Tytuł: Jego obecność
Typ: One-shot
Gatunek: angst, fluff
Paringi: Kray
Ostrzeżenia: Przekleństwa
Długość: 2176 słów
Notka autorska: Ohoho, taki napisałam nowy ff, mam nadzieję, że się Wam wszystkim spodoba.
Ogólnie chyba zrobiłam go tak, jak chciałam, a czy się nadaje, sami to ocenicie. c:
Mam nadzieję, że zrozumiecie, czemu miała służyć tutaj pochyła czcionka.
Długość: 2176 słów
Notka autorska: Ohoho, taki napisałam nowy ff, mam nadzieję, że się Wam wszystkim spodoba.
Ogólnie chyba zrobiłam go tak, jak chciałam, a czy się nadaje, sami to ocenicie. c:
Mam nadzieję, że zrozumiecie, czemu miała służyć tutaj pochyła czcionka.
Jak duża może być ludzka tęsknota?
Ile gestów, myśli, wspomnień, a nawet marnych, czasem nic
nieznaczących łez potrzeba, by człowiek przypomniał sobie o swoim
partnerze i o tym, jak wiele ciepłych i tych gorszych chwil z nim
spędził? Ile trzeba, by udało mu się zmysłami wyczuć obecność
kochanka, którego ciało nie znajdowało się w pokoju, w którym
przebywaliśmy? By oczy tęskniące, pożądające, jednak nieco
smutne, w oczekiwaniu wpatrywały się w drzwi domu, a uszy, na każdy
najmniejszy szelest przekazywały mózgowi złudną informację o
jego pojawieniu się?
Co należy zrobić, by to małe, kochające serce zabiło w znacznie szybszym, zawrotnym tempie i zapłonęło ogniem z miłości? Ile... (…)
Jego ciemne, duże oczy beznamiętnie wpatrywały się w ciemność pokoju, którego skrawek tuż przy balkonie rozświetlała jedynie jasna, woskowa świeczka. Jarzący się wesoło żółty płomień tańczył na knocie w rytmie kropel, harmonicznie zgrywając się z nimi i odbijając swój świetlny blask w tęczówkach chłopaka.
Wszędzie panowała grobowa cisza, którą przerywała jedynie szemrząca rozmowa deszczu na zewnątrz.
Cisza, która niby tak bardzo niema i zwyczajna, a jednak znacząca. Przynajmniej dla chłopaka znajdującego się w pokoju.
Głuche westchnienie wydało się z jego ust, a ociężałe kości wyprostowały podniesione do pionu, wprawiając ciało Lay w lekki, ale niepotrzebny mu ruch. Bo po co on mu był, skoro sam przebywał w czterech pustych ścianach swojego domu, z nadzieją wyczekując jakiejkolwiek zmiany? Przecież one i tak już nie nastąpią, to po co? Wyczekiwał na nie już tak długi czas, a i tak się nic nie zmieniło. On obiecał, że wróci, ale wciąż go nie było. To powtórzmy... po co?
Słabym, niechcianym krokiem ruszył przed siebie, kiedy nagle niespodziewanie opadł tuż koło framugi drzwi, osuwając się po niej do siadu i zamknął oczy, wzdychając nieco głośniej niż wcześniej i równie żałośnie.
Uderzała w sam środek serca Yixinga, powodując, że krwawiło. Jak można być tak bardzo okrutnym i rozrywać to biedne, chłopięce ciało na szczęści niemal krzyczące wewnętrznie, jak bardzo mu go brakowało?
Tęsknota boli, co?
Co należy zrobić, by to małe, kochające serce zabiło w znacznie szybszym, zawrotnym tempie i zapłonęło ogniem z miłości? Ile... (…)
*
Krople jesiennego, nieco obfitego
deszczu uderzały hucznie o parapet, wraz z wiatrem w przestworzach
śpiewając jedną ze smętnych piosenek bez słów, opierającej się
jedynie na smutnym, szarym, acz głośnym szeleście. Ta melodia,
mimo że bezsłowna, niosła ze sobą tak wiele. A o tym mógł tylko
poświadczyć brązowo-włosy chłopak, który z półprzymkniętymi
oczami opierał się brodą na dłoniach o zimny marmur, przyczepiony
do ściany tuż nad oknem i ciężko wzdychał, jakby sam do siebie,
co każdą, krótką chwilę.Jego ciemne, duże oczy beznamiętnie wpatrywały się w ciemność pokoju, którego skrawek tuż przy balkonie rozświetlała jedynie jasna, woskowa świeczka. Jarzący się wesoło żółty płomień tańczył na knocie w rytmie kropel, harmonicznie zgrywając się z nimi i odbijając swój świetlny blask w tęczówkach chłopaka.
Wszędzie panowała grobowa cisza, którą przerywała jedynie szemrząca rozmowa deszczu na zewnątrz.
Cisza, która niby tak bardzo niema i zwyczajna, a jednak znacząca. Przynajmniej dla chłopaka znajdującego się w pokoju.
Głuche westchnienie wydało się z jego ust, a ociężałe kości wyprostowały podniesione do pionu, wprawiając ciało Lay w lekki, ale niepotrzebny mu ruch. Bo po co on mu był, skoro sam przebywał w czterech pustych ścianach swojego domu, z nadzieją wyczekując jakiejkolwiek zmiany? Przecież one i tak już nie nastąpią, to po co? Wyczekiwał na nie już tak długi czas, a i tak się nic nie zmieniło. On obiecał, że wróci, ale wciąż go nie było. To powtórzmy... po co?
Słabym, niechcianym krokiem ruszył przed siebie, kiedy nagle niespodziewanie opadł tuż koło framugi drzwi, osuwając się po niej do siadu i zamknął oczy, wzdychając nieco głośniej niż wcześniej i równie żałośnie.
Uderzała w sam środek serca Yixinga, powodując, że krwawiło. Jak można być tak bardzo okrutnym i rozrywać to biedne, chłopięce ciało na szczęści niemal krzyczące wewnętrznie, jak bardzo mu go brakowało?
Tęsknota boli, co?
Czasem
zwyczajnie zastanawiał się, czy nie oszalał, skoro tyle razy już
zadawał sobie jedno i to samo pytanie, na które odpowiedź i tak
zawsze była taka sama.
Cholernie boli, no i co z tego?
Z trudem łapał oddech, kiedy z jego oczu poleciała pierwsza fala łez, powodując, że jego wnętrzności przewracały się w nim, a klatka piersiowa unosiła i opadała, prosząc o ratunek. Boli, boli... tak bardzo boli.
Cholernie boli, no i co z tego?
Z trudem łapał oddech, kiedy z jego oczu poleciała pierwsza fala łez, powodując, że jego wnętrzności przewracały się w nim, a klatka piersiowa unosiła i opadała, prosząc o ratunek. Boli, boli... tak bardzo boli.
Walcz
Yixing, walcz o niego.
Nagle, jakby jakiś szum rozniósł się w umyśle Chińczyka. Uniósł głowę i wbił wzrok w jeden punkt przed siebie. Nie patrząc zupełnie na nic, zachwiał się i podniósł na równe nogi, pędem biegnąc w stronę, której usłyszał ów dźwięk. Jak się okazało były to drzwi wejściowe. Poczuł serce podchodzące mu do gardła, zapomniał nawet, że płakał.
Przecież to on pukał! To Kris wracał do domu!
Co z tego, że obił sobie nogę o wystający z boku kant szafki na buty, co z tego, że to cholernie paliło, on się doczekał! Nie musiał już więcej tęsknić, bo przecież jego duizhang do niego wrócił! Pędem otworzył drewniane drzwi na oścież, a na jego twarz wypłynął uśmiech...
- Kri... - który od razu za pierwszym spojrzeniem zniknął i zastąpiła go kolejna fala bólu.
Pustka. To była jedyna rzecz, jaką chłopak zastał przed sobą. No i jeszcze zimny wiatr, jaki owiał go z każdej strony, ale o tym nie ma co wspominać, przecież to oczywiste. Głupie omamy nawiedzały jego umysł, więc właśnie dlatego zdawało mu się, że starszy wrócił. Przełknął łzy wypływające mu z oczu i powoli szarpnął dłonią zamykając wejście. Nie kontrolując się już zupełnie, niczym w amoku podszedł do komody stojącej koło drzwi i zaczął wszystko z niej zrzucać. Od głupich figurek, po ramki ze zdjęciami jego rodziców, a nawet jakąś pachnącą lawendą świeczkę. Wszystko z hukiem rozbijało się na podłodze, w tym samym czasie, kiedy z oczu chłopaka ciekły kolejne, ciężkie łzy. Nie musiał się nawet do nich zmuszać. Leciały powoli, smętnie, ale obficie, aż do momentu, kiedy z jego, uchylonych, drżących warg wydał się gorzki, nieco zduszony krzyk, którym zagłuszył szum spadających kropel deszczu, płaczących razem z chłopakiem. Klatka piersiowa uniosła się krzykliwie, a dłonie z premedytacją zaczęły uderzać o każdy jeden mebel w przedsionku, krzywdząc tym samym ciało chłopaka. Serce i tak już pękało z bólu, więc co to za różnica? Miłość to skurwysyńskie uczucie, inaczej tego opisać się nie da.
Przestań już. Wiesz dobrze, że on wróci, musisz tylko zaczekać.
Kolejna kpina wymalowała się na twarzy Yixinga. Wysoko uniesiony kącik ust ku górze tylko to potwierdził, a oczy wpatrujące się w dziwnie pewnym siebie wyrazie twarzy w lustro, ukazały coś, czego nikt by się nigdy nie spodziewał. Gdzie się podział ten zagubiony uczuciowo chłopak, który jeszcze chwilę temu tęsknym wzrokiem patrzył za ukochanym? Co się z nim stało? Dlaczego tak nagle wyparował?
Zamknij się. Co ty możesz wiedzieć?!
Jak szybko można stwierdzić, że ktoś nabawił się choroby psychicznej? A czy w ogóle w przypadku Lay można zaliczyć w ogóle taką opcję? On po prostu tęsknił, i nie mógł nic poradzić na to, że to rozwalało jego ciało od środka.
Nagle, jakby jakiś szum rozniósł się w umyśle Chińczyka. Uniósł głowę i wbił wzrok w jeden punkt przed siebie. Nie patrząc zupełnie na nic, zachwiał się i podniósł na równe nogi, pędem biegnąc w stronę, której usłyszał ów dźwięk. Jak się okazało były to drzwi wejściowe. Poczuł serce podchodzące mu do gardła, zapomniał nawet, że płakał.
Przecież to on pukał! To Kris wracał do domu!
Co z tego, że obił sobie nogę o wystający z boku kant szafki na buty, co z tego, że to cholernie paliło, on się doczekał! Nie musiał już więcej tęsknić, bo przecież jego duizhang do niego wrócił! Pędem otworzył drewniane drzwi na oścież, a na jego twarz wypłynął uśmiech...
- Kri... - który od razu za pierwszym spojrzeniem zniknął i zastąpiła go kolejna fala bólu.
Pustka. To była jedyna rzecz, jaką chłopak zastał przed sobą. No i jeszcze zimny wiatr, jaki owiał go z każdej strony, ale o tym nie ma co wspominać, przecież to oczywiste. Głupie omamy nawiedzały jego umysł, więc właśnie dlatego zdawało mu się, że starszy wrócił. Przełknął łzy wypływające mu z oczu i powoli szarpnął dłonią zamykając wejście. Nie kontrolując się już zupełnie, niczym w amoku podszedł do komody stojącej koło drzwi i zaczął wszystko z niej zrzucać. Od głupich figurek, po ramki ze zdjęciami jego rodziców, a nawet jakąś pachnącą lawendą świeczkę. Wszystko z hukiem rozbijało się na podłodze, w tym samym czasie, kiedy z oczu chłopaka ciekły kolejne, ciężkie łzy. Nie musiał się nawet do nich zmuszać. Leciały powoli, smętnie, ale obficie, aż do momentu, kiedy z jego, uchylonych, drżących warg wydał się gorzki, nieco zduszony krzyk, którym zagłuszył szum spadających kropel deszczu, płaczących razem z chłopakiem. Klatka piersiowa uniosła się krzykliwie, a dłonie z premedytacją zaczęły uderzać o każdy jeden mebel w przedsionku, krzywdząc tym samym ciało chłopaka. Serce i tak już pękało z bólu, więc co to za różnica? Miłość to skurwysyńskie uczucie, inaczej tego opisać się nie da.
Przestań już. Wiesz dobrze, że on wróci, musisz tylko zaczekać.
Kolejna kpina wymalowała się na twarzy Yixinga. Wysoko uniesiony kącik ust ku górze tylko to potwierdził, a oczy wpatrujące się w dziwnie pewnym siebie wyrazie twarzy w lustro, ukazały coś, czego nikt by się nigdy nie spodziewał. Gdzie się podział ten zagubiony uczuciowo chłopak, który jeszcze chwilę temu tęsknym wzrokiem patrzył za ukochanym? Co się z nim stało? Dlaczego tak nagle wyparował?
Zamknij się. Co ty możesz wiedzieć?!
Jak szybko można stwierdzić, że ktoś nabawił się choroby psychicznej? A czy w ogóle w przypadku Lay można zaliczyć w ogóle taką opcję? On po prostu tęsknił, i nie mógł nic poradzić na to, że to rozwalało jego ciało od środka.
Idź
lepiej odpocznij.
Na twarz chłopaka po raz kolejny wystąpił niemy wyraz. Jak gdyby nic się nie stało, jakby nie widział całego burdelu dokoła siebie ruszył powolnym krokiem w stronę ich wspólnego pokoju. Uwielbiał z nim spać. Był tak czułym człowiekiem, że zawsze zasypiał w ramionach jasnowłosego z uśmiechem na ustach, nie bojąc się, że zostanie sam. A teraz? Cisza, tęsknota i palące wewnętrznie serce.
Kiedy tylko znalazł się przy łóżku usiadł na nie, a w jego dłoniach nagle znalazła się koszula. Jasna, długa, z odpiętymi guzikami. To ta koszula właśnie należała do niego. Do tego chłopaka, na którego Yixing tyle czekał. Zacisnąwszy materiał w palcach, uniósł lekko dłonie ku swojej twarzy i przymknął powieki, kiedy tylko ta część ubioru znalazła się przy jego delikatnej twarzy, swoją dziwną miękkością maltretując młodego chłopaka.
Tak bardzo miękka, jak jego jasna, nieskazitelnie gładka skóra.
Co, pamiętasz ten dotyk, prawda? Kiedy bez skrępowania bawił się tobą i przesuwał palcami po twoim boku, powodując, że jęczałeś wijąc się pod nim, jak podtruty jakąś używką...
Tak bardzo długa, jak smukłe palce Krisa wkradające się pod jego koszulkę.
Na twarz chłopaka po raz kolejny wystąpił niemy wyraz. Jak gdyby nic się nie stało, jakby nie widział całego burdelu dokoła siebie ruszył powolnym krokiem w stronę ich wspólnego pokoju. Uwielbiał z nim spać. Był tak czułym człowiekiem, że zawsze zasypiał w ramionach jasnowłosego z uśmiechem na ustach, nie bojąc się, że zostanie sam. A teraz? Cisza, tęsknota i palące wewnętrznie serce.
Kiedy tylko znalazł się przy łóżku usiadł na nie, a w jego dłoniach nagle znalazła się koszula. Jasna, długa, z odpiętymi guzikami. To ta koszula właśnie należała do niego. Do tego chłopaka, na którego Yixing tyle czekał. Zacisnąwszy materiał w palcach, uniósł lekko dłonie ku swojej twarzy i przymknął powieki, kiedy tylko ta część ubioru znalazła się przy jego delikatnej twarzy, swoją dziwną miękkością maltretując młodego chłopaka.
Tak bardzo miękka, jak jego jasna, nieskazitelnie gładka skóra.
Co, pamiętasz ten dotyk, prawda? Kiedy bez skrępowania bawił się tobą i przesuwał palcami po twoim boku, powodując, że jęczałeś wijąc się pod nim, jak podtruty jakąś używką...
Tak bardzo długa, jak smukłe palce Krisa wkradające się pod jego koszulkę.
Wystarczyło,
że dotknął cię za tak bardzo wrażliwe miejsce, jak szyja, z
czasem dociskając się palcami w zupełnie innych, bardziej
wrażliwych częściach twojego ciała, a ty krzyczałeś. Wiłeś, błagałeś, prosiłeś... o więcej.
Tak bardzo męska, jak cały on. Idealna, dopasowana, niczym jego ciało do niego.
Przycisnął cię do siebie znacznie mocniej, szerokimi, opiekuńczymi ramionami, oplatając twoje drobne, delikatne ciało, nie pozwalając mu upaść, kiedy buzowało od przerastającej go przyjemności przez ten jeden jedyny, niepowtarzalny dotyk. Był jak twoje zupełne przeciwieństwo, idealnie zgrywał się z samym tobą.
Tak bardzo odurzająca swoim zapachem, jak właśnie Kris.
Perfumy, jakie pozostały na materiale trzymanym przez Chińczyka w dłoniach, były niczym coś zakazanego. Z umysłu biednego chłopaka wytworzyły jedną, pustą galaretkę, która w napływie uczuć rozgarnęła całym jego ciałem, powodując zawroty głowy, przez co aż musiał się położyć na materacu, bo inaczej upadłby na twardą podłogę. Wylądował z głową wtuloną dalej w odurzający materiał i przymknąwszy oczy, otulił się mocniej koszulą, jakby chciał sobie przetłumaczyć, że to był właśnie Kris. Czuł jego obecność wszędzie. Mimo że tutaj nie przebywał, to Lay jednak dobrze wiedział, że był z nim.
Co można o nim powiedzieć? Dalej utrzymywać się w przekonaniu, że był psychiczny?
Nie, to po prostu tak mocne zakochanie buzowało w jego sercu, nie chcąc pozbyć się uczuć do starszego chłopaka. A w miłości wszystko jest dozwolone i za nic nie można go skazać.
On po prostu kocha.
Yixing nie zauważył nawet, jak jego powieki ze zmęczenia opadły na dół, powodując, że zupełnie już nie wiedział, co się z nim działo, bo po prostu zasnął. Jednak w jego głowie wciąż siedział jeden, upragniony obraz. Jeden uśmiech, jedno zadziorne spojrzenie i jedna, idealna, chińska twarz, której nie potrafił i nie chciał się pozbyć.
I nie ma co, zdziwił się, kiedy przed oczami ujrzał chłopaka śpiącego na łóżku i otulonego... jego koszulą.
- Lay-di, coś ty narobił? - uniósł dłonie nieco ku górze, ale na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Niewiele myśląc zbliżył się do łóżka chłopaka i pochylił nad jego drobnym ciałem, odgarniając palcami kosmyki, jakie niesfornie opadały młodszemu na oczy, po czym uchylił usta ze zdziwienia. Yixing mówił przez sen! Kris aż ochoczo nadstawił uszu, uśmiechając się pod nosem i po prostu słuchał.
- Kris-ge, tęsknię za tobą.
Słodkie.
- Kris... jesteś taki piękny.
Prawda.
- Dlaczego cię tu jeszcze nie ma? Kocham cię tak bardzo.
I wtedy Wu Fan nie mógł powstrzymać się by znacznie szerzej unieść swoje kąciki ust w uśmiechu. Nie myśląc już zupełnie o niczym zsunął z siebie buty i położył się po prostu koło drobniejszego chłopaka, przytulając go do siebie mocno. Jedną z dłoni obejmował go w pasie, a drugą zaś lekko mierzwił te ciemne, urocze włosy pomiędzy palcami. Och, jak bardzo on się za nim stęsknił.
- Lay-di, zapamiętaj jedno. Nawet jeżeli nie ma mnie z tobą cieleśnie, to zawsze jestem przy tobie duchem i umysłem. Nie możesz o tym zapomnieć.
Tak bardzo męska, jak cały on. Idealna, dopasowana, niczym jego ciało do niego.
Przycisnął cię do siebie znacznie mocniej, szerokimi, opiekuńczymi ramionami, oplatając twoje drobne, delikatne ciało, nie pozwalając mu upaść, kiedy buzowało od przerastającej go przyjemności przez ten jeden jedyny, niepowtarzalny dotyk. Był jak twoje zupełne przeciwieństwo, idealnie zgrywał się z samym tobą.
Tak bardzo odurzająca swoim zapachem, jak właśnie Kris.
Perfumy, jakie pozostały na materiale trzymanym przez Chińczyka w dłoniach, były niczym coś zakazanego. Z umysłu biednego chłopaka wytworzyły jedną, pustą galaretkę, która w napływie uczuć rozgarnęła całym jego ciałem, powodując zawroty głowy, przez co aż musiał się położyć na materacu, bo inaczej upadłby na twardą podłogę. Wylądował z głową wtuloną dalej w odurzający materiał i przymknąwszy oczy, otulił się mocniej koszulą, jakby chciał sobie przetłumaczyć, że to był właśnie Kris. Czuł jego obecność wszędzie. Mimo że tutaj nie przebywał, to Lay jednak dobrze wiedział, że był z nim.
Co można o nim powiedzieć? Dalej utrzymywać się w przekonaniu, że był psychiczny?
Nie, to po prostu tak mocne zakochanie buzowało w jego sercu, nie chcąc pozbyć się uczuć do starszego chłopaka. A w miłości wszystko jest dozwolone i za nic nie można go skazać.
On po prostu kocha.
Yixing nie zauważył nawet, jak jego powieki ze zmęczenia opadły na dół, powodując, że zupełnie już nie wiedział, co się z nim działo, bo po prostu zasnął. Jednak w jego głowie wciąż siedział jeden, upragniony obraz. Jeden uśmiech, jedno zadziorne spojrzenie i jedna, idealna, chińska twarz, której nie potrafił i nie chciał się pozbyć.
*
Głośne
kroki rozległy się tuż przy samych drzwiach, prowadzących na
zewnątrz na plac, aż nagle i klamka poruszyła się niespokojnie,
uchylając wejście z lekkim skrzypnięciem. W środku pomieszczenia
pojawiła się nagle jasnowłosa przemoczona od deszczu głowa,
niżej, bo w dłoni ciągnąca za sobą walizkę. Te wyjazdy służbowe
bywają bardzo męczące. Postać wsunęła się z westchnieniem do
środka i już miała krzyczeć do swojej drugiej połówki, że
wróciła, kiedy nagle zamarła w bezruchu. Na podłodze, kilka
metrów obok, przy szafie, jeszcze gdzieś indziej. Wszędzie panował
nieopisany bałagan, przez co na twarzy gościa pojawił się
niepokój. Bez zastanowienia rzucił walizkę na bok i nawet nie
zdejmując butów podbiegł do drzwi pokoju Yixinga, otwierając
je.I nie ma co, zdziwił się, kiedy przed oczami ujrzał chłopaka śpiącego na łóżku i otulonego... jego koszulą.
- Lay-di, coś ty narobił? - uniósł dłonie nieco ku górze, ale na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
Niewiele myśląc zbliżył się do łóżka chłopaka i pochylił nad jego drobnym ciałem, odgarniając palcami kosmyki, jakie niesfornie opadały młodszemu na oczy, po czym uchylił usta ze zdziwienia. Yixing mówił przez sen! Kris aż ochoczo nadstawił uszu, uśmiechając się pod nosem i po prostu słuchał.
- Kris-ge, tęsknię za tobą.
Słodkie.
- Kris... jesteś taki piękny.
Prawda.
- Dlaczego cię tu jeszcze nie ma? Kocham cię tak bardzo.
I wtedy Wu Fan nie mógł powstrzymać się by znacznie szerzej unieść swoje kąciki ust w uśmiechu. Nie myśląc już zupełnie o niczym zsunął z siebie buty i położył się po prostu koło drobniejszego chłopaka, przytulając go do siebie mocno. Jedną z dłoni obejmował go w pasie, a drugą zaś lekko mierzwił te ciemne, urocze włosy pomiędzy palcami. Och, jak bardzo on się za nim stęsknił.
- Lay-di, zapamiętaj jedno. Nawet jeżeli nie ma mnie z tobą cieleśnie, to zawsze jestem przy tobie duchem i umysłem. Nie możesz o tym zapomnieć.
*
Poczuł
nagle przyjemne ciepło rozchodzące się po własnym ciele. Głowa
bolała go mocno, po tym, jak doprowadził się do płaczu, ale czuł
się tak dobrze. Uchylił leniwie powieki starając się dojrzeć
cokolwiek przed sobą, kiedy okazało się, że widział jedynie coś
koloru niebieskiego, a do tego bardzo bawełnianego. Momentalnie jego
oczy otworzyły się szerzej zaskoczone, a z ust wydał cichy jęk.
- Gege, to ty? - spytał nieprzytomnie, próbując wykopać się z uścisku dłoni, jaki otrzymał na własnym pasie.
- Tęskniłem za tobą, Jednorożcu.
… Nie mógł opisać tego, jak wielka była jego radość, kiedy usłyszał ten niski, tak bardzo seksowny pomruk. Szamotał się chwilę, dopóki jego plecy nie napotkały przeszkody, jaką było oparcie łóżka, a uścisk zniknął. Nie wierzył, on naprawdę wrócił!
- Gege, to ty? - spytał nieprzytomnie, próbując wykopać się z uścisku dłoni, jaki otrzymał na własnym pasie.
- Tęskniłem za tobą, Jednorożcu.
… Nie mógł opisać tego, jak wielka była jego radość, kiedy usłyszał ten niski, tak bardzo seksowny pomruk. Szamotał się chwilę, dopóki jego plecy nie napotkały przeszkody, jaką było oparcie łóżka, a uścisk zniknął. Nie wierzył, on naprawdę wrócił!
-
Kris! - niemal to wrzasnął, rzucając się całym ciałem na
starszego chłopaka i bezapelacyjnie, bez żadnego zastanowienia
zatopił swoje usta w jego słodkich, miękkich wargach.
A kiedy jeszcze dostał odwzajemniony pocałunek, nie mógł opisać tego co czuł. Ile on się wytęsknił, by otrzymać to, czego tak zawsze pragnął. Ile on wypłakał, by bliskość starszego znów złapała go w sidła i nie mógł powstrzymać teraz swoich emocji... Jak bardzo zdemolował dom, tylko po to, by wyrzucić z siebie wszystkie nieprzyjemne emocje.
- Obiecaj, że mnie już nigdy nie zostawisz. - układając głowę na klatce piersiowej Krisa, przymknął powieki, by wsłuchać się w jego spokojne bicie serca.
- Przecież nie było mnie tylko dwa dni, głupku.
- Toż to jak wieczność jest!
- Aż tak bardzo za mną tęskniłeś? - zaśmiał się cicho Wu Fan, wplątując palce w kosmyki kochanka.
- Zamknij się i po prostu mi to obiecaj!
Jasnowłosy pokręcił rozbawiony głową i ująwszy w dłonie twarz Lay, złożył na jego ustach kolejny czuły pocałunek. Pełen miłości, tęsknoty, ale jednocześnie tak bardzo rozbawiony i szczęśliwy.
- Obiecuję ci to, mój Jednorożcu.
I widzisz, powiedziałem ci to, debilu, że on wróci.
A kiedy jeszcze dostał odwzajemniony pocałunek, nie mógł opisać tego co czuł. Ile on się wytęsknił, by otrzymać to, czego tak zawsze pragnął. Ile on wypłakał, by bliskość starszego znów złapała go w sidła i nie mógł powstrzymać teraz swoich emocji... Jak bardzo zdemolował dom, tylko po to, by wyrzucić z siebie wszystkie nieprzyjemne emocje.
- Obiecaj, że mnie już nigdy nie zostawisz. - układając głowę na klatce piersiowej Krisa, przymknął powieki, by wsłuchać się w jego spokojne bicie serca.
- Przecież nie było mnie tylko dwa dni, głupku.
- Toż to jak wieczność jest!
- Aż tak bardzo za mną tęskniłeś? - zaśmiał się cicho Wu Fan, wplątując palce w kosmyki kochanka.
- Zamknij się i po prostu mi to obiecaj!
Jasnowłosy pokręcił rozbawiony głową i ująwszy w dłonie twarz Lay, złożył na jego ustach kolejny czuły pocałunek. Pełen miłości, tęsknoty, ale jednocześnie tak bardzo rozbawiony i szczęśliwy.
- Obiecuję ci to, mój Jednorożcu.
I widzisz, powiedziałem ci to, debilu, że on wróci.
Lay
uśmiechnął się szczęśliwie i wtulił mocno w to męskie, jak
koszula ciało starszego, by rozkoszować się miękkimi dłońmi
chłopaka, również porównanych do ubioru i po prostu zatracić się
zupełnie w delikatnej miłości jego serca, które niemal znał na
wylot, tak samo jak materiał, z jakiego zostało zrobione ubranie,
tak bardzo pełne wspomnień, a jednocześnie uczuć.
*
Tęsknić
tęskni każdy. Jedni nieco mniej, inni znacznie więcej. Ich uczucia
czasem ujawniają się w bardzo wielki, niekiedy niekontrolowany
sposób, ale to rzecz normalna. W miłości nie ma hamulców. A
jeżeli ta owa miłość jest podzielona przez obie osoby, tęsknota
nabiera na sile. I tutaj nie zliczy się wylanych łez, tęsknych
spojrzeń, wykonanych gestów, czy nawet błahych wspomnień. To
wszystko siedzi w środku, bardzo głęboko w człowieku i jego
sercu.
Im człowiek mocniej kocha, tym bardziej cierpi.
Im mocniej cierpi tym bardziej tęskni.
Im bardziej tęskni, bym mocniej kocha.
Tak więc wszystko się ze sobą łączy, a nikomu miłości zabronić nie wolno.
- Kocham cię, Kris.
- Wiem o tym, Jednorożcu.
Im człowiek mocniej kocha, tym bardziej cierpi.
Im mocniej cierpi tym bardziej tęskni.
Im bardziej tęskni, bym mocniej kocha.
Tak więc wszystko się ze sobą łączy, a nikomu miłości zabronić nie wolno.
- Kocham cię, Kris.
- Wiem o tym, Jednorożcu.
MOJE EMOCJE ;___; Kocham cię. Już myślałam, że Kris nie żyje, nie istnieje, że go zostawił i już chciałam płakać, a tu taki piękny zwrot akcji!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam z góry za chaotyczny i krótki komentarz, ale tak rano (12 XD) na nic więcej mnie nie stać. Podobało mi się <3 Ładnie wstawiłaś między akcję teksty o tęsknocie. Nie lubię rozdzielania Taoris, ale tutaj całkiem dobrze to zniosłam. Lay jakby nie patrzeć też pasuje do Krisa xD No i uroczy był <3 Uh, kochane EXO.
Życzę weny i pozdrawiam!
Zgadzam się jak najbardziej z powyższym komentarzem ;)
OdpowiedzUsuńO jezuniu ! To było świetne ! uwielbiam opowiadania TaoRis ♥
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że wena będzie ci sprzyjać !
Zapraszam-----> http://2min-fantasy.blogspot.com/
Czytam, czytam i nagle opada mi kopara...już koniec?
OdpowiedzUsuńPodoba mi się twój styl, jak wyżej, szybko się czyta, ponieważ nie trzeba zastanawiać się nad niewiadomo jak trudnymi wyrażeniami, co uważam za wielki plus.
Co do fabuły, to ała, moja dusza, słodko na maksa, co uwiebiam xD
Życzę ci weny, bo zawsze się przydaje, czasu, bo bez niego ani rusz i oczywiście wspaniałych pomysłów, takich jak ten. Również dodałam cię do obserwowanych i z wielką chęcią będę odwiedzać ten blog częściej :)
Missha
Nominowałam Cię :3
OdpowiedzUsuńhttp://kotori-katsu.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger.html
Fajne! *i tu powinien być koniec komentarza, ale nie chce oberwać od Krisusa*
OdpowiedzUsuńPoczątkowo myślałam, że będę musiała się męczyć z czytaniem tej całej opisówki, ale.. O dziwo tak nie było. Jestem mile zaskoczona. Ty tam o tym pewnie wiesz, skromniacho.
Ogólnie rozśmieszyło mnie to, że Krisa nie było tylko przez dwa dni, a Lay już wielka rozpacz. W sumie mu się nie dziwię, bo jak zawarłaś w zakończeniu im bardziej się kocha, tym bardziej się tęskni. Ogólnie idź pisz książkę, a nie się marnujesz! Oczywiście dla mnie byłby darmowy egzemplarz 8D
Moje uwielbienie do tego ff'a jest niemal tak wielkie, jak do Kraya, a Kray kocham wręcz obsesyjnie! Miło zobaczyć ff z ukochanym pairingiem po polsku <3. I tak pięknie napisany! Bardzo przyjemnie mi się czytało. W pierwszej części wyzywałam Krisa od kretyna, że jak to tak, Xinga zostawił, gdzieś bez słowa wyjechał...A potem taki uśmiech...dwa dni XDD.
OdpowiedzUsuńPiszesz naprawdę dobrze, toteż z chęcią przeczytam Twoje inne opowiadania ; ). Pozdrawiam! Weny <3.
W sumie to nie przepadam za takimi smutnymi i słodkimi opowiadaniami, no ale jeśli chodzi o twoje opisy, porównania to o prostu wymiatasz, serio. Nie wiem co jeszcze napisać, większość Ci piszę na bieżąco na gadu xd
OdpowiedzUsuńOpisy mi się strasznie podobały 。◕‿‿◕。
OdpowiedzUsuńCzy mi się coś zdawało...
Ja przeczytałam gdzieś na początku, że przy Layu wspominałaś, że to miesiąc,a potem, że dwa dni..... Nie no, ja serio czytam, słyszę i widzę co chce >D
Biedny, zrozpaczony Lay ;;"
Ale dobdzie, dobdzie się skończyło ~~ Tak słodko :3
Ale Kris, skromny facet z niego, wiesz? xd
Nadal się zastanawiam jak można nie wiedzieć o co chodzi z "pochyloną czcionką" *hmmm*
Przecież od razu widać, że on gada sam ze sobą, albo jak Ty to ujęłaś ze swoim "alter ego"
Ke, jestem psychiczna >D
Weny Krisu, weny :33
I jeszcze raz cieszę się, że nagłówek Ci się podoba :33
~Di
Yo yo! Nominowałam cię! Zapraszam: http://fanfics-yaoi-levi.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger.html
OdpowiedzUsuńNominowałam cię: http://come-and-fill-my-heart.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger.html :)
OdpowiedzUsuńJa tutaj już miałam się popłakać, już o mało nie wylewałam rzewnie łez, bo BIEDNY LAY, a tu..... dwa dni, jezu, umrzesz za to XDDDD
OdpowiedzUsuń"- Kris... jesteś taki piękny.
Prawda."
TYPOWY KRIS. XDDDD
Wzięłam się za czytanie.Czytam jak to Lay szaleje z tęsknoty,i czytając inne twoje ficki już na myśl nasuwała mi się śmierć czy rozstanie,tak to targa moimi emocjami,że już mam zamiar płakać.A Kris niespodziewanie wraca...Wyjazd służbowy 2 dni nieobecności xD.I ten jego narcystyczny komentarz ...Ale mnie zaskoczyłaś,nie ma co...Ale i tak cię kocham ♥ :)
OdpowiedzUsuń