Tytuł: Och, Christmas
Typ: One-shot
Gatunek: fluff, humor
Paringi: TaoRis (gdzieś tam KaiSoo, HunHan i JongTae jest)
Ostrzeżenia: ahaha, nie ma
Długość: 3511 słów
Inne: Zmienne POV
Inne: Zmienne POV
Notka autorska: Święta już jutro! W związku z tym życzę wszystkim, którzy czytają
tego bloga wesołych świąt i odpoczynku, bym Wam wena na yaoi nie opadła
tak samo, jak chęci na czytanie mojego bloga~
Dziękuję wszystkim za komentarze, kocham Was. <3 I. Proszę. Nie. Pytajcie. Mnie. Co. To. Jest.
Dziękuję wszystkim za komentarze, kocham Was. <3 I. Proszę. Nie. Pytajcie. Mnie. Co. To. Jest.
TAO POV:
- Wesołych Świąt, didi. - z delikatnym uśmiechem pokiwałem głową, wyciągając w stronę jego smukłych i zarazem delikatnych dłoni opłatek, a co za tym idzie popatrzyłem mu w oczy.
Były tak piękne, że z czasem zastanawiałem się, dlaczego jeszcze nie utonąłem w tym brązowym oceanie, jaki przejawiał mi się w podświadomości, kiedy tylko zwrócił na mnie swoje, cholernie pociągające i seksowne spojrzenie.
- I nawzajem, Kris-ge - aż jego ręka wylądowała na moich włosach, pieszczotliwie bawiąc się kosmykami.
Uwielbiałem to uczucie, za każdym razem niemal narkotyzowałem się jego najmniejszym dotykiem, odurzony jego osobą, jak jakąś używką. Jednak niestety potem cały czar prysł, niczym bańka mydlana, kiedy odchodził, by złożyć życzenia innym. Wtedy robiło mi się osobliwie zimno i tak pusto w środku, ale przecież nie mogłem nic z tym zrobić. Co z tego, że starałem się na siłę wmówić sobie, że może kiedyś, może jednak Dizuhangowi coś się odmieni i mnie zauważy? Na co ja liczyłem? Musiałem po prostu pogodzić się z faktem, że byłem w nim szaleńczo zakochany, ale bez poczucia odwzajemnienia uczuć. I musiałem przeżyć te święta w spokoju, tak by żaden głupi pomysł mi do głowy nie wpadł. Jednak nie było to tak proste, jak się wydawać mogło.
~*~
Odkąd tylko się obudziłem, wyczułem w domu tą świąteczną atmosferę. Z każdej strony do mojego ucha docierała melodia dobrze znanej kolędy, co i raz jakiś hyung przejawiał mi się przed oczami, niecierpliwie poszukujący każdej potrzebnej rzeczy, żeby tylko nie zepsuć kolejnych świąt, jakie mieliśmy spędzić razem. Rok temu.. cóż, od ponad 365 dni jestem w nim zadurzony. Nie potrafię wyzbyć się tego uczucia do starszego, to po prosto jest zbyt silne i siedzi dość głęboko w moim sercu, tam, gdzie już od samego początku zrobiłem dla niego miejsce, na samym dnie, w malutkim zakamarku swojego ja. A to boli. Poczucie nieodwzajemnionej miłości lidera do mnie było niczym ogień, jaki mocno i boleśnie palił każdą część mnie. - Tao-di wstawaj, jest jeszcze tyle do roboty, nie leń się, raz, raz! - nad moim łóżkiem właśnie pojawił się Kyungsoo, z fartuszkiem obwiązanym dookoła bioder i czapce kucharza na głowie.
Była z niego taka nadopiekuńcza umma, pedant i cholernie dobry kucharz zarazem. Nie wiem, co by było, gdyby nie nasz Kucharek z EXO-k. Jongin wymyślił mu takie przezwisko. Nawet nie wiedziałem czemu, bo nigdy nie chciał wytłumaczyć. Jednak musiałem przyznać, że gotować potrafił naprawdę wyśmienicie. To będą już nasze drugie święta razem, kiedy całe EXO-K jak i -M spotykało się, by miło spędzić ten czas. Jednak miałem dziwne wrażenie, że tym razem coś się stanie. Czułem, jakby jakaś dziwna atmosfera otaczała wszystko dookoła. Jednak postanowiłem się tym nie przejmować, przecież w końcu są święta, nie?
- Już idę. - mruknąłem zaspany i mozolnym krokiem poszedłem w stronę kuchni. Zmierzyłem tylko wzrokiem krzątających się tam przy garach Lay i Suho, po czym usiadłem na krześle, wlewając sobie sok pomarańczowy do szklanki i upijając łyka.
- Gdzie do jasnej cholery jest karp?! - warknął Lay tak głośno, że prawie mi bębenki w uszach pękły.
Zwęziłem swoje cienkie brwi i prychnąłem cicho, wychodząc zaraz z pomieszczenia, gdzie lider z Jednorożcem prawie porywali sobie flaki, kłócąc się o każdą najmniejszą pierdołę. Życie było mi jeszcze miłe i jednak nie chciałem paść ofiarą ataku garnka lub rondla, który mógłby, o dziwo przez przypadek, znaleźć się na mojej głowie, popędzony atakiem któregoś z dwójki. Wiedziałem, że jak na razie do niczego się nie przydam, a wręcz będę tylko przeszkadzał, więc zarzuciłem na siebie płaszcz i dałem upust wszystkim na oglądaniu mojej osoby przez jakiś czas, wychodząc z domu.
Po prostu musiałem jeszcze dokładnie przemyśleć parę spraw i postarać się nie przejmować tą sprawą aż tyle. W tym roku to Seul był miejscem naszych świąt; lubiłem to miasto i jego ludzi, widać było, że dużo przywiązywało wysoką wagę do Wigilii. Mnóstwo zabawek w sklepach dla dzieci, jeszcze więcej mikołajów spacerujących ulicami z workami słodyczy, ciekawe czy byli zaopatrzeni również w coś mocniejszego? Na samą tą myśl, prychnąłem rozbawiony i strzepałem z włosów spadający śnieg. Tłok na chodniku nie pozwalał mi nawet dostać się do jakiegoś sklepu, żeby kupić chłopakom przyzwoity prezent. A przecież w końcu musiałem, nie?
Obróciłem się jedynie na pięcie i przetarłem twarz dłońmi, wchodząc do pierwszego ze sklepów. Tam niestety nic nie znalazłem, więc pozostało mi jedynie rozglądanie się po innych. Może trafi mnie to głupie szczęście i uda mi się trafić na odpowiedni właśnie dla Krisa.
KRIS POV:
Mogłem się spodziewać, że po raz kolejny to na mnie spadnie obowiązek ubierania choinki w tym domu. W końcu, jak to powiedział Chen, jestem najwyższy z całej tej bandy przygłupów, którzy myślą, że są fajni, bo należą do EXO. Tak, tak, a on to podlizywać się umiał, byleby tylko mi w tym nie pomóc, i w aktualnym momencie wraz z Jonginem siedzieli na kanapie patrząc na mnie z szerokimi uśmiechami.
- A może by tak, któryś z was by się ruszył i mi pomógł?
- Poproś Luhana, od godziny siedzi w łazience, bo chce się przypodobać Sehunowi... - mruknął Chanyeol, wchodząc właśnie do pokoju z tacą pełną ciastek.
Podszedłem czym prędzej do niego, zabrałem ciastko, uśmiechając się pod nosem i znów, z przysmakiem w ustach zacząłem zabawę ze świątecznym łańcuchem. Nie zwróciłem nawet zbytniej uwagi na wzmiankę o Luhanie. Luhan, to Luhan, wszyscy dobrze wiedzieli, że ciągnęło go do koreańskiego maknae. Choinka była tak wysoka, że musiałem udać się po drabinę, bo nie dosięgnąłbym na sam czubek, żeby umieścić tam gwiazdę, ale w sumie poszło mi to nawet łatwo.
- Ooo, Kris, fajny tyłek, wypnij się! - uśmiechnął się wrednie Jongin.
Ten jego śmiech poznałbym wszędzie. Westchnąłem z politowaniem, ale jeszcze specjalnie zakręciłem mu tyłkiem, a co! Potem nie przejmowałem się już jego gadaniem, bo musiałem zająć się teraz lampkami. Okręciłem nimi całe drzewko, schodząc z drabiny i podszedłem wolno do koreańskiego tancerza, nie pozbywając się uśmiechu z ust.
- Nie pozwalaj sobie, tylko dlatego, że Wigilia jest w twoim domu. Przebiorę się za Mikołaja. Będziesz mi robił za panią Mikołajową, Jonginnie? - szepnąłem mu cicho do ucha po koreańsku, wychodząc z pokoju po skończonej robocie.
- No chyba cię poje.... pogrzało, debilu! - odwróciłem się i zauważyłem dokładnie, jak zrobił się nieco czerwony. Doprawdy, uroczy.
Przeszedłszy główny korytarz w domu Kkamjonga, już miałem skręcić wprost do kuchni, gdzie Kyungsoo siedział od samego rana i zajmował się całym jedzeniem, kiedy omal nie ośliniłem sobie ust po tym, co zobaczyłem.
Zatrzymałem się, nie mogąc w spokoju patrzeć przed siebie, zbierało mi się od razu na ataki śmiechu, a poza tym.... co to miało kurwa być?!
- Cześć Duizhang, podoba ci się? - Luhan... Boże... Luhan.
Ja naprawdę rozumiem wszystko, ale żeby ubierać się w obcisłą, czerwoną spódnicę i do tego krwistą koszulkę, włożoną w środek dolnych ubrań i długie białe buty z mikołajową czapką z pomponem?! Luhan... proszę cię.
- IDŹ TY LEPIEJ SIĘ PRZEBIERZ.
- Ale.... - zrobił zdziwioną minę, przygryzając wargę. - ... To miał być prezent dla Sehuna...
- Będzie lepiej jeżeli nie doprowadzisz go do zawału, uwierz. - i nie zważając na jego protesty, wepchnąłem go do łazienki, zatrzaskując drzwi plecami, by nie mógł wyjść.
- ALE... DUIZHANG. - walił w drzwi.
- Nie waż mi się tak wyjść!
- Ej YiFan, co się dzieje? - spytał nagle Lay, wychodząc z kuchni.
Westchnąłem cicho, opuszczając głowę i zaśmiałem pod nosem z lekkim żalem. Potem spojrzałem na jednorożca z politowaniem.
- Luhan ubrał się niczym świąteczna dziwka.
- ...dla Sehuna?
Pokiwałem głową a on tylko uśmiechnął się idąc do salonu. Przymknąłem powieki, odchodząc dopiero od drzwi, kiedy walenie blondynka ucichło. Skierowałem się za to do kuchni, chcąc popatrzeć, jak tam sobie radzi D.O, ale stwierdziłem jednak, że nie będę mu przeszkadzać, skoro tak dobrze mu się smakowało potraw, a szczególnie tych, które nazywały się usta Jongina. Na widok, jak młodszy go obejmował, że aż Kyung musiał podpierać się o blat stolika, pokręciłem głową.
- Nie przypalcie karpia tylko.
Widząc, że Kai tylko machnął na mnie ręką wcale nie mijając zamiaru odczepić się od starszego od siebie, wzruszyłem ramionami, idąc z powrotem do salonu.
Usiadłem w spokoju na kanapie, która już na szczęście była już wolna, po czym zamyśliłem się nieco. Dobra, Lay jest, Kai i Kyungsoo też, Luhan pewnie dobiera się do Sehuna... ale gdzie jest Tao? Tak trochę smutno mi się zrobiło, kiedy obszedłem cały dom, a po nim ani śladu. Pewnie poszedł na przedświąteczny spacer, czy coś, ale szczerze, to brakowało mi go... Zanuciłem jedną za znanych kolęd po chińsku, wpatrując się w spokojnie tańczący płomień w kominku. Czułem taką dziwną, niewyjaśnioną, wewnętrzną pustkę...
KAI POV:
Od zawsze wiedziałem, że D.O ma coś do mnie, to dało się wyczuć. Niby zgrywał takiego nieśmiałego i w ogóle się mną nie interesował, ale wewnętrznie wiedziałem, czułem, że go do mnie ciągnie. A jego usta? Smakowały tak słodko, kiedy jeszcze próbował tego czekoladowego kremu od ciasta, nie mogłem się powstrzymać.
Pocałowałem go, a co! Są święta, należy wyznawać swoje uczucia. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie sprzeciwiał mi się, tylko jeszcze wszystko niemalże zachłannie odwzajemniał.
"Nie przypalcie karpia tylko."
Słysząc głos tego debila Krisa wzruszyłem ramionami, nie przejmując się nim. Całowałem D.O dalej, mocniej i namiętniej, bez skrępowania przesuwając swoimi długimi, smukłymi palcami po jego plecach. Zamruczałem mu w usta, ocierając się nogą o krocze chłopaka, a ten tylko jęknął mi między wargi. Cudowne uczucie.
Jednak słysząc, jak coś na patelni zaczęło skwierczeć, odsunąłem się od niego, oblizując usta i uśmiechnąłem się, wychodząc z kuchni, gdzie tylko powiedziałem na odchodnym:
- Słodkie masz usta.
Olałem sobie zupełnie sprawę tego, że Luhan krzyczał z łazienki i wyklinał, że zupełnie nie ma się w co ubrać, tylko w spokoju poszedłem do salonu zajmując się już nakrywaniem stołu, który wcześniej rozłożył mi Baekhyun. To, tamto, świeczki, talerze, bla, bla, bla. Będąc bardzo pochłonięty swoją pracą usłyszałem dzwonek do drzwi. Uniosłem brew, przechylając lekko głowę i marszcząc brwi, ale otworzyłem.
... a za drzwiami ujrzałem Tao. Całego we łzach, smutnego i czerwonego. Szybko złapałem go za bluzę i pociągnąłem do pierwszego, wolnego pokoju, otwierając szeroko usta ze zdziwienia.
- Co się stało, hyung?
Spojrzał na mnie, przygryzając wargę i od razu wtulił w moją pierś. Zaszlochał, zaciskając palce na mojej koszulce.
- Okradli mnie, w wigilię! Chciałem kupić prezent dla Krisa, ale mi zabrali i prezent i pieniądze i co ja zrobię?! Jak ja mu powiem, że go kocham.....
Uniosłem brew, a starszy tylko spojrzał na mnie jak na głupka. Widziałem, że się zmieszał po tym, co powiedział, ale w sumie to było urocze. Odsunąłem się od niego i uśmiechnąłem lekko.
- Tu nie chodzi o prezenty Tao. Tu chodzi o intencje. Powiedz mu to, jestem pewien, że zrozumie, a jak nie, to tylko zobaczy, kogo stracił. - nie wiem, skąd mi się wzięły takie słowa na usta, ale w sumie miałem rację.
Jeżeli Kris też coś do niego ma, to nie będzie problemu.
Tao zerknął na mnie z pogardą, ale nic sobie z tego nie zrobiłem, tylko otarłem wierzchem dłoni jego łzy ze słowami: "Będzie dobrze." na ustach i pociągnąłem go do salonu, gdzie powoli cała nasza rodzina EXO zaczęła się zbierać. Chen stał gdzieś na boku, chcąc zapuścić jakąś nową kolędę w radiu, ale jak widać ów urządzenie nie chciało z nim współpracować, Kris siedział ze skuloną głową na kanapie, jakby nad czyś myślał, a reszta zajmowała się pomaganiem D.O, który znosił wszystkie potrawy z kuchni.
Właśnie, a co do Krisa, to byłem pewien, że chodziło mu o Tao. Nie wiem, takie przeczucie.
- No idź, pogadaj z nim.
- Ale... - spojrzał na mnie trochę niepewnie, ale tylko pokiwałem głową.
- Jak nie spróbujesz, to się nie przekonasz. - mruknąłem z westchnieniem i popchnąłem go w stronę Krisa - Są święta, będzie dobrze. A teraz przepraszam, ktoś dzwoni do drzwi.
Już miałem pójść otwierać, kiedy odezwał się D.O, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem.
- Chodź, siadaj Kkamjong, zaczynamy.
- NIE MOGĘ, MUSZĘ OTWORZYĆ.
- Co?
- No nic, mamy niespodziewanych gości.
Uśmiechnąłem się lekko, zerkając jeszcze kątem oka, jak Tao podszedł do Krisa i otworzyłem drzwi.
-....Taemin... co ty tu robisz?!
Taemin POV:
- Jonghyun, jeżeli zaraz nie wyjdziesz z tej łazienki i nie przestaniesz poprawiać włosów, to na pewno się spóźnimy... - mruknąłem cicho, w zniecierpliwieniu tupiąc nogą i przeskakując z jednej na drugą - Minho i Key nie będą czekać wieczność...
Usłyszałem tylko jego cichy śmiech z ów pomieszczenia, więc załamałem ręce. Naprawdę się czasem zastanawiam, za co ja kocham tego człowieka. Oparłem się plecami o ścianę z uwagą wpatrując się w drzwi łazienki, aż w końcu klamka poruszyła się, a zza nich wysunęła się głowa Dinozaura. Uśmiechał się, a jego oczy ładnie błyszczały z jakiejś dziwnej radości. Tak, chyba właśnie za to go kochałem. Obserwowałem każdy jego najmniejszy ruch. Jasna, nieco wygnieciona koszula niechlujnie włożona w spodnie tylko dodawała mu pewnego rodzaju seksapilu, a luźno zawiązany krawat aż sam się prosił, żeby mu go zdjąć.
Uśmiechnąłem się sam do siebie i chcąc wyzbyć zbereźnych myśli na jego temat spojrzałem kątem oka za okno, gdzie ciemna noc spowiła całe sklepienie, a choinka tylko wesoło migotała, odbijając się kolorami w szybie.
- Już, idziemy, Taeminnie. - szepnął mi do ucha, obejmując ramionami i przytulił do siebie.
Uwielbiałem to. Uwielbiałem go całego. I nic z tym nie mogłem zrobić.
(...)
Samochód poruszał się wolnym, ślamazarnym krokiem poprzez seulską ulicę, co zaczęło mnie nieco denerwować. Opierałem się dłonią o szybę, spoglądając za nią i znudzonym wzrokiem patrzyłem za wszystkimi światłami.
- Jonghyun, mógłbyś trochę przyśpieszyć. - mruknąłem od niechcenia.
- Nie denerwuj się. Zaraz będziemy na miejscu...
- Jakie zaraz?! Jakie cholerne zaraz?! Mówisz mi tak od pół godziny! Kiedy masz zamiar dojechać do chłopaków?! - zeźliłem się.
Teraz to mnie już denerwował, więc nawet się nie powstrzymywałem, by na niego krzyczeć. Wiedziałem, że zacząłem się rzucać, ale co poradzę. Byłem poirytowany.
- Zatrzymaj ten samochód do cholery! - warknąłem, łapiąc dłonią jego rękę, którą trzymał na sprzęgle.
Samochód się zachwiał, jakby wypadł z toru ulicy. Krzyknąłem, wypadając w przód, ale na szczęście pasy mnie trzymały. Serce mi zabiło, a Jonghyun... zatrzymał samochód. Miał opuszczoną głowę, mocno ściskał ręce na kierownicy. Nic sobie z tego nie zrobiłem. Wyszedłem po prostu z samochodu, opierając się o zamknięte drzwi i opuściłem głowę. Przecież to wigilia, nie powinniśmy się tak zachowywać. Jednak byłem za bardzo zdenerwowany, i co miałem zrobić? Kibum i Minho czekali. Dłonie mi się trzęsły, ale chyba przesadzałem. Odetchnąłem głęboko i po prostu się rozpłakałem. Widać, że zbytnie emocje siedziały wewnątrz mnie. Zimne łzy ciekły po moich policzkach powoli zamieniając się w małe kawałki lodu. Pociągnąłem lekko nosem, tak nie powinno być.
- Taeminnie. - usłyszałem nad uchem i poczułem silne ramiona zagarniające mnie do siebie. - Uspokój się.
Uniosłem wzrok. On się na mnie patrzył. Widać, że też był smutny. Ale ja w głębi siebie czułem się głupio. Wtuliłem się w niego mocno, karcąc siebie samego za to, że w taki piękny dzień krzyczeliśmy na każdego z nas. Tak nie powinno być.
- Przepraszam Jonghyun. - szepnąłem, ściskając jego kurtkę w dłoniach. - To jest Wigilia, nie powinienem krzyczeć.
Ale on nie odpowiedział nic. Złapał mnie mocniej i tylko lekko ucałował moje usta, tym samym powodując, że zacząłem się uspokajać. Uśmiechnąłem się w duchu, czując jak mi od razu cieplej na sercu.
- Wiesz co Tae? Chyba mamy problem. - powiedział cicho Kim, odsuwając się już ode mnie. - Skończyło się paliwo, chyba nie dojedziemy na miejsce.
- Czyli zostaniemy tutaj?
- Nie mam pojęcia. - wzruszył ramionami - A ktoś z naszych znajomych gdzieś blisko tu nie mieszka?
- Jongin... ale co z naszymi przyjaciółmi? - spojrzałem na niego, ale on się uśmiechał.
- Nic im nie będzie, zrozumieją.
(...)
- Cześć Kai, możemy się do ciebie na wigilię wprosić? Samochód się nam zepsuł i nie mamy co zrobić ze sobą. - powiedziałem, stojąc tuż przed drzwiami domu Jongina.
Na jego twarz wymalował się wielki, szeroki uśmiech. Otworzył drzwi do domu na oścież, więc razem z Jonghyunem weszliśmy.
- Niespodziewanych gości w taki dzień, jak ten się przyjmuje, więc nie wiem, czemu głupio pytasz. - zaśmiał się, klepiąc mnie po ramieniu.
Pokręciłem rozbawiony głową, no tak, Święta łączą ludzi.
Narrator:
Kris wiedział, że zgłupiał. Czuł to. Bo nie potrafił poradzić sobie nawet z najmniejszymi myślami względem Tao. Czuł, że coś jest nie tak, i do tego wydawało mu się, jakby zaraz coś miało się stać, zupełnie odwracając jego życie do góry nogami. A może to tylko głupie przeczucie?
Westchnął cicho, unosząc wzrok, kiedy nagle nad sobą zauważył stojącego ZiTao. Przygryzał wargę, jego policzki były czerwone, oczy nagle spoglądały w niego, chcąc już coś powiedzieć, kiedy nagle z sieni odezwał się głośny krzyk Jongina:
- Ej ludzie, mamy gości z SHINee, siadajcie do stołu, wigilia się zaczyna.
Tak więc Kris nie mógł nic powiedzieć, a tak bardzo chciał. Podniósł się z kanapy, patrząc zmartwionym wzrokiem na czarnowłosego, który tylko opuścił głowę, zaciskając dłonie na koszulce i odsunął się.
Powitanie minęło bardzo szybko, wszystkie prezenty wylądowały pod choinką mieniącą się wszystkimi kolorami tęczy, a cały dom zebrał się już przy stole, biorąc w dłoń najważniejszą rzecz dzisiejszego dnia, opłatek.
Potem dłonie wyciągały się ku sobie, przytulając ciepłe ciała z szczerymi, pełnymi ciepła i miłości życzeniami. Jednak jedna osoba dalej nie wiedziała, co miała zrobić.
Miało być tak, jak rok temu? Miała się znów męczyć? To zbyt boli... A ten ból rozsadza biedne ciało powodując palącą ranę na dnie serca... Tak nie mogło być.
Stanął na przeciwko niego z opłatkiem w dłoni i przygryzł wargę. Jasnowłosy uśmiechał się lekko i wyciągnął dłoń, by zmierzwić ją włosy chłopaka, a ten tylko przymknął oczy. Dotyk jego dłoni był kojący i taki delikatny. Jednak niestety trzeba było wrócić do rzeczywistości.
- Wesołych Świąt Tao-di. - powiedział wesoło Kris i już chciał wyciągnąć dłonie, by przytulił chłopaka, ale on odsunął się.
Otworzył szerzej oczy zaskoczony, powodując tym narastające zdenerwowanie u młodszego, ale nie rozumiał, nie wiedział zupełnie, o co chodzi. Tao zaś przymknął oczy, po chwili zerkając na niego ze smutkiem.
- Wesołe to one nie będą, bo znów nie spędzę ich z tobą. Kocham cię Kris-ge i nic nie mogę na to poradzić. Byłeś tego nieświadomy, ale teraz już to wiesz... Uznasz mnie, że jestem głupi, ale chciałem, żebyś po prostu to wiedział. A zrobisz z tym co chcesz. - młodszy zamknął oczy, odsuwając się już kompletnie.
....co? Nie wierzył. Nie mogło do niego dotrzeć to, co usłyszał. Opłatek wypadł mu z dłoni, usta uchyliły patrząc na Tao z wielkim szokiem. Nie odpowiedział nic. Odwrócił się na pięcie i po prostu wyszedł z pokoju. Nie mógł w to uwierzyć.
- Kris... - szepnął cicho Tao siląc się, by po jego oczach nie popłynęły łzy, ale nadaremno.
Wszystkie oczy zerknęły w stronę wyjścia, gdzie właśnie wyszedł YiFan. No, prawie wszystkie. Tylko Luhan z Sehunem byli już dawno zajęci sobą. Chińczyk siedział na kolanach koreańskiego maknae, całując się z nim i wcale nie przejmując tym, co właśnie się stało, ale nikt ni zwrócił na to zbytniej uwagi. Teraz to Tao z Krisem byli numerem jeden. Ten pierwszy upadł na ziemię, pod ugiętymi kolanami, zalewając się łzami. Od razu podszedł do niego Jongin, opierając dłoń na jego ramieniu.
- Będzie wiedział, co stracił, hyung.
Starszy nic mu nie odpowiedział, tylko zakrztusił się od napływających łez, więc koreański tancerz musiał odsunąć. Patrzył na niego ze smutkiem, siadając do stołu. Tak samo chłopcy z zespołu SHINee udali, że ich to nie dotyczy, karmiąc się nawzajem bigosem D.O, ale w głębi siebie było im przykro.
- Kris się głupio zachował. - szepnął Taemin, patrząc na starszego.
Wokalista tylko skinął głową, wsuwając mu do ust łyżkę z bigosem i westchnął cicho.
Jednak zaraz nastąpiło coś, czego się nie spodziewali.
Kris wszedł z powrotem do pokoju, podchodząc prędko do Tao. Podniósł go, mimo ówczesnej szarpaniny chłopaka i spojrzał mu głęboko w oczy.
- Są święta, Tao-di. Nie mam dla ciebie prezentu. Pozwolisz, że to ja nim będę? Ja i moja miłość do ciebie? - i w tym momencie wysunął w jego stronę dłoń z obwiązaną dookoła czerwoną kokardą.
Ciemnowłosy dotknął jego dłoni a zaraz zaś rzucił na jego szyję, uwieszając na nim. Spojrzał mu głęboko w oczy ze łzami, ale już uśmiechał się. Sądził źle. Myślał, że zrobił największą głupotę w życiu, a mylił się. Zyskał cudowny prezent, jego miłość spełniła się. Wplątał palce we włosy Chińczyka i przycisnął się do jego ust na dłużej.
- Wesołych świąt Kris-ge. - szepnął, chowając głowę w zagłębieniu szyi starszego.
- Kocham cię. - odparł mu Kris i powrócili do stołu, gdzie wszyscy inni już dawno siedzieli.
W pomieszczeniu unosiła się przyjemna atmosfera. Wszędzie biło ciepło, z każdego serca wydobywała się miłość, szczęście i wielka radość. Jedna ze znanych kolęd brzmiała w tle, a choinka wesoło migotała przy oknie. Nie potrzeba było więcej. Żadnych słów czy prezentów. Wystarczyła tylko bliskość, rodzina i poczucie szczęścia. A wszyscy je mieli. Mieli, ponieważ sami do tego doprowadzili. Wiedzieli, że po prostu są zakochani, spełnieni w swoich pragnieniach i przebywają razem w taki piękny dzień jak Wigilia.
Mimo wszelkich niepowodzeń ich serca wrzały z radości a na usta uśmiechy same się cisnęły...
Ciekawy wpis. O dziwo przeczytałem wszystko. Podoba mi się. ^^'
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo. ^^
UsuńWpis może nie jest aż tak bardzo ciekawy, ale dziękuję. ;_;
Jestem twoim fanem nr 1 ;____;.
OdpowiedzUsuńTo było takie wspaniałe, że agfskdhsgk <33
TaoRis oczywiście najbardziej podobało się mi <333 JongTae też cudne <33 Jakieś inne pairingi mi mignęły, Kai x D.O chyba jeszcze mnie bardzo zauroczyło <3. Ogólnie wiesz, że ja nie ogarniam EXO-M i EXO-Km, więc za bardzo nie wiem kto jest kto x3. Może nauczysz mnie? *o*. Tak strasznie pokochałam z nimi yaoi, że sama bym napisała, czy znacznie więcej poczytała, szukajac w necie... No, ale nie da się, nie znając pairingów. x3 Okej, nie na temat, jak zawsze, ale... wiesz.. Cudnie i naucz mnie, kochanie <33
Nie ma sprawy mogę Cię nauczyć, ale pod warunkiem, że napiszesz mi z nimi jakiegoś one-shota (może fluff z TaoRisem, albo Krisyeolem? *o*) klsjdhuildinf. ;-;
UsuńMignęło Ci miśku Kaisoo i HunHan <:
Wiesz jak od cholery jest paringów w całym exo? No tak, jak ich tam 12 jest? XD
khgssbjdd, dziękuję. <33
Pomimo tego, że.... tam nie mają takich tradycji jak u nas, typu Karp, opłatek i życzenia, ale wybaczam Ci bo to było słodkie~~
OdpowiedzUsuńCzasem jest trochę chaotycznie D:
Pracuj nad tym~
Nie leń się tylko sprawdza, dobrze? :3
~Di
Hahahah Luhan wymiata tutaj ~~*o*
OdpowiedzUsuńWspaniałe dzieło!Czytałam jednym tchem,a po przeczytaniu opis ubioru Luhana leżałam pod biurkiem xD.I TaoRis KSTYFGHJ....♥Życzę weny!
OdpowiedzUsuń