Blog z opowiadaniami yaoi z zespołami z koreańskiego popu, poświęcony w większości fanfiction o zespole EXO. Większość tylko z tej tematyki, ale jestem pewna, że trafi się również coś innego. Nie lubisz, nie czytaj.

Lost.



Tytuł: Lost
Typ: One-shot
Gatunek: angst
Paringi: TaoRis, KrisYeol
Ostrzeżenia: patrz 'gatunek'
Długość: 4075 słów
Notka autorska: Proszę bardzo, macie nowe ff ode mnie. Mam nadzieję, że się Wam wszystkim spodoba. Nie chce mi się tu nic pisać, chociaż chyba powinnam. Czekam na komentarze z oceną ff, bowiem nie podoba mi się końcówka, ale nie miałam już siły, żeby pisać cokolwiek, bo za tego szota brałam się od tygodnia.Także nie przedłużając, proszę. I nie płaczcie tylko... Bo ja już nie mogę powstrzymać łez.



"Wybieranie numeru, proszę czekać..."
Tao skrzywił się nieznacznie, trzymając przy uchu swój telefon. Szczerze, to męczyło go nieco, że próbował po raz kolejny dodzwonić się do Krisa, a ten dalej nie raczył odebrać. Przecież on miał mu tyle rzeczy do powiedzenia! Nie wiedział również, jak długo ta sama, irytująca melodia będzie męczyć go w uszach.
Po chwili zaś westchnął cicho, ściskając w dłoni komórkę i znudzony wsunął ją do kieszeni swojego ciemnego płaszcza, po czym pokręcił głową.
Ten dureń nie rozumiał, że Panda za nim tęsknił i nie mógł już dłużej wytrzymać tego samotnego siedzenia w Pekinie i mozolnego powtarzania sobie, że Wu Fan miał już niedługo wrócić. Przecież to były sprawy służbowe, stawiane znacznie wyżej, niż te schowane głęboko w sercu, których Tao z czasem się wstydził. Ale nie mógł nic na to poradzić.
Przeszedłszy kawałek chodnika, wyminął tłum i zatrzymał się tuż przy jednej z wolno stojących, bocznych latarni, po czym oparł się o nią plecami i ponownie wyciągnął telefon z kieszeni, wybierając numer do Wu Fana.
Mała paczuszka wesoło dyndała mu przy pasku w drugiej dłoni, a cały tłum ludzi leniwie przemieszczał się przez chińskie dzielnice, zupełnie nie zwracając uwagi na ZiTao, znajdującego się kilka metrów koło nich.
- Duizhang...? - spytał cicho, unosząc telefon do ucha i przycisnął się bardziej do pala latarni.
Przez dłuższą chwilę w słuchawce brzmiała jedynie cisza i samotne dudnienie tej samej melodii, oznaczającej zajętość osoby, do której się dzwoniło...
- Halo? - ...dopóki po drugiej stronie nie odezwał się ten dobrze mu znany, chiński, niski głos.
Oczy Tao poszerzył się nagle w radości i nie mógł on powstrzymać się od tego, by nie wysunąć na swoją twarz, szerokiego uśmiechu szczęścia. No nareszcie!
- Kris-ge, to ja Tao! Jak się czujesz? Jak tam w tej Korei? Nie nudzisz się? Tęsknisz za domem? Masz dużo pracy? - pytania z ust Tao sypały się niemal jak lawina.
Nie umiał on bowiem powstrzymać tego, by zaciągnąć Krisa do rozmowy na znacznie dłużej. Tęsknił za nim i pragnął go mieć przy sobie chociaż tym niefizycznym sposobem. Chciał słyszeć jego głos, pociągający szept, jak i pełen charyzmy śmiech. Szczerze to chciał być tam razem z nim i pomóc mu z pracą wraz z Suho, no, ale oni jako liderzy przecież świetnie sobie dadzą sami radę, a poza tym, co taki maknae jak on może zrobić? Owiewać wszystko słodkością, emanować aegyo i pocieszać, kiedy jednemu, czy drugiemu, coś nie wyjdzie? W sumie patrząc na to z innej strony, to tak, no, ale przecież nie mógł pojechać do Korei razem z Krisem. Nie tym razem.   
- Duizhang...? - Chińczyk wypowiedział to pytanie szeptem, kiedy po drugiej stronie znów dało się słyszeć jedynie szum i żadnej konkretnej reakcji.
- Tao, ja...
- Wu Fannie, kochanie, nie zaniedbuj mnie...
 Co...?
- Kris, kto jest tam z tobą? - uśmiech nagle zniknął z twarzy młodszego chłopaka, a pojawiła się zaś niepewność i dość mocne zamotanie w głowie.
Ten głos, który Tao niespodziewanie usłyszał, nie należał na pewno do Suho, był zbyt niski, a poza tym Chińczyk miał wrażenie, jakby słyszał go po raz pierwszy w swoim życiu. W jednej chwili dziwny niepokój ogarnął jego umysł, i najczarniejsze scenariusze zaczęły go nawiedzać, chcąc z mózgu zrobić papkę, a co za tym idzie nakierować go na fakt, że prawdopodobnie Kris go zdradza.
Od razu pokręcił głową, a w jego oczach nagle zniknęła ta cała iskra niespodziewanej radości, a siedział jedynie strach.
Strach o Wu Fana.
- Duizhang...? - spytał ponownie ZiTao, lecz znacznie ciszej i z większym przestrachem.
Nie chciał o tym myśleć, nie chciał, by okazało się, że przez ten czas straszy go zdradzał, i po prostu nie chciał poczuć się skrzywdzony, bowiem nie miałby nikogo, kto mógłby zaleczyć rany, bo całym tym cholernym bólu. Nie. Nie byłoby nawet takiej możliwości. Tao nie potrafił zaufać nikomu innemu, jak tylko liderowi. Gdyby zaś jego nieprzemyślane, wręcz pochopne przypuszczenia zostały potwierdzone, nie miałby już co ze sobą zrobić. Mówiąc krótko, nie miałby po co żyć.
Stwierdził, więc, że te kilka krzywdzących słów było tylko idiotycznym wytworem jego wyobraźni, i po prostu się przesłyszał.
Wymusił na twarzy uśmiech, łapiąc głęboki oddech w piersi, by uspokoić swoje zapewne niepotrzebne emocje i przetłumaczyć sobie, że chyba nieco przesadzał. Jednak wciąż denerwowała go ta cisza ze strony Krisa.
- Duizhang, jesteś tam...? - drżący głos też go przerażał, ale nie mógł mu przecież pokazać swoich obaw.
- Yifannie, zajmij się mną...
- Tao, przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać. Zadzwonię później. - po tych słowach Krisa, Tao poczuł, jakby coś w nim pękło.
Telefon się rozłączył, połączenie zostało przerwane, Tao, jak stał pod tą latarnią, tak nie ruszył się milimetr.
Poczuł, jak nagle miał nogi, jak z waty. Nie przesłyszał się. Znów do jego uszu dotarł ten sam szept, co wcześniej. Teraz już dobrze wiedział, że coś jednak jest nie tak... a on musiał się dowiedzieć dokładnie, co.
Przecież nienormalnym byłoby, gdyby po raz drugi usłyszał identyczny głos, do tego w tak małym przeciągu czasowym. I właśnie tak bardzo nienormalne to było.
Drżącą dłonią trzymał komórkę w palcach, nie wiedział zupełnie, jak miał się teraz zachować. Z jednej strony czuł przeszywający na wskroś ból w klatce piersiowej, ale z drugiej jakąś taką satysfakcję, że nie musiał jakoś długo obchodzić się z kłamstwami Krisa. Przecież to oczywiste, że on go zdradzał. "Yifannie, kochanie" - to już mówiło samo za siebie. Ze wszystkich sił próbował przełknąć łzy, jakie nagle zebrały mu się w kącikach oczu i niekontrolowane zaczęły spływać po policzkach, znajdując swoje miejsce również w sinych ustach Tao.
Kris... On... zdradzał go. Zdradzał go z... jakimś pierdolonym typkiem z cholernie niskim głosem. Panda nie miał zielonego pojęcia czyj był ten ów głos, nie wiedział również tego, z kim do jasnej cholery Wu Fan miał czelność miziać się po kątach i tak bardzo... ranić mu serce.
Czuł pustkę. Nicość. Wszystkie jego dotychczasowe emocje szczęścia i chęci na rozsyłanie radości we wszystkie strony prysły w jednym momencie, jak mała bańka mydlana. Tak, jakby ktoś uderzył w bańkę długopisem, przedziurawiając ją, tak tu, wielka szrama bólu po ciosie zwanym "zdradą" zostawiła na sercu Tao nieuleczalny ślad cierpienia, w postaci tego cholernego osobnika, który właśnie w najlepsze przebywał sobie razem z Krisem w Korei. W Korei... W Korei... Kto to mógł kurwa być...?!
Próbował opanować swoje łzy, ale nie potrafił. Nie wiedział, co miał zrobić, by przestać w końcu zanosić się od płaczu - szczerze, to chyba nawet nie było rozwiązania. Uniósł głowę z żalem w górę, kiedy nagle poczuł małe krople deszczu mieszające się z jego łzami. W sumie nawet lepiej, że zaczęło padać, przynajmniej nikt nie widział tego smutku.
Po chwili jednak, kiedy jego klatka piersiowa niemal wewnętrznie go już paliła, w momencie, kiedy próbował złapać oddech, postanowił, że po raz ostatni zadzwoni do Krisa. Miał tą nadzieję, że może wciąż przesadzał i ta osoba, którą podejrzewał o bycie kochankiem Wu Fana, posiadała czystą kartę. Och, jak on chciał, żeby tak właśnie było.
Jednak musiał się o tym przekonać.
- Kris-ge...? - niemal jęknął to do słuchawki, kiedy pojawił się sygnał, starając się, by jego głos brzmiał normalnie, a nie tak bardzo mocno przepełniony płaczem.
Złapał głęboki oddech, czekając. Szum deszczu zlewał się z krokami ludzi koło niego powodując, jakby znajdował się on w jakimś odosobnionym pokoju, a każdy najmniejszy dźwięk rozwalał jego umysł od środka. Wciąż czekał. I wciąż miał tą głupią nadzieję...
- Kris jest zajęty, ile razy będziesz jeszcze wydzwaniał...? - usłyszał nagle po drugiej stronie, a serce stanęło mu w piersi.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że tym razem do jego uszu nie dotarł głos Wu Fana, tylko zupełnie kogoś innego, a Tao nawet nie miał wątpliwości kogo. Zadrżał i zachłysnął się powietrzem, czując, jak zimny deszcz z niemałą radością uderzał o jego ciało. Uderzał i bombardował niczym pociski.
Na niebie rozbrzmiał huk grzmotów, a całe sklepienie zajaśniało od pojawiających się na nim błysków. Ludzie z przerażeniem uciekali, a on wciąż stał. Tak, jak oparł się plecami o latarnię, nie śmiał nawet ruszyć stopy o milimetr.
- Kim ty jesteś...? - wyszeptał półgłosem, zaciskając palce na prezencie dla Krisa.
No właśnie. Kupił mu go, ale chyba nadaremno.
- Jesteś idiotą Tao, że mnie nie poznajesz. Kris cię nie kocha, daj sobie spokój. - kolejny cios trafił prosto w serce biednego, ciemnowłosego chłopaka.
Łzy popłynęły mu po policzkach, a ciało zgięło się wpół. To tak bolało... tak bardzo paliło najmniejszą część jego ciała. Załkał bezbronnie, odsuwając powolnym ruchem dłoń od ucha. Nie wiedział tylko, że przez przypadek włączył owe urządzenie na głośnomówiący.
- Kris, kochanie, masz tego idiotę z głowy, zajmij się mną.
Boli.
- Uspokój się do jasnej cholery, co ty wyprawiasz?!
Kris-gege, dlaczego mi to robisz?
- Kochanie no, przestań przejmować się Tao, masz mnie.
Nie zostawiaj mnie...
- Chanyeol, nie teraz...
...bo kocham cię gege.
- Yifannie, misiaczku...
Tao ledwo łapał oddech. Łzy nie pozwalały mu swobodnie oddychać, krztusił się nimi, niepewnie trzymając się na nogach. Telefon wypadł mu z dłoni i z hukiem uderzył o chodnik. Chwilę później Zitao podniósł go i cisnął nim mocno przed siebie. Urządzenie uderzyło o ścianę jednego z budynków, rozpadając się na mniejsze części.
Złość nie chciała ustąpić. Mieszała się z żalem, bólem, ale jednocześnie z pewnego rodzaju obłędem. Zaś kilka sekund później Chińczyk uśmiechał się, spoglądając przed siebie. Jednak uśmiech ten nie był normalny, idealnie bowiem pasowałby do pacjenta szpitalu psychiatrycznego.
Nie rozumiał, jak on mógł?
Chyba nawet nie chciał rozumieć.
W tym momencie jedyne, co chciał zrobić, to umrzeć.
"Przecież nić między życiem a śmiercią jest cienka, więc wystarczy jeden nieprzemyślany ruch i wszystko pryśnie".

*
- Kris, czy ty mnie słuchasz?
Jasnowłosy zerknął w stronę Parka z mocno zmarszczonymi brwiami, a wyraz jego twarzy ani trochę nie przypominał radosnej, czy też chociażby zawiedzionej. Jedyne co wyrażała jego mimika to była złość, a wręcz niemal cholerne wkurwienie na samego siebie.
Przecież on i tak by mu to powiedział... Tylko gdyby nie kurwa Chanyeol.
Chociaż może z drugiej strony bałby się pisnąć do Tao cokolwiek? Dobrze go znał i równie dobrze wiedział, że mimo swojego wieku, on nadal był bezbronnym, małym dzieckiem potrzebującym opieki. A on przecież to dziecko doprowadził.. no właśnie. Do czego?
Westchnął cicho, kiedy nagle poczuł, jak ręce Chanyeola oplatają go dokoła własnych ramion, a jago wargi składają na środku jego karku czułe muśnięcie. Przymknął powieki i odchylił głowę, przytulając się swoim policzkiem do burzy loków Happy Virusa, który oparł mu własny podbródek na ramieniu.
Miał teraz jego...
...ale wciąż czuł się tak cholernie źle względem Tao.
Tylko, że niestety nie mógł z tym nic zrobić.
- Przestań się nim przejmować Kris, żal mu minie i będzie, jak dawniej. - mruknął Chanyeol niskim głosem do ucha Chińczyka, ale ten dalej siedział cicho.
Zupełnie nie wiedział, co miałby mu teraz powiedzieć. Zdawało się, jakby siedział we własnym świecie bólu i żalu, i nic poza tą cholerną winą i złością na samego siebie nie wychodziłoby poza jego własne "ja". Naprawdę czuł się źle z tym wszystkim, ale co miał zrobić? Kłamstwo i tak z czasem wyszłoby na jaw, więc im szybciej się do niego przyznał, tym lepiej. Szkoda tylko, że nie zrobił tego sam...
- No, Yifannie... - młodszy zawisł na barku lidera a dłońmi zaczął wodzić po torsie chłopaka, chcąc, by ten w końcu zwrócił na niego uwagę.
Ciągnął smukłymi palcami materiał jego koszulki, wsuwał pod nią dłonie, zaczął nawet zaczepnie gryźć jego szyję, by ten głupi Chińczyk, w końcu się nim zajął. No ile można czekać?!
- Chanyeol... czy ja jestem zły? - Park odsunął się nieznacznie od Krisa i uśmiechnął się pocieszająco.
Okrążył  kanapę, na której właśnie siedział blondyn i ułożywszy mu dłonie na ramionach usiadł mu na kolanach. Przesunął opuszkami palców po jego szyi, obejmując nimi policzki Wu Fana i szepcząc mu do ucha:
- Nie jesteś, przestań sobie to wmawiać, debilu... - wbił się w jego usta w mocnym pocałunku.
Przez chwilę walczył jeszcze z oporem, jaki stawiał mu Kris, ale jednak za chwilę już mógł rozkoszować się słodkim pocałunkiem jego małych, ale ponętnych ust. Mruknął z zadowoleniem i odchylił głowę w tył, kiedy te same wargi zaczęły tworzyć ścieżkę językiem na jego obojczyku, a dłonie wsunęły się za koszulkę Chanyeola i zaczęły badać jego idealne ciało. Tak mu tego brakowało... Tylko nigdy nie miał okazji, by namówić Krisa na nieco dłuższy stosunek. Zawsze, a to praca, a to źle się czuł, a to właśnie Tao... a teraz, kiedy byli sami w dormie EXO-k, bo wszyscy wyszli na zakupy, to była idealna chwila.
Wargi Krisa uniosły się za chwilę w kpiącym, ale zadowolonym uśmieszku, kiedy tylko zauważył, że pod wpływem jego dotyku kręgosłup Chanyeola wygiął się delikatny łuk, a spojrzenie nabrało mocniejszego, wiadomego blasku. Szybkim ruchem dłoni niemal zerwał z Koreańczyka koszulę i złośliwie przesunął dwoma palcami wzdłuż kręgosłupa kochanka, a tego zaś ogarnęły przyjemne, niekontrolowane dreszcze. Ciche westchnienie wydało się z jego ust, a oczy przymknęły ogarnięte powolną ekstazą, przez co raper mocniej wcisnął się w ciało Wu Fana.
- Właśnie tak Kris, jestem ja, nie ma Tao... - mruknął z zadowoleniem Happy Virus, wplatając palce jednej z dłoni w jasne włosy Krisa i mocniej naparł swoimi pośladkami na jego przyrodzenie które, nie ma co ukrywać chciało niemal wyskoczyć z jego opiętych idealnie na ciele spodni.
Chińczyk przygryzł wargę, napinając mięśnie, bowiem w tym momencie najmniejszy dotyk na jego członku, był dla niego odczuwalny kilka razy mocniej. Przysunął się do Chanyeola i swoje ciepłe dłonie wsunął mu za materiał jego spodni, jak i bokserek, zaciskając jędrne pośladki w dłoniach, a przy tym rozkoszował się głośniejszymi westchnieniami z ust młodszego rapera. Niczym taka niska melodia dla uszu.
- Yeollie... - zamruczał zmysłowo Kris i szybkim ruchem rozpiął spodnie chłopaka.
- Kris-gege - odparł mu równie seksownie Chanyeol, próbując nabrać w głosie nieco chińskiego akcentu, ale niestety podniecenie powodowało, że wszystko mu się urywało.
Ponownie przysunął się do Krisa i spojrzał mu z dzikim pożądaniem w oczy, po czym wgryzł się niczym pijawka w jego wargi. Jednak wszystko, co chciał mu zaoferować, nagle stłumiło się przez jeden ruch tego pierdolonego Chinola. Stało się bowiem to, że wielka dłoń Krisa nagle, bez uprzedzenia mocno zacisnęła się na pokaźniej męskości Parka i zaczęła się szybko poruszać, na co ten tylko zajęczał gardłowo z przyduszonym, niskim pomrukiem. Odchylił głowę w tył, mocno zaciskając dłonie na ramionach Wu Fana i uniósł wysoko kąciki ust. 
- Ahh, Kris, pieprz mnie w końcu... - wydusił w końcu z siebie Chanyeol, kreśląc na barkach kochanka duże, czerwone kreski.
Wydawało się, jakby jakiś demon nagle wstąpił w Krisa, bowiem zapomniał już o tym, że jeszcze chwilę temu rozmawiał z tęskniącym za nim Tao. Teraz w najlepsze bawił się on ze swoim kochankiem, w ogóle nie przejmując się tym, co mogłoby dziać się z Huangiem. Zapomniał... Spierdolił całą sprawę i zapomniał.
- Poproś mnie ładnie o to... - zaśmiał się do jego ucha  nie zaprzestając ruchom dłoni.
- Kurwa, no chyba cię pojebało... - Happy Virus zawiercił się na nim, popychając go mocnym ruchem dłoni na kanapę, by wbił w oparcie swoje plecy. - Pierdol mnie, Kris.   
- Niecierpliwy jesteś, Yeollie. - Kris wygiął usta w kpiącym uśmiechu z rozkoszą wpatrując się w podenerwowaną z podniecenia twarz chłopaka.
Był idealny.
Seksowny i zajebiście mocno go pociągał.
Jednak mimo wszystko, nie chciał go już drażnić, więc zepchnął go dłońmi ze swoich kolan i spojrzał mu w oczy, jeszcze raz składając pocałunek na środku jego ust.
- Jak mam cię pieprzyć, skoro nawet nie dałeś mi swojego tyłka?
Chanyeol uśmiechnął się w ten swój specyficzny sposób i zdjąwszy z siebie resztę ubrań, pełnym gracji krokiem podszedł do ściany, opierając się o nią i lekko wypinając pośladki w stronę Krisa.
- To podejdź i go sobie weź... - zamruczał w jego stronę, posyłając mu zalotne spojrzenie.
Kris nagle poczuł, jakby krew wezbrała mu w całym ciele i wyniosła się najpierw do mózgu powodując zawroty głowy, a potem ulokowała sobie miejsce na dolnej partii jego ciała. Zamruczał cicho i zaczął powoli podchodzić w stronę Chanyeola, przy czym rozpinał powoli zapięcie swoich jeasnów. Jednak niestety więcej ruchów nie zdołał zrobić, bowiem nagle nie wiadomo skąd zadzwonił jego telefon. Wybudził się niczym z jakiegoś amoku i pędem podbiegł go szafki, gdzie leżał urządzenie, zapominając o tym, że właśnie miał się pieprzyć z Parkiem. Całe podniecenie nagle zniknęło... a zastąpił je dziwny strach. Kris podniósł urządzenie do ucha odbierając połączenie, a Chanyeol westchnął zawiedziony. Spojrzał wymownie na Chińczyka zakładając na siebie leżącą na ziemi koszulę.
- Kto to? - spytał obojętnie - Pewnie znów ten Tao, huh? Powiedziałem, żeby się odpierdolił..
- KRIS DO CHOLERY, COŚ TY NAJLEPSZEGO NAROBIŁ?!?!
(...)

*

- Lay, uspokój się, powiedz, o co chodzi?
- O co chodzi?! O co chodzi?! Przez ciebie Tao... Tao...
- Co, Tao?
Kris poczuł, jak nagle strach ogarnął jego całe ciało. Wszystkie mięśnie odmówiły współpracy, a serce przyśpieszyło bicia.
- Zabiłeś go... zabiłeś... 
- Kurwa Lay, co ty pierdolisz?! - warknął w słuchawkę Wu Fan, a Chanyeol spojrzał na niego z podniesioną brwią.
Chciał się dowiedzieć, o co chodziło. Bo po jaką cholerę nagle dzwoniły do niego inny członek EXO-M? Owszem, wiedzieli o ich romansie, ale miała to być tajemnica przed Tao. A może któryś się wygadał?
- ZABIŁEŚ TAO!! Włącz sobie wiadomości i zobacz, co żeś narobił...
I wtedy połączenie się rozłączyło, a Kris nie mógł wydusić z siebie ani jednego słowa. Poczuł łzy napływające mu do oczu, a nogi mięknące w kościach. Upadł na ziemię, patrząc się pustym wzrokiem w podłogę. 
- Co się stało? Wu Fan! - krzyknął Chanyeol, łapiąc go za ramiona i ciągnąc za nie.
- Nie wiem, ale proszę cię, włącz wiadomości... - jęknął z bólem Kris i zgiął się wpół.
Wiedział, że to tak się skończy, że zdrada nic dobrego nie przyniesie... Ale nie spodziewał się, że Tao będzie chciał z tego wszystkiego popełnić samobójstwo. A to wszystko przecież i tak jego wina...
Nie umiał sobie tego wybaczyć.
Kiedy Chanyeol poszedł do salonu, jasnowłosy zapłakał rzewnie, zaciskając palce na własnych włosach.
Skończyło się właśnie całe jego szczęście, zdał sobie sprawę z tego, że jest najgorszym palantem świata... i zabójcą.
Sam teraz chciał zginąć.
Nie chciał, by Tao cierpiał.
Ale przecież on cierpiał przez niego.

*

"Przepraszam Kris, przepraszam cię za to, że zamieszałem tyle w twoim życiu. Nie chciałem się w tobie zakochać, ale to wszystko samo tak wyszło, a ja nie potrafiłem nad tym zapanować. Z każdym dniem odurzałem się tobą coraz mocniej, z każdą chwilą pragnąłem cię coraz bardziej - byłeś niczym moja używka. Kochałem cię, widziałem z tobie obraz mojego szczęścia, ale szkoda, że nie widziałem, tego, jak zakochałeś się w kimś innym. Wiem, ukrywałeś to przede mną, ale mogłem się zainteresować i zobaczyć, co się dzieje w twoim życiu, zamiast żądać zainteresowania tylko od ciebie. Ale teraz będzie inaczej. Ty będziesz szczęśliwy, ja będę sam. Sam jeden zostanę na krańcu świata między życiem a podświadomością, szukając rozwiązania moich wszelkich problemów. Będę starał się przetłumaczyć sobie wszystkie swoje błędy, a tobie zaś życzyć tylko tego, abyś był szczęśliwy.
Wiesz... Nie mam ci za złe, że mnie zdradzałeś. Po prostu jest mi przykro. Nie widziałem tego, że byłem aż tak słaby i nienadający się dla ciebie. Może gdybym się zmienił, wtedy zakochałbyś się we mnie bardziej? 
Ale teraz już za późno. Stoję sam na szczycie życia, na budowlanym krańcu między niebem i ziemią. Stoję sam, a wszystko przemyka mi przed oczami. Widzę ciebie, siebie, widzę nas - szczęśliwych. Wszelkie dobre chwile rozwalają mi serce, a łzy płyną obficie po policzkach. Szkoda tylko, że ich nie widzisz. Wiesz... Chciałbym cię przytulić, jednak wiem, że nie mogę, bo nie należę do ciebie.
Niech... Niech Chanyeol da ci tyle szczęścia, ile będziesz chciał. Ja... Ja już nie mogę.
Odchyliłem się za mocno, poczułem jak wszystko się we mnie kumuluje i przewraca. Wiatr bawił się moimi włosami, łzy zacierały ślad jedynie pod oczami, nie płynąc po policzkach. Nie mogłem oddychać. Czułem, że spadam. Ciśnienie niemal rozwalało mi głowę, ale czułem się wolny. Wolny jak ptak leciałem w przestworzach.
Szkoda tylko, że ten ptak nie miał dobrych skrzydeł i uderzył, umierając. Ja spadłem na ziemię z krańca między nią a niebem i czułem, jak umieram. Przymknąłem oczy, upadek rozwalił moją klatkę piersiową. Leżałem w kałuży krwi. Nad sobą widziałem jedynie postacie kilku ludzi. Szkoda, że nie było tam ciebie.
Ale wiesz co?
Kocham cię, gege i wybaczam ci wszystko, co zrobiłeś.
Zamknąłem powieki, zaciskając zakrwawione usta i usłyszałem jedynie huk miejskiej ulicy. Samochody i krzyki ludzi. Twojego krzyku nie słyszałem. Ty byłeś szczęśliwy, a ja umarłem - zabiłem się.
Ale wiedziałem, że nikt nie będzie po mnie płakał.
Wiedziałem, że to na pewno nie będziesz ty."

*

- Nadajemy bardzo ważny komunikat. Dzisiejszego dnia dwudziestego kwietnia dwa tysiące trzynastego roku w Nanjing doszło do nieszczęśliwego wypadku. Młody chłopak, imieniem ZiTao skoczył z budynku. Władze potwierdzają, że był on w pełni świadomy, a swoją śmierć wykonał samoczynnie, nie będąc pod żadnym naciskiem. Nikt nie wie, jaki był jego cel tej śmierci. - mówiła reporterka z chińskiej prasy, która znalazła się pod budynkiem śmierci dziewiętnastoletniego chłopaka. - Jest jednak u nas jeden z przyjaciół Tao, Luhan... Luhan, mógłbyś się wypowiedzieć?
- To jest trudne... ale ja... chcę powiedzieć tylko jedno. Kris... Nienawidzę cię!! Rozumiesz... NIENAWIDZĘ!! ZABIŁEŚ TAO SWOIM PIERDOLONYM ROMANSEM!!! - warknął przed kamerą Xiaolu, a zaraz po jego policzkach popłynęły ciężkie, słone łzy. - Nienawidzę cię Kris... Nienawidzę was obu. Ciebie i Chanyeola...
- Panie Luhan... Przepraszam, ale... - jęknęła z niesmakiem reporterka, ale na szczęście do innych, nieprzyjemnych zdarzeń nie doszło, bowiem, Luhana przytulił do siebie mocno Yixing, stojący obok i w ciszy wylewający swoje łzy smutku.
Byli tam wszyscy. Chen, stojący tuż koło Xiumina w ciszy, oraz przytuleni do siebie Lay z Luhanem pośród tłumu. Atmosfera była dość nieprzyjemna. Ciężkie słowa wisiały w powietrzu, a martwe ciało Tao powoli jechało na szpitalnych noszach do karetki. Zmarłe. Młode. Puste. Bolesne. 
(...)
Kris spoglądał na to z niedowierzaniem. Jego oczy poszerzone w szoku z bólem wpatrywały się w płaski telewizor Chanyeola i wodziły w skupieniu za każdym obrazem przejawiającym się tam. Za płaczem innych chłopaków z zespołu, za ciałem Tao wiezionym na noszach, za krwią na jego skroni, i za smutnym, pustym wyrazem twarzy.
Pluł sobie w twarz, że go tak potraktował. Przecież nie musiał wdawać się w romans z Parkiem, ale teraz było już za późno. Po jego oczach pociekły łzy, a ciało zadrżało z bólu. 
Chanyeol zaś siedział koło niego na kanapie z niezmiennie pustym wyrazem twarzy, ale w środku siebie zaś wyrażał współczucie. Położył delikatnie dłoń na ramieniu jasnowłosego, który już zanosił się od płaczu i szepnął:
- Nikt nie wiedział, że tak będzie...
- Ale to moja wina... - zaszlochał Chińczyk.
- Nie Kris, to nie jest tylko twoja wina... Obaj mamy w tym udział... - powiedział cicho Koreańczyk, przygryzając wargę i przysuwając się bliżej Krisa, a na jego barku ułożył swój policzek - ...i obaj musimy przez to przejść. Ja cię teraz nie zostawię... Muszę być przy tobie, Kris. 
Wu Fan zaśmiał się gorzko, mimo wszystko obejmując lekko dłonią głowę młodszego chłopaka i wtulając go w siebie. 
- Wiesz... czuję się, jakbyśmy byli w teatrze. Jakbym to ja był główną marionetką z tragicznymi losami, którą obca siła pociąga za sznurki, tak, że doprowadzam wszystkich do zguby... Wszystko niszczę. Psuję. Zabiłem Tao, zniszczyłem zespół... Nic już nie będzie tak, jak kiedyś.
- A ten lalkarz pociąga też za sznurki u innej marionetki. U pustej kukły, która teraz ma zadanie. Trzymać się u twojego boku tak długo, byś sam nie zniszczył swojego teatru, zwanego życiem, tak, jak zniszczył je sobie Tao. U kukły, która jest w tobie szaleńczo zakochana i zrobi wszystko, byś był szczęśliwy. - dopowiedział mu cichym głosem Chanyeol, wzdychając pod nosem.   
Kris zerknął na niego kątem oka i poczochrał pieszczotliwie jego włosy. Wiedział, że teraz oni obaj pójdą na stracenie, ale zawsze lepsze jest mieć przy sobie kogokolwiek, niż być samemu. A do tego, jeżeli oni obaj się kochali... tym bardziej powinien czuć się szczęśliwy. Powinien... zapomnieć. Zapomnieć o zmarłym Tao tak, jak zapomniał o nim, kiedy jeszcze przed kilkoma chwilami dzwonił do niego cały w skowronkach.
Wybuchnął nieopanowanym płaczem, zarzucając swoje ciało w tył, a Chanyeol tylko zacisnął wargę z bólu, próbując uspokoić biedne, szaleńczo skrzywdzone serce starszego chłopaka.
Wiedział, że prawdopodobnie nie zastąpi Tao, ale przynajmniej chciał spróbować.
I tak nic innego nie mógł teraz zrobić ze swoim życiem, jak trwać przy boku Krisa, mimo wszystko.
- Musimy chyba poprosić tego lalkarza o trochę szczęścia, nie sądzisz, Yeollie?
- Poproszę o tyle, bylebym przyczynił się do pojawienia się go na twojej twarzy, Kris.

23 komentarze:

  1. Omomomo ;;"
    Już jak czytałam pierwszą część tego ff, którą mi przesłałaś zrobiło mi się tak okropnie smutno, a teraz już wgl TT TT

    Tak Krisu... Zabiłaś Tao! XD
    Jestemy my kwita, ja Ci zabiłam Tao, a Ty mi xd

    Wiem, że lubisz pisać długie zdania, ale czasem czytaj je jeszcze raz zanim skonczysz, bo kilka razy miałam wrażenie, jakbyś się w nich zgubiła.

    Weny i więcej czasu Krisusie ~~ :33

    ~Di

    OdpowiedzUsuń
  2. Uff.~ Pora skomentować. Obiecałam, że będę to robiła. Więc dotrzymuję obietnicy. Powinnam dostać order honorowego komentatora. ^^ Bardzo się ucieszyłam widząc nowy ff twojego autorstwa. A jeszcze bardziej zadowolił mnie fakt, że jest to TaoRis. Lecz moja radość trwała chwilę. Zastąpił ją smutek po przeczytaniu słowa 'śmierć'. Nie lubię...Nienawidzę wręcz złych zakończeń i śmierci któregoś z bohaterów. Jestem bardzo emocjonalna i źle reaguję na dramaty. No, ale pomimo lekkiego niesmaku postanowiłam to przeczytać. W końcu czemu nie? I teraz żałuję. Ryczę jak bóbr! Nawet nie mogę porządnie wystukać liter na klawiaturze, bo prawie nic nie widzę przez te łzy, które uporczywie napływają mi do oczów. Wiedziałam, że tak będzie! Dlaczego Tao, się pytam?! Dlaczego?!! Muszę się uspokoić. Myślę, że jeśli już miałabym jakoś "strawić", jakiegoś smutaśnego ff, to wolałabym motyw morderstwa. Wiesz, np. Tao dowiaduję się o zdradzie Kris'a i nie może się z tym pogodzić. Pogodzić się z tym, że jego Kris 'robi to' z kimś innym. I nie chcąc by jego ukochany tego ciągnął - zabija go. By już nikt nie mógł go tknąć. Ani dlatego, by on nie poczuł czegoś do kogoś innego niż Tao. Nigdy. A jego zwłoki trzyma u siebie na chacie, chcąc zostać z nim na zawsze. [Nie zwracaj uwagi na moją uszkodzoną psychikę ;D] Po prostu, po tym One Shot'cie, czuję jakąś taką niechęć do Kris'a. Choć z pewnością, to jest chwilowe. ^^ Pomimo wielu wzbudzonych, ale też niechcianych emocji wynikających z przytłoczenia i smutku płynącego z tego ff - podobało mi się. Było tak świetnie opisanie, że aż bardzo lekkie. Naprawdę super. Ja również życzę Ci dużo weny i pozdrawiam.~ :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nienawidzę Cię za to, najgorszy fick jaki napisałaś XDDDDDDDD
    A tak naprawdę to świetny, pomijając już fakt, że KRISYEOL i zabiłaś mojego Taosia, skdhds, wredna istoto. Kris to chuj, ale nie chciałam, żeby aż tak XDD A Czanjola nie lubię jeszcze bardziej przez Ciebie XD
    KOCHAM CIĘ <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Szczerze mówiąc pięknie opisałaś śmierć Tao, ale to takie przygnębiające.
    Tak, Kris zabił Tao, przez swój pieprzony romans!
    Nie mogę tego przeżyć.
    Idę rzucić się z budynku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Obiecany i chyba wyczekiwany. <3
    Bardzo, naprawdę bardzo przypadł mi do gustu opis uczuć Tao. Te wahania. Domysły zdrady, a potem przekonanie o tym, że nie jest potrzebny. Czułam wręcz autentyczny ból i smutek na myśl o tym jak zachował się Kris i przez chwilę miałam wielką ochotę poprzestawiać mu twarz. Ah, musisz mi wybaczyć XD Moje biedne serduszko kochające Tao nie chce by mu było przykro.
    Przyznam się szczerze, ze nie czytałam zbyt uważnie sceny seksu, zbyt ciekawa co będzie z Tao.
    "Przecież nić między życiem a śmiercią jest cienka, więc wystarczy jeden nieprzemyślany ruch i wszystko pryśnie"
    Znam oryginał tego cytatu, ale ta wersja też idealnie pasuje i wgrywa się w klimat całego opowiadania.
    Dobra ten komentarz jest dość chaotyczny jak ja. O.o A miał być ładny i twórczy.
    Mam być szczera więc okey.
    Gramatycznie całe opowiadanie jest napisane dobrze Jest jednak kilka rzeczy , których mogłabym się przyczepić.
    1.
    Przeszedłszy kawałek chodnika, wyminął chiński tłum i zatrzymał się tuż przy jednej z wolno stojących, bocznych latarni, po czym oparł się o nią plecami i ponownie wyciągnął telefon z kieszeni, wybierając numer do Wu Fana.
    Drobna uwaga. Nie trzeba zaznaczać, że tłum ludzi to Chińczycy, naprawdę. To zabrzmiało tak, jakby Tao był obcokrajowcem. Wystarczyło by ‘wyminął tłum ludzi’ i wychodzi na to samo.
    2.
    ‘Łzy nie pozwalały mu, by w spokoju oddychać, bowiem, krztusił się nimi, a poza tym niemal niemrawo trzymał się na nogach.’
    Całe zdanie jest dość pomieszane. Po co udziwniać, wystarczyło po prostu. ‘Łzy nie pozwalały mu spokojnie oddychać (…)’ Bądź ,Łzy nie pozwalały mu zaczerpnąć tchu, bowiem krztusił się nimi.’
    Usunęłabym stąd słowo ,niemrawo’. Niemrawo można coś zrobić, ale nie stać. Lepiej pasowało by tu słowo, niepewnie.
    Łzy nie pozwalały mu swobodnie oddychać, krztusił się nimi, niepewnie trzymając się na nogach.
    To brzmi już lepiej nie sądzisz?
    3.
    Telefon wypadł mu z dłoni i obił się z hukiem o chodnik, ale za chwilę ZiTao ujął go w palce i cisnął nim mocniej przed siebie, gdzie już totalnie się rozpadł na kawałki.
    Tu nam się wplata mowa potoczna i znowu próbujesz na siłę przystroić zdanie <3
    Po co pisać, ze telefon się ‘totalnie rozwalił’. Tak możesz powiedzieć do koleżanki w rozmowie, nie w opowiadaniu.
    Ujął go w palce. Rozumiem, ze próbowałaś uniknąć powtórzenia xD ale ujął… ujął mą dłoń i złożył na niej delikatny pocałunek. Sorry skojarzyło mi się. <3
    Telefon wypadł mu z dłoni i z hukiem uderzył o chodnik. Chwilę później Zitao podniósł go i cisnął nim mocno przed siebie.
    Potem można dodać zdanie opisujące jak telefon uderza w ścianę budynku i roztrzaskuje na drobne kawałki.
    4. Wiem jestem okropną marudą, przepraszam <3 Wiesz, ze panda cię kocha nie?
    Mieszała się z żalem, bólem, ale jednocześnie z pewnego rodzaju obłędem, ponieważ za dosłowną chwilę Chińczyk uśmiechał się, spoglądając przed siebie. Ale ten uśmiech nie był normalny, podchodził niemal pod psychiczny.
    Po ‘obłędem’ dałabym kropkę i zaczęła nowe zdanie, albo zmieniłam bym tą ‘chwilę dosłowną’.
    Chwila nie może być dosłowna. Chwila to chwila, pojęcie względne. Możesz ją określić kilkoma sekundami, minutami, godzinami czy nawet latami, ale nie słowami. To dziwnie brzmi.
    Mieszała się z żalem, bólem, ale jednocześnie z pewnego rodzaju obłędem, kilka sekund później, Chinczyk uśmiechał się, spoglądając przed siebie.
    Nie powinno się zaczynać zdań od ‘ale’, coraz częściej jednak jest to dopuszczalne, przymknę więc na to oko.
    Ale uśmiech ten nie był normalny, idealnie bowiem pasowałby do pacjenta szpitalu psychiatrycznego.
    Zakładając. Ja bym napisała to bardziej w ten sposób.

    OdpowiedzUsuń
  6. 5.
    Nie rozumiał, jak on mógł?
    Chyba nawet nie chciał rozumieć.
    Tu nie ma błędu, chodź ja dałabym tu w drugiej linijce słowo ‘zrozumieć’.
    Nie rozumiał, jak on mógł?
    Chyba nawet nie chciałz rozumieć.
    6.
    - Kris no, słuchasz, co ja mówię?

    W dialogach i wypowiedziach bohaterów, przecinek zawsze jest po imieniu. No i kolejne udziwnienie.
    - Kris, czy ty mnie słuchasz?
    7.
    By zaznaczyć, że ktoś krzyczy nie musimy używać caps locka. Wystarczy na końcu zdania postawić wykrzyknik, bądź maksymalnie dwa. Nie więcej.
    Duże litery rozpraszają i wcale nie oddają lepiej emocji naszego bohatera.
    8.
    Ogranicz ilość wielokropków. Dekoncentrują.
    9. Ostatnia już naprawdę.
    Sposób pisania dialogów. Jeśli po wypowiedź bohatera zakańczasz wypowiedź kropką, to po myślniku zaczynasz zdanie z dużej litery.
    - Tao, przepraszam, nie mogę teraz rozmawiać. Zadzwonię później. - po tych słowach Krisa, Tao poczuł, jakby coś w nim pękło.
    Ta wypowiedź będzie poprawna, jeśli zlikwidujesz kropkę po ‘później’, bądź napiszesz ‘po’ z dużej litery.
    To tyle. Stwierdziłam, że nie będę ci wypominać każdego z błędów. Zaznaczyłam tylko te najbardziej rzucające się w oczy.

    Moim najbardziej ulubionym fragmentem opowiadania, jest wypowiedź Tao przed skokiem. Miałam łzy w oczach i gęsią skórkę na rękach. Naprawdę. Udało ci się mnie wyprowadzić z równowagi, a rzadko komu to się zdarza.
    Chodź końcówka, troszeczkę wybiła mnie z rytmu. Szczególnie reakcja Chanyeola, to i tak to jest jedno z lepszych, czytanych przeze mnie opowiadań. Podobało mi się, naprawdę.
    Pisz, pisz, pisz. Uważaj na drobne błędy i mowę potoczną, a wydasz kiedyś zajebistą książkę, a ja mam być pierwsza osobą, która ją przeczyta.

    Hwaiting Kochanie!

    Musiałam podzielić komentarz na kilka części bo mi się nie mieścił xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Akurat weszłam jak zawsze zobaczyć czy ktoś coś nowego dodał i widzę jakiegoś Taorisa/KrisYeola Twojej roboty! Od razu wzięłam się za czytanie. Tylko jak zobaczyłam słowo ,, śmierć '' to jakoś wiedziałam, że to Tao umrze :c . No ale.. zaczęłam czytać i się zatrzymywałam za każdym razem jak była rozpacz Tao! Myślałam, że nie przeczytam tego do końca :C . Ale przeczytałam... i ryczałam. Przestać nie mogłam. Takie wspaniałe. Tak pięknie opisana śmierć Tao, tyle uczuć i emocji. Nie jestem w stanie logicznie myśleć. Wciąż chce mi się płakać! T3T . Głupi Yeol! Cholerny Kris! :< . ghwejfhkfjebhqrbwqhg!

    Jedynie z błędów co zauważyłam to naprawdę drobne literówki.
    Zamiast : ,, ze mocno zmarszczonymi brwiami'' powinno być ,, z mocno zmarszczonymi brwiami ''.
    Drugą rzeczą jest to, że powinien być ,, Luhan '', a nie ,, Luahn '' :D
    Ale to to pikuś! Takie maleńkie pomyłki c:

    Ogólnie bardzo mi się podobało. Wspaniale piszesz, czekam na więcej. Tylko proszę.. jeśli masz pisać TaoRisa to nie zabijaj więcej Tao, bo sama skoczę z budynku.. (choć to mało oryginalna śmierć O.o)

    Hwaiting! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kieruję tą odpowiedź do Sayi i Emocjonalnej kaleki:
      DZIĘKUJĘ WAM BARDZO ZA WYTKNIĘCIE MOICH BŁĘDÓW, WSZYSTKO JUŻ POPRAWIONE. <3333
      Naprawdę dziękuję, dziękuję, dziękuję~! :3
      Sama bym pewnie tego nie zauważyła, ale aww, cieszę się za te komentarze! ;_;''

      Usuń
  8. Witaj Krisu. Zauważyłam, że niektórzy cię tak nazywają, więc pozwól, że ja też będę, to robiła. Natknęłam się na twojego bloga całkiem przypadkiem i po przeczytaniu raptem trzech one shotów, dodałam się do obserwatorów. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta. Podoba mi się twoja twórczość i sposób w, jaki opisujesz sytuacje i uczucia bohaterów. Robisz, to tak subtelnie, że podczas czytania, w cudowny sposób czuję się pozytywne lub negatywne emocję płynące z tekstu. I to było wystarczające. Postanowiłam, że będę komentowała każdy nowo dodany przez ciebie fanfic. Uważam, że nie ma sensu cofać się w tył i komentować starsze notki. Wolę być na bieżąco. Wcześniej pisałaś coś, a raczej żaliłaś się, że zbyt mało ludzi komentuję twoje ff. Jeśli chodzi o mnie, ja będę robiła to systematycznie. W końcu jestem obserwatorem a to mnie do czegoś upoważnia. W ogóle nie rozumiem osób, które dodają się do obserwatorów i na tym poprzestają. Ludzie. Troszkę zaangażowania. Z reguły jestem osobą szczerą, więc jeśli mi się coś nie spodoba, od razu o tym informuję. Ale myślę, że krytyka powinna być przyjmowana z równą chęcią co komentarze pozytywne. Wszystko powinno przyjmować się na klatę, prawda? Teraz napiszę kilka słów o powyższym tekście. Przyjęłam go całkiem dobrze. Lubię dramaty, ale gdy są dobrze napisane. Ten był. Było w nim zawarte multum emocji, smutku. To się czuło. Ale bardzo pozytywnie. Dużo osób uważa, że złe zakończenia są przygnębiające i pozostawiają jakiś niesmak, niedosyt. Ja uważam wręcz przeciwnie. Nawet dla nastroju podczas czytania, włączam sobie jakąś smutną piosenkę, która świetnie współgra z tym sumtkiem z opowiadania. Dzięki temu człowiek się wczuwa i odczuwa te emocję z mocniejszym kopem. Polecam. Wracając do tematu. Jeśli chodzi o Tao. Jego zachowanie bardzo mi odpowiadało. Dowiedział się o zdradzie Krisa i postanowił z sobą skończyć. Jego decyzja była dobrze wyjaśniona i nienaciągana. Jego uczucia i przemyślenia były tak cudowne, że sama czułam to, jak on się czuję w danym momencie. Utrata chęci do dalszego życia, utrata kogoś ważnego. To się czuło. Czuło się jakiś ciężar na sercu, który powodował napływ łez. Dlatego jego śmierć bardzo mnie dotknęła. Jeśli natomiast chodzi o Krisa. Był trochę egoistyczny i nie liczący się z innymi. Jego nastawienie w prawdziwym życiu by mnie zawiodło, ale jeśli chodzi o ff, idealnie pasowało. Czytając tą scenę w której zdradza Tao, mimo, iż lubię sceny erotyczne, podczas tej czułam jakiś zawód i wkurzenie. Ale to, w jaki sposób zareagował na wiadomość o śmierci Tao był wzruszające. Ludzie zaczynają myśleć i zmieniać się dopiero po jakieś tragedii. Czasem zdrada coś kończy. Rozpada się jedność jak opuszczone szkło. Nie da się poskładać do kupy zdradzonego szczęścia. Nigdy już nie będzie tak samo, żal pozostanie na zawsze, jak wbity w serce nóż a wspomnienia powrócą przy każdej sprzeczce. Dlatego trzeba odejść...na zawsze. Bardzo podobał mi się ten ff i dziękuję ci za niego. Czekam na kolejny z nadzieją, że tym razem nie będzie ociekał smutkiem, tylko pozytywem i miodem wylewającym się na serce. Bardzo przepraszam za powtarzające się słowa i za nieskładność zdań, ale pisałam to pod wpływem chwili i wyszło jak wyszło.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aigoo, aigoo, aigoo. Poruszyłaś tematykę, której nie lubię, bo za bardzo mnie dotyka zawsze śmierć któregoś z bohaterów, a poza tym... Nigdy nie mogę pojąć, dlaczego ktoś zabija się, bo jest nieszczęśliwie zakochany czy przez to, że został przez kogoś porzucony. Okay, można cierpieć, przecież to oczywiste, że się cierpi po takim czymś, ale żeby od razu się zabijać? Dla mnie to nienormalne. Okay, ale wracając do tego shota. Kris! Ty *****. Coraz częściej jest przedstawiany jako dupek, ale może to przez ten jego arogancki wygląd, dla mnie on jest kochany, ale co kto lubi ^^ Tao - jak zwykle wrażliwiec, jednak taka rola mi do niego idealnie pasuje, bo zawsze jako pierwszy się rozkleja, co jest totalnie rozbrajające i rozczulające. Chanyeol - tylko jedno mu w głowie, jednak pod koniec zachował sie bardzo fajnie. No i wściekły Luhan - rozbawił mnie, nie wiem czemu, ale jego wybuch był taki śmieszny i wręcz groteskowy, ale rozumiem - stracił przyjaciela, więc wszystko jest zrozumiałe. Na razie przeczytałam tylko tego shota, ale w wolnej chwili poczytam też inne twoje 'twory', więc spodziewaj się inwazji moich komentarzy ^^
    A co do 1D, to sama kiedyś o nich pisałam, więc jak coś napiszesz o nich, to śmialutko publikuj :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witness. Wygląda na to, że jako tako jesteś zorientowana w świecie fanfików. Skoro tak jest, powinnaś wiedzieć, że większość dramatów zawsze kończy się śmiercią któregoś z bohaterów. Nawet jeśli powód tego samobójstwa jest tak banalny. Z drugiej strony, jak dla mnie by śmierć była odpowiednio uzasadniona, autorka musiałaby się więcej opisać. Mam na myśli jakieś opowiadanie rozdziałowe, które lepej rozwijałoby życie, jakąś trudność i brak chęci do normalnego funkcjonowania bohatera. Np. po rozstaniu wszystko by się sypało, nie układało, na niczym niczym by mu nie zależało. Istana nieustępująca obojętność na wszystko. Myślę, że to by wypadło lepiej, ale skoro Krisu wolała to wszystko zawrzeć w one shot'cie - w porządku. Mi to odpowiada - tobie chyba nie. Każdy ma swoje zdanie. Ja mam swoje i jest, jakie jest ponieważ nie jestem zbyt wymagająca. :3

      Usuń
    2. Szczerze to nawet nie myślałam o tym, by zrobić z tego motywu opowiadania coś dłuższego. Chciałam po prostu swoimi słowami przedstawić motyw tego, że w zdradzie można zrobić wszystko: no tu akurat skoczyć z budynku (wcześniej miał być pociąg, ale stwierdziłam, że to nie pasuje XD), bo nie ma się już dla kogo żyć. Mogłam równie dobrze powiesić Tao na latarni, czy nie wiem... zrobić tak, że spotka jakichś oprychów, którzy go zgwałcą a do tego na koniec zadźgają, ale stwierdziłam po prostu, że będzie to zbyt drastyczne. Poza tym to by się ciągnęło i ciągnęło... A chciałam mieć z tego prosty one-shot.
      Rozdziałówek i tak mam sporo... i za nie muszę się wziąć.
      Ale dziękuję za opinię, za miłe słowa, nawet nie wiecie, jak wiele to dla mnie znaczy i jak bardzo moje serce jest szczęśliwe, że wszystko się podoba i, że Was nie zawodzę. ;-;'
      Staram się, jak tylko mogę, dziękuję~! <3

      Usuń
  10. Zapraszam do odebrania szablonu na Malach-Tow :)

    OdpowiedzUsuń
  11. randomowy komentarz ponieważ prosiłaś kdnckjdn
    tak wiem ja ciebie tesz <333

    OdpowiedzUsuń
  12. Łaał. Znów się poryczałam, ale tak szczerze, mam ostatnio tak zryty humor, że już na początku miałam niemiły ścisk w żołądku i łzy cisnęły mi się do oczu. Bez powodu, nie pytaj. Ale angsty mocny. Kocham śmierć bohaterów, kocham takie sytuacje. Kocham angsty.
    No i jeszcze TaoRis... To mi pasuje idealnie na taki dramat. JongKey tak samo. Idealna para <3.

    Pisz. Więcej. Angstów. Pięknie proszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, jak mi było ciężko to pisać? Zabijać Tao... i jeszcze zrobić takiego chuja z Krisa... Naprawdę. No, ale musiałam to napisać, bo mnie już wiele osób męczyło o angst TaoRis.
      Tak mi szkoda biednej Pandy, eh.
      Ale dziękuję pięknie z całego mojego małego serduszka. <3

      Usuń
  13. Jezu ;________; Tao... ja... nie wiem co powiedzieć. Siedzę i ryczę. Biedna panda. Kris, co ty narobiłeś >.< Cudowny fick, czytało się świetnie. Był to pierwszy fick na twoim blogu, ale teraz będe tutaj stałym gościem.

    OdpowiedzUsuń
  14. To jest chyba najlepszy oneshot jaki miałam przyjemność czytać, SERIO. Tyle emocji ile tu się przeplatało to dawno nie miałam dostarczonych, coś pięknego ! i chociaż pragnę Taoris gdzie Tao będzie tym pewnym siebie za którym Kris będzie się uganiał, to to naprawdę mnie zadowoliło. Spryciula ! XD
    ~W

    OdpowiedzUsuń
  15. Znowu ryczę...Ten ból,który czuł Tao,następnie Kris...W tym opowiadaniu wyraziłaś go tak,że czytelnik też czuje to samo,co bohaterowie.Klimat opowiadania niesamowity.I zabiłaś mi Tao ;( Pisz tego więcej,a w przyszłości wydaj książkę.Jeżeli będzie ona miała taki klimat,będzie to bestseller.Weny ♥!

    OdpowiedzUsuń
  16. O mój boże.
    To jest takie pięknie. Może i są jakieś błędy, ale nie są ważne.
    Płaczę, coraz więcej. Ogólnie piękne i dlatego płaczę. Doliczając do Twojego talentu i one shot'a moje życie.. To jest takie piękne. Umiesz opisywać emocje.
    Cieszę się,że wpadłam na tego bloga i na Ciebie.
    Dziękuje, na prawdę piękne i godne czytania! idę dalej...

    OdpowiedzUsuń
  17. Okej... Płaczę :""""""(
    Moje dwa ulubione pairingi z exo, ale... Ale... Mój bias, Kris... Jak Ty mogłeś zdradzić Tao!? :'c I to w taki sposób... Jejku D': Świetnie napisane, lubię od czasu do czasu poczytać takie smuty :v
    Życzę dalej weny! :')

    OdpowiedzUsuń

Layout by Miharu