Będę Wam bardzo wdzięczna za każdy komentarz ze szczerą opinią, a jeżeli naprawdę nie zaczniecie komentować, to nie będę pisała więcej.... Bo tak naprawdę moja ciężka praca w pisaniu ff idzie na marne. ;;'
Wiem, że wolicie HunHany, 2miny i te inne parki, których rozsianie jest w internecie, ale... mam nadzieję, że zrozumiecie moją aluzję. ;;'
Tak więc dziękuję za (nie)przeczytanie.
Tytuł: Interrupted chinese lesson
Typ: One-shot
Gatunek: fluff, lekki slash
Paringi: TaoChen
Ostrzeżenia: Szczerze to nie ma XD Długość: 2414 słów
Inne: *bao bei - kochanie
**wo ai ni - kocham cię (to pewnie wiecie, ale napisałam XD)
Notka autorska: brak.
- Jongdae, przyjdziesz do nas za
chwilę? Mecz Korea-Japonia, właśnie się zaczął! - krzyknął z
salonu podekscytowany Luhan, podrzucając w dłoniach miskę z
popcornem, który, no cóż, już zaczął swoją podróż po całym
pokoju.
- Wybacz gege, ale nie mogę, czekam na Tao! - odparł dźwięcznie pytany chłopak, przebywający w danym momencie w łazience tylko po to, by ułożyć sobie jakoś porządnie swoje ciemne włosy.
- Nie wiadomo, kiedy wróci, poszedł na spacer z Krisem...! Ale, po co ci on? – tym razem w głosie chłopaka można było usłyszeć lekkie zaskoczenie.
Po co niby Jongdae zespołowa Panda...?
- Wybacz gege, ale nie mogę, czekam na Tao! - odparł dźwięcznie pytany chłopak, przebywający w danym momencie w łazience tylko po to, by ułożyć sobie jakoś porządnie swoje ciemne włosy.
- Nie wiadomo, kiedy wróci, poszedł na spacer z Krisem...! Ale, po co ci on? – tym razem w głosie chłopaka można było usłyszeć lekkie zaskoczenie.
Po co niby Jongdae zespołowa Panda...?
*
Za oknem, panowała dość
ładna pogoda, jak na pierwsze wiosenne dni w Korei. Słońce
wprawdzie nie grzało jakoś specjalnie mocno, jednak cały śnieg
zalegający przed kilkoma dniami na ulicach, trawnikach i budynkach
już zniknął, a powietrze stało się znacznie przyjemniejsze i
cieplejsze. Dlatego właśnie prawie wszyscy mieszkańcy Seulu
wybrali się na krótkie spacery seulskimi ulicami i cieszyli dobrym,
wiosennym samopoczuciem. No, prawie wszyscy.
Czwórka przyjaciół siedziała właśnie przed telewizorem we własnym domu i cieszyła się za każdym zdobytym golem swojej reprezentacji. Tylko czwórka, ponieważ dwóch innych korzystało właśnie z owej ładnej pogody na zewnątrz.
- No weź, rusz się, kurde, co ja ci mówię, strzelisz.... STRZELISZ. POWIEDZIAŁEM ŻE STRZELISZ, IDIOTO!!- emocje dotyczące gry były nieopisane, a radość tym bardziej, kiedy koreańska grupa zdobywała punkty.
- Xiumin, proszę, opanuj się, to tylko mecz. - ale jak widać, nie wszyscy byli tym zainteresowani.
- Chen, nie cieszysz się? - starszy Koreańczyk spojrzał z wyrzutem na swojego przyjaciela, ale nie przejął się zbytnio jego narzekaniem.
Może miał zły humor, czy coś?
Chen jednak nie miał już siły by dłużej siedzieć z tą trójką i ekscytować się jakimś głupim meczem, więc po prostu wstał z kanapy i ruszył do swojego pokoju, który przez jakiś czas dzielił właśnie z Tao. Na dwór też niespecjalnie mu się śpieszyło, więc usiadł w spokoju na łóżko i wziąwszy do rąk książkę do nauki chińskiego zaczął ją ze znudzeniem przeglądać.
I tak zeszło mu się jakieś pół godziny. Oczywiście nie mógł tego załatwić w spokoju, bo krzyki w sąsiednim pomieszczeniu mocno dawały się we znaki. Jednak co miał zrobić, skoro nic innego nie miał do roboty, a Tao nadal nie było w domu?
Jednak po raz kolejny nasuwa się pytanie: Po co Jongdae jego młodszy kompan, Taozi...?
Ułożył się znużony na brzuchu, dłonie kładąc pod brodą i wciąż wodził oczami po chińskich znaczkach, by chociaż parę z nich zapamiętać. Mandaryński dla początkujących miał opanowany, trzeba by może wziąć się za coś trudniejszego. No, ale przecież sam nie da sobie rady, tym bardziej, że kilka osób w domu nie dawało mu się skupić.
*
W sieni wielkiego domu
mandaryńskiego zespołu wesoło zabrzmiały dźwięki dwóch męskich
głosów, rozchodzące się niemal po całym pomieszczeniu i dalej.
Jeden dość niski i pociągający, starający się uspokoić nieco
wyższy, niby dziecięcy głosik, perliście śmiejący się w jego
stronę.
- Kris-ge, zabierz mnie na
tą bubble tea jeszcze parę razy!
- Powiedziałem ci, że zabrałem cię do tej knajpy po raz ostatni!
- Ale dlaczego.... gege, no!
- Po pierwsze, sasaengi nas wytrwale szpiegują, a po drugie, a w ogóle nie umiesz się zachować! Kto ci kazał rozlewać na moje spodnie połowę bubble tea?!
- Sam sobie ją rozlałeś, gege. - Tao naburmuszył się nieco i zdjąwszy buty spojrzał z wyrzutem na lidera, idąc do swojego pokoju.
Usłyszał jeszcze tylko jakiś nudny, niemal mruczący sprzeciw z ust starszego chłopaka, ale nie zwrócił na to zbytniej uwagi. Wszedł do pokoju i odetchnął głęboko, od razu spoglądając z lekkim uśmiechem na śpiącego na drugim łóżku Jongdae. Jego głowę przykrywała okładka książki od chińskiego, a plecy, wraz z klatką piersiową opartą na materacu lekko unosiły się do góry pod spokojnym oddechem. Nie chcąc budzić starszego chłopaka, usiadł na fotelu, stojącym gdzieś w kącie i po prostu chwilę odetchnął. Jednak ciemnowłosy nie wiedział, że Chen miał bardzo słaby sen, szczególnie kiedy zasypiał w momentach, jak coś mu nie wychodziło, bądź się denerwował. Może i spał razem z nim w jednym pokoju, jednak, nigdy zbytnio nie zwracał na niego uwagi i na to, co robił.
Nim się obejrzał, Jongdae już uchylił powieki i spoglądał na Tao zaspanym wzrokiem, przecierając jedno oko pięścią.
- Co, żmudna ta nauka chińskiego, nie, gege? - spytał spokojnie Huang, acz na jego twarzy widniał lekki uśmiech.
- Niestety, a samemu to jest jeszcze gorzej.
Ciche, lecz rozbawione prychnięcie, jakie wydało się z ust młodszego spowodowało jedynie tylko to, że Kim uniósł brew zdziwiony, jednak nie obraził się na niego. Zamiast tego podniósł się pędem z łóżka i w podskokach znalazł się zaraz przy ciemnowłosym. Oparł mu dłonie na kolanach, a na jego twarz wyłonił się szeroki, aczkolwiek specyficzny, jak na Chena uśmiech – czyli już było wiadomo, że on coś kombinuje.
- Didi, pomożesz starszemu, prawda...? - uniósł wzrok, patrząc na wyższego chłopaka wzrokiem, niczym mały, proszący szczeniak. - Wiesz, że sam sobie nie z tym poradzę.
Tao tylko pokręcił głową rozbawiony i wyciągnąwszy dłoń, zmierzwił nią roztrzepane włosy Chena, podnosząc się zaraz do pionu.
- Ale najpierw pozwolisz mi wziąć prysznic? Ten spacer z Krisem na bubble tea mnie wymęczył.
Jongdae odsunął się od chłopaka z szerokim uśmiechem na ustach i tylko powiódł za nim wzrokiem, kiedy wychodził z pokoju, po czym usiadł już na łóżku Tao a nie na swoim, po raz kolejny żmudnie romansując z książką do chińskiego.
- Powiedziałem ci, że zabrałem cię do tej knajpy po raz ostatni!
- Ale dlaczego.... gege, no!
- Po pierwsze, sasaengi nas wytrwale szpiegują, a po drugie, a w ogóle nie umiesz się zachować! Kto ci kazał rozlewać na moje spodnie połowę bubble tea?!
- Sam sobie ją rozlałeś, gege. - Tao naburmuszył się nieco i zdjąwszy buty spojrzał z wyrzutem na lidera, idąc do swojego pokoju.
Usłyszał jeszcze tylko jakiś nudny, niemal mruczący sprzeciw z ust starszego chłopaka, ale nie zwrócił na to zbytniej uwagi. Wszedł do pokoju i odetchnął głęboko, od razu spoglądając z lekkim uśmiechem na śpiącego na drugim łóżku Jongdae. Jego głowę przykrywała okładka książki od chińskiego, a plecy, wraz z klatką piersiową opartą na materacu lekko unosiły się do góry pod spokojnym oddechem. Nie chcąc budzić starszego chłopaka, usiadł na fotelu, stojącym gdzieś w kącie i po prostu chwilę odetchnął. Jednak ciemnowłosy nie wiedział, że Chen miał bardzo słaby sen, szczególnie kiedy zasypiał w momentach, jak coś mu nie wychodziło, bądź się denerwował. Może i spał razem z nim w jednym pokoju, jednak, nigdy zbytnio nie zwracał na niego uwagi i na to, co robił.
Nim się obejrzał, Jongdae już uchylił powieki i spoglądał na Tao zaspanym wzrokiem, przecierając jedno oko pięścią.
- Co, żmudna ta nauka chińskiego, nie, gege? - spytał spokojnie Huang, acz na jego twarzy widniał lekki uśmiech.
- Niestety, a samemu to jest jeszcze gorzej.
Ciche, lecz rozbawione prychnięcie, jakie wydało się z ust młodszego spowodowało jedynie tylko to, że Kim uniósł brew zdziwiony, jednak nie obraził się na niego. Zamiast tego podniósł się pędem z łóżka i w podskokach znalazł się zaraz przy ciemnowłosym. Oparł mu dłonie na kolanach, a na jego twarz wyłonił się szeroki, aczkolwiek specyficzny, jak na Chena uśmiech – czyli już było wiadomo, że on coś kombinuje.
- Didi, pomożesz starszemu, prawda...? - uniósł wzrok, patrząc na wyższego chłopaka wzrokiem, niczym mały, proszący szczeniak. - Wiesz, że sam sobie nie z tym poradzę.
Tao tylko pokręcił głową rozbawiony i wyciągnąwszy dłoń, zmierzwił nią roztrzepane włosy Chena, podnosząc się zaraz do pionu.
- Ale najpierw pozwolisz mi wziąć prysznic? Ten spacer z Krisem na bubble tea mnie wymęczył.
Jongdae odsunął się od chłopaka z szerokim uśmiechem na ustach i tylko powiódł za nim wzrokiem, kiedy wychodził z pokoju, po czym usiadł już na łóżku Tao a nie na swoim, po raz kolejny żmudnie romansując z książką do chińskiego.
*
Założywszy na siebie jedynie biały, puchaty szlafrok wyszedł z pomieszczenia idąc do swojego pokoju z powrotem. Umył się dość szybko, ponieważ dobrze wiedział, że obiecał coś Jongdae. A co – zwykłą, przyjacielską pomoc.
- Jongdae-ge, dalej chcesz się uczyć? - Chen podniósł głowę znad książki i nagle poczuł, jak serce podskoczyło mu do gardła.
Młodszy od niego właśnie stanął w drzwiach w ledwo zawiązanym szlafroku, a woda prysznicowa jeszcze spływała po jego włosach. Chen nie mógł się powstrzymać, by nie wodzić za tym oczami. Za kroplami, które płynęły powoli z jego czoła, twarzy, prosto na szyję i jego wystające, małe obojczyki. Za tym, jak ocierały się swoim zimnem o jego klatkę piersiową, zostawiając na niej błyszczące, mokre ślady, jakby ktoś po niej wodził językiem i go naznaczał. Jongdae pokręcił od razu głową, po czym ją opuścił, starając się skupić na słowach zapisanych w książce, a nie na Zitao., który niestety w tym momencie był znacznie ciekawszy niż, jakiś tam mandaryński.
- Jongdae, słyszysz mnie? - ciemnowłosy uniósł brew podchodząc do chłopaka i klasnął mu przed oczami, jakby chciał go tym wybudzić z zauważonego przez niego, dziwnego transu.
- Ach, tak, didi, chodź, dzięki, że chcesz mi pomóc. - Koreańczyk uśmiechnął się niemrawo, starając uspokoić nagłe ciepło, jakie zaczęło nawiedzać jego ciało.
Huang usiadł koło przyjaciela na łóżko, biorąc w dłoń książkę i zaczął ją z zainteresowaniem przeglądać. Dopiero za chwilę zorientował się, że jego kolega w dość dużym skupieniu mu się przypatrywał, a jego policzki nabrały dziwnego, różowego wyrazu.
- Chen-gege, dobrze się czujesz, jesteś jakiś inny? - spytał ze zmartwieniem młodszy, dotykając dłoni Koreańczyka.
Była dość ciepła, ale to tak, że aż wydało się to Tao nieco nienormalne, ale kiedy zobaczył, że Chen pokiwał, i tak nerwowo głową, wzruszył ramionami. Postanowił się tym jakoś za specjalnie nie przejmować. W pokoju w końcu było dość ciepło, więc oparł się na przekonaniu, że aktualny stan chłopaka był spowodowany właśnie tym.
- Więc powiedz mi, czego nie rozumiesz... - spytał cicho, tym swoim słodkim, aczkolwiek przyjemnym głosem Chińczyk i podsunął się bliżej chłopaka tak, że książka leżała u jednego i drugiego na kolanie.
Chen spojrzał na niego z przerażeniem, bo miał wrażenie, że zaraz go pożre wzrokiem. On wcale, a wcale nie powinien się do niego tak bardzo zbliżać, jeszcze tym bardziej, że Jongdae teraz bardzo dobrze mógł ujrzeć tą wodę skapującą z włosów młodszego prosto na jego roznegliżowaną klatkę piersiową. Przełknął nerwowo ślinę, czując jak serce zaraz wyskoczy mu z piersi, ale starał się nad sobą zapanować.
Nie miał bladego pojęcia, co wprawiało go w takie zachowanie, ale musiał przyznać, że to dziwne uczucie. A może jednak dobrze wiedział, tylko nie chciał się do tego za specjalnie przyznać? Może po prostu bał się, bądź też wstydził swoich pewnych zachowań?
- Ach, to są tylko po-pojedyncze słówka i ich za-zastosowanie. - wydukał na jednym wydechu, słysząc pytanie przyjaciela.
- Z wymową też ci pomóc? - uśmiechnął się do niego Tao, kartkując w spokoju strony książki.
Chen pokiwał tylko głową, podsuwając swoją rękę bliżej klatki piersiowej i łapiąc za materiał bluzki, gdzie zacisnął palce, by zamaskować tym swoje łopoczące głośno serce. Za szybko, za bardzo, za mocno... Ta cała sytuacja coraz bardziej mu się nie podobała, a do tego Tao jeszcze, chyba był nieświadomy tego, co robił.
- Wymów to. - usłyszał nad uchem niby to rozkaz Tao.
Jak w amoku zamrugał oczami i spojrzał na młodszego, nie rozumiejąc co do niego mówi.
- Ale co?
- No „shi” Wymów to.
- Si? Szy? Szuy? (…) - Jongdae zupełnie plątał się w słowach, ale Tao patrzył na niego ze spokojem.
- Nie tak, zobacz na mnie... - wychyliwszy się bardziej ku chłopakowi, Panda złączył usta w niby dzióbek – Szi~!
Chen cofnął się nieco samą klatką piersiową. Denerwowało go, że Tao nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo na niego działał. Westchnął żałośnie i spuścił wzrok, po czym zamarł. Tam... ujrzał coś, czego najbardziej w świecie w tym momencie bał się dojrzeć. Biały dół od szlafroka Tao niechcący rozsunął się na boki, niby to przypadkiem odsłaniając dość zgrabne uda młodszego chłopaka, tak bardzo, że gdyby osunęły się jeszcze nieco w górę, Chen miałby bardzo ciekawy widok.
Westchnął żałośnie i uniósł wzrok, spoglądając na Pandę i uśmiechnął się do niego, jakby nic się z nim nie działo.
- No powiedz! - rozkazał ponownie Tao.
- Sz-szi? - z jęknięciem, ale w końcu Jongdae się to udało.
Ciemnowłosy zaśmiał się i pokiwał głową klaszcząc w dłonie. Był bardzo dumny, że Chen sobie tak dobrze radził. Może i to było pytanie na poziom podstawowy, no ale wymowę zawsze warto ćwiczyć.
Z następnymi minutami ich ćwiczeń chińskiego z Chenem było tylko coraz gorzej. Czuł przyśpieszony oddech, kołatanie serca, a tak bliska obecność Tao tylko temu potęgowała. Kiedy zaś chłopak poczuł jak młodszy położył mu dłoń na ramieniu, zadrżał i przygryzł wargę.
„Opanuj się Jongdae, opanuj”.
Chen,
widząc, ze maknae zaczął się do niego przybliżać jeszcze
bardziej, wybałuszył oczy, to się źle skończy. Opuścił głowę
w dół, jakby nad czymś intensywnie myślał, jednak zaraz zrobił
to, do czego przymierzał się już w myślach od samego początku
ich nauki... i od samego momentu, kiedy Tao pojawił się w tym
pokoju spod prysznica. Wiedział, że nie powinien, ale nie umiał
nad tym zapanować.
„To i tak się już źle zaczęło”.
Szybko obrócił się w stronę ciemnowłosego, złapał mocno w dłonie jego nadgarstki i pchnął go całym sobą na oparcie łóżka. Kiedy usłyszał z jego ust ciche stęknięcie, pochylił się do jego ucha i zaczął w nie cicho, acz melodyjnie mruczeć.
- Didi, pokazać ci, co mnie nauczył język chiński?
Tao siedział jak sparaliżowany, nie wydał z siebie nawet najmniejszego pisku, tylko spoglądał w brązowe tęczówki swojego kolegi. Jego lekko uchylone wargi mocno drżały, serce zaczęło bić coraz mocniej. W jego oczach widział coś dziwnego, coś, czego nigdy nie dostrzegł u nikogo.
- C-co mi ch-chcesz pokazać?
Chen, czując, że ręce chłopaka, trzymane przez niego za nadgarstki przestały stawiać opór, uwolnił je, jednak nie chcąc, by Panda mu się wymsknął, szybko objął dłońmi jego tak ciepłe i słodko czerwone poliki. Oj, czyżby był trochę za blisko?
- Wiesz co to znaczy bao bei*, didi?
Tao zamurowało już totalnie. Czuł jak jego ciało pod wpływem takiej bliskości Chena zaczęło się mu sprzeciwiać, i co najważniejsze zupełnie stracił nad nim kontrolę, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Jongdae zaś uśmiechnął się lekko kącikiem ust, chociaż nie sądził, że się w ogóle na to zdobędzie.
- A wiesz też, co znaczy wo ai ni**, bao bei? - kiedy zauważył, że młodszy zamknął oczy zaśmiał się dźwięcznie.
Bezapelacyjnie przysunął do siebie jego twarz i lekko musnął wargi młodszego chłopaka. Słysząc zaś rozkoszne westchnienie z jego ust, Chen zaczerwienił się nieco, ale nie zastopował tego. Niemal z tęsknotą pogłębił pocałunek, kiedy tylko Tao nie okazywał sprzeciwu i niczym w gorszym amoku niż wcześniej penetrował językiem wnętrze ust ciemnowłosego. Były tak słodkie, tak miękkie i wydawały się niczym używka. Jego dłoń zaś powędrowała przez klatkę piersiową Tao tuż na sznur przytrzymujący jego szlafrok, po czym rozwiązała go. Wtedy spomiędzy warg Chińczyka wydał się cichy jęk, a Chen odsunął się od jego ust.
- Hm,
prawda, że wiesz, co nie, didi? „To i tak się już źle zaczęło”.
Szybko obrócił się w stronę ciemnowłosego, złapał mocno w dłonie jego nadgarstki i pchnął go całym sobą na oparcie łóżka. Kiedy usłyszał z jego ust ciche stęknięcie, pochylił się do jego ucha i zaczął w nie cicho, acz melodyjnie mruczeć.
- Didi, pokazać ci, co mnie nauczył język chiński?
Tao siedział jak sparaliżowany, nie wydał z siebie nawet najmniejszego pisku, tylko spoglądał w brązowe tęczówki swojego kolegi. Jego lekko uchylone wargi mocno drżały, serce zaczęło bić coraz mocniej. W jego oczach widział coś dziwnego, coś, czego nigdy nie dostrzegł u nikogo.
- C-co mi ch-chcesz pokazać?
Chen, czując, że ręce chłopaka, trzymane przez niego za nadgarstki przestały stawiać opór, uwolnił je, jednak nie chcąc, by Panda mu się wymsknął, szybko objął dłońmi jego tak ciepłe i słodko czerwone poliki. Oj, czyżby był trochę za blisko?
- Wiesz co to znaczy bao bei*, didi?
Tao zamurowało już totalnie. Czuł jak jego ciało pod wpływem takiej bliskości Chena zaczęło się mu sprzeciwiać, i co najważniejsze zupełnie stracił nad nim kontrolę, nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Jongdae zaś uśmiechnął się lekko kącikiem ust, chociaż nie sądził, że się w ogóle na to zdobędzie.
- A wiesz też, co znaczy wo ai ni**, bao bei? - kiedy zauważył, że młodszy zamknął oczy zaśmiał się dźwięcznie.
Bezapelacyjnie przysunął do siebie jego twarz i lekko musnął wargi młodszego chłopaka. Słysząc zaś rozkoszne westchnienie z jego ust, Chen zaczerwienił się nieco, ale nie zastopował tego. Niemal z tęsknotą pogłębił pocałunek, kiedy tylko Tao nie okazywał sprzeciwu i niczym w gorszym amoku niż wcześniej penetrował językiem wnętrze ust ciemnowłosego. Były tak słodkie, tak miękkie i wydawały się niczym używka. Jego dłoń zaś powędrowała przez klatkę piersiową Tao tuż na sznur przytrzymujący jego szlafrok, po czym rozwiązała go. Wtedy spomiędzy warg Chińczyka wydał się cichy jęk, a Chen odsunął się od jego ust.
- CHEN, TAO, CHODŹCIE NUDNY MECZ JUŻ SIĘ SKOŃCZYŁ.......!
….no chyba nie. Ten moment, ten jeden cholerny moment, kiedy do pokoju nagle, niespodziewanie wpadł rozweselony Kris, trzymający w dłoniach butelkę japońskiego sake, był niczym kubeł zimnej wody. Tao pisnął zaskoczony i zaczął wymachiwać rękoma przestraszony, a Jongdae uciekł całym ciałem na drugą stronę łóżka, wpatrując się w Krisa, jakby zobaczył ducha.
Ten ostatni zaś uśmiechał się głupio, mierząc obu rozweselonym wzrokiem i tylko wykrztusił.
- No, ładnie się chińskiego uczycie... To chyba nowy sposób, co?
- KRIS, WYPIERDALAJ MI Z TEGO POKOJU, JUŻ! - warknął zburaczały do granic możliwości Chen, rzucając w jego stronę książką od mandaryńskiego.
Ale jak się okazało, nie trafił, bo drzwi zamknęły się z hukiem.
Koreańczyk nie wiedział, co miał myśleć. Jak ten idiota mógł przerwać im w takiej chwili?! Westchnął żałośnie, przecierając dłońmi czerwoną twarz, kiedy poczuł ręce oplatające jego szyję.
- Chen, myślę, że to chyba nie będzie nasza ostatnia lekcja, prawda? - napotkał wzrok niemal rozkochanego Tao, który spoglądał mu w oczy z dziwnymi iskierkami.
Na jego twarzy pojawiło się zagadkowe zaskoczenie, ale zaraz uśmiechnął się lekko, wczepił ponownie w usta chłopaka, w lekkim, niby to motylim pocałunku, by tylko rozochocić Tao jeszcze bardziej, chociaż ten, i tak już był bardzo zainteresowany Chenem.
- Didi, wiesz, że mój chiński jest bardzo słaby... potrzebuję korepetytora.
- O to się martwić nie musisz, Jongdae, masz mnie.
Koreańczyk pokiwał głową i otarł wierzchem dłoni po rozgrzanej szyi młodszego chłopaka, by zaraz spojrzeć mu w oczy i mruknął swoim melodyjnym, acz teraz tak bardzo podniecającym głosem.
- Najlepszego nauczyciela chińskiego, jakiego kiedykolwiek miałem.
Trochę ... hmm, nawet bardzo czuć, że chyba pisałaś go z niechęcią od połowy... Choć może i tak nie było?
OdpowiedzUsuńAle nie starałaś się tak bardzo jak przy ostatnich, które czytałam >D
Nie mniej jednak, podobało mi się :3
Nie wiem... ten paring nie wydaje mi się nietypowy xd
Kriisuu, przestań marudzić na brak komentarzy, bądź cierpliwa ~~! xd
~Di
Nominowałam Cię.
OdpowiedzUsuńhttp://anomie-world.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger-x2.html
Chen i Tao to moi ulubieńcy, mimo iż do siebie zbytnio nie pasują (moim zdaniem) to bardzo lubię oryginalne pary i pomysły. :) Podoba mi się Twój styl pisania i jak tylko znajdę czas zamierzam nadrobić i przeczytać pozostałe opowiadania.
OdpowiedzUsuńTo denerwujące widzieć, że ma się dużo wejść, a mało komentarzy bo nie wiadomo czy ktoś tak naprawdę czyta. :(
Życzę weny i czasu na prowadzenie bloga. :)
Chen i Tao? Ciekawe połączenie : ]
OdpowiedzUsuńAle po przeczytaniu stwierdzić muszę, że nawet mi się pairing podobał ♥
Tylko nie wiem czemu oni dla mnie wyglądają jak bracia XD
Czekam na więcej ^^
Nominowałam Cię.
OdpowiedzUsuńhttp://shinee-yaoi-by-ookami.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger-award.html
Ach, wpadam na szybko >______<
OdpowiedzUsuńChcę cię poinformować, że zostałaś nominowana ^^
http://yaoi-kpop-world.blogspot.com
Nominowałam cię :)
OdpowiedzUsuńhttp://sham-vs-love.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger-part-2.html
Kazałaś mi iść komentować, to komentuję. :<
OdpowiedzUsuńMÓJ SŁODKI TAO, djkshehk. Pomijając fakt, że nie pasuje mi ten pairing. (a nie chciałaś mi zrobić Kyunhyun x Jonghyun :|) Ale opowiadanie mi się podoba, słodziutkie jest, poza tym masz taki fajny styl pisania i przede wszystkim błędy nie rażą w oczy, bo ich nie ma, lol. Za Chena zawsze mogę wyobrazić sobie Krisa, wyobraźnię mam w sam raz XD I wyobraziłam sobie Tao jako nauczyciela chińskiego, ech. A szczegolnie moment, gdy robi z ust dzióbek i mówi to swoje "shi" XD
<3.
Super opowiadanie!Zawstydzony Chen jest taaaki słodki♥A Tao jako nauczyciel chińskiego...Boże!Bardzo nietypowy paring...Chociaż była to przyjemna odmiana,bo standardowe pary są już dla niektórych nudne.Niemniej jednak podobało mi się.W twoich opowiadaniach w ogóle nie zauważam błędów,jesteś kreatywna i masz ciekawy styl pisania.Pozostaje mi tylko czytać,komentować i życzyć weny.Fighting!
OdpowiedzUsuń