Tytuł: First
Typ: One-shot
Gatunek: fluff, smut
Paringi: KrisHo
Ostrzeżenia: patrz 'gatunek'
Długość: 5896 słówNotka autorska: Dzień dobry! Tęskniliście bardzo? Bo ja strasznie. Miałam ostatnio taki czas, że opuściła mnie kompletnie wena i dręczyłam się, żeby cokolwiek napisać, a, że Nie z tego świata nie wychodziło mi kompletnie, postanowiłam zrobić sobie przerwę i naskrobałam dość długi shot, który okropnie mi się podoba.Przesiąka cukrem z każdej strony, ale ciągnęło mnie, żeby napisać coś takiego.
Mam nadzieję, że się podoba i będzie już naprawdę więcej komentarzy niż tylko 4. :c
No nic, nie marudzę, tylko wrzucam moją robotę, którą szczerze pisałam..... 4 dni. Naprawdę.
Wondering...
Byłem z nim chyba już dobre pół roku. Może nie jest to jakoś
nie wiadomo, jak długi czas, jednak uważam, że odkąd w 2012
zadebiutowaliśmy, pod nazwą EXO, ale podzieleni na dwa podzespoły,
a nasza miłość przetrwała do dzisiaj, to jednak jest to jakiś
postęp.
Ale może od początku.
Ale może od początku.
Szczerze, to od zawsze bałem się miłości. Bałem się, że nie
będę w stanie nigdy nikomu zapewnić tego, co druga osoba ode mnie
oczekuje, albo po prostu nie poradzę sobie z napływem emocji. I
akurat tutaj mówię o zazdrości. Odkąd tylko dostałem
niewyparzony język w gębie, potrafiłem nieźle wszczynać kłótnie,
jeżeli coś mi się nie podobało, lub uważałem po prostu, że
sytuacja tego wymaga. Nienawidziłem tego, kiedy koło osoby, którą
kocham, kręciła się następna, bardzo często podburzająca
jeszcze bardziej moją zazdrość i wszelkie myśli, jakie kłębiły
się w mojej głowie. Nienawidziłem znosić widoku, kiedy mój
chłopak siedział sobie w spokoju na łóżku, a tu nagle jeden z
naszych zespołowych kolegów, przychodził do niego i się razem
wesoło śmiali, kiedy ja, dajmy na to zajmowałem łazienkę, czy
robiłem cokolwiek innego. To nie tak, że ja nich nie lubiłem, czy
coś, w końcu po naszym comebacku w maju tego roku jesteśmy jedną,
wielką rodziną, ale po prostu nie mogłem znieść kilku rzeczy,
jakie często bardzo mi przeszkadzały. Czego nie znosiłem? Jak
mówiłem, szlag mnie trafiał, kiedy Chen, Kai czy chociażby Lay
trzymali się blisko mojego chłopaka, z czasem robiąc sobie zwykłe,
zboczone żarty, które miałby być tylko żartami, ale mnie one
naprawdę doprowadzały do szewskiej pasji.
Mój dongsaeng należy tylko do mnie, więc serio nie życzę sobie, żeby ktokolwiek dotykał go tymi swoimi brudnymi, chińsko-koreańskimi łapami.
Mój dongsaeng należy tylko do mnie, więc serio nie życzę sobie, żeby ktokolwiek dotykał go tymi swoimi brudnymi, chińsko-koreańskimi łapami.
Ale dobra, może w końcu przestanę narzekać, i przejdę do rzeczy,
opowiadając wam wszystkim, to co do dzisiaj przyprawia mnie o
palpitacje serca i uśmiecham się, jak głupi do sera. Nie wiem, to
serio od was zależy, czy będziecie chcieli słuchać historii
miłosnej rodem z amerykańskich filmów, ale ja muszę ja komuś
opowiedzieć. Więc proszę, usiądźcie sobie wygodnie na krzesłach,
fotelach, podłodze, czy nawet na kiblu i po prostu słuchajcie.
...about
him,
Najpierw może wypadałoby powiedzieć trochę o osobie, która tak
mocno zakręciła mi w głowie.
Nazywa się Kim Junmyeon, a pod pseudonim sceniczny w naszym zespole
wybrał sobie ksywkę Suho. Suho. Właśnie to jedno, krótkie słówko
od dobrego pół roku nie chce wyjść z mojej głowy. W sumie to
nie. Dongsaeng zauroczył mnie sobą, już nawet wtedy, kiedy
poznaliśmy się w czasach trainee. Może z początku trochę trudno
było się nam ze sobą widywać, czy chociażby rozmawiać, ale dla
mnie nie był to jakiś wielki problem.
Uwielbiałem na niego patrzeć. Kiedy się uśmiechał, miałem wrażenie, że widziałem przed sobą anioła, który nie dość, że zleciał z nieba i trafił na mnie, to jeszcze był tak anielsko piękny, że nie miałem słów, by opisać to, co działo się w środku mojego serca. Czułem, że rozkochał mnie już w sobie na początku, ale zwyczajnie nie potrafiłem pozbierać w sobie tych wszystkich myśli, jakie krążyły w mojej głowie dokoła osoby Suho.
Uwielbiałem na niego patrzeć. Kiedy się uśmiechał, miałem wrażenie, że widziałem przed sobą anioła, który nie dość, że zleciał z nieba i trafił na mnie, to jeszcze był tak anielsko piękny, że nie miałem słów, by opisać to, co działo się w środku mojego serca. Czułem, że rozkochał mnie już w sobie na początku, ale zwyczajnie nie potrafiłem pozbierać w sobie tych wszystkich myśli, jakie krążyły w mojej głowie dokoła osoby Suho.
Znałem go na wylot. Wiedziałem o nim wszystko po tym roku naszej
dość skomplikowanej znajomości. No, jak wiadomo, on mieszkał w
Korei, a mi jako liderowi EXO-M naprawdę trudno było widywać się
z nim tak często jakbym chciał, jednak to nie stanowiło problemu,
bym poznawał powoli wszystkie jego nawyki, to co lubi, czego się
boi, czy umiał zgadnąć, kiedy za jego uśmiechem kryły się łzy.
Jednak i tak nasza historia miłosna zaczęła się dopiero teraz w
momencie, kiedy po raz pierwszy w moim sercu zapalił się tak wielki
ogień, że już wtedy wiedziałem, że go kocham.
about
first feeling of falling in love,
Pamiętam ten dzień. Czternasty lutego, tego roku, tak bardzo utkwił
mi w głowie, że pamiętam niemal każdy jego najmniejszy szczegół,
a wszelkie sekundy tamtych godzin, czy minut, z każdym
wspomnieniem, trafiają do mojej podświadomości jeszcze
mocniejszymi uderzeniami. Padał wtedy okropnie mocny śnieg, a ja
mając w końcu chwilę wolnego, zebrałem swoje manatki i
pofatygowałem się do domu chłopaków z EXO-K. W tamtym czasie nie
zostaliśmy jeszcze połączeni w jeden, duży zespół, więc nie
mieszkaliśmy jeszcze nigdzie całą dwunastką. A poza tym w okresie
zimy przygotowywaliśmy się do naszego comebacku, a przy okazji
odpoczywaliśmy w swoich rodzinnych domach, więc byłem pewien, że
nikogo w seulskim dormie nie zastanę. O, jak bardzo się pomyliłem.
Kiedy stanąłem przed wielkimi, drewnianymi drzwiami tego zimnego,
lutowego wieczoru z zarzuconą wielką torbą z ciuchami na jedno
ramię, szczerze nie wiedziałem, co kłębiło się wtedy w mojej
głowie. Dlaczego przyjechałem do ich dormu, skoro wiedziałem, że
i tak nikogo tam nie spotkam? Pewnie najprościej byłoby
odpowiedzieć, że tęskniłem, ale przecież tak było. Każdy z
nas, każdy z chłopaków z EXO tęskni na innymi, bo przecież, jak
mówiłem, jesteśmy jedną, wielką rodziną, która wszystko robi
razem.
Westchnąłem ciężko i odrzuciwszy z moich blond włosów, które
kolorem podchodziły do barwy złotych, kłosów letniego zboża,
kilka płatków zimnego śniegu, poruszyłem za klamkę od drzwi i
jak wielkie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że ktoś
jednak w środku tego wielkiego budynku był.
Nieco zaskoczony wsunąłem się do środka, od razu wymijając studio nagrań znajdujące się na parterze dormu EXO-K, po czym windą popędziłem na górę, bowiem intrygowało mnie, że jednak ten budynek był otwarty, skoro teraz tak naprawdę całe EXO miało wolne. Podjechałem prędko dziesięć piąter wyżej, gdzie zaczynały się pokoje chłopaków, po czym zamarłem w lekkim bezruchu, widząc z oddali przez próg windy, jak kilka metrów przede mną jasnym, żółtawym światłem prawdopodobnie paliła się lampka. Czyli jednak ktoś tutaj był.
Nieco zaskoczony wsunąłem się do środka, od razu wymijając studio nagrań znajdujące się na parterze dormu EXO-K, po czym windą popędziłem na górę, bowiem intrygowało mnie, że jednak ten budynek był otwarty, skoro teraz tak naprawdę całe EXO miało wolne. Podjechałem prędko dziesięć piąter wyżej, gdzie zaczynały się pokoje chłopaków, po czym zamarłem w lekkim bezruchu, widząc z oddali przez próg windy, jak kilka metrów przede mną jasnym, żółtawym światłem prawdopodobnie paliła się lampka. Czyli jednak ktoś tutaj był.
Niewiele myśląc ruszyłem w tamtą stronę i po raz drugi
dzisiejszego dnia się zaskoczyłem. W środku na kanapie siedział
skulony Suho. Siedział i trząsł się, jak szalony, przez co w
pierwszej chwili myślałem, że dostał jakiegoś ataku padaczki,
czy czegoś innego, ale jak się okazało, kiedy podszedłem bliżej
– słyszałem jego cichy, mocno przytłumiony szloch. Widać, że
się powstrzymywał, bo pewnie zauważył, że wszedłem.
- Kris, proszę, wyjdź, nie chcę z nikim rozmawiać... - od razu
wyszlochał, nawet nie podnosząc głowy.
Nie powiem, ale trochę mnie to zabolało, bo zawsze o wszystkim
sobie mówiliśmy, kiedy coś złego się działo. Zacisnąłem pięść
i spojrzałem na niego nieprzychylnie.
- Nigdzie nie wychodzę, dongsaeng. Albo mi powiesz, co się stało,
albo będę tak stał oparty o te drzwi do usranej śmierci. -
mruknąłem, przechylając lekko głowę w bok.
Junmyeon zakaszlał, dusząc się już swoim płaczem i podniósł
głowę, a ja widząc jego łzy poczułem, jak coś mnie skręca w
środku z bólu. Nie wiedziałem z początku, jak miałem określić
to uczucie, ale nie to było teraz najważniejsze.
Podszedłem od razu bliżej młodszego i przykucnąłem, patrząc na
niego ze współczuciem, a ten, jak poparzony po prostu rzucił się
na mnie wtulając w moje ciało. Gdyby nie fakt, że z zamroczenia
spowodowanego sytuacją, nie objąłem z początku jego, tylko
oparłem dłonie na podłodze, upadłbym i obił sobie tyłek razem z
głową o twardą powierzchnię. Przygryzłem wargę, przytulając
jedną z dłoni chłopaka do siebie, a drugą zaś wplątałem w jego
burzę brązowych włosów, przeczesując je między palcami. Jego
coraz to mocniejsze łzy zaczęły moczyć moją koszulkę, a mnie
tylko serce ściskało z bólu jeszcze bardziej.
- Kris, moja mama właśnie
umarła i ja... - wydukał, krztusząc się swoimi łzami, a potem
nabrał powietrza i krzyknął w niebo głosy, ponownie wpadając w
furię płaczu i lejąc łzy prosto w moją szyję – Ja nie mam już
nikogo, kto byłby dla mnie tak bliski. Nie mam nikogo, komu mógłbym
zwierzać się ze wszystkiego i nie mam nikogo tak bardzo ważnego
mojemu sercu... N-nie mam. Jestem sam!
I kolejny cios właśnie ugodził
mnie w serce. Przecież on nie był sam. On miał nas. Nas. EXO.
Niewiele myśląc, złapałem Junmyeona za ramiona i odchyliłem,
zmuszając tym samym, by na mnie spojrzał. W tamtym momencie
wyglądał niczym przerażony szczeniak, a we mnie w jednej chwili
coś pękło. Poczułem, jak tracę grunt pod nogami, a wszelkie
skrywane dotychczas emocje nagle kumulują się we mnie, próbując
wydostać na zewnątrz, ale to chyba nie była jeszcze odpowiednia
chwila. Spojrzałem na niego z troską, przecierając delikatnie
palcami łzy, jakie nie dość, że zalegały w jego kącikach oczu
to i smętnie spływały po policzkach. W jednej chwili miałem
wrażenie, że cały dotychczasowy obraz zakręcił mi się w głowie
niczym karuzela, a cichy szept Suho rozbrzmiewał w umyśle tak,
jakby mówił do mnie przez megafon. Dziwne uczucie zebrało się w
okolicach mojego brzucha, a ciepło ogarnęło całe ciało, tak, że
chyba nawet czułem wypieki na policzkach. Westchnąłem cicho i
uśmiechnąłem się do niego lekko, czochrając chłopaka po głowie.
- Nie jesteś sam. Masz mnie, całe EXO i tylu fanów na świecie.
Nigdy nie byłeś i nie będziesz sam, a przynajmniej ja na to nie
pozwolę. - on w tamtym momencie wtulił się w mój tors jak
pluszak, a ja wiedziałem wtedy, że moje serce rozdarło się na pół
oddając jedną część w ręce Suho.
Mogłem śmiało powiedzieć, że chyba naprawdę się zakochałem.
about first holding hands togehter,
Wiosna przyszła w sumie dość szybko do Chin. Już dobrze na
początku kwietnia świeciło przyjemne, ciepłe słońce, a
ćwierkanie ptaków słychać było niemal na kilometr. Zimny chłód,
zimowego mrozu zniknął tak prędko, że nawet tego nie zauważyłem.
A może po prostu nie wiedziałem tego, bo zaczynałem coraz bardziej
pogrążać się w swoim uczuciu do Suho?
Nieważne.
Siedziałem akurat na parapecie w swoim oknie z lekkim uśmiechem
rozkoszując się tym, że wiatr bawił się moimi jasnymi włosami,
rozwiewając je przyjemnie we wszystkie strony. To już był ten czas
przed naszym comebackiem, kiedy zostały nam dobre dwa miesiące, by
powrócić na scenę i również kiedy nasz zespół połączył się
jeden. Mieszkaliśmy w sumie raz w Chinach, raz w Korei, w zależności
od humoru naszego menadżera. Tym razem to Pekin był miejscem lokum
całego EXO.
Wyglądałem w spokoju za okno, wodząc oczami, za tym, jak wiele
pozmieniało się przez te dwa miesiące, odkąd zima zaczęła
powoli zanikać. Robiło się coraz piękniej. Co? No nie, chyba
pogrążyłem się w swoim zakochaniu do Suho tak bardzo, że teraz
zacząłem pieprzyć naprawdę niestworzone rzeczy.
Westchnąłem cicho, kiedy nagle mój spokój przerwał głośny
trzask drzwi od mojego pokoju, a do środka cały w skowronkach wpadł
Jongin, uśmiechając się szeroko, jakby Chanyeol potajemnie dosypał
mu czegoś do jedzenia. Lub też wypił coś, z dodatkiem czegoś z
rączki tego głupiego derpa. Uniosłem brew, a ten zaczął do mnie
gadać coś tym swoim kulawym chińskim.
- Duizhang... Suho-hyung idzie z Sehunem na bubble tea i nie chcą
mnie zabrać – wydął wargę niczym typowy, obrażony dzieciak, a
ja tylko wzruszyłem ramionami, patrząc na niego obojętnie.
- Ale duizhaaaang~ Ty tylko będziesz w stanie przekonać hyunga, że
ja naprawdę mogę z nimi pójść i nie narobić im wstydu. -
jęknął, wydymając lekko dolną wargę, a ja tylko prychnąłem
rozbawiony.
No dzieciak, dosłownie dzieciak.
- A co będę z tego miał? - zacząłem się z nim przekomarzać,
mimo wszystko wstając z parapetu i czochrając Jongina po głowie,
kiedy go wymijałem.
Chłopak zupełnie nie wiedział, co miał mi odpowiedzieć, więc
wydął usta zastanawiając się chwilę, po czym uwiesił się na
moim ramieniu, patrząc szczenięcymi oczami.
- Będziesz miał Suho, hyung.
No dobra, idealnie mnie przekupił.
Pewnie i tak bym mu odmówił, ale niestety, kiedy mowa była o Suho,
wszystko odwracało się do góry nogami, razem z moim sercem. Ech to
jebane zakochanie. Teraz widzę dlaczego traci się przy nim głowę.
Skinąłem głową ciągnąć Kaia za rękaw jego kraciastej
koszulki, po czym wyrzuciłem tego irytującego mnie tak bardzo
chłopaka za drzwi, samemu wychodząc i zamykając je jednocześnie z
trzaskiem.
Od zawsze zastanawiałem się,
czemu tak szybko każdemu ulegałem, kiedy coś ode mnie chciał, ale
jednak chyba nigdy nie znajdę na to odpowiedzi, bo i tak za każdym
razem dobry lider Kris zrobi wszystko dla swoich rozpieszczonych
bachorów.
(…)
- Przecież powiedziałem ci Kris, że Jongin nie może wychodzić z
domu, bo jeszcze dobre dwa dni temu siedział zakryty kołdrą po
uszy i kaszlał niczym ostatni gruźlik! - kiedy tylko wraz z
Jonginem dogoniliśmy spacerujących chodnikiem maknae i Suho, ten
drugi zaczął robić mi wywody, czemu wyciągnąłem Kaia z domu.
Owszem, może i chłopak był nieco chory, ale to co miał robić,
kisić się w domu i dalej natykać się na Chanyeola, który z dość
podejrzanym uśmieszkiem, dalej dawałby mu zioło a on nawet by się
o to nie skapnął?
Pokręciłem głową z dezaprobatą i poklepałem Junmyeona po
ramieniu.
- Przesadzasz. Nie zachowuj się niczym nadopiekuńcza umma, tylko
daj chłopakowi w spokoju żyć. - mruknąłem, przez co ten nadął
lekko policzki, opuszczając je i chyba udawał, że się na mnie
obraził.
No dobra, wiedziałem, że jest słodki, jednak nie spodziewałbym
się, że aż tak bardzo.
Roześmiałem się cicho na ten gest i spojrzałem przed siebie,
gdzie Kai z Sehunem się w najlepsze przekomarzali, co chwilę
szturchając i śmiejąc.
Po jakichś piętnastu minutach znaleźliśmy się już w jednej z
knajpek i nasi najmłodsi dokonali już zakupu tych swoich pożądanych
bubble tea. Tyle zachodu o sam zakup, a tak szybko można je dostać,
co? Paradoks.
Nie było nawet co czekać dłużej, tylko nadszedł nasz czas na
powrót.
A mnie chyba coś naszło na refleksje, czy chuj wie co.
Kai z Sehunem już zamilkli, w ciszy popijając swoje kolorowe napoje
i posyłając tylko gromadzącym się dokoła fankom raz seksowne,
raz wesołe i charyzmatyczne uśmieszki.
Ja natomiast idąc powolnym krokiem tuż koło Junmyeona, co i raz
zerkałem na niego kątem oka, porządnie się nad czymś
zastanawiając. Po chwili jednak na mojej twarzy pojawił się lekki
zalążek uśmiechu, po czym szturchnąłem lekko Suho w ramię.
- Wiesz co? Może to zabrzmi śmiesznie, ale w tym momencie czuję
się, jakbyśmy naprawdę byli rodziną. Ty - nieśmiała, ale
charyzmatyczna mama, która z uwagą pilnuje swoich kochanych dzieci.
Ja – pewny siebie ojciec, który trzyma je na dystans, a
jednocześnie z czasem pozwala im wydostać się spod twojej zbyt
opiekuńczej ręki... - powiedziałem, tak naprawdę zupełnie nie
wiedząc co pierdolę – No a Sehun i Kai byliby naszymi dziećmi.
Nie sądzisz, że to ładny obrazek?
Suho w momencie, kiedy ja skończyłem mówić uniósł wysoko głowę
patrząc na mnie z szeroko otwartymi oczami, a na jego policzkach od
razu mogłem zauważyć te śliczne wypieki. Uśmiechnąłem się
rozczulony, czekając aż coś powie, a ten tylko uniósł lewą rękę
do ust, zakrywając je, żebym nie zauważył, jak mocno się
zawstydził, chociaż ja i tak już wszystko dokładnie widziałem.
Swoją lewą dłoń po chwili uniosłem na wysokość ramienia
Junmyeona i leniwym, ale zarazem motylim ruchem potem opuściłem po
jego ręce, delikatnie łaskocząc skórę chłopaka, by w końcu
dorwać się palcami do jego dłoni. Splotłem je ze sobą, opuszkami
palców gładząc wierzch skóry Suho i nawet na niego w tamtym
momencie nie spojrzałem. Mój wzrok utkwiony był z oddali, ale nie
pozbyłem się uśmiechu z twarzy. Kai z Sehunem zaczęli
przekomarzać się coraz bardziej, a ja idealnie mogłem usłyszeć,
jak czyjeś serce mocno waliło z przerażenia, bądź też z pewnego
rodzaju zamotania. Owszem, miałem na uwadze to, że takie trzymanie
za rękę, po wyznaniu, jakie wyrzuciłem Suho, mogło być dla niego
niekomfortowe, ale szczerze to miałem to gdzieś.
Uśmiechnąłem się delikatnie, kiedy poczułem, jak nasz uścisk
zacisnął się jeszcze bardziej, a kątem oka zauważyłem, jak na
jego twarzy pojawił się typowy, czerwony buraczek.
Fala nieopisanego gorąca zalała moje ciało, a ja czułem, jak
pogrążam się w tym wszystkim jeszcze bardziej. Tonąłem w
miłości, ale szczerze to nie chciałem by mnie ktoś z niej
ratował.
- Kris, myślę, że nadawałbyś się na ojca, ale musiałbyś dużo
nauczyć ich matkę, ponieważ ona jest jeszcze zagubiona. - kiedy
Junmyeon po chwili zawstydzony wyszeptał te słowa naprawdę miałem
ochotę wyskoczyć z siebie i stanąć obok.
On naprawdę nie wiedział, że takimi delikatnymi ruchami działał
na mnie jak magnez, a ja wariowałem jeszcze bardziej.
I teraz widzicie moi drodzy, co zakochanie robi z człowieka.
I teraz widzicie moi drodzy, co zakochanie robi z człowieka.
about our first kiss,
Nasz pierwszy pocałunek pamiętam idealnie i wciąż czuję, jakby
to było wczoraj.
Był wtedy czerwiec, tuż po promocji naszego nowego albumu XOXO
Kiss&Hug oraz pojawienia się w sieci teledysku do piosenki Wolf.
Nasze grafiki były bardzo napięte, więc w sumie tak naprawdę nie
mieliśmy czasu ani dla siebie, ani dla innych członków zespołu,
by chociaż przez jakiś czas zająć się nimi na osobności (bez
skojarzeń proszę, chodziło mi tylko o rozmowę!).
Jak nie na jeden Music Bank, to na kolejny, to Inkagyo, czy jakieś
durne wywiady.
Ale to opowiem w skrócie.
Na jednym z Music Banków tuż po naszym comebacku, zostaliśmy
nominowani do nagrody na najlepszy i najpopularniejszy zespół wśród
fanów. Jak dziś pamiętam, że stojąc na tej durnej koreańskiej
scenie i czekając na werdykt lekko trzęsły mi się dłonie, ale
nie chciałem przynajmniej na twarzy dać tego po sobie poznać, że
się denerwuję. Wszyscy stali niemal w grobowej ciszy, uśmiechając
się do fanów nieco sztucznie, bowiem każdego z nas z osobna i
jednocześnie zjadał potworny stres.
Westchnąłem cicho, opuszczając lekko głowę, kiedy nagle, po tym
cholernym wstrzymywaniu akcji przez prowadzącego po prostu
dowiedziałem się, że EXO wygrało. Wiecie co? Nie spodziewałem
się tego, bo zwyczajnie zawsze myślałem, że był ktoś lepszy od
nas, ale jak widać...
Przez pierwszą chwilę nie mogłem w to uwierzyć i wpatrywałem się
w publiczność, jak skończony dekiel, ale kiedy zauważyłem tą
wielką radość na twarzy innych z zespołu, sam nie wiedziałem, co
miałem zrobić. To było niesamowite uczucie.
Jednak i tak prosto w serce ugodził mnie widok Junmyeona, który
rozpłakał się jak małe dziecko i był pocieszany przez innych.
Były ku temu dwa powody. Nienawidziłem, kiedy dongsaeng płakał, a
po drugie, tutaj znów rodziła się ta moja głupia, niewyjaśniona
zazdrość o to, że przytula go ktoś inny niż ja, mimo tego, że
nawet nie ruszyłem się z miejsca, by cokolwiek zrobić.
Postanowiłem jednak nie zaprzątać sobie tym głowy jak na razie,
teraz i tak to nasze zwycięstwo zakręciło mi umysłem znacznie
mocniej.
(…)
Tuż kiedy odśpiewaliśmy po rozdaniu nagród naszą piosenkę -
Wolf, wszyscy prędko udaliśmy się za scenę, gdzie mieliśmy
chwilę oddechu przed kolejnymi występami. Usiadłem zmęczony na
sofie spoglądając, jak nagle cała nasza mała rodzinka rozpłynęła
się w jedynie im znaną stronę. Westchnąłem cicho – no chyba
zostałem tutaj sam. Oparłem się wtedy plecami o kanapę,
odchylając lekko głowę i dalej kalkulując sobie wszystko, co się
stało, jednak z moich rozmyślań wyrwał mnie mocny skrzyp drzwiami
i głowa, jaka opuszczona wraz z ciałem nagle pojawiła się w
środku. Uniosłem brew zaskoczony, prostując się, ale odetchnąłem
w spokoju, kiedy okazało się, że osobą, jaka zawitała do środka
okazał się być nie kto inny jak Junmyeon. Wsunął się powolnym
krokiem do pomieszczenia, szczelnie zamykając za sobą drzwi i
chwiejnie przysunął się do sofy, siadając tuż obok mnie.
Spojrzałem na niego uśmiechając się delikatnie, ale ponownie
niepokój ogarnął moje serce, kiedy łzy jakie pojawiły się u
niego na scenie, nadal nie chciały zniknąć z jego ślicznej,
delikatnej twarzy. Już miałem coś do niego powiedzieć, by się
nie martwił, jednak ten mnie uprzedził łapiąc moją jedną rękę
w swoją i posłał mi szeroki, ale bardzo szczery i wesoły uśmiech,
który pod maską załzawionych oczu wydawał się jeszcze
piękniejszy niż dotychczas.
- Wierzysz w to? Wierzysz w to, że wygraliśmy? - zaświergotał
wesoło, patrząc się na mnie z wielkimi, pełnymi radości oczami,
po czym, chyba nieświadomie schylił, opadając policzkiem na mój
bark. - Bo ja dalej nie wierzę.
Uśmiechnąłem się jeszcze nieco szerzej, kiedy słuchałem słów
chłopaka, po czym poczułem, jak w moim ciele zaczynają w jednej
chwili kumulować się różnorakie emocje. Radość pomieszana z
wszechogarniającą troską zaczęła po prostu ot tak rozwalać mi
głowę, a pewnego rodzaju niemoc i zamotanie w kilku sprawach, idące
w trójkąciku razem z pełną masą energii, powodowało, że sam
zacząłem się w tym wszystkim gubić. Jednak mimo wszystko, kiedy
skończyłem już maltretować swój umysł tymi dziwnymi myślami,
spojrzałem w stronę Suho i odsunąłem jego głowę ze swojego
barku.
Złapałem w palce jego podbródek, posyłając pełne ciepła, ale jednocześnie charyzmatyczne spojrzenie.
Złapałem w palce jego podbródek, posyłając pełne ciepła, ale jednocześnie charyzmatyczne spojrzenie.
Ja wiedziałem, co czuję.
Ja wiedziałem, czego chcę.
Ja wiedziałem, czego chcę.
Jednak nie miałem kompletnie pojęcia o tym, co działo się w nim.
Mimo tego, to nie było najważniejsze.
Liczyła się...
Liczyła się...
- Wierzę. W to akurat wierzę. Jednak nie mogę pojąć co ty w
sobie takiego miałeś, że rozkochałeś mnie w sobie tak mocno, że
teraz – w tym momencie złapałem jego drugą rękę, podsuwając
ją do swojego mocno bijącego serca. - siedzisz tutaj i wcale nie
mogę się ciebie pozbyć.
...miłość
Ona i to może nieco chore uczucie do niego.
Oraz Suho, który w moim sercu zajmował pierwsze miejsce.
- Kris, co...
- Cśś~
Pierwszy pocałunek przyszedł tak szybko. Dla mnie to była niemal
jedna, krótka sekunda, chociaż trwaliśmy w niej tak naprawdę dość
długo. Chciałem się nim narkotyzować, chciałem go czuć,
chciałem, by był tylko mój.
Wplątanie palców w jego włosy nie sprawiło mi żadnej trudności,
bo już od razu Suho był na wysokości mojej twarzy. Gorzej jednak
było podczas uspokajania mojego mocno bijącego serca, kiedy nasze
wargi się ze sobą zetknęły.
Jego cichy jęk rozbrzmiał w mojej głowie, jak kołysanka, bo aż
poczułem się nieco sennie, kiedy smakowałem jego idealnych ust. Z
początku owszem, opierał się, ale i tak wiedział, że nie miał
ze mną szans, więc po kilku sekundach poddał się, zarzucając mi
dłonie na ramiona. Nasze języki zawirowały w chaotycznym,
namiętnym tańcu, a w środku ciał był ten cholerny strach, żeby
ktoś teraz nie wszedł. Odchyliłem delikatnie jego głowę, coraz
mocniej pogłębiając pocałunek, na przemian ze zwalnianiem tempa,
kiedy w naszych płucach zaczęło już brakować oddechu. Samo
czucie jego paznokci na moim karku sprawiało, że motyle rozwalały
dolne partie mojego brzucha, a słodki smak ust Suho działał na
mnie jak używka, ale z czterokrotnie zwiększonymi dawkami.
Musiałem oderwać się od jego idealnych warg, co zrobiłem niestety
niechętnie, a jedyne co otrzymałem od niego w zamian to był
nieskładny jęk, który miał chyba być jakimiś nieodgadniętymi
słowami.
Ale ja ich nie potrzebowałem. Posłałem w stronę Suho
charyzmatyczny uśmiech, po czym przytuliłem go do siebie mocno,
szepcząc dwa, idealnie pasujące słowa do ucha. Miałem nic nie
mówić, ale po prostu musiałem.
A co takiego? Na to pytanie jesteście sobie w stanie odpowiedzieć
sami.
Miałem szczęście, że oderwaliśmy się od siebie w dobrym
momencie, bo chwilę potem do pokoju wpadli świergoczący radością
Chanyeol z Baekhyunem na rękach, który patrzył się na nas
badawczo.
Ups. Chyba rumieńce wiele zdradziły.
Ups. Chyba rumieńce wiele zdradziły.
Jednak dobrze wiedziałem, że i oni coś do siebie mają, więc po
prostu olałem sobie ten gest.
EXO's so gaaay, jakby to jakiś hejter powiedział, ale serio, miałem
to w dupie.
Ja przeżyłem swój pierwszy pocałunek z Suho tak jak chciałem,
wszystko było idealne, więc nie potrzebowałem więcej.
about our first... time,
Jedyne co czułem w tamtym
momencie to było cholernie gęste powietrze i gorący, niemalże
palący oddech na policzku, który nie należał do mnie (tak kurwa,
bo umiem sobie dmuchać na policzek, jasne!). Sam nie wiedziałem w
sumie co robiłem, ale byłem świadomy tylko jednej rzeczy. Że przy
sobie na łóżku miałem zupełnie nagą i zawstydzoną osobę,
którą kochałem, i która oddała mi się dobrowolnie. Osobę tak
bliską mojemu sercu, że mógłbym za nią skoczyć w ogień.
Ale to też opowiem od początku ze szczegółami.
To był dość ciepły i głośny wieczór w Seulu. Jakiś nowo
wypromowany koreański girlsband dawał właśnie koncert na jednej z
centralnych hal koncertowych w stolicy, a to oznaczało oczywiście,
że wszyscy za namową Chaneyola i Kaia popędzili na ich występ
potajemnie załatwiając sobie wejściówki VIPów. No, prawie
wszyscy. Ja zostałem w domu zwyczajnie dlatego, bo coś mnie bolała
głowa (no dobra, miałem ten koncert po prostu w dupie, ale nie
chciałem o tym mówić głośno), a wraz ze mną na moje szczęście
znalazł się i Junmyeon, który chyba naprawdę uwierzył w tą
bajkę o bólu głowy i po prostu chciał się mną zająć.
Leżałem sobie wygodnie na kanapie, oglądając ze znużeniem jakąś
głupią, koreańską dramę, i tylko wywracałem oczami, kiedy
nadchodziły jakieś a to erotyczne sceny, a to jakieś durne
mizianie po kątach przez głównych bohaterów. Zamknąłem powieki,
przygryzając wargę, kiedy nagle usłyszałem ciche kroki
rozlegające się po pokoju. Uchyliłem jedno oko, a nad sobą
ujrzałem Junmyeona stojącego nade mną ze szklaną wody w dłoniach
i jakimiś prochami, pewnie przeciwbólowymi.
Uśmiechnąłem się do niego leniwie, wyciągając do przodu jedną
rękę.
Wyciągnąłem ją, ale jednak nie po to, by zabrać od niego
szklankę, tylko ująć w dłoń nadgarstek chłopaka i pociągnąć
go na siebie. Szklanka oraz proszki wypadły z jego dłoni, a ja
tylko z uśmiechem triumfu przyciągnąłem go do siebie, wpijając
się w jego usta.
Z początku mi się nieco opierał, ale co tam, nie trwało to długo.
Z początku mi się nieco opierał, ale co tam, nie trwało to długo.
- Myeonnie, jesteśmy sami w domu, nie chcesz tego wykorzystać?
- Co...?
- Kocham cię.
- Kris, co ty.... Ahhh!
Potrzebna mi była dosłownie sekunda i odrobina własnej siły, by
przytrzymać przy swoim ciele Suho i samemu unieść się z nim do
siadu. Dobrze wiedziałem, że będzie chciał mi uciec, więc
unieruchomiłem mu biodra dłońmi, patrząc mu w oczy kocim
spojrzeniem. Uśmiechnąłem się przy tym seksownie, a po tym tylko
zbliżyłem do siebie Suho za kark, składając na jego ustach
kolejny pocałunek i wariując, kiedy jego gorący oddech drażnił
moje wargi. Kiedy już widziałem, że przestał mi się opierać,
puściłem jego biodra i od razu dopadłem dłońmi do jego białej,
nieco wygniecionej koszuli i prędko rozpiąłem guziki. Czułem, jak
drżał, a to podniecało mnie jeszcze bardziej.
Odgarnąłem grzywkę z jego oczu, uśmiechając się do niego
ciepło. Czerwone plamy zalały całe jego policzki, ale nie mogłem
narzekać, że mi się to nie podobało. Obsypałem go kilkoma
muśnięciami za uchem, kiedy zaś moja ręka z utęsknieniem wodziła
po jego torsie.
- Kris, p-proszę nie t-teraz, a jak chłopaki, w-wrócą? - wysapał
powstrzymując się od jęków, a ja tylko zaśmiałem się cicho.
- Myślisz, że naprawdę będzie im się chciało wracać z koncertu
tak wcześnie. Suho, daj im spokój, ja cię pragnę.
- Oppa, jeszcze chwilę temu bolała cię głowa. - Myeonnie,
rozjebałeś mnie.
- Kłamałem.
Ubraniom nie potrzeba było jakoś dużo czasu, by opaść z naszych
ciał, a ciałom nie trzeba było wiele, by zaczynać na nowo siebie
poznawać. Na nowo? Nie. Po raz pierwszy.
Błądziliśmy po sobie dłońmi z tak wielkim zapałem, jakby jutra
w ogóle miało nie być. Suho może robił to nieco nieudolnie, ale
wiedziałem, że bał się tego, kiedy z całej siły wtulił swoją
głowę w moją szyję, jak ja zaczynałem wsuwać w jego wnętrze
swoje dwa, smukłe palce.
- Yah, hyung, przestań, nhhh, to... - jęczał prosto do mojego
ucha, kiedy rozciągałem go palcami, a mnie to podniecało tak
mocno, że nie chciałem czekać.
Widząc jednak jego zaczerwienioną ze wstydu twarz, powiedziałem
sobie, że wszystko może zrobić powoli, i w swoim tempie.
Kiedy unosił się na drżących dłoniach, by nabić się na mojego
członka, ja aż z fascynacją patrzyłem na jego czerwoną z
podniecenia twarz. Tego widoku chyba nie zamieniłbym na nic innego.
Złapałem go lekko w biodrach, opuszczając w dół na swojego
członka, a wargami muskałem powoli jego usta, które z rozkoszy
niemal krzyczały do mnie jak szalone.
A potem jedynie patrzyłem.
Patrzyłem na niego, jak zawstydzony krzyczał moje imię, coraz
mocniej, tak seksownie podskakując na mnie, jakby mnie ujeżdżał.
Trzymałem w dłoniach jego biodra, wtórując mu swoimi jękami oraz
niskimi stęknięciami i tylko delikatnie poruszałem biodrami, a on
robił wszystko inne.
W końcu kiedy oboje byliśmy już na wyczerpaniu, Suho opadł na moje ciało niczym pluszak i dalej głośno krzyczał w mój tors, jak bardzo mnie kocha, a z jego najgłośniejszym wrzaskiem pośród wszystkich, ja po prostu doszedłem, wypełniając jego ciało całkowicie. Miałem mroczki przed oczami, powietrze zgęstniało, ale serce mówiło mi, że przez to cholerne uczucie zwane miłością miałem ochotę latać, a nawet chyba przenosić góry.
W końcu kiedy oboje byliśmy już na wyczerpaniu, Suho opadł na moje ciało niczym pluszak i dalej głośno krzyczał w mój tors, jak bardzo mnie kocha, a z jego najgłośniejszym wrzaskiem pośród wszystkich, ja po prostu doszedłem, wypełniając jego ciało całkowicie. Miałem mroczki przed oczami, powietrze zgęstniało, ale serce mówiło mi, że przez to cholerne uczucie zwane miłością miałem ochotę latać, a nawet chyba przenosić góry.
- Kris, ja... - jęknął cicho, kiedy powolnym ruchem wysunąłem
się z niego i przytuliłem do swojego torsu.
- Tak wiem, ja też. - odpowiedziałem mu tylko, zamykając powieki.
Gęste powietrze w tamtym momencie mi naprawdę nie przeszkadzało.
Suho był szczęśliwy, ja byłem szczęśliwy, więc chyba to
liczyło się najbardziej. Liczył, się fakt, że miałem przy sobie
kogoś, kogo kocham całym swoim sercem.
about
the present time
Dzisiaj mijało dokładnie pół roku, odkąd byłem z Junmyeonem.
Wcześniej opowiadałem wszystkim jedynie to, co działo się między
nami, kiedy się zakochaliśmy, a teraz... teraz był ten czas, kiedy
nasza miłość rozkwitła i przeżywałem z nim pół roku naszego
związku.
Mimo, że tak naprawdę pół roku to nie było jakoś specjalnie
dużo, to szczerze dla mnie wystarczająco, by wiedzieć, że
naprawdę go kochałem.
Kochałem to tak mocno, jak nikogo innego wcześniej.
W sumie miałem tam kiedyś parę dziewczyn, ale nie wiem dlaczego,
nie potrafiłem odwzajemnić ich uczuć. Może dlatego, że były
zbyt nachalne, a jedna nawet chciała zapłacić mi za seks z nią,
bo była moją zagorzałą fanką. Głowa może rozboleć człowieka
od czegoś takiego.
Ale ja tu nie o tym miałem mówić.
Cały dzień niemalże byłem potwornie zabiegany. Nasz comeback był
dobre dwa miesiące temu, więc nie ma co mi się dziwić, że miałem
kompletne urwanie głowy. Suho w sumie nie był gorszy ode mnie.
Nasze kochane exowe bachorki zaczęły już jęczeć, że ten
comeback przyszedł za szybko i by sobie jeszcze po odpoczywali, ale
jakoś nie chciało mi się już ich marudzenia słuchać. Chyba
zdążyłem się na to uodpornić przez te półtora roku.
Kiedy nareszcie jakoś pod wieczór w spokoju mogłem zawitać do
dormu i usiąść na dupie,by odpocząć, do mojego pokoju, jak burza
wparował Chanyeol. Uśmiechał się od ucha do ucha, a potem usiadł
obok mnie na łóżko, przyglądając, jakbym właśnie kogoś zabił
i kazał mi tym wzrokiem się do tego przyznać.
Odwzajemniłem jego spojrzenie unosząc brew, a ten tylko wydął
lekko wargę i szturchnął mnie w ramię.
- Pamiętasz, że to dzisiaj, prawda? - wbił we mnie te swoje
wielkie, strollowane oczy, a ja tylko rozdziawiłem usta.
Że niby co?!
- Nie udawaj dekla dobrze wiem, że dzisiaj macie z Suho ważny
dzień, a ty jeszcze nic nie zrobiłeś. - wzruszył ramionami, a ja
myślałem, że wyrzucę go z kopa z pokoju. - I nawet się nie
tłumacz, tylko rusz tą tłustą, chińską dupę i nie wiem, kurna
zabierz nawet Suho na jakiś wieczorny spacer!! Nie widziałeś tego,
jaki był smutny dzisiaj, nie widziałeś, że prawie popłakał się
w łazience przed wywiadem, bo miałeś to w dupie! Taki zawsze
zajęty! Myślisz, że EXO nie wie o tym, że jesteście razem?!
No dobra, furię złości spodziewałbym się po każdym (nawet po
Tao) ale nie po Chanyeolu. Zagryzłem wargę i opuściłem głowę.
Ale skąd on kurwa wiedział, że Suho był moim chłopakiem?!
Nieważne. To aż tak widać?
Naprawdę pamiętałem o dzisiejszym dniu, jednak nie chciałem robić
tego wszystkiego tak późno. Przecież i Suho i ja byliśmy
zmęczeni, więc pomyślałem, że może jutro z rana będzie lepiej,
ale jak widać, bardzo się myliłem. Nie powiedziałbym, że
dzisiejszy dzień byłby dla niego aż taki ważny.
Potem ponownie utkwiłem wzrok z Happy Virusie, wyciągając coś z
kieszeni swoich obcisłych jeansów, a ten tylko swoją reakcją
pokazał mi, że naprawdę można mieć jeszcze większe oczy niż on
miał zawsze.
- To... pomożesz mi? - spytałem cicho, a Chanyeol poklepał mnie po
ramionach, śmiejąc się jak idiota, po czym wybiegł z mojego
pokoju jeszcze szybciej niż się w nim znalazł.
- Jak wszystko załatwię, to zadzwonię! Dla Baekhyuna to zrobiłem,
to zrobię i dla ciebie, duizhang! - i wypruł przed siebie na
szczęście nie łamiąc sobie po drodze tych swoich długich nóg.
A ja jedynie pokręciłem głową z dezaprobatą, wiedząc, że z
takim napiętym grafikiem pełnym stresu, chyba osiwieję jeszcze
szybciej niż powinienem.
*
Do przejścia zostało nam dobre dwadzieścia schodów, a ja
cieszyłem się, że opaska, jaką przewiązałem Suho na oczach
jeszcze z nich nie spadła. Ten lipcowy wieczór był dość chłodny,
że nawet lekka, zwiewna bluza nie pomagała.
- Kris-gege, gdzie mnie ciągniesz... - jęknął cicho, machając
rękoma i domagając się, bym tą opaskę zdjął.
- Zobaczysz. Daj mi jeszcze chwilę.
Ponownie jęknął, a ja tylko z kopniaka zamknąłem za sobą drzwi
i łapiąc Suho za rękaw jego bluzy, pociągnąłem go za sobą,
dając upust krokom dopiero za chwilę. Uśmiechnąłem się i
składając delikatny pocałunek na jego karku, rozwiązałem opaskę
na jego oczach.
Objąłem go mocno w pasie, przyciągając do siebie, bowiem
wiedziałem, że zaraz zacznie wrzeszczeć, mając przed oczami
seulską panoramę, a no cóż, mój Myeonnie nieźle bał się
wysokości.
- K-kris, to...
- Oppa, saranghae...~ - mruknąłem cicho, a ten tylko wyrwał się w
moich objęć, szarpiąc i wtulając w moje ciało, jak pluszak –
Nie martw się, nie zapomniałem.
- Dobrze wiesz, że boję się wysokości.
Zaśmiałem się cicho i uniosłem jego podbródek, składając
delikatny pocałunek na ustach.
- Wiem, ale przy mnie nie musisz się niczego bać. - dotknąłem
dłonią jego policzka uśmiechając się lekko – A teraz chodź.
Widziałem, jak trzęsą mu się dłonie, kiedy zacząłem ciągnąć
go w kierunku stojącej niedaleko na budynku kanapy, którą kochany
Chanyeol tu wtachał, tylko ja kompletnie nie wiedziałem jak. Obok
kanapy stał szklany stoliczek z dwoma kieliszkami i szampanem, a ja
stwierdziłem, że jak bardzo wielkiej romantycznej strony tego derpa
jeszcze nie znałem. Jednak mimo tego dziękowałem mu, że załatwił
to wszystko tak szybko.
Usiedliśmy wraz z Suho na kanapie z kieliszkami w dłoniach, a
chłopak oparł mi głowę o ramię. Uśmiechnąłem się lekko,
głaszcząc go po głowie, przez co ten tylko się zaśmiał.
- Już naprawdę myślałem, że zapomniałeś. - powiedział
rozmarzony, ściskając mocno wolną ręką moje palce, jakby dalej
bał się, że spadnie z tego budynku, chociaż przecież stał na
pewnym gruncie.
Pochyliłem się ku niemu ponownie lekko muskając jego usta i
szepcząc w nie.
- Nie mógłbym zapomnieć, jesteś moim pierwszym i ostatnim, dla
którego zrobiłbym wszystko. Nawet gdybym musiał, skoczyłbym za
tobą z tego budynku, byleby tylko cię uratować. Dziękuję ci za
te całe pół roku, Myeonnie... - uciąłem, bowiem chłopak wtulił
mi głowę w ramię i po prostu zaczął w nie płakać.
- A ja... ja dziękuję za to, że mnie pokochałeś i za to, że mam
was, czyli całą jedenastkę. - wyszlochał, a ja uśmiechnąłem
się lekko i odsunąłem go od siebie.
Spojrzał na mnie zaskoczony, bowiem po prostu wstałem, patrząc na
niego naprawdę rozkochanym wzrokiem. Nigdy bym nie powiedział, że
zakochałbym się w kimś tak bardzo mocno, ale do dziś nie żałuję.
Przyklęknąłem przed nim, wyciągając z kieszeni płaszcza coś,
co skrywałem od dobrego miesiąca, ale wiedziałem, że swojej
decyzji nie zmienię.
and my declaration of love.
- Junmyeon, pytam się ciebie śmiertelnie poważnie, czy zechciałbyś
zostać przy moim boku już do końca swojego życia?
Złoty pierścień odbił się blaskiem na jego palcu w świetle
księżyca, a moja historia miłosna się tutaj zakończyła. Suho
przyjął pierścień, ówcześnie płacząc w moich ramionach, a
mnie szczęście rozwalało od środka. O tym, że był on dla mnie
najważniejszą osobą na świecie, wiedzieli tylko chłopcy z
zespołu. Nikt inny nie potrzebował tej wiadomości w swoim mózgu.
Najważniejsze było to, że nasz zespół trwał dalej, a wszyscy
byliśmy najszczęśliwszą rodziną na świecie.
Obyście wy, drodzy fani wytrwali razem z nami do naszego kolejnego
comebacku, bowiem historia chłopaków z EXO Planet jeszcze się nie
zakończyła. Zmieniło się po prostu kilka rzeczy, które tak
naprawdę przyniosły wiele dobrego.
Tak szczerze to większość z nas znalazła już swoją miłość
(mówię tu na przykład o Chanyeolu i Baekhyunie oraz Kaiu i
Sehunie), ale poza zespół nic nie wyszło na światło dzienne.
Jednak wiecie co wam powiem? Mimo, że jestem już z Suho te całe
pół roku, to i tak pozostanie od dla mnie tym jedynym i pierwszym,
bowiem to jego pokochałem tak wielką miłością, której nie
mogłem dać nikomu innemu.
„...for me, you'll always be the first, no matter how long, I'll
be with you.”
Omomomomomo! ♥ Jakie to było super... I ten pierwszy pocałunek... xD Strasznie urocze (^_^) Ogromnej weny! ♥
OdpowiedzUsuńCzytałam, a z niewiadomego dla mnie powodu, moje oczy szkliły się od łez, a one same wolno spływały pojedynczo po moich policzkach...
OdpowiedzUsuńNie wiem jak mam skomentować, zawsze to sprawia mi kłopot, jednak teraz nie mogłam obojętnie obok tego posta przejść.
Cudowne, a jakie urocze... Niewiele mogę powiedzieć, a raczej przeciwnie, bo nie mogłabym ująć tego wszystkiego, co się we mnie pojawiło, w jednym zdaniu.
Podczas czytania czułam tyle emocji.. Nie wiem dlaczego pojawił się także smutek, niemniej jednak, pomógł mi lepiej 'zrozumieć' tekst, a ta radość związana z powstaniem ich związku, ponagliła kolejne łzy, które w mgnieniu oka przemieniły się w cichy, 'lekki' płacz radości.
Mocno skupiłam się również na samym Suho, który tu, w twoim opowiadaniu, jest przedstawiony, jako nieśmiały, niewinny chłopiec, jakiego kocham.
Kris także został pokazany w sposób, jaki lubię. Był spokojny, śmiały i po prostu był. Przyznam, iż lubię go w roli dominującego, więc i tu jest pozytyw.
Ahh, naprawdę nie wiem co pisać... Skończę więc ten komentarz na tym.
Pozdrawiam i weny ^^
KrisHo KrisHo KrisHo KrisHo ♥
OdpowiedzUsuńPrzez Ciebie stwierdziłam, że chujowo piszę i jestem beztalenciem. Wszystko pięknie, cud, miód opisane. Uczucia przepięknie odwzorowane, znowu nie wiem co napisać. Gorąco mi się zrobiło.
Nie tylko Ciebie Krisie ,, opppa '' rozjebało ♥
Suhosiątko kochane, płakające, pocieszne, khkgfkjhadkagfaka, ruchający się rodzice. Dziwne, że SeKai nie kapnęli się co rodzice wyprawiali na spacerze z bubble tea :>
A teraz czekam na moje zgubione dzieci ;-;
Kochana, masz talent, naprawdę. To było urocze i jeszcze tak ciekawie podzielone - teksty pisane kursywą. Ciekawie, choć nie wiem, czy właśnie na to powinnam zwrócić uwagę w tym komentarzu, ale... Powiedźmy, że jest dobrze (nie umiem komentować :P) Mam nadzieję, że kolejny rozdział z "Nie z tego świata" też się niedługo pojawi. Tak, nadrobiłam, więc bądź ze mnie dumna, dobrze? Dlaczego? Bo jestem strasznym leniem i jak czegoś nie przeczytam od razu, to potem mi się już nie chce. Wiesz... W Twoich opowiadań jest "coś", co mnie naprawdę przyciąga.
OdpowiedzUsuńNo cóż, nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci dużo, duuuużo weny (:
Pozdrawiam
To było takie słodkie~! dostałam chyba cukrzycy xd nie wiem jak to opisać... To było wspaniałe, tatuś Kris i mamusia Suho kocham <3 (a tak na marginesie, możesz napisać jakiś rozdział ze starszych opowiadań, biedne nie dokończone opowiadania xd)
OdpowiedzUsuńdużo weny i chęci do pisania~
To było naprawdę urocze ^^ Sam cukier xd ale to dobrze, lubię czytać o czyimś szczęściu :P Najbardziej podobał mi się moment, podczas którego pierwszy raz złapali się za ręce... To było takie wspaniałe, że aż nie umiem tego opisać. Aż się uśmiechnęłam, jak to czytałam ;) I do tego Kai i Sehun jako dzieci... haha
OdpowiedzUsuńMasz talent, wiesz o tym? Naprawdę lubię czytać Twoje opowiadania <3 Mam nadzieję, że szybko dodasz coś nowego ^^ Szczególnie Nie z tego świata :p
Pozdrawiam i zapraszam Cię też do siebie, na mój nowy blog o EXO <3
mam chyba cukrzycę. *.* Boję się aż czytać twoje dalsze opowiadania. mogę ci powiedzieć, że momentami masz umysł niczym psychopata, a raz jak prawdziwy cukiernik. JKHHDSKDHSDKJSD ♥
OdpowiedzUsuńJak zaczęłam to czytać to z początku się nieco obawiałam z powodu ego, ze trudno mi ich sobie raz wyobrazić. Jednak teraz sama mam nieco chore pomysły z tym parringiem. WTF, co Ty ze mną robisz!?
... Mały psychopata. ♥
Jej jakie cudne ^^
OdpowiedzUsuńJaka ładna, romantyczna historia. :) Jakoś miło mi się czytało ich losy, mimo iż osobiście bym ich nie sparowała to po przeczytaniu tego opowiadania muszę przyznać, że jako tatuś i mamusia EXO są idealni. ♥
OdpowiedzUsuńJak Kris pokazał Chanyeol'owi pudełeczko to od razu pomyślałam o pierścionku - wydawało mi się to mało męskie, ale zakochałam się w uczuciowym i kochanym Krisie, który dodatkowo jest tak dobry dla Suho.
Nic dodać nic ująć genialnie napisane. ♥
Aaaa! I bardzo podoba mi się twój nowy szablon. Fioletowy zawsze dobrze mi się kojarzy. :)
Pozdrawiam. ♥
Zabiłaś mnie! Kocham KrisHo, a jest tego tak niewiele, że dostaje spazmów, jak tylko widzę z tym opo *.* Takie piękne, słodkie, fluffowe *.* Rozpływam się *.*
OdpowiedzUsuńJust... You made my day <3
Krisusie.... nie mogę wytrzymać z tych feelsów *.* Totalnie jaram się tym opowiadaniem! Mistrzu! <3
Nie kompromituje się dalej...
Hwaiting! *.*
Jak Ty to robisz *u*
OdpowiedzUsuń~W
Czemu ja tam bardzo kocham Krisho? *-*
OdpowiedzUsuńKocham tego one shota, cudowny, rozpływam się, moje feelsy to jedna wielka papka, biedne po czymś takim się nie pozbierają, jak ty to robisz że kocham wszystko co piszesz? Więcej takich one shotów *-* xd
Popłakałam się(znowu)z niewiadomych dla mnie powodów...Super historia,i jak widzę,wena dopisała.Oby tak dalej ^_^!
OdpowiedzUsuńMimo, że to już dawno opublikowałaś postanowiłam napisać komentarz, który wcale nie będzie taki superowy-długi. Wybacz.
OdpowiedzUsuńDopiero teraz zaczynam shippować Krisho i natknęłam na tego bloga, dokładniej tutaj i dziękuje z całego serca googlu, że mnie tutaj przywiózł! ,_,
Na początku byłam w stuprocentowa pewna, że jest perspektywa Suho, a tutaj Krisus! No dobra, czytam dalej i jestem... zaskoczona, zauroczona, gdzieś tak. Nie umiem wyrazić tego uczucia, sorry. Zapewniam Cię, że to są pozytywne uczucia. :3 Mam nadzieję, że będą dalej ficzki z Krisho i w takim stylu! Hwaiting!
Zabijcie mnie. Przeczytałam to teraz, kiedy są same problemy w fandomie. I absencja Krisa .-.
OdpowiedzUsuń