Blog z opowiadaniami yaoi z zespołami z koreańskiego popu, poświęcony w większości fanfiction o zespole EXO. Większość tylko z tej tematyki, ale jestem pewna, że trafi się również coś innego. Nie lubisz, nie czytaj.

Don't have to be afraid of storm.





Tytuł: Don't have to be afraid of storm
Typ: One-shot
Gatunek: Smut
Paringi: KrisChen
Ostrzeżenia: No seks. XD
Długość: 2956 słów
Notka autorska: No cześć Robaczki, dawno czegoś nie dodawałam, ale wiecie, wena mi dopisała na takie tam smuta, więc mam nadzieję, że będziecie komentować i się Wam wszystkim spodoba. C:W ogóle to dzisiejsza notka z dedykacją dla mojej kochanej Kae-chan.
Mam wielką nadzieję, że Ci się spodoba, starałam się~! <3
Więc nie przedłużając, zapraszam do czytania i komentujcie. c:


To był już chyba drugi raz, kiedy nie mogłem zmrużyć oka w nocy nawet na sekundę. Przez pierwsze parę godzin tylko przekręcałem się znużony z boku na bok, mając tą wewnętrzną nadzieję, że może moje powieki ze zmęczenia już same opadną i będę mógł w spokoju zasnąć, jednak nie zbierało się na nic, żeby mi się to udało, więc dałem sobie z tym spokój. Tak, po raz kolejny.
Nie mogłem nic na to poradzić, że od kilku dni złapała mnie te cholerna bezsenność i jedyne co miałem do roboty, to patrzenie, jak Chen, który dzielił ze mną pokój, smacznie pochrapywał w swoim łóżku. Naprawdę zazdrościłem mu tego, że nie wyglądał teraz, tak jak ja – bez makijażu, z podkrążonymi oczami, a włosami odstającymi w każdą stronę.
Pokręciłem znużony głową, bijąc się z własnymi myślami, kiedy tylko sięgałem dłonią do świecącej się niebieskim światłem lodówki, po butelkę mleka i zamknąłem ją, podpierając się na jej rączce dłonią. Starałem się w sumie iść spokojnie po schodach naszego domu, żeby nie pobudzić reszty, jednak miałem szczęście, że grzmoty uderzające za oknem w przestworzach i deszcz dudniący krzykliwie o parapet, dawał mi spokojną możliwość, by dostać się do kuchni bez zbędnego, zaspanego towarzystwa.
No tak, jeszcze tego brakowało, że musiałbym niańczyć przerażonego Luhana, który piszczałby na najmniejszy huk wydobywający się za oknem.
Prychnąłem cicho i ściskając butelkę w dłoni, ruszyłem na powrót do swojego pokoju. W drodze powoli wypijałem jej zawartość, a puste szkło zostawiłem na wnęce w ścianie, która znajdowała się przy schodach. Niech sprzątają. Ja nie mam zamiaru, ja będę odsypiać.
Stare drewno skrzypiało mi pod stopami zagłuszane coraz bardziej głośnymi hukami, jakie szalały za oknem, ale nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Podparłem się mocniej na rączce schodowej, kiedy pokonywałem ostatni schodek, a potem po prostu wsunąłem się do swojego pokoju.
Ciemność ogarniała całą przestrzeń, i tylko z każdym następnym błyskiem widziałem tylko niewiele w tej czerni, ale w spokoju trafiłem do swojego łóżka. Nie zwróciłem nawet zbytnio uwagi, na to Chena, i na fakt, czy śpi, tylko uwaliłem się na swoim materacu tyłem do chłopaka, zakrywając się kołdrą. Ale przecież i tak nie zasnę, to po co? A Jongdae pewnie już dawno w spokoju sobie drzemał, więc na samą myśl o tym, tylko westchnąłem żałośnie. Czułem, jak moje oczy zaczynają być coraz cięższe, a piekące uczucie w źrenicach powodowało tylko tyle, że ze zmęczenia łzy zbierały mi się do oczu.
Teraz tak bardzo nie przeszkadzały mi błyskawice, kiedy niemal cała pościel leżała na mojej głowie, jednakowoż było trochę za gorąco. Przewróciłem się na bok, stękając z irytacją w głosie, po czym odkryłem z siebie to, co mi teraz najbardziej przeszkadzało. I wtedy uniosłem swój zaspany wzrok na łóżko młodszego ode mnie, po czym zamarłem w lekkim bezruchu. Podparłszy się na łokciu, wpatrywałem się w jedno miejsce jakbym zobaczył ducha, jednak zaraz usiadłem na brzegu łóżka, wbijając swój wzrok w ten jeden punkt nieco żywiej.
- Jongdae?
Odpowiedziała mi cisza i tylko niemy stukot deszczu o parapet, jednak mimo wszystko w tym mroku mogłem usłyszeć, jak czyjeś serce mocno łopotało w piersi, jakby błagając o ratunek. Przed czym? Nie miałem zielonego pojęcia.
- Jongdae, dlaczego nie śpisz?
Dalej to samo. Wykrzywiłem usta w grymasie, przecierając pięścią zaspane oczy i nie miałem najmniejszego zamiaru zabrać swojego wzroku z mojego współlokatora. Tym bardziej, że kiedy tylko kolejny głośny grzmot uderzył na zewnątrz, zauważyłem jego sylwetkę: skuloną w kłębek i siedzącą niemal na brzegu łóżka. Nie powiem, trochę mnie to zaskoczyło, więc uniosłem brew, samemu poprawiając się w siadzie, przez co moje łóżko aż zaskrzypiało.
- Jongdae, co się dzieje? - spytałem po raz trzeci już, ale nie otrzymałem odpowiedzi, więc niewiele myśląc ruszyłem się z miejsca, zajmując je teraz koło Chena.
Mogłem idealnie zauważyć jego głowę wtuloną we własne kolana, a ciało nieznacznie drżące, wyglądające teraz niczym galaretka. Czułem się w tej sytuacji dziwnie, ponieważ nigdy go takim nie widziałem, poza tym...
I wtedy usłyszałem kolejny głośny huk, a w świetle rozpościerającym się po całym pokoju doskonale zauważyłem, jak ciało Koreańczyka zadrżało, wyrzucając się niemal w górę, więc bez zbytnego myślenia, wyciągnąłem dłoń, łapiąc go za ramię i przyciągając do siebie. Jednak krzyku z jego ust już zdusić nie zdołałem. Był donośny, przerażony i niemal dziecinny, ale nie zwracałem na to uwagi. Mocno wtuliłem ciało Chena w swoje, spoglądając w ciemność przed sobą w zamyśleniu.
- Duizhang, ja... - usłyszałem jego cichy szept, który w tym momencie wydawał mi się tak głośny, jakby mówił do mnie przez megafon.
- Boisz się? - wypaliłem bez zastanowienia, jednak wszystko to wypowiadając cichym, opiekuńczym tonem.
Czułem, jak mocno przytulał się do mnie, zaciskając dłonie na mojej koszulce i niemal dociskał się przez jej materiał paznokciami do moich pleców. Jednak nie czułem bólu. Prędzej rozpościerała moim ciałem troska i zmartwienie o tego chłopaka. Cały niemiłosiernie mocno drżał, a jego oddech był płytki; tak bardzo było mi go szkoda. Objąłem go mocniej, mrucząc pod nosem jakieś niezrozumiałe słowa, ale dłonią pocierałem o jego plecy, by pokazać mu, że nic się złego nie dzieje.
Nie musiałem go ponownie pytać o przyczynę strachu, bo kiedy kolejny grzmot walnął za oknem, poczułem, jak wdzierał się w moje ciało z przerażeniem. Nigdy bym się nie spodziewał, że lęk u Jongdae wywoływałaby taka zwykła burza, ale nie dziwiłem mu się. Każdy z nas boi się czegoś innego, prawda?
- Uspokój się, ChenChen. - wyszeptałem mu to do ucha, starając się przybrać nieco rozweselony ton, ale jak widać coś mi to nie wychodziło.
Może dlatego, że nie byłem śmieszny, czy coś?
Pokręciłem głową zmęczony, ale jako dobry lider postanowiłem się nim w tym momencie zająć. Przecież nie mogę pozwolić, by mi chłopak tu na zawał zszedł, nie?
- Kris, przepraszam, ale nie będę przeszkadzał, idę spać. - wymamrotał nagle Jongdae, wyswobadzając się mojego uścisku i ułożył się bez innych słów na swoim łóżku.
Uchyliłem tylko usta w niemym szoku, ale w spokoju pozwoliłem mu położyć się na swoim materacu, a sam spoglądałem na niego w skupieniu. Zauważyłem, że zdawało mu się chyba, iż zsunąłem się z jego łóżka i powróciłem na swoje, ale nie miałem zamiaru tego zrobić. Zamiast tego zdecydowanym ruchem pchnąłem jego plecy bardziej do ściany, by i sobie zrobić miejsce, po czym przytuliłem się do jego pleców. Poczułem, jak zaczął się wiercić, cicho piszczeć pod nosem coś w rodzaju „liderze, zostaw mnie, mówiłem, że chcę spać”, ale nie nie robiło to na mnie wrażenia. Wsunąłem mu głowę pomiędzy kark i objąwszy go dłonią za brzuch, zacząłem uspokajająco szeptać mu gorącym oddechem prosto na wrażliwą skórę kilka słodkich słów.
- I tak wiem, że nie zaśniesz, bo boisz się burzy. - mruknąłem, zaciskając rękę na jego koszulce na brzuchu i mocniej wcisnąłem go w swoje ciało.
- N-nie b-boję się. - od razu mi zaprzeczył, przez co zaśmiałem się szyderczo.
I tak przecież przyznałby mi rację. Co z tego, że wiedziałem o jego upartym charakterze, mi nigdy nie umiał się sprzeciwić.
- To... skoro się nie boisz, to może pójdę sobie stąd, żeby spać w salonie? - złożyłem na środku jego karku czułe muśnięcie i już miałem zabrać rękę, kiedy nagle poczułem jego palce kurczowo splatające się moimi. - No wiesz, nie będę ci przeszkadzać, i tak nie mogę spać...
Dla mnie te grzmoty, jakie waliły za oknem wcale nie były takie straszne, w sumie to chyba nie znałem rzeczy, jakiej mogłem się bać, no, prócz menadżera, ale to taki szczegół, jednak w tym momencie nie chciałem zostawiać Chena samego. Miałem jedynie ochotę się z nim trochę podroczyć, by chociaż tym go trochę uspokoić, tak, żeby jego myśli zajęły się mną, a nie hałasem na zewnątrz. Przecież każdy sposób jest dobry, nie? A nic lepszego w tym momencie nie przychodziło mi do głowy.
- Kris-ge, ja i tak nie zasnę, zbyt się tej burzy boję... - wymamrotał półprzytomnie Jongdae, odsuwając od siebie moją rękę, ale sam został tak jak był.
Jedyne co zmienił to fakt, że teraz leżał twarzą do mnie, a nasze ciepłe ciała stykały się ze sobą, harmonicznie unosząc klatki piersiowe, by złapać oddech. Bez skrępowania przesunąłem dłonią po jego drżącym ze strachu boku, by powoli przesuwać palcami w górę na jego ramię, a później policzek. Przyłożyłem do niego dłoń, cały niemal mnie palił, ale podobało mi się to uczucie, widać, że zaczynałem chyba pozytywnie działać na Jongdae.
- Ja tym bardziej nie zasnę, od kilku godzin nie mogę. Ale mogę się postarać, byś ty szybciutko zasnął i przy okazji zapomniał o tym, że masz fobię na temat grzmotów. - wygiąłem kącik ust w kpiącym uśmieszku, ujmując w palce podbródek młodszego chłopaka i zmusiłem go, by spojrzał mi w oczy. - Powiedz tylko, że chcesz, a resztę zostaw już mnie, ChenChen.
Przez chwilę w naszym pokoju panowała cisza, a ja bacznie wpatrywałem się w postać Jongdae koło siebie, wciąż nie pozbywając się uśmiechu z twarzy. Ciekawy byłem tylko tego, czy nasz zespołowy main vocal zrozumiał aluzję, jaka wplątałem pomiędzy swoje słowa. Jeżeli nie, to cóż, miał problem, ja i tak bym zrobił, co chciał.
- Ale... co chcesz zrobić duizhang? - nie mogłem powstrzymać się od prychnięcia, kiedy zadał to pytanie.
On naprawdę był aż tak niedomyślny?
Nie zwracając już uwagi na nic, podniosłem się na łokciu i wolną dłonią pchnąłem Jongdae na łóżko, by położył się na wznak, po czym sam nad nim zawisnąłem, opierając dłonie po obu stronach jego głowy.
- Zrobię coś, o czym dotychczas mogłeś tylko pomarzyć. - schyliwszy się do jego twarzy, przejechałem wargami po policzku ciemnowłosego, przelotnie, niemal zaczepnie muskając go w ucho.
Nie mogłem się powstrzymać, jego ciało aż samo się prosiło, by je nieco uspokoić.
- Kris-ge, żartujesz, prawda...?
- Nie, wiesz dobrze, że nie znam się na żartach.
Spoglądając mu w oczy, wyciągnąłem dłoń, by zapalić lampkę, która spokojnie zwisała tuż nad łóżkiem Jongdae, a drugą ręką zaś powoli zacząłem osuwać kołdrę z jego bioder w dół. Kiedy tylko rozświetliło pokój znacznie większe światło niż błyskawice, nie mogłem się powstrzymać, by nie spoglądać prosto na twarz mojego kompana. Policzki mocno zaczerwienione, dłonie uniesione, chcące chyba objąć moje ramiona, by przyciągnąć mnie bliżej siebie, jednak dalej mocno drżące, a oczy uchylone w niemym przestrachu, połączonym z zażenowaniem.
Wydawał mi się teraz jeszcze słodszy, niż dotychczas, co tylko nakręciło moje zmysły jeszcze bardziej. Nie umiałem się powstrzymać.
Moje dłonie niczym niekontrolowane zaczęły wsuwać się powoli pod koszulkę Jongdae, opuszkami palców z tęsknotą drażniąc jego niemal mleczną skórę, a wargi muskać powoli każdy milimetr na jego zawstydzonej twarzy, powoli kierując się do jego rozchylonych ponętnie, ale nieśmiało ust.
- Duizhang, ale ja nie... - kiedy Chen miał już po raz kolejny wymigać się od tego wszystkiego, nie pozwoliłem mu na to.
Napierając kolanem na jego męskość skrytą jeszcze pod bokserkami wpiłem się bez pohamowania w jego wargi w namiętnym pocałunku, opuszkami palców z niemałą radością drażniąc sutki chłopaka i wsłuchując się, w jego ciche pojękiwania prosto w moje usta. Mogłem je doskonale usłyszeć mimo grzmotów, które niestety z każdą następną minutą się nasilały, i nie powiem, podniecało mnie to cholernie.
- Nie ma nie, wiem CheChen, że bardzo mnie teraz pragniesz, czuję to. - w sumie to nigdy bym się nie spodziewał, że między nami dojdzie do takiej sytuacji, ale nie mogłem narzekać, że mi się to nie podobało, zwłaszcza, że Jongdae na swój sposób był uroczy, ale jednocześnie miał w sobie to coś.
- To nieprawda... Gege... - no i jeszcze się wypierał, doprawdy, przeuroczy.
Oderwałem się od jego ust z lekką niechęcią, ponieważ były tak słodkie, a do tego wydawały się jeszcze bardziej seksowne, kiedy spomiędzy nich wyłaniał się jeden, uroczy, niepowstrzymany jęk, ale nie byłem zawiedziony, bo w zamian dostałem z jego strony głośniejszy, niemalże krzyk, kiedy ścisnąłem jego brodawki palcami znacznie mocniej. Wygiął swoje plecy w tył, przykładając dłoń złożoną w pięść do warg i oddychał szybko, a jego penisa poczułem już pod kolanem; jak widać domagał się ode mnie należnej uwagi. Bez zastanowienia osunąłem się powoli nosem po koszulce Jongdae w dół, jeszcze specjalnie zaczepiając wargami o jego bokserki, by tylko go mocniej rozochocić.
- Uważaj sobie co chcesz, to ja znam prawdę. - zamruczałem seksownie i szybkim ruchem je z niego ściągnąłem.
I wtedy moim oczom ukazała się męskość chłopaka, stojąca niemal już na baczność. Cholernie podobał mi się ten widok, a poza tym podniecało mnie samo to, że dałem radę doprowadzić go kilkoma ruchami, w tak krótkim czasie, do takiego stanu. Wykrzywiając usta w półuśmiech, objąłem nimi żołędzia chłopaka, przez chwilę zasysając się na nim, jednak zaraz powoli, bez pośpiechu powiodłem językiem wzdłuż całej jego męskości, z niemałą satysfakcją spoglądając, jak wiercił się pode mną na niemalże wszystkie strony, wydając z ust nieśmiałe, dość głośne, ale podniecające mnie jęki. Jeszcze tym bardziej mnie one podniecały, bo Jongdae miał dość specyficzny, słodki, donośny głos, więc wszystko co leciało z jego ust, teraz w tej ciszy, dalej zagłuszanej przez grzmoty i tak brzmiało nieziemsko pięknie.
Po chwili jednak stwierdziłem, że ni będę się z nim już tak bawił, tylko wezmę się do sedna tej sprawy; przecież zależało mi na tym, by było mu jak najlepiej. Powróciłem na nowo do jego ust, obdarowując je lekkimi, motylimi pocałunkami, kiedy nagle poczułem jego drżące dłonie, zaczepione na gumce u moich bokserek i próbujące niemrawo je ze mnie ściągnąć. Zaśmiałem się na to tylko cicho i pocałowawszy jego wargi z wcześniejszym wsunięciem do nich języka, sam pozbyłem się swoich ubrań.
Gorąco otaczało mnie niemal z każdej strony, nie potrafiłem opisać tego, co czułem. W sumie nawet zapomniałem, że tak bardzo chciało mi się spać, a poza tym teraz to Chen starał się mną zająć, choć wychodziło mu to nieudolnie. Jedynie pomrukiwałem cicho, kiedy jego ręka ocierała się o mojego penisa, tłumiąc w sobie i tak te odgłosy, ponieważ moje usta wylądowały na jednym z jego sutków.
Co mogłem powiedzieć? Było idealnie.
- Duizhang...
- Słucham?
- Proszę, nie mogę dłużej.
- Dla ciebie wszystko, didi.
(…)
Był tak cholernie mocno ciasny, nie przypuszczałem, że wsunięcie się w jego drobniejsze ciało będzie dla mnie tak bardzo trudne, ale nie przeszkadzało mi to. Zwłaszcza kiedy jeszcze tak seksownie mruczał, jęczał, niemal krzyczał mi do ucha moje własne imię, miałem niepohamowaną ochotę, by pieprzyć się z nim do utraty tchu, ale stwierdziłem, że na taki seks jeszcze przyjdzie pora. Teraz wolałem nieco bardziej subtelnie, szczególnie, że Chen robił to ze mną dobrowolnie.
Co, moja sadomasochistyczna strona się odzywa? No, tylko czasami.
Starając się nie zaśmiecać głowy niepotrzebnymi myślami, nabiłem się na Jongdae, wymuszając z ust ciche stęknięcie, a uszy chciałem nacieszyć jego przesłodkim, donośnym krzykiem, przepełniającej go rozkoszy. Przez chwilę zastygłem w bezruchu, lecz, kiedy poczułem jego dłonie zaciskające się na moich ramionach, a biodra same poruszające się na członku, przyśpieszyłem.
- Kris-ge, kurwa... - jęknął mi nad uchem, wbijając w moje barki paznokcie i wygiął się w tył.
Zaśmiałem się cicho, przygryzając płatek jego ucha.
- Niegrzeczny jesteś, ChenChen.
- Zamknij się.
- Ale przecież mi się to podoba~
Potem to były niemal ułamki sekund. Czułem, jak przyjemność rozwalała moje ciało niemal od środka, a zachowanie Chena pode mną tylko temu potęgowało. Jego przyśpieszony oddech idealnie zgrywał się z moim, jęki mieszały się z moimi, zagłuszane przez grzmoty, a ciała pasowały do siebie pod każdym względem. Ochoczo wgryzałem się w jego zaróżowione, rozchylone wargi, odwzajemniając jego nachalne, pełne pożądania pocałunki, mrucząc mu ponętnie pomiędzy nie. Czułem się wręcz zajebiście, nie potrafiłem opisać tego uczucia słowami. To było... niemal jak coś zakazanego. Nie spodziewałbym się nigdy, że Chen mógłby być tak pociągający, ale jednocześnie tak słodki zarazem. A jeszcze kiedy tak wił się pode mną, błagał, krzyczał, prosił, czułem, ze mój orgazm, zbliżał się coraz bardziej.
- Wu Fan, zrób to wreszcie, ja pierdolę... - warknął Jongdae, a ja tylko uniosłem brew, złowieszczo się uśmiechając.
- Uważaj do kogo mówisz, i w jaki sposób to robisz, Jonggie. - wysapałem, wgryzając się tym razem w jego szyję, by go naznaczyć.
Tak po prostu, żeby inni wiedzieli do kogo ten mały Troll należał. Poza tym, coś czuję, że od dziś jego fobia co do burzy szybko zniknie.
Na samą myśl o tym zaśmiałem się cicho i nawet nie zauważyłem, że orgazm rozlał się po moim ciele, który ogłosiłem głośnym krzykiem, dochodząc z zadowoleniem w ciało Chena. A on zaś obrysował na moich ramionach kilka czerwonych kresek, brudząc sobą moje podbrzusze. Zmęczony opadłem na jego ciało i przelotnie pocałowałem go w skroń, po czym pogłaskałem jego policzek.
- Mam nadzieję, że nie będziesz już się bał burzy, ChenChen.
- Czego?
 

Pokręciłem głową i ułożyłem się koło niego, na nowo przytulając się do jego drobnego, rozpalonego nadal ciała. Zaczął głaskać moje ramię, uśmiechając się szeroko, po czym bez zastanowienia wypaił:
- A ja mam nadzieję, że będziesz mógł teraz w spokoju zasypiać, duizhang.
- Jeżeli będziesz spał ze mną, to na pewno.
- Nie ma innej opcji. 
Spojrzałem po raz ostatni w jego iskrzące się ładnie oczy, po czym wyłączyłem lampkę i ułożyłem głowę na poduszce. Z tego wszystkiego nawet nie zauważyłem, że burza szalejąca dotychczas na dworze, skończyła się, a na niebie w spokoju świeciły gwiazdy. Zaśmiałem się cicho i otuliwszy nasz kołdrą, objąłem Jongdae w pasie.
- Duizhang, wiesz co? 
Mruknąłem tylko zaspanym głosem, przyciągając Chena bliżej siebie.
- Nie, nie wiem.
- Od dziś lubię z tobą spać.
- To wiem.
- I burza też nie jest już taka straszna.
- To też wiem, bo twój duizhang ją przegonił.
- Tak, w bardzo przyjemny sposób.
Wtuliłem nos w jego uroczą twarz, zamykając powieki.
- Podobał ci się, nie?
- Nawet nie wiesz, jak bardzo.
- A teraz śpij, dobranoc, ChenChen.
- Wo ai ni, Kris-ge.
No cóż, nie sądziłem, że burza będzie w stanie tak bardzo zbliżyć ze sobą dwójkę ludzi, ale ani trochę mi to nie przeszkadzało, wręcz odpowiadało pod każdym względem.
I wiecie co Wam powiem?
Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

20 komentarzy:

  1. Kocham tak bardzo. Dziękuję za dedykację. ;;
    Cudowne, serio, boże, dskjhfkja, od dzisiaj lubię burzę. XD I w ogóle Kris, no moje bóstwo. <33333
    Teraz czekam na kolejne, opowiadanie z pairingiem, który wymyślę już niedługo. Chyba. XDD

    Kocham Cię. <33!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra dobra, wymyśl mi zajebisty paring z Krisem a pogadamy! I mogę Ci pisać ff, ważne, że się podoba c:

      A wiesz, że ja Ciebie też? <33.

      Usuń
    2. ...........czemu z Krisem? :| Weź na przykład....... Krisa i Sehuna. D:

      NO WIEM, OJCZE. *:

      Usuń
    3. KUŹWA NIE SEHUN, BŁAGAM. ==' Myśl nad innym, a ja już się odpowiednią fabułką zajmę. <3

      TAK SYNU MÓJ JEDYNY PIERWORODNY, NAJPIĘKNIEJSZY I NAJUKOCHAŃSZY *:

      Usuń
  2. Uwielbiam <3 To był takie... urocze i piękne, że przeczytałam kilka razy :D Gratuluję talentu~~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję. <3
      Nawet nie wiesz, jak mocno mnie motywują takie komentarze ;;'

      Usuń
  3. ach z pewnością teraz będę miała piękne sny ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam to prawie dokładnie siedem godzin temu i nie zdążyłam skomentować >D
    Ciekawe, naprawdę podobało mi się :3

    Przez Ciebie staję się jeszcze bardziej zboczona >D

    Hey no, ale tak nie można zawsze!
    Kris chciał tak sobie, dobrać się do Chena, a i tak wyszło, że się kochają - pfy! Więcej brutalności w Twoich opowiadaniach ! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, że jestem fanką słodkich opowiastek, ale powiem Ci, że następne, co napiszę, już tak bardzo słodkie nie będzie. >DD

      Usuń
  5. Wyszło ci naprawdę przecudownie <333
    Masz talent dziewczyno i tylko go pozazdrościć ;*

    Zapewne jeszcze nie raz przeczytam to opowiadanie, lecz teraz biorę się za resztę :D
    Pozdrawiam, weny życzę i zapraszam :
    http://2min-fantasy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje, dziękuje, dziękuje! ♥
      Jak bardzo mnie te komentarze motywują ;;'

      Usuń
  6. Wreszcie zdecydowałam się coś skomentować. Przeczytałam dwa razy, to jest takie urocze, a w szczególności końcówka ;_;
    Ostatnio przeczytałam też ,, Jestem kłamcą dla samego siebie", aż mi się łezka w oku zakręciła. No nic, wygląda na to, że chyba zostanę tu na dłużej.
    Życzę cennej weny i mnóstwa pomysłów ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje ♥
      Takie komentarze to aż chce się czytać, naprawdę jestem bardzo szczęśliwa, że aż tak się one podobają ;;.
      *moje serce jest szczęśliwe ;;*

      Usuń
  7. Zakochałam się w tym one-shocie <33 Czytałam chyba ze trzy razy tak mi się spodobał. A poza tym lubię to jak przedstawiasz Kris'a bo strasznie przypomina mi to jak on zachowuje się w rzeczywistości, przed kamerami ( taki twardziel, czasem wredny, ale potrafi być czuły i kochany). :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja...boję się Krisa... I...dzięki Bogu nie boję się burz ...
    Ale i tak piękne <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Boskie!
    Takie słodkie a za razem taki perwersik xD
    Pozdrawiam. Jirayia

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałem.... KRISUS. NAPISZ MI PROSZĘ CHENxKRIS-KSIĄDZ ;>

    OdpowiedzUsuń
  11. XD popłakałam się przy 2 minie, odleciałam przy KrisChen'ie. Chcę to zobaczyć w wersji aktorskiej:"DDDD i no smoku, możesz przeganiać tak burzę co noc <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie wiem co o tym ficku napisać...Słodziutkie,perwersyjne,miejscami komedia.Za takie fanfickion czytam tego bloga.Więcej takich paringów z Krisem ;)Napisz może LuKai?Zapewniam,że czytam bloga i życzę weny !

    OdpowiedzUsuń

Layout by Miharu