Tytuł: Snares of love
Typ: One-shot
Gatunek: smut, fluff
Paringi: 2min (JongKey w tle)
Ostrzeżenia: Przekleństwa
Długość: 1979 słów
Notka autorska: Przesłodzony 2min, pisany dawno temu, pod wpływem nieprzespanej nocy. Nie wiem, co o nim myśleć, wydaje mi się całkiem w porządku, ale Wy to ocenicie. Przepraszam za ewentualne błędy, ale nie mam idealnego oka.
- "Nienawidzę cię! Jesteś skończonym skurwysynem panie Kim Jonghyunie. Odejdź... Nie. Spierdalaj z mojego życia. Jedyne co mam ochotę zrobić to zabić..." - słyszałem, jak krzyczałeś.
Bolało mnie cholernie, kiedy do moich uszu docierał twój płacz. Widziałem, że byłeś w nim okropnie, wręcz szaleńczo zakochany, ale nie mogłem nic poradzić na to. Byłeś szczęśliwy... Nieważne że z nim, ważne, że szczęśliwy. A mi na tym zależało i wciąż tego pragnę.
A teraz, kiedy widziałem, jak płakałeś, serce skręcało mi się z bólu i żalu.
Widziałem wszystko, słyszałem wszystko, stałem obok. Stałem obok tego pokoju, gdzie padały te ostre słowa, gdzie Jonghyun w najlepsze przytulał Key, nie patrząc na to, że tym samym ranił mi ciebie. Nie mogłem tego znieść. Jak można być taki sukinsynem? Z chęcią poszedłbym i bez skrupułów wyrwał mu kutasa, bylebyś tylko ty poczuł się szczęśliwy ale wiem, że wtedy narobiłbym tylko kłopotów.
Odsunąłem się w końcu od ściany, nie potrafiłem tego dalej wysłuchiwać i powoli zacząłem kierować się w stronę swojego pokoju, kiedy coś uderzyło we mnie z łomotem. Zachwiałem się, tracąc przy tym równowagę i upadłem. Uderzyłem klatką piersiową i brodą o podłogę z cichym jękiem pod nosem, a na plecach poczułem ciężar. Obróciłem lekko głowę i zobaczyłem tam ciebie.
(...)
Nie mogłem oderwać od ciebie wzroku, z czerwonymi, spuchniętymi od łez oczami wyglądałeś z jednej strony tak rozkosznie i niewinnie, ale z drugiej tak mi ciebie było szkoda. Leżałeś na mnie, jakby nieco skołowany, chyba nie do końca kojarzyłeś, co się właśnie stało... Uśmiechnąłem się do siebie w duchu, ale z oczu nie zniknęło mi zmartwienie i pewnego rodzaju strach o ciebie. Wysunąłem dłoń, przytykając ją do twojego policzka i przesunąłem powoli dłonią po tej twojej niesamowicie gładkiej skórze. Byłeś dla mnie jak narkotyk. Nie raz chciałem byś stał się moją używką, ale to nie było mi chyba przeznaczone. Ćpałem cię, pożądałem jedynie w swoich wyobrażeniach... A w realnym świecie mogłem o tym jedynie pomarzyć.
A teraz? Leżysz na mnie przez czysty, niespodziewany przypadek i to jest odpowiedni moment żeby.... właśnie. Nie mogę tego zrobić. Nie mogę cię skrzywdzić. Od zawsze tak mocno cię pragnąłem, ale muszę się powstrzymać. Zamiast tego tylko jedną z dłoni położyłem na twoich plecach i ścisnąłem palcami za koszulkę a opuszkami drugiej powoli starłem łzy, jakie płynęły ci bezwstydnie i z żalem po policzkach.
- Panie Taeminie Lee, po co te łzy? - spytałem cicho, a ty spojrzałeś na mnie wtedy, jak na typowego debila.
- Minho-hyung... - uciszyłem cię, przykładając dłoń do twoich ust i wstaliśmy nawzajem.
Może i faktycznie szło ci to nieco opornie, ale w końcu udało mi się zaciągnąć cię teraz do pokoju i na spokojnie porozmawiać o tym, co się stało. Usiadłeś na łóżko, a ja cały czas cię obserwowałem znajdując się obok. Widziałem jak drżysz, jak po policzkach lecą łzy, a oddech nie normuje się, doprowadzając cię do lekkich duszności, ale co miałem zrobić? Nie wykonać pierwszego kroku tylko dlatego, żeby cię do siebie nie zrazić. Może i powinienem był to zrobić, ale wiadomo, że słowa z reguły są łatwiejsze od czynów, a praktyka zawsze przychodzi ciężej.
- Minho....? - spojrzałeś na mnie, a ja tylko uniosłem brew - Co ja mu zrobiłem złego?
Miałem ochotę na to twoje pytanie jedynie prychnąć śmiechem, ale ostatecznie się powstrzymałem, ze względu na powagę sytuacji. Uśmiechnąłem się do ciebie jedynie z pewnego rodzaju współczuciem, po czym zagarnąłem bliżej siebie, tak byś przytulił się do mojego ramienia.
- Nic nie zrobiłeś. To on spierdolił całą sprawę, zapomniał jak cudownego chłopaka stracił... i jak wiele miłości przemknęło mu przed oczami.
- Ja mu tego nie wybaczę.
- Nie musisz. Jemu nie warto. Zakochasz się na nowo. Gwarantuję ci. - uśmiechnąłem się do ciebie, wplątując dłoń w twoje włosy i przeczesałem je, nie odsuwając się chociażby na milimetr.
Pragnąłem, byś był tak blisko mnie. Byś się nie odsunął.. A najmocniej chciałem tego, byś powiedział, że też mnie kochasz.
- Minho... - powiedziałeś niepewnie, przez co odczułem między nami jakąś dziwną atmosferę, ale mimo wszystko spojrzałem na ciebie w jeszcze większym zmartwieniem niż wcześniej. - Powiedz mi, czy gdybyś ty był na miejscu Jonghyuna, zrobiłbyś coś takiego?
- Kochanie, gdybym ja był na jego miejscu, skakałbym z radości, że mam przy sobie kogoś takiego, jak ty. Dziękował twojej matce, że mi ciebie urodziła i każdego dnia budził się z myślą, że coraz mocniej cię kocham. I w sumie tak jest... tylko szkoda, że o tym nie wiesz...
- C-co...?
....Kurwa. Co ja zrobiłem?! Po cholerę ja w ogóle otwierałem usta, po cholerę ja się w ciebie tyle wpatrywałem, skoro dobrze wiedziałem, jak twoje ciało,wzrok i sama osoba na mnie działa?
Ale nie opuściłem głowy. Chciałem mężnie przyjąć swój błąd na siebie i przetrzymać twój atak płaczu na moją osobę, bądź też orkiestrę krzyku i wyzwisk, jakim to ja jestem dupkiem, że po zerwaniu od razu mówię takie farmazony. Ale nic takiego się nie stało. Wpatrywałeś się we mnie przez chwilę z szeroko otwartymi oczami, a ja nie wiedziałem, co mam zrobić.
- Minho.... Dlaczego mi to mówisz?
Westchnąłem cicho. To było bez sensu. Niepotrzebnie wyjechałem z tym tak szybko, powinienem był trzymać język za zębami i nie zrobić z siebie idioty entego stopnia, bo nawet w tym nie umiem się teraz określić.
Przygryzłem wargę, obracając lekko głowę w stronę okna, kiedy poczułem, jak złapałeś mnie za rękę. Wiedziałem, że to ty. Nie tylko dlatego, że siedziałeś obok mnie, tylko dotyk twoich delikatnych dłoni rozpoznałbym wszędzie.
Coś ścisnęło mnie w gardle. Czułem, jak uczucie skrępowania rozsadza mnie od środka. Dziwne. Ale jednocześnie miałem wrażenie, że mi lepiej, że się do tego przyznałem.
- Minho....? - znów spytałeś.
Spojrzałem na ciebie, ściskając twoją dłoń i powiedziałem pół-szeptem, przysuwając się do twojego ucha:
- Naprawdę. Kocham cię, tylko ukrywałem się z tym uczuciem i po prostu bałem się, że... - i nie dokończyłem.
Nie wiem dlaczego to zrobiłeś, dlaczego mnie pocałowałeś, ale oszalałem. Twoje usta... Były tak miękkie jak się tego spodziewałem. Codziennie marzyłem, by móc ich dotknąć zasmakować tego, jak bardzo są słodkie, i teraz miałem ku temu okazję. Nie wiedziałem, co w tamtym momencie tobą kierowało, ale poczułem się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
Objąłem cię z całej siły, przyciągając do siebie jak najbliżej i odwzajemniłem zachłannie pocałunek. Mruczałem w twoje usta niczym typowy, rasowy kot, a moje dłonie jak gdyby same zaczęły przesuwać się po twoich plecach z chęcią zahaczając o łopatki i od czasu do czasu kark. Wyczułem, jak delikatne było tamto miejsce na twoim ciele, bo za każdym moim ruchem lekko, może niewyczuwalnie drżałeś. Ale ja czułem to. Doskonale wiedziałem, jakie uczucia tobą targały, co kierowało twoją małą głową w tamtym momencie.
Może to i nie była miłość, ale na pewno pragnąłeś bliskości.
... A ja chciałem ci jej dać tyle, byś zapomniał o tym, co się działo kilka minut temu. A może właśnie takie były twoje zamiary?
Nie obchodziło mnie nic z tamtym momencie. Po prostu położyłem cię na łóżko i pozwoliłem sobie bez żadnego wewnętrznego skrępowania zdjąć twoją koszulkę. Po tym, jak nie protestowałeś, wiedziałem, że chyba mogę.
(...)
- M-minho.... - szepnąłeś mi prosto w szyję, drżąc już coraz bardziej.
Czułem, jak moje zmysły szalały, a nozdrza narkotyzowały twoim zapachem. Miałem wrażenie, że jestem w jakiejś pułapce, którą to ty sterowałeś. Złapałeś mnie w sidła. Sidła pożądania, uczuć, miłości i namiętności. Spowodowałeś, że pragnąłem cię coraz bardziej, coraz mocniej, wręcz przestając już panować nad samym sobą.
- Minho... proszę... nie puść mnie. Nie pozwól upaść. Chroń.
W tamtym momencie moje kąciki ust w ogóle nie chciały opaść. Wpatrywałem się w ciebie, nie krępując się, by przesuwać rękoma po twojej klatce piersiowej, a ustami miażdżąc twoje w słodkim, pełnym troski i delikatności pocałunku.
Kiedy już odsunąłem się od ciebie na dosłownie sekundę, westchnąłem cicho i pocałowałem cię.
- Nie proś mnie o to. Takie zadanie to mój obowiązek.
Serce przyśpieszało mi coraz bardziej pompowanie krwi, kiedy byłeś przede mną już zupełnie nagi, a ja siedząc jedynie w spodniach, pieściłem każdą część twojego ciała. Cichy jęk, zmieszanie na twojej twarzy i gorąco rozchodzące się po naszych dwóch i tak już nieco rozgrzanych ciałach, powodowało, że sam zacząłem nieznacznie drżeć.
Nie spodziewałem się, że mogłeś być aż tak pociągający, że taki drobny Taemin Lee będzie w stanie, w sumie nie robiąc nic, owinąć mnie sobie wokoło palca.
- M-minho... N-NIE! - wiedziałem, że lgnąłeś do mnie, czułem to.
Wiłeś się pode mną, jęczałeś, odwracałeś twarz, bym tylko zostawił twoją prężącą się z podniecenia męskość w spokoju. Ale je nie chciałem, myślałem jedynie o tym, byś poczuł się jak najlepiej i po prostu na chwilę o wszystkim zapomniał. A potem? Potem bylibyśmy szczęśliwi.
- Shhh, nie krępuj się. Pokaż mi, jak bardzo ci się to podoba, grzybku.
W końcu dopiąłem swego. Odchyliłeś momentalnie głowę w tył, zaciskając jedną z dłoni na pościeli łóżka, a palcami drugiej zaś objąłeś mój kark, tak ścisło, bym się nie odsunął. Twoje uchylone usta, zaróżowione policzki i przyśpieszony oddech zabiły mnie. Zabiły mnie w środku tak bardzo, że zapomniałem w pierwszej chwili, jak się nazywam. Nieświadomie mnie kusiłeś. Bawiłeś mną. A ja niczym ten pies, byłem na twoje każde skinienie palca.
(...)
Nie potrafiłem z tym długo czekać. Złapałem po prostu twoje biodra i nieznacznie je uniosłem, nabijając na siebie. Powolnym, wręcz leniwym ruchem twoje ciało zaczęło opadać, aż w końcu poczułem, że przepełniam cię całkowicie. Zastygłeś w bezruchu, wydając z ust jedynie głośniejsze warknięcie i od razu się do mnie przytuliłeś. Teraz już niesamowicie drżałeś. Wtulony we mnie opierałeś mi głowę na barku, długimi, smukłymi palcami zaciskając się na moich ramionach, a ja jedynie unosiłem się i opadałem, coraz to szybciej. Uczucie ciasności, ale zarazem przepełnienia oblało moje ciało w trybie natychmiastowym, niczym typowa ulewa w letni dzień. Zapomniałem, co się działo. Byliśmy tylko ty i ja. Nasze dwa ciała, mocno ze sobą splecione w uścisku namiętności i pożądania z każdą chwilą odzywały się po znacznie więcej. Kiedy przesunąłeś paznokciami po moich plecach, tak, że wyczułem lekkie szczypanie, wiedziałem, co zaraz nastąpi. Dlatego też przyśpieszyłem bardziej swoje ruchy, odchylając jedną dłonią twoją głowę tak, byś spojrzał mi w oczy.
Migotały, miałem wrażenie, że i ze szczęścia i z podniecenia. A to mnie satysfakcjonowało najbardziej. Przyłożyłem pace do twojego policzka, zaczepiając nimi o twoje pełne, różowe i drżące już wargi, po czym je pocałowałem. Delikatnie, niczym motyl, musnąłem je tak miękkie i słodkie. Już chciałeś przymknąć oczy i opuścić głowę za skrępowania, ale ja jedynie złapałem twój podbródek, przybliżyłem się i z uśmiechem na ustach, szepnąłem w twoje usta.
- Saranghaeyo, Taemin-ah.
I dalej pojawiła się jedynie nicość. Orgazmy rozwalające nasze ciała od środka, wydostały się na wolność, poprzedzając nadejście, głośnym krzykiem z naszych ust, a potem zapadła już cisza. Cisza, która odpowiedziała, chyba na wszystko.
Padłem na łóżko, uderzając o materac plecami, a ty znalazłeś się od razu na mnie. Położyłeś się, obejmując tak, jakbym był jakimś pluszakiem. Uśmiechnąłem się, układając dłoń na twoich włosach i powoli przeczesywałem je między palcami, starając się uspokoić, niesforny oddech, który tylko powodował, że moja, ale i również twoja klatka piersiowa opadała i unosiła się w nieharmonijnym tempie.
Zaraz zaś uniosłeś lekko głowę, wbijając we mnie swój wzrok. Twoje kąciki ust unosiły się w niewidocznym uśmiechu, przez co i ja byłem szczęśliwy.
Zrobiłem coś, czego nie żałuję. Rozkochałem cię w sobie. Może i zrobiłem to zbyt szybko, ale nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Ja darzyłem cię już miłością od początku... tylko musiałem się z nią ukrywać. A teraz? Obaj możemy być szczęśliwi. Tak bardzo, że ani Jonghyun, ani Key nie dorównają nam z tym uczuciem, jakie kłębiło się nas dwóch.
Może i nie powiedziałeś mi, że....
- Minho hyung, ja też cię kocham.
.... nie. Cofam to. Wykluczam stąd wszelkie możliwości nieodwzajemnienia moich uczuć. Jest dobrze, tak jak powinno być od początku.
Panie Lee... Jesteś dla mnie wszystkim. Dla ciebie żyję i po prostu od samego początku cię kocham.
I tak niech już pozostanie, do końca.
Poczytałam, poczytałam i stwierdzam, że super Ci to wyszło. Biedny Taeminnie znalazł pocieszenie w Minho. This is it! 2min FOREVER. ♥ :D
OdpowiedzUsuńDziękuję ;___;
OdpowiedzUsuńWizja mnie naszła w sumie bardzo przypadkowo... ale.. ale jestem zadowolona z tego ficzka, mimo, że pisałam go "na haju" wczoraj, bo byłam potwornie zmęczona. D:
Tak 2min 4ever. ;-; ♥
To jest złe... Złe, że tak wspaniale piszesz ;___; Swoimi fickami zawsze wywołujesz u mnie wielkie emocje <3. Nie wiem, jak to robisz, ale oddaj mi ten swój talent~
OdpowiedzUsuńCzytam to trzeci raz i na nowo zakochuję się w tym oneshot'cie. Od dziś to mój ulubiony <3 Do tego ten pairing... Idealnie wybrany <3 Jesteś moim guru *o*
~2Min uwielbiam, ale tak naprawdę kocham MinKey~ Po prostu o 2Min jakoś tak łatwiej się pisze ^^".
To znowu ja, kochana ~ Dodałam 6 część 2Min na bloga,a le nie wiem, czy to opłaca się czytać :D
OdpowiedzUsuń~
Oj, trzeci komentarz pod rząd... Trzeba przystopować ;d Nowa część "My little secret" u mnie ^^"
OdpowiedzUsuńTen blog został nominowany do Liebster Blog Award na http://shinee-world4ever.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTy wiesz, że idzie Ci to fantastycznie i bardzo dobrze, że korzystasz z tego. Z przyjemnością się to czyta. :3
OdpowiedzUsuńWow :oo Genialne *.* Czekam na więcej. Dobrze się czyta i genialne opisy *o*
OdpowiedzUsuńKochaaaaaane <3 Gdy już się zacznie, koniec przychodzi tak niespodziewanie!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
jsadjfjldjkjrtj ♥ 2min ♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńTo było takie aklsjakljdkljlkerjlthrtjkhjhjyhjkhy *Q*
I ten seks <3
Kocham.
mhlbiyyjhpmjbpytbhm[yiur zakochana <3 <3 bosko piszesz <3 <3
OdpowiedzUsuńPoczątek był smutny,a koniec...Słodki :) Jesteś boska!
OdpowiedzUsuńZAKOCHANA !!!! Bosko piszesz , na prawdę KOCHAAAAM będę wracać do tego bloga ^^
OdpowiedzUsuńBoże kocham twojego bloga, doskonale piszesz, tak wspaniale wszystko opisujesz <3
OdpowiedzUsuńA to opowiadanie jest po prostu boskie!!! <3
Niecierpliwie będe czekac na coś nowego ^^
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuń