Tytuł: Nie z tego świata
Typ: Seria. [Rozdział 3]
Gatunek: AU
Paringi: OT12 [TaoHun, XiuBaek]
Ostrzeżenia: Przekleństwa, pobicie
Długość: 5158 słówNotka autorska: Marta Cz. spełniła się Twoja chęć na paring. <:
Od dobrych
dziesięciu minut siedział na jednej z drewnianych ławek w
pekińskim parku i wodził wzrokiem za kolejnym idącym koło niego
przechodniem. Zaczęło mu się już nieco nudzić, bo to czekanie na
jego dziewczynę robiło się naprawdę irytujące. Hyosung –
Koreanka z którą był dobry rok, stwierdziła, że w końcu muszą
się spotkać, skoro miesiąc się nie widzieli, bowiem ma mu coś
ważnego do powiedzenia.
Tylko Tao
zastanawiał się, co to takiego mogło być.
Przez pierwszą
chwilę w jego głowie pojawiła się myśl, że może chce go
przeprosić za to, że się tyle nie odzywała i udawała, jakby w
ogóle nie byli ze sobą. Chociaż nie, to nie byłoby w jej stylu.
Hyo sama w sobie miała bardzo trudny charakter, który Tao poznał u
niej już niemal za pierwszym spojrzeniem w te duże, brązowe oczy.
Widział w niej wielką, zaplutą sukę, która miała na celu, by
trzymać przy sobie tylko swoje własne dobro, a nie ogółu. Była
niczym dziwka – może i nie dawała dupy (chociaż kto ją tam
wiedział, skoro widywali się nawzajem tak rzadko), jednak co Tao
miał zrobić, skoro ona mieszkała w Korei, a on w Chinach?
Wiedział, że na pewno kogoś miała, tylko po prostu udawał, że
przed nim dzieje się zupełnie co innego. Dlaczego? Bo zwyczajnie
nie chciał się denerwować. I tak nigdy jej nie lubił, a miłym w
jej towarzystwie stawał się tylko z przymusu, zakładając na twarz
maskę słodkiego, chińskiego chłopca, o ślicznej, przefarbowanej
blond czuprynie. Nigdy w sumie jej nie kochał, więc nawet jeżeli
przyjdzie do niego z jakimś swoim nowym lowelasem, to jakoś bardzo
nie będzie mu przykro. W sumie pójdzie mu to na rękę, bo sam nie
miałby serca z nią zrywać – i tu znów ukazuje się ta jego
delikatna, może nieco naiwna strona.
A może zwyczajnie
chodziło mu o zupełnie inny powód, dla którego nie kochał
Hyosung, tylko po prostu nie chciał się jakoś do niego specjalnie
przyznawać?
Westchnął ciężko,
na chwilę przymykając powieki, ale uśmiechnął się delikatnie,
dłonią odrzucając z czoła zalegające mu na oczach przydługie
blond kosmyki grzywki. Ciekawe ile jeszcze będzie musiał czekać na
nią, żeby się prędzej dowiedzieć, co za nowego patałacha sobie
znalazła. Serio, miał lepsze rzeczy do roboty, a jakoś spotkania z
nią zaczęły go coraz bardziej męczyć.
W pewnym momencie
poczuł, jak jego wyciszony z dźwięku telefon zaczął wibrować,
więc ocknął się ze swojego zamyślenia i wyciągnął go z
kieszeni dżinsów, po czym pokręcił głową z dezaprobatą.
Hyosung dzwoniła – Boże czemu nie można tego załatwić
szybciej?
Odebrał, oczywiście przeklinając dziewczynę w myślach.
- No cześć, co... - ale uciął, bo Hyo mu przerwała.
Odebrał, oczywiście przeklinając dziewczynę w myślach.
- No cześć, co... - ale uciął, bo Hyo mu przerwała.
- Kochanie, obejrzyj
się.
Specjalnie na coś
takiego by nie zareagował, ale jakoś tak mu się zrobiło dziwnie
słabo i jego ciało nieznacznie zadrżało. A jeszcze na dodatek ten
dziewczęcy głos usłyszał tuż nad swoim uchem, co za tym idzie,
dreszcze przy czymś takim wzmacniają się razy dwa. Można
powiedzieć, że Tao miał wrażenie, jakby ta lalunia go śledziła.
Za poleceniem (co w
sumie było nawet odruchem bezwarunkowym) obrócił głowę i wtedy
ujrzał jej twarz. Pierwsze co przykuło uwagę Tao był fakt, że
pomalowała sobie oczy mocną kredką. Odkąd byli ze sobą, nigdy
tak nie robiła, więc to była pierwsza rzecz, jaką Tao uznał za
dziwną. Kolejną była też ta, że jej dekolt zbyt odsłaniał
piersi – przy nim chowała je jak najbardziej się dało, a tu
proszę – dziunia jak ta lala. Jednak chyba blondyn miał rację co
do tego, że dawała dupy.
Hyo uśmiechnęła
się do niego pobłażliwie, po czym musnęła lekko policzek
chłopaka, mierzwiąc lekko dłonią jego włosy. Tao na ten gest
nawet jakoś specjalnie nie zareagował, tylko wywrócił w myślach
oczami. Hyosung natomiast okrążyła ławkę, na której siedział i
zajęła miejsce obok Chińczyka, wciąż uśmiechając się słodko,
jednak Tao wiedział, że za tym uśmieszkiem kryła się obrzydła
twarz suki. Zarzuciła swoimi długimi włosami w tył i położywszy
jedną z dłoni tuż przy kroczu chłopaka, posłała mu kolejny
uśmiech.
- Tęskniłam za tobą, wiesz?
Tao wywrócił oczami. Nawet ta jej ręka na czułym miejscu mu nie przeszkadzała, co wydawać by się mogło nieco dziwne.
- Tęskniłam za tobą, wiesz?
Tao wywrócił oczami. Nawet ta jej ręka na czułym miejscu mu nie przeszkadzała, co wydawać by się mogło nieco dziwne.
Westchnął ciężko
i wzruszył ramionami.
- Możesz już
przestać grać i powiedzieć w końcu o co ci chodzi? Śpieszę się,
mam inne spotkanie za dziesięć minut. - no, niezły blef, ale miał
już zwyczajnie dość jej pięciominutowego towarzystwa.
Może to i dziwne,
ale swoim samym sposobem bycia, zaczęła mu już nieźle grać na
nerwach.
Koreanka uniosła
brew w szoku, cmokając z niezadowoleniem.
- A co kochanie,
idziesz sobie do swojej innej dziuni? - suka, no dosłowna suka z
niej.
Tao uśmiechnął
się i zepchnął dłoń dziewczyny z siebie, wstając.
- Nie, ale na ciebie
pewnie czeka twój nowy alfons. Spójrz na siebie, dziewczyno! Czy
będąc ze mną ubierałaś się tak? Nigdy nie widziałem, żebyś
chociażby założyła nieco krótszą spódnicę, czy chociażby
bluzkę lekko odkrywającą brzuch! - powiedział, starając się nie
krzyczeć, a Hyo tylko spojrzała na niego z wielkimi oczami,
próbując powstrzymać się od krzyku.
Opuściła głowę, a z jej oczu nagle pociekły łzy.
Opuściła głowę, a z jej oczu nagle pociekły łzy.
- Ty myślisz tylko
o jednym, chciałeś jedynie mojego dziewictwa, a nie miłości,
j-jak możesz?!
- Przestań
pieprzyć! W ciąży jesteś, że tak ci się nastroje zmieniają? -
Huang westchnął z przekąsem, posyłając dziewczynie pełne
politowania spojrzenie, a ta tylko wstała i pchnęła go lekko
dłońmi za klatkę piersiową, ale to i tak nic nie dało.
- A nawet jeżeli jestem w ciąży, to gówno cię to obchodzi, na pewno nie jestem w niej z tobą! - krzyknęła, już nagle nie płacząc (tak jakby wciągnęła swoje łzy z powrotem do oczu) i zakryła szybko usta dłońmi.
- A nawet jeżeli jestem w ciąży, to gówno cię to obchodzi, na pewno nie jestem w niej z tobą! - krzyknęła, już nagle nie płacząc (tak jakby wciągnęła swoje łzy z powrotem do oczu) i zakryła szybko usta dłońmi.
- No widzisz
kochanie, nawet kłamać nie umiesz~ - blondyn uśmiechnął się,
powoli wstając z miejsca, jednak nie poszedł daleko, bowiem Hyo,
cała czerwona ze złości złapała jego nadgarstek.
Już chciała się
zamachnąć, by wymierzyć mu siarczysty policzek, jednak Tao niczym
sprytny, czarny kot, uprzedził ją, samemu unieruchamiając
dziewczynę za ręce. Obrócił ją w swoją stronę, patrząc w oczy
z uśmiechem. Hyo otworzyła szeroko usta, próbując się mu wyrwać,
jednak blondyn miał o wiele więcej siły od niej. Spojrzał w jej
oczy z dziwnym triumfem i przechyliwszy ją, posłał dość
wrednego, ale równie uroczego całusa.
- Czemu się na mnie
nie wkurwiasz za to? Nie rozumiem...
Tao roześmiał się.
Tao roześmiał się.
- Dlatego, że nigdy
cię nie kochałem, a poza tym, jestem gejem.
Nie no, tego już
było za wiele. Hyosung krzyknęła głośno, wyrywając się z całej
siły z uścisku Tao, a ten drugi zaś, nagle upadł na ziemię,
czując bolesne uderzenie w plecy. Z jego ust wyleciała stróżka
krwi, a osoba, która ten cios mu zadała, podeszła pewnym krokiem
do Hyosung,obejmując ją ramieniem.
- Ten pedał chciał
mnie uderzyć. - powiedziała, udając wielce pokrzywdzoną.
- Widziałem. Ale
dobrze, że podszedłem. - odezwał się trzeci, niski, męski głos.
Tao zaskoczony tym
wszystkim podniósł nagle wzrok, po czym otrzymał kolejny cios,
tyle, że w twarz. Jęknął cicho, upadając na ziemię, a Hyo
uśmiechnęła się jadowicie.
- Dobrze, Jaehyun, a
teraz idziemy. Ten szczyl okłamywał mnie cały czas – powiedziała
i objęła mocno za szyję swojego nowego chłopaczka, który cały
czas przyglądał się ich rozmowie zza drzewa.
Jego najkrótszy
opis? Był Koreańczykiem, a z wyglądu przypominał goryla.
Dosłownie.
Hyosung uśmiechnęła
się szeroko i zerknęła jeszcze raz kątem oka w stronę leżącego
na ziemi Tao.
- Wyśmiałeś mnie,
nie myśl sobie, że puszczę ci to płazem. Takich chujków jak ty
trzeba tępić, prawda, Jae? - mruknęła, kopiąc lekko obcasem
buta, leżącego na brzuchu ZiTao. - A, i wiesz co, Chinolku?
Spotkamy się jeszcze. Nie puszczę ci płazem tego że wyśmiałeś
mnie. MNIE. Jaehyun, jak spotkamy się jeszcze raz, to zrobisz z nim
porządek. Tak obijesz mordę, że nie będzie wiedział, jak się
nazywa.
Koreańczyk skinął
głową i wyszeptał coś dziewczynie do ucha, po czym oboje się
oddalili. Zniknęli w tłumie ludzi chodzących drogami w parku, a
Tao jęknął cicho pod nosem, trzymając się za żebra, po czym
poniósł na obolałych rękach, kuśtykając do pobliskiego drzewa.
Oparł się o jego korę, wzdychając cicho.
Chyba będzie musiał
zacząć bać się o swoje życie.
Jednak potem zaśmiał się cicho. On ma się bać? A skąd! To była tylko chwila nieuwagi, bowiem nie spodziewał się, że Hyosung może wywinąć mu taki numer i przyjść na spotkanie z gorylem z zoo.
Jednak potem zaśmiał się cicho. On ma się bać? A skąd! To była tylko chwila nieuwagi, bowiem nie spodziewał się, że Hyosung może wywinąć mu taki numer i przyjść na spotkanie z gorylem z zoo.
Jak widać dobrze
znał się na ludziach, a co do samej Hyosung to było mu jej szkoda.
Pomasował sobie ręką obolałe żebra i z uśmiechem na ustach ruszył w stronę pobliskiego jeziora – miejsca, gdzie często lubił odpoczywać.
Pomasował sobie ręką obolałe żebra i z uśmiechem na ustach ruszył w stronę pobliskiego jeziora – miejsca, gdzie często lubił odpoczywać.
Teraz będzie musiał
chyba odreagować podwójnie, bo żebra go tak bolą, jakby mu je
ktoś połamał.
Pokręcił głową i
zniknął między tłumem, spuszczając wzrok.
~*~
O tej porze nad
jeziorem zawsze nikogo nie było. Ludzie uważali, że woda była
zbyt zimna, albo po prostu zwyczajnie nie chciało im się tutaj
przychodzić, bo nie mieli co ze sobą zrobić w tym miejscu. Było
zbyt cicho i spokojnie, ale Tao zdecydowanie to jezioro uwielbiał.
Przychodził tu niemal codziennie, zawsze rozkładając się z kocem
pod wielką koroną rozłożystego dębu tuż naprzeciwko ogromnego
jeziora, w którego tafli zawsze wesoło odbijało się słońce, a
kaczki pływały na powierzchni.
Teraz także zrobił
podobnie.
Z cichym
westchnieniem na ustach zamknął oczy, siadając przy brzegu i
mocząc w wodzie dłoń. Radosny śpiew ptaków docierał do jego
uszu a przyjemny, wiosenny wiatr tylko dopasowywał się do
atmosfery, bawiąc się jasnymi kosmykami ZiTao. Chłopak przygryzł
wargę krzywiąc się lekko; wciąż w jego głowie siedziała
Hyosung i nadal czuł ból, po tym cholernym uderzeniu w plecy. Nie
to, żeby był jakoś bardzo zły, tylko po prostu zwyczajnie zrobiło
mu się przykro. Był świadomy tego, jak ona będzie się
prezentować przed nim, no, ale jednak mogła zachować jakiekolwiek
cząstki swojego honoru i nie zachowywać się jak dziwka. Przecież
mogła mu powiedzieć, że ma go w dupie, tak nie byłoby problemów.
No, ale jak widać, sukom takim, jak ona nawet nie zależy na tym, by
nie mieć problemów, ale by przysporzyć ich nie tylko sobie, ale i
innym dokoła, jak może i była już mowa wcześniej.
Pokręcił głową z
dezaprobatą, unosząc ją po chwili ku górze i uchylając powieki,
po czym uniósł brew z zaskoczenia. Coś dziwnego nagle pojawiło
się na niebie, kręcąc dokoła niczym karuzela i do tego świecąc
okropnie jasnym światłem. Tao z początku myślał, że może była
to kometa, ale przecież one nie kręcą się we wszystkie strony,
ale światło od niej jak najbardziej na to wskazywało. Podniósł
się do pionu i przymykając lekko oczy przez rażącą jasność,
spoglądał przed siebie i na zbliżający się ku niemu obiekt. W
pierwszej chwili pomyślał, że może powinien zacząć uciekać,
ale jego wrodzona ciekawość jednak zwyciężyła i nie ruszył się
nawet o krok. Rażąca prędkość tego obiektu w pewnym sensie
przyprawiała Tao o zawroty głowy, ale nie mógł oderwać od niego
wzroku. Złapał mocny dech w płuca, odchylając delikatnie do tyłu,
kiedy lecąca w jego stronę „kometa” po prostu wpadła do
jeziora z charakterystycznym chlupnięciem, a kilka kropel
rozprysnęło się dokoła, powodując efekt odbijania pięknego,
słonecznego światła w wodzie. Dziwny obiekt wpadł jakoś w
połowie od samego brzegu, więc woda nawet nie dosięgnęła Huanga,
ale dziwnym wydało się dla niego jedynie to, że to chlupnięcie
było zbyt delikatne, jak na znalezienie się w wodzie właśnie
komety. Prędzej Tao mógłby powiedzieć, że to był jakiś
człowiek, niż asteroid, ale zaraz... Czy ludzie mogą spadać z
nieba?!
Trzepnął się
mocno dłonią po czubku głowy i spojrzał z wyrzutem przed siebie
tam, gdzie jeszcze przed sekundą, słychać było chlupnięcie. Nic
specjalnego jakoś się w tamtym miejscu nie działo, więc na nowo
usiadł na trawie, zapominając na pierwszą chwilę o tym, co się
stało, jednak nurtowało go, że dla Tao to wcale nie była kometa.
Zamknął na chwilę oczy, kiedy nagle...
- AAA, pomocy!! -
usłyszał i zdębiał.
Podniósł się na
równe nogi, jeszcze szybciej niż usiadł, po czym zaczął wytężać
swój sokoli, mocny wzrok, a przed nim pojawiła się dziwnie
skacząca w jednym miejscu postura człowieka. Ej, chwila. Ona nie
skakała, ten ktoś był sam na środku jeziora... i topił się.
Poczuł nagle, jak zrobiło mu się gorąco, ale jego kończyny
zupełnie odmówiły współpracy. Widział przerażonym wzrokiem,
jak osoba znajdująca się na środku jeziora, niemalże już
poleciała na samo dno wodnej toni, ale Tao w odpowiednim momencie
odzyskał czucie w nogach i niczym waleczny lew (lub też puma, jak
kto woli) zerwał z siebie jednym szarpnięciem koszulkę, wskakując
do wody i płynąc w kierunku topiącej się osoby. Nie zajęło mu
to w sumie jakoś długiego czasu, bo w dobre trzy minuty szybkim i
zaciętym machaniem rękoma znalazł się przy topielcu. Zdążył
zauważyć, że na pewno był to chłopak – jednak teraz jego
wygląd nie był najważniejszy. Przerzucił go sobie przez ramię,
opierając ciało chłopaka na plecach i dysząc ciężko wrócił na
powierzchnię. Oczywiście lepiej byłoby mu, gdyby nieznajomy nie
zemdlał, czy chociażby żył (bo nikt nie wiedział, czy on
oddychał, czy nie), ale Tao poprzez treningi wushu, trochę wyrobił
sobie te mięśnie. A o klacie to już mówić chyba nie trzeba.
Ułożył bladego, z lekko sinymi ustami chłopaka na trawie, z
początku chcąc go przywrócić go życia poprzez uciskanie klatki
piersiowej, ale kiedy to nic nie dało, odgarnął dłonią
zalegającą tęczową grzywkę (która wydała się Tao dość
urocza swoją drogą) i wykonał po prostu pierwszą pomoc poprzez
sztuczne oddychanie. Jednak w pewnym momencie, kiedy wargami Tao
targnął słodki smak ust chłopaka, nie mógł się powstrzymać i
lekko obrysował koniuszkiem języka jego dolną wargę, muskając ją
przelotnie.
I to właśnie był
chyba ten impuls, żeby ten chłopak o tęczowych włosach otworzył
oczy z przerażeniem i zaczynając wymachiwać rękoma, przestraszony
uciekł pod wielki dąb. Zaplątał dłonie dokoła kolan, patrząc
się w oczy Tao z wielkim, nieodgadniętym szokiem. Zasłonił usta
jedną z dłoni, przecierając je i wydukał łamiącym się głosem.
- D-d-dlaczego mnie
pocałowałeś?!
Tao na to tylko
uśmiechnął się do niego kokieteryjnie, szybko oblizując swoje
usta językiem.
- Nie pocałowałem,
chciałem cię tylko obudzić. Jak masz na imię, chłopcze?
Chłopak o tęczowych włosach tylko zamknął z zażenowania powieki, zasłaniając się pięściami.
Chłopak o tęczowych włosach tylko zamknął z zażenowania powieki, zasłaniając się pięściami.
- Sehun. -
wymamrotał, odsłaniając twarz dopiero wtedy, kiedy nie czuł
piekących, czerwonych plam na policzkach.
- Spadłeś z nieba?
- no dobra, może i Tao zadał pytanie, jak z dupy wzięte, no ale
przecież sam dobrze, co ten cały Sehun przed chwilą zrobił.
- A ty kim jesteś?
- tęczowo-włosy chłopiec zupełnie zignorował pytanie Tao,
odpowiadając na nie dopiero po dłuższym namyśle. - Ja chcę
wrócić na EXO Planet. Chcę znaleźć Suho, Chanyeola, Kaia,
Baekhyuna i Kyungsoo, nie chcę być tutaj sam.
Jasnowłosy uniósł
brew w zaskoczeniu i im bliżej zaczął podchodzić na kolanach do
Sehuna, tym bardziej ten ostatni wciskał się w korę drzewa, a jego
ciało ze strachu zaczęło dygotać. Tao powoli wyciągnął w jego
stronę rękę, przechylając w tym samym czasie lekko głowę w bok,
by przypominać słodszego i powiedział, niemalże przepełnionym
cukrem i ciepłem głosem.
- Mam na imię Tao,
a ty Sehun, nie bój się. Nic ci nie zrobię. - wyciągnął w
stronę chłopaka obie ręce, a ten tylko z niepewnym wzrokiem na
twarzy przysunął się, od razu mocno wtulając w ciało
jasnowłosego.
A, i wcale się nie
zarumienił, kiedy był blisko z Tao, wcale nie czuł, jak waliło mu
mocno serce, kiedy pod przemoczoną koszulką, poczuł te idealne
mięśnie i wcale mu nie przeszkadzało, że przytulał chłopaka.
- Co to jest to EXO
Planet? - dopytał ZiTao, klepiąc tęczowo-włosego po plecach.
Ten westchnął
tylko ciężko i mruknął niczym kot cichym głosem.
- Mój dom. Chcę
tam wrócić, ale... - i uciął.
A potem nie zrobił
już nic.
Poczuł promieniujący ostry ból w okolicach głowy, a nagle na jego skroni pojawiła się wielka, krwista rana, cieknąca po boku jego policzka. Sehun zamknął oczy, opadając bezwładnie w ramiona Tao, który z niezłym mętlikiem w głowie przycisnął go do siebie.
Poczuł promieniujący ostry ból w okolicach głowy, a nagle na jego skroni pojawiła się wielka, krwista rana, cieknąca po boku jego policzka. Sehun zamknął oczy, opadając bezwładnie w ramiona Tao, który z niezłym mętlikiem w głowie przycisnął go do siebie.
- Sehun?! SEHUN!! -
warknął Chińczyk, potrząsając lekko ciałem nagle zemdlonego.
Miał aktualnie w
głowie dwa pytania: Co to było to całe EXO Planet, oraz dlaczego
na skroni Sehuna nagle pojawiła się krew?
Dowie się tego
pewnie dopiero wtedy, jak zajmie się Sehunem w domu, i jak on
właściwie to się obudzi (no bo raczej od nieprzytomnego by się
nic nie dowiedział. Haha, ale śmieszne). Niewiele myśląc więc
złapał chłopaka na ręce i zagarniając swój plecak, pobiegł
czym prędzej do domu.
Może i dziwne, że
ot tak sobie tego chłopaczka do siebie zabrał, ale przecież nie
mógł go zostawić samego, skoro nawet on nie jest „stąd”.
No tak. Mimo
wszystko dalej jakoś nie chciało mu się wierzyć w te brednie o
jakimś tam EXO Planet i o tym, że podobno na ziemię spadło więcej
„aniołów”, skoro sam Sehun szukał tych swoich przyjaciół.
*
- Powiedziałem, że
od piątku miałeś tydzień, żeby się z nami rozliczyć, a tu co?
Osiem dni. OSIEM DNI!! Widzisz, dostałeś jeszcze jeden gratis, a ty
co robisz?! - w parku dało się słyszeć, jakby ktoś właśnie się
kłócił - Nie wywiązujesz się ze swojego postępowania, a my nie
będziemy tego tolerować. Pamiętaj. Masz pięć dni. Pięć. A jak
nie to kaput, kumasz?
Został mocno
pchnięty na parkowy, niebiesko-czerwony, ceglany chodnik i z głośnym
jękiem przyjął mocne kopnięcie w brzuch. Zwinął się z bólu,
przyjmując w pewnym momencie postać kokonu, który tylko co chwilę
drżał, poprzez czucie potwornego, piekącego uczucia w żołądku.
Z jego ślicznych, brązowych oczu wyleciało kilka, delikatnych,
jasnych łez, a wargi zacisnęły się z bólu.
Jęknął cicho.
Jak długo to jeszcze będzie trwać?
Uniósł rozgoryczone spojrzenie ku górze i znów przed jego oczami ukazał się ten sam obraz, który co i raz widywał teraz od dobrych siedmiu miesięcy. Znów te same okropne „twarze” (czemu cudzysłów? Bo nie widział on właśnie twarzy, tylko potworne, brudne, ciemne maski i czuł na odległość te śmierdzące oddechy), które wyśmiewały się z niego, szydząc, jak z ostatniego, skończonego błazna, bo to nie on zawinił, a jego świętej pamięci ojciec, a teraz to właśnie on musiał cierpieć.
Jak długo to jeszcze będzie trwać?
Uniósł rozgoryczone spojrzenie ku górze i znów przed jego oczami ukazał się ten sam obraz, który co i raz widywał teraz od dobrych siedmiu miesięcy. Znów te same okropne „twarze” (czemu cudzysłów? Bo nie widział on właśnie twarzy, tylko potworne, brudne, ciemne maski i czuł na odległość te śmierdzące oddechy), które wyśmiewały się z niego, szydząc, jak z ostatniego, skończonego błazna, bo to nie on zawinił, a jego świętej pamięci ojciec, a teraz to właśnie on musiał cierpieć.
Poczuł, jak został
pociągnięty za włosy. Zamknął oczy z całej siły – wiedział,
że zaraz ponownie skończy się to kolejnym, mocnym uderzeniem w
twarz, czy inną część jego ciała, bo przyzwyczaił się do tego,
że kiedy za każdym razem się z nimi spotykał, to obrywał.
Westchnął cicho i głucho, już przygotowując się na uderzenie,
kiedy nic takiego nie nastąpiło. Został jedynie odepchnięty w
tył, a głośne, niskie pomruki wydały się z ust stojących nad
nim postaci.
- Pamiętaj. Pięć
dni. Jak tego nie załatwisz, to się rozliczymy inaczej.
A potem, jakby się
rozpłynęły.
W pewnym momencie Minseok (bo tak biedny, poturbowany pan leżący na chodniku miał na imię) zupełnie nie wiedział, gdzie się znajduje. Myślał, że to może ten następny najgorszy koszmar, jaki przeżywał, ale jak dobrze wiedział w swojej podświadomości, była to rzeczywistość. Podparł się na obolałych dłoniach o chodnik, po czym lekko uniósł się na ławkę, siadając na niej. Czuł, jakby ktoś rozrywał mu jakimś dziwnym urządzeniem żebra, a ten nie mogąc wydać z siebie żadnego głosu jedynie wrzeszczał z bólu, szukając dla siebie ratunku w zupełnie innym miejscu niż powinien. Schował twarz w dłonie, czując napływające łzy do oczu, ale przecież nie mógł krzyczeć. Po pierwsze nie miał już na to siły, a po drugie nie znalazłby nikogo, kto mógłby mu pomóc. Nie dość, że był jedynakiem, więc o pomoc do starszego rodzeństwa zwrócić się nie mógł, to na dodatek żadne z jego rodziców już nie żyło. Matka – umarła na raka mózgu, kiedy Xiumin (lubiła go tak nazywać w dzieciństwie i tak już zostało) miał dwanaście lat. Ojciec natomiast, po tym jak przygniótł go jego pewien nałóg, kiedy załamał się po śmierci matki, zapił się na śmierć i umarł w pożarze jednego z budynków, w których często lubił uprawiać hazard. Myślał, że zostając hazardzistą (a do tego moi mili nielegalnym) uda mu się wygrać kilka groszy, by wyżywić swoją rodzinę, ale jak widać los obrócił się przeciw niemu. Umarł jeszcze szybciej, niż cokolwiek wygrał, a biedny Minseok w wieku piętnastu lat trafił do sierocińca. Dziadkowie nie mogli do wychować. Tych od strony ojca nie znał, a rodzice jego matki już dawno nie żyli.
W pewnym momencie Minseok (bo tak biedny, poturbowany pan leżący na chodniku miał na imię) zupełnie nie wiedział, gdzie się znajduje. Myślał, że to może ten następny najgorszy koszmar, jaki przeżywał, ale jak dobrze wiedział w swojej podświadomości, była to rzeczywistość. Podparł się na obolałych dłoniach o chodnik, po czym lekko uniósł się na ławkę, siadając na niej. Czuł, jakby ktoś rozrywał mu jakimś dziwnym urządzeniem żebra, a ten nie mogąc wydać z siebie żadnego głosu jedynie wrzeszczał z bólu, szukając dla siebie ratunku w zupełnie innym miejscu niż powinien. Schował twarz w dłonie, czując napływające łzy do oczu, ale przecież nie mógł krzyczeć. Po pierwsze nie miał już na to siły, a po drugie nie znalazłby nikogo, kto mógłby mu pomóc. Nie dość, że był jedynakiem, więc o pomoc do starszego rodzeństwa zwrócić się nie mógł, to na dodatek żadne z jego rodziców już nie żyło. Matka – umarła na raka mózgu, kiedy Xiumin (lubiła go tak nazywać w dzieciństwie i tak już zostało) miał dwanaście lat. Ojciec natomiast, po tym jak przygniótł go jego pewien nałóg, kiedy załamał się po śmierci matki, zapił się na śmierć i umarł w pożarze jednego z budynków, w których często lubił uprawiać hazard. Myślał, że zostając hazardzistą (a do tego moi mili nielegalnym) uda mu się wygrać kilka groszy, by wyżywić swoją rodzinę, ale jak widać los obrócił się przeciw niemu. Umarł jeszcze szybciej, niż cokolwiek wygrał, a biedny Minseok w wieku piętnastu lat trafił do sierocińca. Dziadkowie nie mogli do wychować. Tych od strony ojca nie znał, a rodzice jego matki już dawno nie żyli.
Zostało mu jedynie
borykanie się z losem seulskiego sieroty w jednym z sierocińców,
który jakimś cudem po osiągnięciu wieku dziewiętnastu lat, czyli
koreańskiej pełnoletności trafił do Chin. Jego opiekunka w
sierocińcu była Chinką, więc po prostu pewnego dnia go tutaj
zabrała, znając mroczną przeszłość jego ojca. Nikt w sumie nie
wiedział dlaczego kobieta mu pomogła, a jak wiadomo podróże do
Chin do najtańszych nie należą, a jednak! Nawet udało mu się
wraz z siłami pani Wang załatwić mu jakąś mniejszą i tańszą
kawalerkę. A może po prostu zrobiło się jej go zwyczajnie szkoda,
i tego, co chłopak przeszedł przez swojego ojca, który nie dość,
że nie zostawił mu żadnych pieniędzy na życie, to jeszcze sam
zrobił sobie z życia bagno. No, ale wracając do pani Wang. Xiumin
wiedział, że będzie miał u niej niezły dług do spłacenia i do
dzisiaj, czyli tej jednej z wiosennych sobót, dalej nie wiedział,
jak miał się jej za to odwdzięczyć.
A skoro już o długach mowa...
A skoro już o długach mowa...
Wytarł szybko swoim
przydługim rękawem ciemnej marynarki oczy, by nikt nie zobaczył
tych jego małych łez bólu na twarzy, po czym ociężałym ruchem
wstał z miejsca, krzywym krokiem idąc zupełnie w nieznanym sobie
kierunku przez park. Wymijał ludzi, zupełnie zaszywając się w
swoim zamkniętym na wszystko świecie, w którym tak naprawdę
zawsze i tak wołał o pomoc, ale nikt go nie słyszał. Zatrzymał
się dopiero, kiedy udało mu się pozbyć tych natrętnych spojrzeń
większości z przechodniów i trafić na wyludnioną część parku,
gdzie w większości ludziom już nie chciało się chodzić.
Westchnął ciężko, uderzając lekko pięściami w swoje pulchne
policzki i ułożył się od razu bez żadnego pohamowania pod jednym
z rozłożystych drzew. Musiał odpocząć. Musiało przestać go
boleć żebro i cały brzuch. Zamknął oczy, zakładając słuchawki
na uszy i kompletnie odpłynął. Słuchał jakiegoś badziewnego
radia, w którym nawet piosenki jakoś specjalnie fajne nie były.
Przełączył na
drugą stację, a tam właśnie leciały wiadomości.
- „W Pekinie
zaczęły dziać się dziwne rzeczy, na niebie w wielu miejscach
pojawiła się wielka smuga światła, która zniknęła po kilku
minutach sprawiając wrażenie, jakby spadała w dół. Prosimy nie
panikować, mogła być to jedynie kometa, chociaż i to nie jest
potwierdzone. Wszystkich naprawdę prosimy o zachowanie spokoju,
sytuacja zostanie w najbliższym czasie opanowana, takie światło to
nie jest koniec świata."
- Brednie. -
mruknął pod nosem, prychając cicho.
To na pewno musiała
być kometa, bo raczej nic innego, jarzącego się jakimś wielkim
światłem nie mogło ot tak sobie spaść z nieba. W ogóle, on
jakoś nawet nie wierzył, że była to kometa, a co dopiero może
jeszcze jakiś człowiek. Ludzie to nie anioły, a poza tym anioły
nie istnieją, więc Minseok jedyne co miał teraz w głowie, to
stwierdzenie, że głupie media znów pierdoliły jakieś
niestworzone rzeczy i tylko straszyły ludzi.
Dlatego już dawno
przestał się nimi przejmować, bardziej patrząc na to, co działo
się dokoła samej jego osoby, niż świata, bo i tak, jak zwykle
okazywało się to być w oczach mediów niezłą pierdołą. W
wiadomościach powiedzieli jedno, a tak naprawdę rzeczywistość
bardzo często okazywała się być inna – no i proszę, to tylko
niepotrzebne szarpanie sobie nerwów.
Nagle z jego
rozmyślań jednak wyrwał go cichy szelest na drzewie, pod którego
koroną właśnie leżał. W pierwszej chwili wydawało mu się, że
była to wiewiórka, jednak tak głośnych szelestów, to ona raczej
nie robią. Odchylił mocno głowę w tył, nie podnosząc się
jednak, po czym zaczął doszukiwać się wzrokiem sprawcy tego
szelestu. Liście coraz bardziej zaczęły szeleścić i poruszać w
coraz szybszym tempie, kiedy nagle po prostu coś spomiędzy nich
wypadło, lądując prosto na miednicy Minseoka. I wcale to coś nie
było wiewiórką, a za to ważyło podajże pięćdziesiąt razy
więcej niż taki mini zwierzaczek. Xiumin jęknął cicho, czując,
jak jego żebra zaczęły grać marsz pogrzebowy i nie odpoczęły po
ostatnim uderzeniu w środek brzucha, a kiedy podniósł rękę, żeby
zrzucić z siebie ten ciężar, poczuł pod nią przelewające się
mu między palcami włosy.
Szybkim ruchem
dłoni, niemal zwalił z siebie dziwnego osobnika, zrzucając jego
ciało prosto na trawę. Sam patrzył na niego z wielkimi oczami,
cały czas krzywiąc się z bólu. Poprawił się do siadu i
rozdziawił szeroko usta, widząc przed sobą, patrzącego się na
niego anielskim wzrokiem chłopaka, w którego wielkich, ślicznych
oczach można było utonąć. To nieważne, że ich brąz ukryty był
pod pedalskimi kreskami eye-linera, one nawet do niego pasowały.
Jego włosy były ciemne, niemalże podchodzące pod kolor kasztanu,
a do tego tak ładnie ułożone w nieładzie, z kilkoma listkami z
tego wielkiego dębu między małymi loczkami, że Xiumin w pierwszym
momencie się zapatrzył.
Zaraz jednak
potrząsnął mocno głową, spoglądając na chłopaka siedzącego
już przed nim w dość dziwnym rozkroku. Jak widać, kiedy Xiumin
się nim w myślach zachwycał, on zdążył już z niego zejść.
Miał przymrużone oczy, tak jakby zupełnie nie wiedział, co się z
nim właśnie działo, ale na jego mlecznej twarzy widniał lekki,
może nieco zawstydzony uśmiech.
- Kim jesteś? -
spytał cicho Xiumin, pochylając głowę bardziej w stronę
chłopaka.
- Sehun-ah! Cholera
jasna, co ja tu robię?! Chcę wrócić na EXO Planet, matko jedyna!!
- zamiast odpowiedzi otrzymał jedynie głośny wrzask z ust
chłopaka, który zaczął zarzucać rękoma.
Minseok miał
wrażenie, jakby właśnie wybudził swoimi słowami chłopaka z
dziwnego transu, a ten tylko zaczynając krzyczeć, sprawiał
wrażenie, że chyba oszalał. Przez pierwszą chwilę Xiu jakoś
bardzo nie chciał go o nic pytać, może po prostu ten chłopak był
chory psychicznie, jednak kiedy zauważył, że skulił się w kłębek
i usłyszał z jego ust cichy szloch, jakoś tam zrobiło mu się
przykro i poczuł wyrzuty sumienia, że ten chłopaczek płakał
właśnie przez niego.
Zbliżył się do
niego powoli, już jakoś zapominając o tym, że wcześniej bolały
go żebra i ułożył mu ręce na ramieniu.
- Przepraszam. Masz
na imię Sehun? - dopytał chłopaka, na co ten tylko pokręcił
głową i zaniósł się od płaczu, szlochając.
- Sehun to mój
przyjaciel, z którym mnie rozdzielili, ja jestem Baekhyun i... i...
- obcy chłopak krzyknął nagle głośno, mocno szarpiąc Xiumina za
koszulkę.
Minseok dalej miał
wrażenie, że to wszystko była jego wina, a na dodatek bardziej
zrobiło mu się przykro, kiedy Baekhyun zaczął wylewać łzy w
jego koszulkę i marynarkę. Nie lubił, kiedy ktoś przy nim płakał;
nie lubił, kiedy ktoś płakał przez niego. Złapał mocno
Baekhyuna za ramiona i odchylił nieco, uśmiechając się do niego.
- Przepraszam.
Jeżeli chcesz, to pomogę ci odnaleźć tego całego Sehuna. Pewnie
był dla ciebie ważny.... Może brat?
Baekhyun pokręcił
głową.
- Przyjaciel. Ważny
przyjaciel. - Xiumin uniósł nieco brew; chyba 'ważny' mógł
zrozumieć dwuznacznie. - Ale było ich więcej. - dopowiedział, a w
tym samym czasie Koreańczyk pomógł mu wstać.
- Więcej? - uniósł
brew, zaskoczony, że Baekhyun miał ich więcej.
No wiadomo, każdy
ma jakieś dziwne fetysze, ale posiadanie kilku kochanków naraz, czy
coś w tym stylu, było dość niecodzienne. No dobra Xiu, chyba
trochę się zagalopowałeś.
Brązowowłosy
chłopak pokiwał głową, wycierając w dłoń swoje łzy i spojrzał
z nadzieją w stronę Minseoka, tak, jakby to właśnie jego chciał
poprosić, by pomógł mu odnaleźć resztę swoich przyjaciół i
coś, co obiło mu się w uszach, jako EXO Planet.
Xiumin westchnął
ciężko i wstał, łapiąc Baekhyuna za białą koszulkę, po czym
szybkim ruchem podniósł go do pionu i oparł go plecami o drzewo
pod którym leżał wcześniej.
- Dobra, słuchaj.
Nie wiem, czego ode mnie chcesz, ale wydajesz mi się niesamowicie
dziwny. Pomyślałem sobie jednak, że nie mogę cię tak tutaj
zostawić, bo zgubisz się w wielkim, chińskim świecie. -
powiedział poważnie, nie mogąc jednak oderwać wzroku od tych
pięknych, brązowych oczu chłopaka.
Coś w nich było.
Tylko jeszcze nie wiedział co.
- A pomożesz mi
odnaleźć moich przyjaciół? - odparł mu Baekhyun, nie spoglądając
w oczy chłopaka, tylko opuścił głowę i starał się powstrzymać
swoje łzy, wciąż smętnie kapiące po jego policzkach.
Xiumin uśmiechnął
się do niego delikatnie i odsunął o kilka kroków, po czym, kiedy
brązowowłosy uniósł głowę, ten swoją pokiwał, na znak, że
się zgadza.
Co z tego, że miał
swoje problemy, z którymi, jeżeli się nie upora, to nieźle mu się
dostanie, zawsze miał zbyt miękkie serce, kiedy widział, jak ktoś
płakał przez niego. Poza tym, cały czas wydawało mu się, że
Baekhyun był cholernie zagubiony w tym wszystkim. A na dodatek, to,
że spadł na niego z drzewa, już mówiło samo za siebie.
Wyciągnął w jego
stronę rękę, chcąc, by chłopak zaraz powędrował za nim i
posłał mu jak na siebie, pełne uprzejmości spojrzenie. Baekhyun
popatrzył na niego przez chwilę dość nieśmiało, jednak zaraz
niemal w podskokach ruszył za nim, uśmiechając się lekko, że
ktoś mimo wszystko zechciał mu pomóc.
- Wydajesz mi się
okropnie dziecinny, ale stwierdziłem, że nie mogę cię tak
zostawić, skoro masz problem. Moja opiekunka uczyła mnie, że ludzi
w potrzebie się nie zostawia, bo potem dobro jakie ja zrobię, na
spokojnie do mnie wróci. - powiedział Xiumin i zamyślił się na
chwilę – Jednak co do mnie, to raczej nic dobrego już mnie
raczej nie spotka.
- Sam jesteś
dziecinny, Xiu... Xiu.... - oburzył się nieco wyższy od
Koreańczyka chłopak i zakrył sobie usta ręką, widząc, że robi
z siebie głupka.
- Xiumin –
dopowiedział za nim Minseok, śmiejąc się cicho. - A ty masz
więcej nie płakać.
- Zamknij
się! Masz mi po prostu pomóc odnaleźć Sehuna...
Xiu wywrócił
oczami, spoglądając przed siebie w lekkim zamyśleniu. Szedł
spokojnym krokiem chodnikiem, co i raz zerkając na kamienną,
naprawdę spokojną twarz jego kolegi, Przez myśl przeszło mu kilka
spraw: Jak sobie poradzi ze swoimi problemami, skoro ma tylko pięć
dni, co w ogóle może niby zrobić z tym wszystkim i najważniejsze:
- Baekhyun...
powiesz mi... co to jest to EXO Planet? - musiał się trochę
dowiedzieć o tym dziwnym chłopaku.
Brązowowłosy
przystanął w pół kroku, obracając się w stronę Xiu z lekkim
smutkiem wymalowanym na twarzy, po czym zagryzł wargę i jedynie
powiedział, bardzo cichym głosem.
- Mój dom. Dom, do
którego nie mogę wrócić, bo trafiłem tutaj...
No dobra, to było
dziwne. W pierwszej chwili skojarzyło mu się to z jakąś chińską
dzielnicą, ale jednak szybko wyrzucił sobie ten pomysł z głowy,
bowiem nic takiego o nazwie 'exo planet' nie znajdowało się w
Chinach.
- Jak tu trafiłeś?
- dopytał starszy, przechylając lekko głowę.
- Nie wiem. Spadłem
z nieba, wleciałem na drzewo, a potem wylądowałem na tobie.
No dobra....
uwierzyłby we wszystko, ale na pewno nie w spadanie z nieba.
A może... o żesz
kurwa jego mać! Te media po raz pierwszy miały rację!
- Spadłeś z
nieba?! - zadając to pytanie Minseok zaczął coraz bardziej
kojarzyć wszystkie fakty – I pewnie byłeś cały ze złota?
Baekhyun spojrzał
na niego, jak na głupka mimo wszystko kiwając lekko głową w
geście, że się zgadza, a starszemu w pewnym momencie niemalże
gały wyszły na wierzch.
No to się chyba
wpakował w jeszcze większe bagno, niż był.
Ale przecież nie
mógł go teraz tak po prostu zostawić.
- A co się stało?
- Baekhyun uniósł brew, nie bardzo rozumiejąc, co Xiu miał na
myśli.
- Nic, nic. Chodź
lepiej poszukać tych twoich przyjaciół.
Xiumin... chyba
możesz już kopać sobie grób.
Hahaha TaoHun i BaekMin XD Kobieto rozwalasz mi mózg tymi pairingami, naprawdę >_<! Co do opowiadanka to czyta je się z wielką przyjemnością :D Dobra zacznę może od TaoHun... Była laska Kung fu Pandy to jędza... Z prywatnym gorylem. A nasz maniak Gucci jeszcze dobrowolnie z nią był, biedny tylko się męczył, grunt że mieszkali w dwóch różnych krajach, bo by chyba nerwowo chłopina nie wyrobił XD O Sehunnim za dużo powiedzieć nie mogę, ale wydaje się dość słodką osobą i cieszę się z tego powodu, będzie wesołym aspektem w życiu Tao :P No to teraz czas na BaekMin (XiuBaek też dobrze brzmi XD). Troszkę krótko było o nich, chyba najkrócej ze wszystkich tymczasowych historii. Z tą parką będzie za razem wesoło i ciekawie (płaczący Baeki podbił moje serducho na starcie =^= <3), nic tylko czekać na kolejne części! Weny, weny, weny! I każdy pomysł od razu zapisuj :3 <3
OdpowiedzUsuńN~
Nominowałam cię do The Versatile Blogger ^3^
OdpowiedzUsuńhttp://koreanskikisiel.blogspot.com/2013/07/the-versatile-blogger.html
Boski, boskie, BOOOSKIEEE~! <3 Tao powinien dołączyć do słonecznego patrolu xd ale jak on mógł być z tą łajzą?! Chyba był masochistą że z nią chodził. Chce wiedzieć co się stało Sehun'owi... Pff, szkoda że XiuBaek wyszło tak krótko, mimo wszystko najlepiej na przywitanie jest spaść na kogoś i go połamać. Nie mogę się doczekać kolejnej części! Weny i chęci życzę ^^
OdpowiedzUsuńJeeeej nawet nie wiem jak opisać swoje szczęście związane z czytaniem o Tao i Sehunie razem. <333 Jeszcze blond Tao i tęczowe włosy Sehuna - czyli moim zdaniem ich najlepsze fryzury. :D A co do treści to ani Xiumin ani Tao nie mieli przyjemnie w życiu, ale ciesze się, że spotkanie z przybyszami z kosmosu trochę rozjaśniło ich dzień. ;) Wiem, że się powtarzam, ale jak każdy poprzedni i (mam nadzieję kolejny) odcinek bardzo mi się podobało.
OdpowiedzUsuńZauważyłam jeszcze jedną bardzo, bardzo, bardzo drobną literówkę zamiast "go wychować" jest "do wychować". (To tak na marginesie, tylko żeby nie było, że się czepiam bo tego nie miałam na myśli :D)
A poza tym jak mogłaś zakończyć wątek TaoHun w takim momencie? Teraz przez cały czas będę się zastanawiała co się stało i czy Sehun jest cały i zdrowy. :( :DDD
Gratuluję pracy i pozdrawiam. ♥
O yeny :3
OdpowiedzUsuńWiesz, z tych spotkać tylko chyba nie podobało mi się spotkanie KrisYeola, no i miałaś tam napisane, że Czan miał głos jak czterdziestolatek....... NO EY, BEZ PRZESADY, KRISUSIE XD
Ty weź pisz to dalej :C
Ja chcę dalej, dalej, dalej~~!
No bo to jest zawsze, że bohater czeka na przełom, a ten (u Ciebie dosłownie xd) spada mu z nieba .o.
Taki już dobrze znany schemat, ale Ty bardzo ładnie się w niego wpisałaś i mam nadzieję, że równie ładnie dalej go pociagniesz c:
Nie chce mi się wypominać Ci błędów :A: Nie zwracałam uwagi >'D
A zdecydowanie moim ulubionym paringiem tutaj jest chyba SuChen >D
PISZ MI TO BO CIĘ:A:
~Di
Dodaj kolejny rozdziaaaał!!! Proszęęę!
OdpowiedzUsuńTao, Tao, Tao, Tao <3~ Dobra chyba wszystkie moje komentarze muszę jakoś głupio zacząć >.< Tao, co prawda wydaje mi się, że w prawdziwym życiu w tych sytuacjach myślał by mniej racjonalnie i mimo wszystko były zdenerwowany na tą "sukę", w końcu to takie dziecko, ale tak to strasz nie mi się podobało! Co do XiuBaeka... Wydaje mi się, że Baek nie jest taki... On myśli racjonalnie i raczej prędzej ustalałby jakiś plan, niż ryczał w objęciach Xiumina *przepraszam za hejt ;A;* Historia Minseoka strasznie mnie urzekła <3 Szkoda mi go, ale przynajmniej trochę będziesz o nim pisać w kontynuacji, bo ma zbyt ciekawą przeszłość by go tak zostawić~prawda?~ Przez ciebie odkrywam jakich paringów jestem fanką... Dziękuję za otworzenie mojego umysłu <3 Czekam na kolejne rozdziały!! Choćby miały być krótsze! Będę z utęsknieniem wyczekiwać, nawet gdybym miała sprawdzać twój blog codziennie <3 DUUUUUUUUUUUUUUZIIIOOOOOOO WENY!!!! Przyda się, czyż nie?
OdpowiedzUsuńTsukiKira