opuścił ją jeszcze bardziej smutny.
- Nie ty.
Luhan zacisnął pięść i przechylił głowę, patrząc teraz w jeden punkt na ziemi. Xiumin natomiast zaczął się z nim kołysać, jakby chciał go uśpić, ale to miało na celu jedynie uspokojenie Jelonka.
- To jak… - zaszlochał, a Syren uniósł brew, wyczuwając drżenie w głosie jasnowłosego – To jak mogę pokonać Chena…? Ja nie chcę, by on… by on… - zacisnął wargi w cienką linię – Tak traktował mojego Sehuna…
Wyjrzał powoli zza ramienia Kyungsoo, zwracając swoje oczy w stronę Chena i serce mu się krajało na pół, gdy widział, jak czarnowłosy dalej trzymał Sehuna na swoich kolanach i traktował go jak gorszą zabawkę, niż Chanyeola i Baekhyuna, czy chociażby błaznującego Krisa.
Kyungsoo spojrzał na niego i przygryzając wargę zbliżył się jeszcze bardziej, na tyle, by denerwujące światło i prąd od bariery nie atakowały go, i by Luhan mógł usłyszeć jego cichy szept.
- Gdzieś daleko… Bardzo daleko stąd – zaczął, wbijając przygnębiony wzrok w Jelonka – Jest wulkan. Ten wulkan jest bardzo, bardzo stary, ba, prawie nikt nawet nie wie o jego istnieniu, bo legenda mówiła kiedyś, że został on zburzony, ale jednak on tam dalej jest. I w tym wulkanie jest coś, co będzie w stanie nas pokonać… - uciął, a Luhan podskoczył podekscytowany na ziemi, szeroko otwierając oczy.
- Co to jest?! Proszę cię… - nalegał, dopóki znów nie zdał sobie sprawy z beznadziejności – Proszę, powiedz mi…
Kyungsoo przygryzł wargę. I tak już zastanawiał się od dłuższej chwili, czy nie powiedział za dużo, ale przecież i tak oni nie byliby w stanie nic zrobić. Jednak czasem miał wrażenie, że odkąd zostali zmienieni, to sam zaczął czuć się tym wszystkim coraz bardziej zmęczony. Zamiast znaleźć sobie przyjaciół, pozwalał, by Chen każdego, kogo spotkał, więził w swojej grocie. Jaki był w tym sens? Nie rozumiał, dlaczego czar kostki na nich padł, i dlaczego obaj musieli zachowywać się jak bestie, choć Chen i tak był większym złem od Kyungsoo.
Powiedzieć, czy nie powiedzieć? – bił się z własnymi myślami.
On znał tą legendę i wiedział, co znajdowało się w środku tego wulkanu, jednak, czy nie zaszkodzi samemu sobie mówiąc im o tym? Tylko, że problem polegał na tym, iż Kyungsoo miał już dość tego władczego życia. Nie czuł się w nim dobrze. Wolał powrócić do momentu, gdy razem z Chenem byli szczęśliwi, ale czy to w ogóle możliwe?
Widząc jednak smutek w oczach Luhana, postanowił, że nie mogąc zrobić tego, o co prosił go Jelonek, znajdzie inny sposób, by mu pomóc. Spojrzał w smutne oczy jasnowłosego i westchnął. Miał nadzieję, że Chen go nie usłyszy. Zbliżył się, badając wcześniej, jak zachowuje się czarnowłosy i przyjrzał się Luhanowi, który z niewiadomego strachu mocniej przytulił się do Xiumina.
- I tak powiedziałem już za wiele. Gdyby Chen to usłyszał, zabiłby mnie – westchnął, mocno zaciskając pięść – Jednak, czy jest cokolwiek innego, co mógłbym dla ciebie zrobić?
Luhan otworzył szeroko oczy ze zdziwienia. Co mógłby…?
- Zrobić? – spytał cicho, zaciskając wargę w cienką linię. Nie był pewien, czy mógłby mu wierzyć, ale teraz i tak nikt bardziej „życzliwy” nie znajdował się tutaj. I tak nie miał innego wyboru. – Mógłbyś… - ściszył głos, a Kyungsoo skinął w zrozumieniu głową – Przyprowadzić do mnie Sehuna? Ta kostka leżąca na ziemi należy również do niego. Może, gdyby się tutaj znalazł, powróciłby do normalności. Proszę! Chcę mojego Sehuna z powrotem!
Chłopak z czerwonymi włosami zastanowił się chwilę. Ta propozycja również nie szła mu na rękę, bo pomoc pojmanym przez Chena mogła mu zaszkodzić, ale skoro obiecał, to musiał tej obietnicy dotrzymać.
Gdy już miał wstać i oddalić się, by coś zrobić usłyszał piękny, ale karcący jednocześnie głos ciemnowłosego Syrena.
- Kyungsoo, co ty tam robisz? – automatycznie podskoczył i odwrócił przerażony głowę.
- Ja? Nic konkretnego, Chen! – uśmiechnął się do niego i złapał dłonią za tył głowy, pędem podchodząc do ciemnowłosego.
Ten zmierzył go podejrzanym wzrokiem i wziął na ręce Sehuna, patrząc w oczy Kyungsoo. Wstał i przysunął się do towarzysza, podając mu chłopaka jak jakąś rzecz. Ten zdezorientowany z początku nie wiedział, co miał z nim zrobić, więc patrzył się z szeroko otwartymi oczami na Chena. Dość szybko zauważył szeroki i dość niepokojący uśmieszek na jego twarzy, więc zwątpił, nie bardzo wiedząc, czego się spodziewać.
- Co mam z nim zro- … - spytał głupio, ale czarnowłosy automatycznie mu przerwał.
- Weź go i utop w jeziorze tej groty. Nie jest mi już potrzebny.
Kyungsoo na te słowa niemal aż zakręciło się w głowie, do tego widząc naglący i karcący wzrok Chena na sobie, poczuł jak grunt pod nogami zawala mu się.
Co robić? Co robić?
Luhan natomiast ze strachu prawie umarł na zawał serca.
- Zostawcie mojego Sehuna!! Wy ogoniaste potwory!!
*
Droga po tęczy choć w praktyce była dość krótka, to dla Tao ciągnęła się w
nieskończoność. Wciąż trzymając się ręki Suho, z szeroko otwartymi oczami i ustami,
przyglądał się wszystkiemu, co go otaczało dokoła. Chmurom, latającym mu koło
nosa orłom i innym kaczkom, owadom, a nawet promieniom słońca, jakie padały mu
na twarz. Choć w sumie te promienie, to nie dość, że widział, to jeszcze czuł.
Takie przyjemne, ale dość mocne ogniste ciepło. Gdy patrzył w górę w organizmie
zbierało mu się na konwulsje, bo tęcza pod jego nogami była prześwitująca, a
widok na wszystko inne na dole był przerażający. Wszystko w jednej chwili
przybrało wygląd mrówek. Gdy latał z Krisem w ramionach, nie miał tak wielkiego
lęku wysokości, ale wciąż nie bardzo wierzył temu typkowi w białych szatach, i
nie wiedział, czy zaraz go może nie zepchnie z tej tęczy, albo co najmniej puści.
Sam Suho natomiast szedł spokojnie obok ze ściśniętą w swojej dłoni ręką Pandy, i co i raz przyglądał mu się ukradkiem. W sumie nie dziwił się, że ten był tak podekscytowany, dla niego chodzenie po tęczy nie było niczym nadzwyczajnym.
- A w sumie to… - powiedział w pewnym momencie Tao, zerkając na Suho kątem oka – Dlaczego ja cię tu wcześniej nie widziałem? Cały czas siedziałeś w tym drzewie, jak kornik jakiś?
Chłopak w białej pelerynie parsknął śmiechem i przyjrzał się czarnowłosemu.
- Nie. Gdy tylko wypowiedziałeś swoje życzenie, zstąpiłem z nieba, by ci pomóc, Tao.
- Ale jak to możliwe, skoro ja mówiłem do to mojego zmarłego dziadka?! – Panda nadął policzki, przyglądając się mu z irytacją – Ty się naprawdę urwałeś z choinki – mruknął już ciszej i w jednej chwili zatrzymał się, gdy poczuł szarpnięcie za ramię.
- To magia, Tao. Czysta magia tego świata – odparł melodyjnie brązowowłosy.
Panda nic mu nie odpowiedział, tylko z fascynacją przyglądał się, jak w jednej, krótkiej chwili chłopak poruszył ręką i złota brama, którą widział na samym początku otworzyła się, a okalający ją srebrny łańcuch okręcił się dokoła pasa Suho. Aż zaparło mu dech w piersiach na widok tego, co zobaczył za bramą. Mnóstwo jasnoróżowych, jasnofioletowych i białych chmur, na których wesoło brykały małe dzieci-smoczki, feniksy i pandy. Było tam też wiele dorosłych postaci, które pilnowały swoich pociech i rozmawiały między sobą. U niektórych z nich (w szczególności u Smoków) Tao zauważył bandaże okręcone na różnych częściach ciała oraz skrzydła u samych pleców zawinięte w szmatki.
Spojrzał pytająco na Suho dalej dając prowadzić się po tęczy, która rozciągała się hen, hen daleko, a ten zaśmiał się, jakby czytając mu w myślach.
- Nie takiego widoku się spodziewałeś, prawda?
- Ale oni wszyscy są…? Przecież to te zabite Smoki, jakich szczątki widziałem jeszcze przed odzyskaniem kostki Luhana! – krzyknął, puszczając Suho i łapiąc się za głowę – O co w tym wszystkim chodzi?!
Suho przyglądał się mu dłuższą chwilę w ciszy, chcąc sprawdzić, czy chłopak cokolwiek z tego załapie, ale gdy jego mina dalej była kamienna od niewiedzy, poklepał go po ramieniu i ponownie pociągnął za rękę do przodu.
- Cała magia tej krainy polega na tym, że tutaj nikt nie umiera – zaczął mówić i odchrząknął, przykładając pięść do ust – Może nie tak, źle powiedziałem. Każdy, kto umarł, zostaje wysłany na górę w wieku, jakim opuścił ten świat – zamrugał jednym okiem i wciągnął haustem powietrze – Są tutaj małe dzieci, zabite wcześniej przez Feniksa, staruszkowie, których spotkała śmierć naturalna, oraz ci wszyscy, którzy zginęli w walce, lub zetknęli się z jakimś nieszczęściem.
- Nikt tu nie umiera…? – dopytał jeszcze czarnowłosy, czując, jak zaczynając trząść mu się dłonie. Suho wyczuł to, więc mocniej ścisnął jego rękę i chciał go jakoś uspokoić, ale fala uczuć, jaka targnęła nagle ciałem Tao, i te łzy lecące mu z oczu, spowodowało, że i serce „białego mężczyzny” zmiękło jeszcze bardziej – Czyli mogę zobaczyć…
- Tak, Tao. Możesz mnie zobaczyć.
Na głos wydobywający się tuż za plecami, Panda cały w nerwach podskoczył i omal nie spadł z tęczy, jaką wcześniej wytworzył Suho. Znał ten głos, pamiętał go, ale… Odwrócił się, i gdy tylko spotkał się z oczami mężczyzny przed sobą, z tych jego pociekły jeszcze większe łzy, niż wcześniej, a głośny krzyk, który omal nie rozdarł mu płuc, uciekł z gardła chłopaka. Przed nim stał jego zmarły dziadek! Ale on żył! Żył w tym chmurnym świecie razem z innymi ludźmi, o Boże, co za szczęście!
- Dziadku… - powiedział już cicho, gdy chociaż trochę się uspokoił – Ja…
- Wiem, że to szok dla ciebie, kochanie, ale taka jest prawda w tym świecie – stary uśmiechnął się do niego, a jego uszy lekko oklapły – Nie musisz się bać. Nie przytulisz swojego dziadka?
Tao zacisnął wargę i rękawem bluzy otarł łzy. Czym prędzej podbiegł do starej Pandy, mocno się do niego przytulając i zaciskając dłonie na startej marynarce dziadka, mocno wtulił mu głowę w ramię i ponownie zaszlochał. Mężczyzna przytulił go mocno do siebie, i gdy odsunęli się od siebie, usiadł na chmurze (co akurat w tej części krainy dziwnym nie było), która przypominała wyglądem coś na podobieństwo wielkiego krzesła i podrapał się po brodzie.
Tao spojrzał najpierw na to, po chwili na Suho, który uśmiechał się delikatnie, i niewiele myśląc sam usiadł na jego tęczy. Skrzyżował nogi, spoglądając proszącym wzrokiem na dziadka, jakby błagał go o pomoc.
- Tao, słuchałem wszystkich twoich modlitw nad grobem. Wiem, jakie macie problemy. I jestem tutaj od tego, by ci pomóc – powiedział w pewnym momencie, i zaczął grzebać w kieszeni swojej marynarki – Gdzie ja to zapodziałem… Nie będę w stanie pomóc ci kompletnie zniszczyć tych Syrenów, ale dam ci coś, co będzie dla ciebie ułatwieniem.
Tao przechylił głowę, słuchając go uważnie, po czym zwiesił głowę, zastanawiając się, czy reszta jeszcze w ogóle jakoś się trzyma, czy może jednak ten przebrzydły Chen zabił mu już któregoś? A co ze Smokiem?! Jeżeli zrobił mu krzywdę…
- Dziadku, proszę, daj mi to, ja muszę uratować mojego Smoka… - jęknął w pewnym momencie, a stary uśmiechnął się do niego.
- Twojego Smoka? Och, czyli jednak spełniłeś moje ostatnie życzenie na ziemi, tak?
Panda uśmiechnął się szeroko i pokiwał energicznie głową.
- Tak. I teraz chcę tego Smoka uwolnić. Smoka, Jelonka, Wiewiórkę, Wilka i Tęczowego Chłopca – powiedział cicho, a stary uśmiechnął się.
Z coraz większą zawziętością zaczął grzebać w kieszeni marynarki, aż pstryknął palcami, bo upragniona rzecz znalazła się w jego rękach. Wyjął ją i na dłoni pokazał Tao.
- Załóż go na palec osobie, która jest dla ciebie najważniejsza. Dzięki temu, kilka rzeczy naprawi się, ale do tego, jak pokonać Syrenów, będziecie musieli dojść sami.
Ten z wielkimi oczami spojrzał na rzecz leżącą na dłoni starej Pandy. Był to złoty pierścień, w którego środku znajdowało się niebieskie, diamentowe oczko. Dopiero po kilku sekundach wpatrywania się w przedmiot do głowy Tao dotarła bardzo ważna rzecz, więc podskoczył, i ponownie zagroził swoje życie spadnięciem z tęczy.
- Teraz rozumiesz? – dopytał stary, a chłopak pokiwał głową.
- Jeżeli uda mi się to zrobić, to obiecuję, że naprawię wszystko! – powiedział dumnie i wstał, zakładając pierścień na rękę, by go nie zgubić.
Dziadek Tao uśmiechnął się, a Suho stojący obok i wciąż przyglądający się im lekko przechylił głowę, i puknął lekko Tao w ramię.
- Nie chciałbym się wtrącać, ale prawda jest taka, że jeżeli zaraz się młody nie pośpieszysz, to twoi przyjaciele w tej grocie mogą mieć wielki problem – powiedział cicho i w jednej chwili złapał się za głowę, czując promieniujący ból od samego czubka czaszki – Boże, Sehun…
Panda spojrzał na niego kątem oka, a widząc, jak Suho w jednej chwili wypowiada imię Tęczowego Chłopca i pochyla się z bólem, przerażony zaczął machać rękoma na wszystkie strony.
Dziadek Tao zmarszczył brwi.
- Suho, co się dzieje?
- Chcą utopić Tęczowego Chłopca – odparł, a Panda ze złości zaczął go uderzać w klatkę piersiową.
- Jak to, jak to?! O mój Boże, muszę im pomóc!
Zapomniał, że nagle Suho przeszedł w głowie promieniujący ból, więc nie powstrzymał się z uderzaniem go w pierś. Dopiero, gdy zobaczył, jak bardzo mina chłopaka jest okaleczona bólem, spuścił głowę, speszony i przygryzł wargę.
- Przepraszam… - bąknął, a brązowowłosy machnął ręką w ignorującym geście.
Powoli wstał, wciąż trzymając się za głowę, i jak najmężniej starał się powstrzymywać łzy, ale ten ból był nie do zniesienia. Suho miał wrażenie, jakby w swojej głowie słyszał krzyk Sehuna i jego nieme błaganie o pomoc.
W pewnej chwili spojrzał Tao w oczy i uśmiechnął się mimo cierpienia.
- Jesteś gotowy, by tam wrócić? Mną się nie przejmuj, ten ból zaraz minie, teraz to Sehun i reszta twoich przyjaciół mają największe kłopoty.
- Ale, jak będę mógł tam tak szybko wrócić? To jezioro znajduje się w mojej krainie, a nim dojdę do niego spod grobu, to zejdzie się masa czasu – mruknął, zaczynając poskakiwać w jednym miejscu.
Suho uśmiechnął się niewidocznie i podniósł rękę.
- Wiem, dlatego dzięki mnie będziesz mógł się przenieść.
Uniósł powoli rękę ku górze i zaczął kręcić nią w powietrzu kółka w górę i w dół. Dłoń chłopaka w jednej chwili zaczęła świecić się czerwonym blaskiem, by za moment mienić się wszelkimi kolorami tęczy. Gdy Suho ścisnął pięść i wycelował dłonią w przestrzeń przed siebie, nad chmurami wytworzyło się tęczowe przejście między wymiarami, od którego zdawała się padać dziwnie przyjemna aura. Znajdujące się tam kolory zaczęły tak szybko wirować, że samemu Tao od tego wszystkiego zakręciło się w głowie. Przyjrzał się temu ze zmarszczonymi brwiami, nie bardzo wierząc tej całej uprzejmości Suho.
- I niby tym czymś mam się przenieść do jeziora, tak?
- Nie do jeziora, a obok niego. Moja moc nie jest tak wystarczająca, by przenieść cię prosto do wodnego świata, a jedynie obok niego – odparł masując sobie głowę i skrzywił się.
- A kim ty jesteś do jasnej ciasnej, że tak się na tym wszystkim znasz?! – Tao warknął, nastraszając swoje uszy.
Stara Panda podniosła rękę.
- On jest tutaj kapłanem. A na ziemię zostaje wysłany w momencie, gdy ktoś potrzebuje pomocy. Suho jest w dużej mierze powiązany z Tęczowym Chłopcem – uciął i wskazał dłonią na przejście między wymiarowe – Tao, idź. Idź, jeżeli naprawdę chcesz ich wszystkich uratować. Oni liczą tylko na ciebie.
Czarnowłosy podszedł do tęczowego przejścia i wsunął w nie rękę. Faktycznie, działało. Jego dłoń swobodnie tamtędy przeniknęła. W jednej chwili odwrócił się jeszcze po raz ostatni do dwójki stojącej między chmurami i uśmiechnął się, podnosząc rękę do góry.
- Mam nadzieję, że będziecie trzymać kciuki! – krzyknął już bardziej entuzjastycznie i schował się w tęczowym przejściu między wymiarami.
*
Kyungsoo dłuższą chwilę bił się ze swoimi myślami, czy powinien był wrzucać
Sehuna do jeziora pod rozkazem Chena. On naprawdę nie chciał tego robić. Nie
chciał być powodem kolejnej tragedii, ale co miał zrobić? Gdy już trzymał Sehuna na rękach i miał go wrzucić do jeziora, by się utopił, do jego uszu dotarł przerażony płacz Luhana, więc zatrzymał się i stanął sztywno. Chen spoglądał na niego z lekko podniesioną brwią, uśmiechając się szatańsko pod nosem. Wiedział, że chłopak go posłucha, bo zawsze mu tak samo służył, niczym te ich wszystkie zaczarowane laleczki.
- No co jest, Kyungsoo? Jeszcze masz obawy, by chłopaczka wrzucić, a może sam mam to zrobić?
- NIEEE!!! Zostaw mojego Sehuna, błagam, błagam, nie mój Sehun! Proszę! – wrzeszczał Jelonek, a z jego oczu ciurkiem sypały się łzy – Proszę, zostaw mojego Sehuna!!
Kyungsoo ponownie zwątpił. Miał słuchać się Chena, czy wypełnić obietnicę dotrzymaną Luhanowi? W sumie od zawsze był wierny swoim przekonaniom, i gdy raz powiedział, że coś zrobi, nie odstępował od tego na krok. Przerzucił sobie Sehuna przez ramię, i z siłą równą trzęsieniu ziemi, nadepnął na kamienną podłogę, która zawaliła się. Siła pędząca od ciała Kyungsoo była niewyobrażalna. Chen w jednej chwili został przygnieciony przez kamienie i jedyne, co dało się słyszeć, to jego głośny krzyk.
Luhan podniósł się, patrząc na Kyungsoo błagalnie.
- Mój Sehun!!
Chłopak pędem podbiegł do klatki, dzięki podobnej zdolności do Chena, otworzył ją, a tęczowe pole w jednej chwili pochłonęło Sehuna, który w efekcie wylądował u Luhana na kolanach. Jelonek tulił do siebie jego twarz płacząc głośno, a Kyungsoo tylko czekał, aż Chen się wkurzy.
I nie mylił się. W jednej chwili głazy, jakimi przygniótł go czerwono-włosy rozpadły się na wszystkie strony, a między nimi stanął Chen. Uśmiechał się krzywo, ale jednocześnie dość psychicznie i niczym z prędkością światła podbiegł go Kyungsoo, łapiąc go za kołnierz koszuli i tym samym przygniatając go jednej ze ścian.
- Ty zdrajco!! Nie daruję ci tego! – cisnął nim o ścianę, a z ust Kungsoo wydał się jedynie głośny krzyk.
Zaczął tracić powietrze w płucach, szamotał się, ale nie było siły, która mogłaby odsunąć wściekłego Chena.
- Zapłacisz mi za to… - warknął i podniósł chłopaka dość wysoko, dzięki swojej zdolności manipulowania rzeczami znajdującymi się w powietrzu – Zabiję cię!
Jego ciemne, pełne zła tęczówki w jednej chwili wpatrywały się w klatkę znajdującą się nieopodal tej, gdzie przebywał Luhan i cała reszta. Szybkim pociągnięciem otworzył ją i rzucił Kyunsoo o ścianę prosto w tamto miejsce. Zatrzasnął zamek z hukiem i uśmiechnął się, zacierając ręce.
- Kyungsoo, wiesz jak to jest stracić całą wilgoć ze swojego ciała?
Chłopak opadł na ziemię, i w jednej chwili ze swojej ludzkiej postaci zmienił się w Syrena. Pojawił się jego ogon, oraz naga klatka piersiowa, ale usta zaczęły mu drżeć. Chen spojrzał na niego z obłędem w oczach.
- Zabiję cię za to, że mnie zdradziłeś.
Tak po prostu... Magia.
OdpowiedzUsuńMam konwulsje, bo mój kochany Sehun był zabawką złego Chena. Gdyby był dobry, nie protestowałabym. :d
Cieszyłam się wraz z Tao, jednak płaczu byłam bliska, bo akurat zaczęło grać "Baby Don't Cry", no umrzyjmy.
Niebo. Małe Krisy, Tao i Chanyeole. WTF xD To zabiło mój mózg.
Wielkie OMG, Suho połączony z Sehunem, jednak niech spotka się z nim na Ziemi, bo jakoś Niebo nie bardzo mi odpowiada.
Mini wnerw, Chen Ty draniu, nie rzucaj innymi ludźmi jak kamieniami. Niech ktoś nim w końcu rzuci, bo sama to zrobię i będę patrzeć czy jeszcze żyje. Rozumiem, ukazuje swą dominację, ale on już podchodzi pod szarlatana.
Sam pomysł z muzyką, która znakomicie wpasowała się w ten rozdział, powoduje, iż miałam uczucie, ze jestem tam i wszystko obserwuję. Płaczę wraz z Tao, krzyczę z Luhanem i miotam się jak Kyungsoo.
Pragnę takiego zakończenia, ze będzie się chciało wszystko czytać od początku.
Kocham Cię Motylku~
Mój kochany Xiumin, tak bardzo martwi się o Luhana (kawaii *u*). A w wiernym piesku Chen'a obudziły się takie uczucia jak żal. Jestem wzruszona T-T.
OdpowiedzUsuńNajbardziej wspaniała dla mnie chwila w tym rozdziale ... Tao przytulający się ze łzami do dziadka ♥. W tym momencie poleciała mi łza. Może i bym dała radę się powstrzymać, ale niestety piosenka Angel mnie rozwaliła i nie dałam rady.
A końcówka OoH TAO XD Cud, miód i orzeszki ^^. Zżera mnie ciekawość co stanie się z biednym Kyungsoo. Co zrobi mu Chen ? Żeby się dowiedzieć muszę cierpliwie czekać na następny rozdział.
I oczywiście wielkie 'Domo Arigatou' <♥> za twoją ciężką pracę oraz serce jakie wkładasz pisząc każdą notkę. ♥
Wiesz co ? Przez Ciebie byłam rozdarta ! Bo nie chciało mi się pisać dwa razy komentarza (leń ze mnie, wieem xD) Ale uznałam, że tu Ci walnę komentarz, który jest do obydwu postów ...
OdpowiedzUsuń1. asdfghjkl asfghjkl afghjkl *O* po raz pierwszy zostałam wyróżniona w poście ! *o* niesamowite przeżycie xD Cieszę się, że życzenia się podobały, ale żeby się popłakać ? No wiesz ? Taka z Ciebie krucha osóbka ? One nawet ładne nie były TT TT
2. Jak skończyłam czytać twoją poprzednią notkę z zacieszem, że będę mogła na kolejny dzień przeczytać nowy rozdział HTTYD, telefon mi się zaciął, a chciałam jeszcze coś sprawdzić na tym blogu ... Odświeżam, a tu BUUM, kilka minut temu wrzuciłaś kolejny rozdział ! Normalnie prawie spadłam z łóżka przez ciebie ! xD (czytam na telefonie, a na nim nie mogę wrzucać komentarzy ... Dlatego są one dodawane z lekkim opóźnieniem zawsze ;__;)
3. Nadal mi się chciało śmiać jak Suho podróżował z Tao na tęczy .. nwm czemu, ale po prostu mój uśmiech był jak wielki banan, a jak przeczytałam co tam w niebie się znajduje (nawet ja sb tak wyobrażałam niebo ! oczywiście nie z feniksami tylko z ludźmi ale te same podstawy - jak umrą tacy są xDD) to aż parsknęłam śmiechem xD Miałam się iść pociąć tym bananem z ust jak napisałaś że D.O ma utopić Sehuna ! O.O D.O jednak dobry, ale dużo za to przepłacił TT TT pszaszam bardzo ale ... ja lubię postać Chena ! jest taka fajnie wredna i dodaje takiego smaczku opowieści, że jest mega =3 Nie jestem w stanie wpaść na plan jak sobie wyobrażasz kolejny rozdział ... Nie mam pomysłu ! O.o Zawsze kończy się dla mnie tak, że Chen złapie Tao (z Krisem lub bez niego) swoim promieniem ... przecież tak nie może być ! Po raz pierwszy mi się tak zdarza ><'' Jak możesz ?! xDD Poza tym .. Ja chce więcej Suho kornika ~! Mam nadzieję, że jak się wszyscy uratują, to Suho zstąpi na ziemie i się objawi Sehunowi który wskoczy w jego ramiona i popędzą na jelonku w stronę słońca ~ (a gdzieś tam przewinie się jeszcze Lay xD)
Zgubiłam się w punktach ...
Kolejny punkt. ASDFGHJK !!!!! Czemu dopiero dziś się dowiaduję, że może będzie III część HTTYD ?! *q* Jeżeli kiedyś do tego doprowadzisz .. to normalnie .. Upiekę chleb i dam ci go w prezencie xD (swoje zdj też dołożę xD Na bogato będzie 8D xD) OMO ! świetnie ! *q* Posłuchaj swej ulubionej autorki i zrób jak Ci mówi xD
Dodam jeszcze, że ... Czekam na Domek ukrytych Pragnień *w*
Jia yo ~! ... Nie mam pojęcia, czy coś zrozumiesz z tego komentarza, ale wiedz, że ogromnie się cieszę z twojej (przesadzonej) reakcji na moje życzenia *w* z rozdziału również i z dalszych planów na przyszłość ^w^
AAAAA! Ulubioną czytelniczką? Krisusie, chcesz żebym tu na zawał z radości zeszła? :D Bożebożeboże, Chen i Sehun, moje feelsy *.* takie piękne, mimo wszystko straszliwie mnie rozczuliło to posadzenie go na kolankach i w ogóle :D
OdpowiedzUsuńJeny, szkoda mi Kyungsoo, właściwie mówiąc to podpisuje na siebie zapewne wyrok śmierci. Mam łzy w oczach na tym cholernym fragmencie ;;;;;
Dlaczego topić? Dlaczego Sehuna? Dlaczego dzień po tym, jak chory sasaeng ogłosił na internetach, że w tym roku go zabije? (tsaa, chciałabym, żeby to była nieprawda...zapraszam Cię na nowy post na moim blogu Glam Paradise, dowiesz się wszystkiego) Jak już zabijać słodkiego maknae to wszędzie w tym 2014 roku, jak mniemam... RYCZĘ :(
Rany, to jest chyba najbardziej wzruszający rozdział całego opowiadania! Zaraz po wyciu za Sehunem, ryczę przez spotkanie Tao z dziadkiem! Przypomina mi sie jak w "Dragon Ballu" Goku spotkał się z dziadkiem, który był w zaświatach. Ryczałam tak samo, bo to było epickie! ♥
Tao, mendo jedna, zapomniałeś o Baekhyunku, nie daruję Ci tego ;x
O BOŻE, ZABIJE KYUNGSOO! Już mi w ogóle nie jest szkoda tej małpy Chena, jest wstrętny! TAOOOOO, POSPIESZ SIĘ!
GENIALNY ROZDZIAŁ ♥
To To ....... to jest takie Epickie<3 When next ?
OdpowiedzUsuńUwielbiam twojego bloga! Czekam na następną część. Zapraszam do siebie http://exo-yaoi-wolfi88-korea-polodniowa.blogspot.com/ :>
OdpowiedzUsuńCzekam czekam.......^#^
OdpowiedzUsuń