Tytuł: Prince(ss) and a Wolf - 'Wof, wof, czyli kłopoty w życiu Baekhyuna'
Typ: TWO-SHOT.
Gatunek: trochę fluff, trochę angst, humor;
Paringi: KaiBaek, (BaekYeol?)
Ostrzeżenia: nie mam pojęcia, czy brać to jako ostrzeżenie, czy nie.
Długość: 5564 słowa [1/2]Notka autorska: Dobra napisałam coś, ale kompletnie mi to nie wyszło, sama nawet nie wiem dlaczego. Męczyłam się z ostatnią stroną tego ficka, ale mam nadzieję, że się Wam podoba. Przez ostatni tydzień kompletnie nie miałam weny, dlatego więc nie pojawiało się nic nowego, wybaczcie. Koniec wakacji nadszedł, a ja kompletnie nie mam humoru, może to dlatego ten ff tak mi się spieprzył. Ale mam nadzieję, że wybrnę drugą częścią, jaką może napiszę niebawem. Co do HTTYD2 to piszę go, ale jak mówiłam, nie mam weny. Mimo wszystko trzymajcie się, a Krisu idzie sobie popłakać do kąta. Dobranoc. + przepraszam za błędy. I dziękuję DiDi za miniaturkę.
Z dedykacją dla Pandy~ <3
Przepraszam, jeżeli zawiodłam, naprawdę.
Badania
już dawno temu udowodniły, że niemal 99,9 % ludzi na całym
świecie nie lubi stać w ulicznych korkach. Wiecie jakie są tego
powody? Otóż moi drodzy, są trzy:
a)
spóźniasz się;
b)
spóźniasz się i wkurwiasz;
c)
spóźniasz się i wkurwiasz, a przy okazji niemiłosiernie dłuży
ci się czas.
Byun
Baekhyun, pracownik jednego z wydawnictw prasowo-książkowych o
nazwie "Other voice of Seoul", mógł chyba idealnie
podpisać się pod podanymi wcześniej zarzutami i dołączyć do tej
wielkiej liczby (podanej w procentach, ale wiadomo, że wielkiej)
ludzi mieszkających na świecie, którym stanie w zakorkowanej
ulicy, w samym środku deszczowego, jesiennego dnia, nie sprawiało
minimalnej przyjemności.
Jego
nowe, bo zakupione trzy dni temu, czerwone ferrari stało teraz w
ulewny deszcz na samym środku seulskiej ulicy, a chłopakowi niemal
gały wychodziły na wierzch ze złości. Za niecałe pięć minut
musiał znajdować się w swoim biurze z napisanym wczoraj przez
niego nowym artykułem o "zdrowej żywności z monopolowych
sklepów", jednak los chyba ani trochę mu nie sprzyjał. Z
opuszczoną mocno głową, uderzał co i raz w kierownicę, mocno
zgrzytając zębami. Jeżeli jeszcze raz ktoś mu tam z tyłu zatrąbi
tym cholernym, wkurwiającym klaksonem, to w jednej chwili skończy
się miły i kochany pan Byun, a pojawi się wielka zmora rodem z
japońskiego Ringu, imieniem Baekhyun-pogromca-korków-ulicznych.
Jeszcze sekunda... Tylko jedna... Wdech, wydech, Baekhyun, spokojnie.
-
Jeszcze raz mi zatrąbisz, a obiecuję, że wyjdę i rozpierdolę ci
łeb o maskę tego twojego zasranego porshe z aukcji po pięć
złotych! - warknął, wychylając się zza otwartej szeroko szyby,
kiedy ten denerwujący dźwięk nie ustępował.
On
był naprawdę spokojnym człowiekiem. Do czasu.
*
Kiedy
Baekhyun wszedł do budynku, cały niemal się gotował. Może i
chował to pod maską uroczego, dojrzałego chłopaka, ale w głębi
siebie tak naprawdę miał ochotę wypruć flaki każdemu, kto
chociażby spojrzy na niego nie tak jak powinien, czy powie coś
nieodpowiednim tonem. Niemal jak burza przemknął przez korytarz
pełen innych pracowników, nie odzywając się do nich nawet słowem,
a kiedy coś do niego mówili, odprawiał ich jedynie krótkim
"spierdalaj" pod nosem, nie zaszczycając swoim
piorunującym dzisiejszego dnia spojrzeniem.
A
jeszcze jakby tego było mało, chłopak miał naprawdę piękny i
donośny głos, więc osoby stojące mu na drodze pewnie wszystko
usłyszały, tylko nie chciały się do niczego przyznać. Lepiej nie
denerwować bestii, prawda?
Wszedł
do swojego biura, od razu rzucając torbę z papieram w jakiś kąt,
po czym usiadł na obrotowym krześle i zakręcił się na nim kilka
razy, próbując uspokoić emocje.
Jednak
można było już powiedzieć jedno: nie będzie to za przyjemny
dzień dla pana Byuna.
Zaabsorbowany
wprowadzaniem ostatnich poprawek do swojego wspomnianego wcześniej
artykułu, zupełnie stracił poczucie czasu. Jego oczy wciąż
ślepiały się w małe, drobno napisane komputerowo, czarne literki,
a ciśnienie skakało tylko jeszcze wyżej, kiedy chłopak wynajdywał
w swoim tekście choćby najmniejszy błąd. Już nie wspominając o
wiązce przekleństw i łamanych ołówkach, jakimi Baekhyun miał w
zwyczaju się bawić, kiedy coś robił. Bodajże dziesięć leżało
już połamanych pod biurkiem, a palce chłopaka tylko coraz mocniej
uderzały w klawiaturę komputera. Wcale nie zwracałby uwagi też na
to natrętne tykanie zegara z prawej części jego pokoju, ale jak
widać, dziś chłopak był tak wściekły, że nawet to wyprowadzało
go z równowagi.
Bo
przecież nie po to tyle siedział nad tym zasranym artykułem, żeby
teraz miał coś spieprzyć i wszystko poszłoby na marne. Prawie
cała nieprzespana noc, pięć kubków czarnej kawy oraz
zmaltretowane przez chłopaka kartki papieru, jak i poświęcony temu
czas. Wszystko. Wszystko w jednym momencie mogłoby prysnąć przez
jego jeden, nieumyślny gest.
-
Dzień dobry panie Byun, ja chciałem...
-
Kurwa mać! - krzyknął, uderzając ręką w stół.
-
Słucham...?
Ups.
Wpadka.
Poważna.
Szefie, to nie było do pana!
Szefie, to nie było do pana!
Wraz
z krzykiem chłopaka, w jego biurze pojawił się prezes ich firmy i
jak widać, nie patrzył na chłopaka dość przychylnie. Jego czarny
wąs nieco zmarszczył się, a brwi ściągnęły, nadając mu
jeszcze bardziej upiorny wygląd niż miał zazwyczaj. Baekhyun lubił
nazywać go Związany Baleron, bowiem często chodził w tak obcisłym
garniturze, że wszystkie jego zwały tłuszczu jakie posiadał,
wyłaziły na wierzch, powodując, że wyglądał jak przygłup.
Zawsze się z niego przez to śmiał, jednak teraz nie była chyba na
to dobra pora.
Spojrzał
na mężczyznę z przerażeniem i uśmiechnął się pełen strachu,
powoli i ostrożnie odwracając głowę w bok. Pan Choi jednak wciąż
stał w ciszy i tylko obserwował chłopaka, a jego pięści
zaciskały się.
Baekhyun
opuścił głowę, a z jego ust wydał się lekki świst, który miał
być westchnieniem.
Chyba
cała jego złość w jednym momencie się z niego ulotniła. Poczuł,
jak nagle zrobiło mu się nieco słabo, bo chyba spieprzył sobie
życie. Przygryzł wargę i wbił przepraszający, niemal szczenięcy
wzrok w swojego szefa. Już miał coś powiedzieć...
-
Byun, zwalniam cię.
No
i w tym momencie do Baekhyuna dotarło, że właśnie powinien zacząć
kopać sobie grób.
*
Schodząc
po schodach z opuszczoną głową i torbą zarzuconą na jedno ramię
w głowie miał tylko jedną myśl: Jakim on wielkim debilem był, że
zachował się tak nieumyślnie? Nie dość, że przez swoją
nieuwagę usunął własny artykuł do gazety, to jeszcze był takim
imbecylem, że został wylany z pracy i teraz nie ma za co żyć. No
dobra, jakieś tam pieniądze sobie uzbierał, ale nie zmieniało to
faktu, że i tak było ich za mało, żeby normalnie funkcjonować, a
roboty za szybko sobie nie znajdzie. Nawet o tą starał się dobre
dwa miesiące, a tu proszę, jeszcze sam wszystko popsuł.
Westchnął
cicho nie przejmując się, że deszcz zmoczył mu już kompletnie
cały jego czarny płaszcz, ale w tym momencie naprawdę miał
wszystko gdzieś. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że krople rozmyły
eyeliner, jakim miał zwyczaj często się malować i wyglądał
niczym ostatni obraz nędzy i rozpaczy, bo wiedział, że zaraz i tak
będzie w domu.
Podszedł
do swojego samochodu i kiedy już wsunął się do środka, myślał,
że ponownie coś go trafi, bo ten cholerny grat (hahaha, ferrari, a
tu nagle grat, co?) nie chciał mu odpalić. Próbował chyba z pięć
razy, ale za każdym słyszał tylko głuche burczenie silnika i nie
otrzymał nic więcej. Zacisnął mocno palce na kierownicy, po czym
ponownie nieźle wściekły wyszedł z maszyny, kopiąc z całej siły
oponę po prawej stronie.
Ciekawe,
co gorszego może mu się jeszcze dziś przytrafić?
Nie
wliczając, że w drodze do domu został przynajmniej dwa razy
ochlapany przez pędzące ulicą samochody (jego został zaprowadzony
przez pomoc drogową do mechanika) to cała podróż może i minęłaby
mu całkiem spokojnie. Szedł z opuszczoną głową, olewając sobie
kompletnie nachalne i nieco zniesmaczone spojrzenia ludzi na jego
osobę, dopóki nie zorientował się, że znalazł się przed bramą
swojego domu.
Chociaż
domem tego raczej nazwać nie można było. Bardziej pasowałoby
określenie willa. Wiecie. Ogród z milionem kwiatów i drzew z jednej
strony, a z drugiej zaś wielki basen z czystą chlorowaną wodą.
Budynek wielki, obok garaż na dwa samochody (chociaż sam Baekhyun
miał tylko jeden, do tego zepsuty) i wielkie, szklane okna z
marmurowymi parapetami, a do tego taras na piętrze. Można by
powiedzieć, że w tym miejscu mieszkał wielki bogacz rodem z
dzielnicy Gangnam, jednak to wszystko Baekhyun miał tylko i
wyłącznie dzięki swoim bogatym rodzicom, którzy rozpieszczali go
na każdym kroku. Jednak jedynie do momentu, kiedy nie dowiedzieli
się, że pracuje, jako zwykły dziennikarz, w jednej z firm. Dla
nich to była zbyt mało płatna praca, ale on lubił to, co robił.
Szkoda, że nie wszyscy się z tym zgadzali.
Ale
nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, przynajmniej nie
musiał się starać o luksusy w jakich żył, bo miał je na
wyciągnięcie ręki, i kochani rodzice, z którymi nie gadał już
od pół roku mu tego nie zabrali.
Dobrze
też, że nie wybrali mu jeszcze żony, bo chyba by prędzej poszedł
skoczył z mostu, niż związał z kimkolwiek. Jakoś nie widziały
mu się takie związki na dłużej, poza tym kobiety od zawsze
wydawały się mu bardzo dziwne.
Nie
umiał ich zrozumieć i czasem chyba nie chciał.
Kiedy
udało mu się dokopać w kieszeni do swoich kluczy, przekroczył
czarną furtkę i powoli podchodził do drzwi wejściowych. Deszcz
rozpadał się tak mocny, że prawie nic nie widział, więc co
chwilę musiał mrużyć oczy, a poza tym czuł, jak zrobiło mu się
strasznie zimno. Westchnął ciężko – naprawdę chciał być już
w swoim domu i mieć święty spokój, jednak chyba nie był to
koniec jego problemów.
W
pewnej, krótkiej chwili Baekhyun dojrzał coś przed swoimi
drzwiami. W pierwszym momencie stwierdził, że chyba jakieś omamy
nawiedzały jego umysł i to, co miał przed oczami to tylko jego
wyobraźnia. Jednak po dosłownej sekundzie wpatrywania się w
obiekt, do Byuna dotarło, że chyba wszystko było kompletną prawdą
i ktoś robił sobie z niego jaja. Na wycieraczce pod daszkiem
werandy chłopak ujrzał dość sporawy wiklinowy koszyk, na którego
górnej części gładko położona leżała biała chusta.
Wybałuszył oczy nie mogąc zrozumieć, co to mogło być, jednak
mimo wszystko wziął przedmiot do ręki i stęknął cicho, bo nie
był on jakoś bardzo lekki. Tak, jakby w środku siedziało multum
kamieni i ktoś naprawdę nieźle się w niego nabijał. Rozejrzał
się dokoła, czy przypadkiem ktoś nie czatował na niego w pobliżu,
za jakimś krzakiem, bądź też drzewem, albo Baekhyun jak widać,
był w swoim domu sam ze sobą.
-
No jeszcze tego mi brakowało. - westchnął ciężko, kręcąc głową
na boki.
Dźwignął
koszyk nieco wyżej, stękając przy tym cicho i złapał go w dwie
ręce, bowiem na jedną był on zbyt... bardzo... ciężki. Oparł
się przy tym o ścianę swojego domu ponownie zostawiając ciężar
tylko na jedną dłoń, bo musiał doszukać się swoich kluczy.
Że
też komuś chciało się robić mu takie rzeczy! Przecież on nie
był niczemu winien, więc może powinien zostawić ten koszyk w
świętym spokoju tam gdzie go znalazł i zapomnieć o tym wszystkim?
Nie
to by było głupie.
Poza
tym zbyt zżerałaby go ciekawość, żeby zobaczyć, co znajdowało
się w środku. A co, jeżeli rzeczywiście były to kamienie?
Pokręcił
głową z dezaprobatą i kiedy otworzył drzwi, wsunął się do
środka. Pierwsze co zrobił, to szybkim ruchem ściągnął swoje
buty i postawił koszyk na kominku w salonie, na tej jego niższej
części. Przez chwilę wpatrywał się w niego zaciekle, jednak
kiedy poczuł, jak coraz bardziej robiło mu się zimno, machnął
ręką zrzucając mokry płaszcz na podłogę.
-
Eh... Otworzę go później. - powiedział sam do siebie, po czym
swoje kroki skierował do łazienki, gubiąc po drodze resztę ubrań.
- Muszę odetchnąć.
Jego
koszula wylądowała na jakiejś komodzie, spodnie znalazły miejsce
na podłodze koło pufy przy ścianie, a bokserki ze skarpetkami
niemal fruwając trafiły na inną część podłogi w salonie.
Kiedy
wsunął się do pomieszczenia, szkoda, że nie usłyszał dziwnego
skrzypnięcia z pokoju.
Nigdy
nie miał zwyczaju by zamykać drzwi od łazienki, kiedy brał
prysznic. Stojąc w kabinie czuł, jakby woda obmywała z niego
wszelkie złe zdarzenia, jakie miały miejsce dzisiejszego, krótkiego
i tak dnia. Zegar nie wskazywał nawet dwunastej, ale Baekhyun miał
wrażenie, że czas dziś dłużył mu się niemiłosiernie. Jakby
ktoś go zatrzymał, a on utknął tylko w jednym miejscu nie mogąc
z niego wydostać. Westchnął cicho opuszczając głowę i
przykładając rękę do szyby kabiny. Uderzył w nią i przez chwilę
tak stał, zastanawiając się nad wszystkim, ale też starając, by
nie myślał o niczym, jednak było to naprawdę trudne. Przygryzł
wargę, pozwalając by woda z jego włosów spływała powolnymi
ruchami po twarzy i sprawiała wrażenie, że miesza się ze łzami.
Ale
czy on naprawdę płakał?
Pociągnął nosem chcąc już sięgnąć ręką po węża prysznicowego, jednak w pewnym momencie od tego czynu odciągnął go pewien odgłos, który wydobył się z innego pokoju. Baekhyun drgnął, bowiem nie przypominał sobie, żeby przychodził do swojego domu z jakimś gościem. A może to złodziej się za nim wkradł? Nie no, to niemożliwe. Ponownie usłyszał jak coś stuknęło, więc przez mózg przeleciało mu wiele wariantów, jednak jedyne co zrobił, to potknięcie się i uderzenie dość mocno o ściankę kabiny.
Pociągnął nosem chcąc już sięgnąć ręką po węża prysznicowego, jednak w pewnym momencie od tego czynu odciągnął go pewien odgłos, który wydobył się z innego pokoju. Baekhyun drgnął, bowiem nie przypominał sobie, żeby przychodził do swojego domu z jakimś gościem. A może to złodziej się za nim wkradł? Nie no, to niemożliwe. Ponownie usłyszał jak coś stuknęło, więc przez mózg przeleciało mu wiele wariantów, jednak jedyne co zrobił, to potknięcie się i uderzenie dość mocno o ściankę kabiny.
-
Cholera... - mruknął pod nosem masując sobie głowę, po czym
niepewnie rozchylił drzwi prysznica i wysunął się na zewnątrz.
Oczami
już wodził na wszystkie strony, byleby tylko dopatrzeć się
sprawcy, jednak nie było mu to dane. Przed sobą miał jedynie
łazienkę i raczej nic nie szykowało się na to, by niespodziewanie
ktoś mu tu wlazł i narobił szumu. No, bo tak myśląc logicznie,
to który złodziej wkrada się do czyjegoś kibla, zamiast zająć
się rabowaniem szafek? Bez sensu.
Baekhyun
westchnął głośno, a jego ciało natychmiastowo drgnęło, kiedy
ponownie usłyszał huk i rozejrzał się nerwowo. Pustka. Nic.
Podrapał się po karku, myśląc, że chyba mu się to wszystko
wydawało i sięgając po ręcznik, owinął go szczelnie dokoła
swoich bioder, kiedy nagle niespodziewanie na nowo huknęło mu w
uszach i z krzykiem odsunął się w kąt łazienki, trzymając w
dłoni spadający z bioder ręcznik.
Jego
oczy w jednej chwili zwęziły się do postaci malutkich punkcików,
a usta otworzyły tak szeroko, że wyglądał, jakby był
nienormalny, a plus do tego jeszcze, z jego ust wydał się okropnie
głośny krzyk (niemal pisk, bo głos to on miał prawie dziewczęcy),
który swoją mocą rozwaliłby szyby w oknach.
-
Wof, wof~!
-
...to są chyba jakieś jaja, nie?!
Wpatrywał
się w jeden punkt przed sobą jak oszołomiony, nie czując nawet,
że ręcznik spadł z jego bioder i stał przed gościem tak, jak go
matka natura stworzyła. Kiedy jednak skojarzył wszystkie fakty,
zrobił się cały czerwony, ponownie krzycząc całym wdechem swoich
płuc.
Osobnik
przed nim tylko przechylił delikatnie głowę zakrywając łapkami
swoje oczy.
Jakimi
żesz znów łapkami, kurwa?!
*
Baekhyun
z niezłym mętlikiem w głowie siedział na kanapie w niechlujnie
zarzuconej koszuli, u której nawet nie pozapinał równo guzików i
z krzywo zarzuconymi na biodra spodniami. Krzywo? No cóż, tak można
było określić fakt, że nawet nie zajął się zepsutym suwakiem,
czy wystającą u góry przy szlufkach, gumką od swoich bokserek.
Jednak teraz nie miał czasu na myślenie o tym i użalanie się nad
swoim wyglądem, mimo że w tej sprawie był niemal perfekcjonistą.
Oparł
dłonie na swoich kolanach i z szeroko otwartymi oczami dalej patrzył
się przed siebie, gdzie stało sobie właśnie to... coś. Naprawdę
dosłownie mógł powiedzieć, że było to 'coś', bo ani
dziewczynką, ani chłopcem tego nazwać nie mógł... szczególnie
przez wyróżniający się mocno wygląd tego 'cośka'.
Opuścił
głowę uderzając się parę razy ręką po policzkach i zaczął
zastanawiać, czemu był tak bardzo głupi, że zabrał ten durny
koszyk sprzed swoich drzwi do domu. Mógł go przecież zostawić tam
w świętym spokoju i nie miałby problemów, nie? Bo teraz właśnie
ten głupi wiklinowy koszyczek narobił mu niezłego bałaganu w
życiu. Przeklął pod nosem, gryząc się w język, by nie
powiedzieć tego głośno, kiedy poczuł, jak coś dotknęło go po
kolanach.
Wzdrygnął
się, że aż zaparło mu dech w piersiach, a jego prysznicowy
straszak tylko zawarczał cicho (co mimo wszystko było bardzo
urocze) i spojrzał w oczy Baekhyuna swoimi – wielkimi i dziwnie
podobnymi do dziecięcych.
-
Powiesz mi w końcu, czym ty jesteś? - wyszeptał drżącym głosem
Byun, a oczy cośka tylko mocniej wwiercały się w jego własne. -
Czemu do cholery ciężkiej wyglądasz jak wilk, czemu się na mnie
tak patrzysz, i czemu nic nie mówisz?! Mamo, nieee, ja chyba
oszalałem! Dziecko, które wygląda jak wilk i do tego jest w moim
domu. No tego jeszcze nie było!
No
dobra, odkąd Baekhyun wyszedł spod prysznica, niemal zostając
wyrzuconym stamtąd przez swojego 'gościa', wiedział kilka
podstawowych rzeczy:
a)
Nie był on normalny;
b)
Wyglądał jak dzieciak;
c)
Nie, wróć! Wyglądał, jak wilk, a jego wielkie brązowe uszy
znajdujące się po bokach głowy utwierdzały tylko Byuna w
przekonaniu, że chyba ześwirował jeszcze szybciej niż sądził.
-
Chanyeol. - usłyszał Baekhyun głosik z ust tego czegoś, więc
wybałuszył oczy, rozdziawiając gębę jeszcze szerzej.
-
Słucham...?! - wydusił z siebie, a chłopak (jak przynajmniej
Baekhyun sądził po wyglądzie), wdrapał się na jego kolana, przez
co starszy automatycznie zesztywniał.
-
Jestem Chanyeol. - powtórzył, przez co chłopak aż zapadł się z
wrażenia w oparcie kanapy.
No
nie, nie dość, że to coś było chłopakiem-wilkiem, to jeszcze
rozumiało idealnie, co Baekhyun do niego mówił. Aż uderzył się
z przejęcia ręką w czoło, a Chanyeol spojrzał na niego z
wielkimi oczami, zaczynając wesoło machać puszystym ogonem na dole
pleców i szczerząc przy tym swoje małe, białe kiełki. Starszy
uśmiechnął się z widocznym przerażeniem w oczach, kiedy zauważył
te malutkie, ale pewnie ostre zęby skierowane w jego stronę, ale
wyciągnął delikatnie rękę w stronę chłopaka.
-
Ja mam na imię Baekhyun... - mówił, ale przerwał, kiedy poczuł,
jak główka chłopaczka przysunęła się do niego pozwalając, by
starszy drapał, głaskał i miział go za uchem.
To
była prawda – między pasmami delikatnych, rudawych loczków,
Baekhyun idealnie wyczuł te wilcze uszka, które przez dłuższą
chwilę przebywania z Chanyeolem w jednym pokoju wydawały się dla
niego niemal nierealne. Z zaskoczenia aż zachłysnął się
powietrzem, a dzieciak zdziwiony spojrzał na niego i jego małe oczy
zaświeciły się smutno. Baekhyun nie chcąc pokazywać mu, że
jeszcze nie przyzwyczaił się do całej tej sytuacji, uśmiechnął
się do niego pocieszająco i poczochrał Chanyeola po głowie, przez
co ten zaśmiał się perliście.
Poza
tym Baekhyun musiał przyznać, że miał całkiem przyjemny głos.
Ale
ej chwila, czy on przypadkiem nie wyszedł w tym momencie na
pedofila?!
A
może to powinno zaliczać się pod zoofilię?
...Aha.
Baekhyun
ponownie pacnął się ręką w czoło, już uspokajając się po
wszystkich dziwnych wydarzeniach i godząc z faktem, że został
wylany z roboty. Teraz... Teraz miał co innego na głowie i musiał
coś z tym zrobić i to szybko.
Tylko
cały czas nurtowało go, dlaczego ten chłopak miał koreańskie
imię...
-
Chanyeol... - zaczął niepewnie starszy.
-
Jestem głodny, Baekhyun! - wyprzedził go, piszcząc mu do ucha i
delikatnie skacząc po kroczu, więc starszy przymknął powieki,
przygryzając ze zdezorientowania wargę. Musiał przyznać, że
jednak takie coś bolało.
-
O to samo właśnie chciałem cię zapytać. - ostatecznie jednak
zaśmiał się i wziął chłopaczka na ręce, idąc z nim do kuchni.
Naprawdę
nie rozumiał jakim cudem jeszcze nie wyrzucił tego malucha za
drzwi, bo przecież kto przy zdrowych zmysłach zatrzymuje w swoim
własnym domu obce coś, co jeszcze przypomina wilka?! Przecież on
nie znajdował się w żadnej bajce, więc o co tu mogło do cholery
chodzić...?
A
może po prostu zrobiło mu się go szkoda?
Idąc
do kuchni kątem oka zerknął w stronę koszyka, jaki postawił na
kominku – rzeczywiście, biała chustka leżała na ziemi, a
znajdująca się wewnątrz poduszka była nieźle pognieciona.
I
dopiero teraz dotarło do niego jak bardzo był wielkim idiotą, ale
sam chyba skazał się na dalsze życie pod jednym dachem z
dzieckiem, które wyglądało, jak wilk.
-
Chanyeollie? - Baekhyun posadził chłopca na ladzie tuż koło zlewu
i podrapał się w tył głowy. - Jak się tu znalazłeś?
Przyglądał
się małemu, a ten jedynie szeroko otworzył, swoje i tak już
wielkie oczy i opuścił uszka do dołu, co dla Baekhyuna oznaczało
tylko tyle, że chłopczykowi zrobiło się jedynie smutno. Zamachał
z przejęcia rękoma tłumacząc się jak przejęty, żeby Chanyeol
tylko nie zaczął płakać, jednak na nic się mu to nie zdało. W
pomieszczeniu rozbrzmiał długi i dość piskliwy dziecięcy płacz,
a dla starszego było to jedynie oznaką tego, że zrobił chyba
największy błąd w swoim życiu.
W
sumie nie powinien był go pytać o coś takiego tak szybko.
Przerażony
zaczął biegać po całej kuchni w poszukiwaniu czegoś, co idealnie
nadałoby się do uspokojenia chłopaka, jednak nic nie wpadło mu
dotychczas w ręce, a skowyt malucha tylko przybierał na sile i
głośności. Czuł, jak rozwalało mu to głowę, a do tego serce mu
się zaciskało, kiedy słyszał płacz. Mimo że Baekhyun wydawał
się nieco aspołeczny, to jednak nie chciał być powodem płaczu
innych ludzi. Wybiegł pędem z kuchni zaczynając szukać czegoś w
swoim kufrze z dzieciństwa, jaki niemal siłą zabrał swojej
wyrodnej matce i coraz bardziej drżał ze strachu, że płaczący
chłopak w jego kuchni spowoduje tylko, że ciekawscy sąsiedzi
zbiegną się do jego domu i dosłownie posądzą o pedofilię, lub,
jak kto woli... zaczną krzyczeć na Chanyeola. No bo przecież
niecodziennie spotyka się na swojej drodze takie 'stwory'.
-
Channie! Nie płacz! - omal nie potknął się o własne nogi, kiedy
wyrabiał na zakręcie, żeby wsunąć się do kuchni. - Nie płacz,
proszę! - potem podbiegł do lodówki – Jeszcze chwilkę –
przelał drżącymi rękoma płyn i ostatkiem zdrowego rozsądku
wcisnął dzióbek butelki w usta Chanyeola i w tym samym momencie
drzwi do jego domu otworzyły się z hukiem, a Baekhyun zamarł.
Złapał
czym prędzej Chanyeola pijącego mleko z butelki na ręce i wybiegł
z pomieszczenia chowając się za łóżkiem. Posadził chłopca na
ziemi i spojrzał w jego śliczne, brązowe oczy z przerażeniem.
-
Channie, słuchaj. Ten ktoś, kto przyszedł do domu, nie może cię
zobaczyć, rozumiesz? Siedź tutaj spokojnie, a ja pójdę i go
spławię, dobrze? - mówił jak najciszej tylko potrafił, a wilczek
patrzył na niego tylko co chwilę przechylając główkę na boki i
ciamkając mleko z butelki. Ostatecznie Baekhyun zmierzwił jego
włosy i łapiąc głęboki dech w płuca wstał, przecierając
dłońmi twarz. Ten dzień się jeszcze nie skończył, a starszy
czuł, że do końca będzie tak nieudany.
Kiedy
wysunął się na zewnątrz, od razu na jego twarzy pojawił się
grymas, bo przy wejściowych drzwiach do swojego domu zobaczył
nikogo innego, jak Jongina – kolegę ze swojej dawnej pracy.
Wysoki
chłopak z mocno na żelowanymi, ciemnymi włosami stał przed nim
ubrany w białą koszulę, niechlujnie włożoną do jeansowych
spodni opiętych brązowym, skórzanym paskiem i patrzył się na
Baekhyuna z szerokim uśmiechem. Z jego oczu od razu można było
wyczytać, że był bardzo pewną siebie osobą i nie lubił, kiedy
ktoś się z nim nie zgadzał. No, Baekhyun znał go już prawie rok
(bo tyle udało mu się przepracować w OVOSie) i mógł idealnie
zgodzić się z jego wcześniejszym opisem.
Kiedy
tylko kocie oczy Kaia dostrzegły Baekhyuna, ten pierwszy poszerzył
tylko swój uśmiech i ściągając buty, bez słów wyminął kolegę
rozsiadając się wygodnie na jego kanapie w salonie. Zarzucił nogę
na nogę wciąż ilustrując chłopaka wzrokiem, po czym powiedział
przepełnionym seksapilem głosem.
Mimo
że często udawało mu się oczarować sobą niemal każdego (i przy
okazji zaciągnąć do łóżka) przez swój seksowny głos i ruchy,
to zdarzało mu się na co dzień być bardzo nieśmiałym. Jednak
tylko w skrajnych przypadkach... a ten takim nie był.
Kai
w sumie bardzo lubił Baekhyuna i jego dogryzanie mu w pracy nie
miało jakiegoś złego odgłosu, po prostu Jongin był jaki był,
ale Byun zdążył się do niego przyzwyczaić.
-
Hyung... dowiedziałem się dziś ciekawej rzeczy. - zaczął
młodszy, a Baekhyun tylko wywrócił oczami i usiadł obok kolegi.
-
No i co w związku z tym? Nie mam roboty, fajnie, ale nie musisz o
tym mówić wszystkim dokoła i jeszcze przychodzić do mnie tylko po
to, żeby mnie bardziej dobić. - mruknął krzyżują dłonie na
piersi.
Kai
uśmiechnął się i pchnął delikatnie Baekhyuna na boczną część
kanapy pochylając się nad nim.
-
Ale ja przyszedłem tutaj po to, żeby cię pocieszyć, hyung.
Wiesz... rozumiem jak musisz się czuć, bo nasz szef go gbur, ale
teraz nie powinieneś się tym tak przejmować.
Baekhyun
poszerzył oczy w szoku zastanawiając się przez te kilka sekund,
czy planem Jongina naprawdę było wyruchanie go w akcie pocieszenia,
czy może jemu się tylko to wszystko wydawało. Odchylił się lekko
do tyłu i jęknął głucho, czując język kolegi na swoich
obojczykach.
-
Kai, nie chcę... Nie... Czemu... - dusił z siebie słowa, nie
potrafiąc poruszyć nawet palcem.
Owszem
Kimowi zdarzało się, że dobierał się do Baekhyuna kiedy
spotykali się w biurze, ale Byun jakoś nie zwracał na to
szczególnej uwagi. A to szef się wtrynił, a to Kai się o coś
potknął i zawsze jego chęci niewinnej zabawy z Baconem kończyły
się klęską. Jednak teraz... Teraz Baekhyun był niczym w potrzasku.
Ale! Co z Chanyeolem?!
Wierzgnął
nogami, kiedy poczuł, jak Kai naparł na jego ciało swoim członkiem
i przygryzł wargę.
-
Jongin-ah! Ty naprawdę przyszedłeś tutaj tylko po to, żeby mnie
zgwałcić?! - wydusił z oburzeniem, a młodszy uśmiechnął się
kącikiem ust, rysując szlaczki językiem na skórze kolegi.
-
Wiesz... Próbowałem to zrobić w twoim biurze, ale zawsze mi
uciekałeś. Teraz jest na to idealna okazja. - mruknął rozochocony
i bez zastanowienia wsunął rękę pod koszulę chłopaka. -
Pociągasz mnie, Baekhyun-hyung.
-
Popierdoliło cię, młody. - z ust starszego wydał się głośny,
ale nieco urwany jęk, kiedy palce Jongina zacisnęły się mocniej
na jednym z jego sutków. - Jongiiin-aaah! Yah, przestań!
-
Ładnie mi się buntujesz, hyung. Lubię takich.
-
Zaraz to moja ręka się zbuntuje i przypierdoli ci z pięści w ten
pusty łeb! JONGIN-AH DO CIĘŻKIEJ CHOLERY!!!
-
Aiggggghh! - oboje usłyszeli głośny pisk, a Jongin poczuł piękący
ból w okolicy ręki.
Krzyknął
przestraszony i zaczął się szarpać, spadając tym samym z ciała
biednego Baekhyuna, a ten patrzył się tylko na tą scenkę z
szeroko otwartymi oczami. Widział idealnie, jak Kai leżał na ziemi
i odpychał coś rękoma od swojej twarzy, krzycząc w niebo głosy.
Jego wrzask był głośny i wściekły, a osoba, która go
zaatakowała wcale nie miała zamiaru przestać.To wszystko działo
się tak szybko, że Baekhyun niewiele widział. Co chwilę tylko
mrugał oczami, rozdziawiając szerzej usta i cofał się bardziej
plecami w oparcie kanapy, dopóki do jego uszu nie dotarł równie
głośny co wcześniejszy krzyk... cienki... skowyt? Mała kulka
została odepchnięta przez silne ramiona Jongina i turlając się
przez połowę pokoju i uderzając z hukiem w nogę do stołu
znajdującego się pod oknem, a Baekhyun w tym samym momencie poczuł,
jak złość skumulowała się w jego ciele i (co nie zdarzało się
u niego bardzo często) ryknął w stronę Jongina tak wściekle, że
zdziwienie na zawsze pewnej siebie twarzy chłopaka było dla Byuna
czymś kompletnie nowym. Podszedł do chłopaka ciągnąc go za
materiał jego koszulki i teraz to on pchnął go na kanapę, patrząc
z mordem w oczach w te jego.
-
Jongin, mam do ciebie jedno pytanie... Czy ciebie naprawdę
popierdoliło?! - i nie zastanawiając się długo, uderzył mocno
chłopaka w policzek, zostawiając oszołomionego na kanapie.
Głośny
plask od uderzenia rozbrzmiał w jego uszach, ale nie przejmował
się tym. Czym prędzej podskoczył do leżącej kulki pod oknem i z
przerażeniem spojrzał na Chanyeola leżącego w bezruchu na ziemi.
Serce zabiło mu z całej siły, i nie myśląc o niczym pochwycił
dzieciaka na ręce, siadając z nim na kanapie obok Jongina. Zaczął
kołysać się z nim na boki, próbując uspokoić atak histerycznego
płaczu, jaki ogarnął to dziecko. Drapał go za uchem, szeptał
uspokajające słowa, głaskał po głowie, a Chanyeol wtulił się
mocno w tors starszego zaciskając swoje drobne łapki na jego
koszulce i jeszcze chwilę płakał.
-
Channie, ciiiicho, nic się nie dzieje, spokojnie. Wszystko w
porządku? - czuł się niczym jego matka, ale jakoś mu to
specjalnie nie przeszkadzało.
Kiedy
maluch mu nie odpowiadał, Baekhyun spiorunował spojrzeniem Jongina,
który patrzył się na to z miną równą największemu debilowi
świata. Westchnął cierpiętniczo i uderzył jedną ręką Kaia w
ramię.
-
Jesteś z siebie zadowolony, patafianie? - mruknął, jak najciszej
umiał, a w tym samym czasie Chanyeol oderwał się od klatki
piersiowej Baekhyuna i spojrzał oczami pełnymi łez w stronę Kaia.
-
Baekhyun, czy możesz mi to wyjaśnić? - zamiast odpowiedzi Byun
otrzymał tylko zmianę tematu, więc wywrócił oczami. -
Co.To.Jest?! - a potem warknięcie z ust młodszego oraz wściekłe
spojrzenie na wilczka, który ukrył się przestraszony w ramionach
najstarszego pośród nich.
-
Wyjaśnię, ale ty z łaski swojej uspokój się, okej?! - Baekhyun
mocniej objął w pasie małego stworka.
Kai
już nic nie odpowiedział, tylko wywrócił oczami burcząc coś pod
nosem i oparł się mocniej o oparcie kanapy zaciskając delikatnie
palce na materiale swoich jeansów. Baekhyun za to uśmiechnął się
delikatnie i wyszeptał coś Chanyeolowi na ucho, a potem posadził
go na kanapie między chłopakami. Jongin spojrzał na to z lekkim
obrzydzeniem, ale wolał się już nic nie odzywać.
Baekhyun
opowiedział mu o wszystkim, co stało się tuż po tym, jak został
wylany z roboty. Mówił o przysłowiowym piątku trzynastego, jaki
miał w drodze powrotnej do domu i o tym, że jeszcze parę godzin
temu znalazł pod drzwiami koszyk, mający dotąd swoje miejsce na
kominku. Wskazał na niego nawet palcem, ale i tak największe
wrażenie zrobiła na nim dalsza część historii o tym, jak w jego
domu pojawił się pewien nieproszony gość, który właśnie przed
chwilą zaatakował Jongina. Z początku nawet w to nie wierzył, ale
po chwili, kiedy bardziej przyjrzał się Chanyeolowi, który
ponownie siedział z butelką mleka w ustach, stwierdził, że chyba
Baekhyun miał rację.
-
Hyung, wiesz co...? Nie wiem, co mam o tym myśleć. Z jednej strony
wydaje mi się to cholernie nieprawdopodobne, ale z drugiej zaś,
kiedy widzę, że ten mały naprawdę tutaj siedzi, nie sadzę już,
że jesteś idiotą.
Baekhyun
ponownie skarcił go spojrzeniem, ale mimo wszystko uśmiechnął
się.
-
Wiem, też jeszcze rano nie mogłem się z tym pogodzić, ale godziny
jakie spędzałem z tym malcem były dla mnie inne, niż te, jakie
miałem dotychczas. Może to za szybko, ale polubiłem go.
-
...wiesz hyung, że to podchodzi pod zoofilię?
-
Oj, zamknij się, pedale. Ty lubisz ruchać męskie dupy, ja...
-
Hahaha, sam się przyznałeś!
-
WYJDŹ.
Nie
trzeba już tu wspominać o niemiłym spotkaniu głowy Jongina z
wazonem kwiatów stojących niedaleko na szafce. Nie trzeba? No
właśnie.
*
Reszta
dnia zleciała kochanej trójce w dość dziwnych okolicznościach.
Jongin nie mając co zrobić ze swoim życiem postanowił potruć
jeszcze szanowny tyłek swojemu koledze i zostać sobie u niego jakoś
do północy, albo dłużej. Przez ten czas niemal opróżnił całą
jego lodówkę, kiedy chłopak szykował dla nich wszystkich kolację.
Nie obyło się oczywiście bez uderzenia ręką po łapach,
trafienia przez Chanyeola jedzeniem w jego twarz, krzyków, śmiechów
i skrzypienia krzeseł. Baekhyun spoglądał na to z szerokim
uśmiechem, że w tak krótkim czasie nawet i Jongin umiał się już
przyzwyczaić do Chana (chociaż tak naprawdę może on udawał i
chciał mu wydłubać oczy, jak lalce, a z jego ogona zrobić sobie
szalik? Kto wie?) i sam nawet zdał sobie sprawę, że był bardziej
szczęśliwy niż rano, a prócz tego nawet zapomniał, że został
dzisiaj wylany z roboty. Już przyzwyczaił się do faktu, że jego
nowym współlokatorem był chłopczyk-wilk, ale jakoś nie robiło
to na nim większego wrażenia. Ten świat od zawsze był dziwny,
więc miał na to niezłe wyjaśnienie.
Tak
szczerze to nawet cieszył się, że go spotkał, bo przynajmniej nie
będzie już sam, jak zwykle.
Tylko
jedna rzecz nie dawała mu spokoju – to, że nie miał żadnej
drugiej połówki.
Może
i na początku była mowa o tym, że Baekhyun to aspołeczny typ,
jednak każdy czasem miał taki okres w życiu i po kilku miesiącach
czy latach ta 'nienawiść' do ludzi zanikała.
Tak
było w przypadku Baekhyuna. W tym jednym tak krótkim dniu Chanyeol
potrafił wnieść do jego życia tyle pozytywnych emocji, że zaczął
żałować tego, iż wszystkie te sprawy wyglądały właśnie tak.
I
tu nawet nie chodziło o to, że Chanyeol był pół człowiekiem i
do tego dzieckiem, a Kai to skurwiel jakich mało, Baekhyunowi w
pewnym momencie zrobiło się po prostu strasznie smutno.
Smutno,
że był sam i nie miał co liczyć na miłość.
Ogarniając
już swoje wszystkie nieprzyjemne emocje wsunął się do swojej
sypialni, gdzie położył Chanyeola do snu i spojrzał na spokojnie
śpiącego wilczka, którego twarz oświecał jedynie blask lampki
nocnej, jaką Baekhyun mu zapalił, bo powiedział, że boi się
ciemności.
Przysiadł
na skraju łóżka i wysunął palce w przód, delikatnie głaskając
malucha po głowie, po czym schylił się i lekko pocałował go w
skroń na dobranoc.
-
Nie wiem czym ty jesteś, ale nie sądziłem, że w jeden dzień
mógłbym być tak szczęśliwy. - uśmiechnął się, po czym wstał
i zamknął po cichu drzwi.
Oparł
się jeszcze o nie plecami i opuściwszy głowę pozwolił, by
drażniące go cały wieczór łzy swobodnie spłynęły po jego
policzkach. Płynęły tak dosłownie przez jedną minutę, a oddech
Baekhyuna urywał się. Dopiero po chwili, kiedy usłyszał głos
nawołującego do z salonu Jongina, westchnął głośno i
doprowadzając się szybko do porządku poszedł do przyjaciela.
Siedział
spokojnie na kanapie popijając w ciszy lampkę wina i patrzył się
dziwnie poważnym wzrokiem w przestrzeń przed sobą. Baekhyun widząc
to przygryzł wargę i zajął miejsce obok niego biorąc nalaną
przez młodszego drugą lampkę.
Odwrócił
głowę w tym samym momencie, jak Jongin na niego spojrzał i
wzruszył ramionami.
-
Ja wiem, że takie coś nie jest normalne, ale pamiętam, jak kiedyś
moja babcia mówiła mi, że życie czasem umie przypominać bajkę
i chyba w moim przypadku to się sprawdziło. Mam w domu stwora z
typowej, słodkiej bajki. Ciekawe, co dalej.
-
Nie wiem. Ale, Baekhyun, jak sobie poradzisz teraz, skoro szefuńcio
cię wylał? - Kai zmierzył go wzrokiem i upił łyk wina.
Starszy
westchnął bezgłośnie i pokręcił głową.
-
Nie mam pojęcia, będę musiał chyba z nim porozmawiać. - odparł
szorstko Baekhyun i skrzywił się na samą myśl – A tyle się
nasiedziałem nad tym cholernym artykułem, i co dostałem w zamian?
Wpierdol.
-
Będzie dobrze, hyung.
No
tak, Jongin zawsze potrafił człowieka pocieszyć tak, że jeszcze
bardziej odechciało mu się życia, a Baekhyun chyba przekonywał
się o tym najczęściej. Mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i
chciał upić kolejny łyk gorzkiego płynu, jednak czyjaś ręka na
jego karku mu to uniemożliwiła. A może raczej usta, które
przywarły do tych jego w lekkim, ale dość długim pocałunku.
Baekhyun
w jednym momencie poczuł, jak wszelkie uczucia wzbierają się w nim
w postać wielkiej kuli i kumulują nie mogąc wydostać na zewnątrz.
Do czasu. Do tego cholernego momentu, kiedy język Jongina nie
rozwarł jego ust, a z jego oczu ponownie nie popłynęły łzy.
Wiedział,
że nie będzie dobrze, bo od początku wszystko nie potoczyło się
tak, jak powinno.
Ojej...
OdpowiedzUsuńChanyeol jako taki słodziak. ^^ . Cieszę się, że wymyśliłaś coś tak uroczego *.* . Widzę, że wygląd Chana jest oparty na wyobrażeniu z httyd, co niezmiernie mnie cieszy :D. Jongin-gwałciciel jest całkiem fajny xD. ja lubię Kaia w każdym wydaniu, bo jest za przystojny na normalnego człowieka i myślę, że nie tylko ja tak sądzę. xD Tak myślałam, że zrobisz, że z tego koszyka wyskoczy Chan xD. Nie wiedziałam jak, nie wiedziałam dlaczego (ani by mi przez myśl nie przeszło, że w postaci dziecka-wilka) ale wiedziałam, że to będzie on! Tak czułam <3. Jestem serio ciekawa co dalej i mogę się tylko domyślać, bo ty mi w życiu nie powiesz Dx. TO BOLI. Strasznie mnie denerwuje fakt, ze Chanyeol jest dzieckiem. czy to oznacza, ze urośnie przez jedną noc, żeby był z Baconem szczęśliwy? Bo ja chcę żeby byli razem ;__; Jeszcze bardziej martwi mnie Jongin, który (nie jest zły i nie chcę go zabijać xD) dobiera się do rozporka Bacona a ten nie umie się nawet porządnie obronić! I... Chanyeol musi mu pomagać...
no ale ta ostatnia scena, to już wgl daje mi do myślenia i już sama nie wiem co z tego będzie. Piszesz, że ten ff ci się spieprzył, a ja ci mówię, że wcale nie. Mi się bardzo podoba i mam nadzieję, że w kolejnym parcie wszystko się wyjaśni i będzie sobie happy end. ^^
A co do httyd2, to wiem, że nie masz weny, dlatego Hwaiting Krisu i żebyś znalazła tę wenę! <3
~AVA(Juliette)
OO super tekst ;)
OdpowiedzUsuńOesuoesuoesuoesuoesu, kocham cie ;;;;;
OdpowiedzUsuńNawet sobie nie wyobrazasz jaka ja cie miloscia darze. Zakochalam sie w tym. To jest tak urocze i tak zajebiste, ze az nie mam slow, zeby to opisac. Ja na prawde nie wiem jak to jest mozliwe, ze ty potrafisz stworzyc cos takiego. Jestes po prostu geniuszem. Tyle.
Od dzisiaj skladam ci poklony. Amen.
Naprawde* ;w;
UsuńJesu, spalam, jak to pisalam xD
Mówisz że nie wychodzi, ale dobrze wchodzi.............. XD
OdpowiedzUsuńok, jak dla mnie świetne jak i poprzednie które zdążyła przeczytać.
`W
Chanyeol... Mam jedno pytanie - ile on ma lat o.O? Jakoś nie potrafię sobie tego ogarnąć w mojej główce. Tak narzekałaś, że to ci nie wyszło, ja się pytam - gdzie?! Podobało mi się i to bardzo! To jest kompletnie coś innego i naprawdę przyjemnie mi się to czytało... Tylko ten Kai... Uciekaj precz, albo się zachowuj!
OdpowiedzUsuńTsukiKira
Powiem ci, że się zakochałam. Ty mi tu nie pierdol, że ci nie wyszło bo to jest po prostu piękne.
OdpowiedzUsuńPiszczałam. Płakałam. Śmiałam się. Nawet teraz rządzą mną feelsy. XD
Boże.. Mój ultimate pijący mleko z butelki.. KARMIŁABYM. WYSZŁABYM NA ZOO-PEDOFILA, ALE CO Z TEGO.
I wkurzony Baekhyun jest taki.. taki... Jara mnie. XD
Kai niedobry skrzywdził mi Yeola i chciał zgwałcić mojego chyba drugiego ulubionego członka EXO. ;____;
Wybacz mój nieinteligentny komentarz no, ale no.. gshcbcfjhsdbBGCDJSGBVHJSDBbfsdjhjbdskdcfnkj ;_; ♥
Chcę więcej. WIĘCEJ. ;_________;
Kocham. Kocham. Kocham.
Adsfdfdgffh, tak długo wyczekiwany KaiBaek, yaay~ ♥ Wyszedł świetnie, nie wiem czemu masz zastrzeżenia! ;=;
OdpowiedzUsuńJuż wyobrażam sobie tego przeuroczego wilczka Chanyeola, chociaż początkowo byłam przekonana, że będzie nim Kai, ale ok XD
Kai, pervert, już go lubię XD
nie umiem wyrazić słowami mojego zachwytu, cudowne~ ♥o♥
Boże, moja dwa ukochane pairingi, do tego ten słodziaśny Chanyeollie, w moich wyobrażeniach po prostu to taka mała, słodka, włochata kuleczka *////* CHCĘ DALEJ! <3
OdpowiedzUsuńWeś nie gadaj, że nie wyszło, bo jest to jeden z lepszych ficów, jaki czytałam. Śmiałam się praktycznie przez cały czas, a Chanyeol przez cały czas mnie rozczula. Jaki on jest słodki <3 i jeszcze Kaibaek! Pełnia szczęścia :3 a Kai tutaj jest boski, taki gwałciciel z zaskoczenia XDD Weny życzę :3
OdpowiedzUsuńNie mów że ci źle poszedł ten fan fic bo ci coś zrobię XD Fabuła podoba mi się i to bardzo! KaiBaek i BaekYeol to moje 2 ulubione pairingi więc wbiłaś się idealnie w mój gust~ Co do samego opowiadanka... Biedny Baek całe życie na krawędzi. Niech znajdzie pracę w jakiejś kawiarence albo założy własną i po problemie XD Czekam z niecierpliwością na następny rozdział! Hwaiting!
OdpowiedzUsuńN~
Wof wof...
OdpowiedzUsuńZabiło mnie to, moja droga. :D
Zaczynam ich lubić coraz bardziej i mam nadzieję, że będzie tego więcej, mimo szkoły.
Jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić tego małego Chana... Ciężko no XD
OdpowiedzUsuńŁadnie napisane, jak zwykle drogi Krisusie, ale miałam wrażenie, że w niektórych momentach się motałaś w tym co piszesz _^_ I bęęędęę się ciągle czepiać o to "niezły" "nieźle" itp, przepraszam, to mnie w niezrozumiały (nawet dla mnie) sposób irytuje =<
Nie wiem czemu Ci się nie podobało zakończenie ' ' Nie było złe, zważywszy, że będzie następna część tego tego~ Co mi się bardzo spodobało :3
Ale niech Baek nie myśli o Kaiu jak o skurwielu .,. Kai to nie człowiek skurwiel, Susie .,.
Głęęębiej sie wypowiem przy drugiej częśći~ :3
A teraz standardowo weny, czasu i chęci .3.
~Baek
Zaczynając od tego, że nie wiem czemu napisałaś, że nie wyszło Ci to opowiadanie. Mi się bardzo podobało i myślę, że powinnaś być z niego dumna. ♥
OdpowiedzUsuńPomijając fakt, że nie umiałam myśleć o Chanyeol'u jako o dziecku i moje wyobrażenie chyba czasem szwankowało to czytało mi się wspaniale. Myślę, że Park jako wilczek byłby cudowny i uroczy. A na marginesie Baekhyun i Kai stanowiliby wspaniałych rodziców dla przybranego synka Chanyeol'a. <33
I jeszcze jedno: jak mogłaś przerwać w takim momencie - upragniony pocałunek i nie wiadomo co dalej, ale właśnie dlatego z niecierpliwością będę czekać na następną część. :))
Pozdrawiam. ♥
Ojejeja!!! ~~ Yeollie jako taki slodziak! <3 az mam ochote go teraz wziac na kolana i przytulic xp i do tego to"wof, wof"~ ^^ Sama slodycz! <3
OdpowiedzUsuńI co glupio gadac, ze nudne, ze nieciekawe, ze nie wyszlo? Skoro ja w tym ff widze tylko jeden minus: Czemu to jest takie krotkie?~ ja bym chciala od razu przeczytac calosc xp
Dlatego teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekac na dalszy rozwoj akcji z Kaiem i Baconem^^
Zycze weny!
Hwaiting~
OMG!To opowiadanie jest świetne!Komedia,fantasy(nie wiem jak to nazwać)i trochę smutnych elementów.Słodziutki Yeollie,zboczony Kai i Baekhyun to idealna trójka.To opowiadanie wyszło ci super.Życzę weny na następne :)
OdpowiedzUsuń