Blog z opowiadaniami yaoi z zespołami z koreańskiego popu, poświęcony w większości fanfiction o zespole EXO. Większość tylko z tej tematyki, ale jestem pewna, że trafi się również coś innego. Nie lubisz, nie czytaj.

How to train your Dragon [Sześć].




Tytuł: How to train your Dragon
Typ: Seria [Rozdział 6]
Gatunek: fluff, fairytale
Paringi: TaoRis, BaekYeol,
Ostrzeżenia: Brak
Długość: 5018 słów [część 7 z 8]
Notka autorska: Cieszycie się, że dodałam nowy rozdział? Tak wiem, ja też. C: Mam teraz wolne, bo chora jestem i nie chodziłam do szkoły przez ostatni tydzień, więc starałam się wszystko pisać, chociaż powód był inny:
Moja pani od polskiego chciałaby, bym dała jej to opowiadanie? Myślicie, że się nadaje? Wypowiedzcie się szczerze, bo naprawdę mi na tym zależy, bo oddać jej tą bajkę, i coś z tym zrobiła.
No, ale nie przeciągając powiem Wam, że jestem zadowolona z tego rozdziału. Wszystko idzie, powoli, więc akcja jakoś normalnie wygląda, ale już niedługo koniec tej wieloczęściówki, bo nie ma co się rozpisywać. o3o
No, ale wiecie, mam już pomysł na coś zupełnie innego, o czym mówiłam  Wam dwa dni temu. C:
Także nie przeciągając, czytajcie i komentujcie! <3
Dziękuję za wszelkie opinie, kocham Was ludzie. :3


Tak, jak w tamtym momencie, jego ciało ze strachu nie drżało chyba jeszcze nigdy. Czyżby aż tak zatracił się w myśleniu na temat tego, jak pomóc Smokowi, że zupełnie zapomniał o tym, że ktoś mógłby go w tym lesie znaleźć? Teraz chyba było już za późno. Serce Luhana biło tak bardzo szybko z tego całego strachu, jakby nałykał się jakichś używek i potem odczuwał dwa razy mocniej ich skutki uboczne. A jeszcze na dodatek złościł się, że głos, który dotychczas potrafił doprowadzić go do zawału, kiedy nagle niespodziewanie go słyszał, teraz po prostu w najlepsze umilkł.
Obróciwszy głowę z przerażeniem migoczącym w oczach, już miał krzyknąć ze strachu, kiedy nagle poczuł palący oddech osobnika za nim, tuż na swoim policzku. Cichy warkot dostawał się do jego uszu, przez co myślał, ze rozsadzi mu głowę. Jednak, mimo wszystko nie mógł dostrzec postaci znajdującej się za nim. Serce prawie, że już wyskoczyło mu z piersi, a adrenalina podskoczyła we krwi tak wysoko, że jakby jego nogi nie były sparaliżowane strachem, to okazałoby się, że w jego kończynach znalazł się motorek. I nauczyłby się wtedy biegać tak szybko, jak nigdy wcześniej.
- Pytam się, Luhan, co się stało ze Smokiem?! Głuchy nie jestem, słyszałem, co powiedziałeś przed chwilą. - warkot nad jego uchem zaczynał brzmieć coraz głośniej, a oprócz tego, chłopak poczuł, jak czyjeś dłonie mocno zaciskają się na jego chudych ramionach.
Zdusił w sobie krzyk, próbując zachować spokój, ale z każdą sekundą serce Jelonka krzyczało ze strachu coraz bardziej. Nogi się pod nim ugięły, czuł, jak kręci mu się w głowie. Ostatnimi resztkami zdrowego rozumu, chciał odsunąć się od stojącego za nim drzewa, kiedy poczuł, jak dłonie napastnika tym razem mocno przycisnęły go do kory drzewa znajdującego się za nim. I to był ten impuls, by zaczął krzyczeć. Wierzgnął nogami i począł machać rękoma we wszystkie strony, krzycząc najgłośniej, jak tylko się dało. Kompletnie nie miał możliwości na ruch, jego oprawca mu na to nie pozwalał.
Już myślał, że to Feniks... Już myślał, że zaraz umrze, spalony z żarze ognistych podmuchów... Już myślał, że to po prostu koniec, kiedy nagle poczuł dłoń na ustach, które tym samym uciszyły jego krzyk, a ten spojrzał teraz przed siebie, gdzie właśnie pojawiła się postać.
Świetliki siedzące na porożu Jelonka, w spokoju sfrunęły z niego zbliżając się powoli w kierunku twarzy nieznajomej postaci, jakby wyczuły, że Luhan chce go zobaczyć (no, a wiadomo, że przez ciemność, to raczej nic nie dostrzeże). Chłopak zaczął warczeć jeszcze głośniej, szarpiąc się na wszystkie strony, a Luhan w tym samym czasie wytężał wzrok, by dojrzeć chociaż odrobinę.
Kiedy zaś obraz przed jego oczami przestał być już tak bardzo zamglony i dokładnie zauważył przed sobą zarys postaci oraz jego twarz, omal nie upadł z wrażenia.
- Kai?! Dlaczego mnie tak wystraszyłeś?! - jęknął z pretensją Jelonek, nadymając policzki i spojrzał na wesoło śmiejącego się w jego stronę Wilka.
Zupełnie nie wiedział, co on tu robił o tej porze, w takim miejscu, ale to było teraz mało ważne. Przez tego głupka on dostałby zawału, i to wcale nie było zabawne. Spoglądał na zwijającego się ze śmiechu Kaia, po czym westchnął z politowaniem i pacnął go z otwartej dłoni w ramię. Wilczur spojrzał na niego z podniesioną brwią i bez żadnego pohamowania po prostu spytał:
- Za co to było?!
Luhan zaś zgiął się w pół z zażenowania i zaczął uderzać brązowowłosego po ramionach.
- Za co?! Za co?! Za to, że za każdym razem chcesz bym umarł na zawał! Dlaczego ja się nie domyśliłem, że to ty możesz mnie straszyć... Dlaczego... Ale! Zaraz... - stwierdził, kiedy się już na nim wyżył – Dlaczego interesuje cię Smok? Skąd go znasz?
Kai wywrócił znudzony oczami i zaczął głaskać dłońmi swój śliczny, puszysty ogon.
- Spotkałem go przypadkiem, a on mi pomógł. Był wraz z taką czarnowłosą Pandą i chyba kierowali się do jego krainy.
- Ta kraina jest i moja... - bąknął Jelonek zupełnie schodząc z tematu.
- Nie przerywaj! - Kai uszczypnął go w ramię, przez co blondynek zajęczał i popatrzył na niego z irytacją – Po prostu ich znam. Ale, dlaczego mówisz, że Smok ma kłopoty? Co się dzieje?
Luhan westchnął i spojrzał w oczy Wilka ze smutkiem.
- Tao przyprowadził Smoka do domu, ale inne Pandy, kiedy go zauważyły i zamknęły w klatce, myśląc, że on jest zły. Musimy go uwolnić, bo przecież tylko on może pokonać Feniksa i zaprowadzić spokój...
- I chcesz, żebym ci pomógł, tak? - cwany uśmieszek pojawił się na twarzy Wilka, a uszy nastroszyły się wesoło ku górze.
- Nie ma, że ja chcę, ty musisz to zrobić!
- Wiem o tym, tylko się droczę, poza tym, mam u niego dług.
Jelonek spojrzał na niego z podniesioną brwią.
- Dług?
- A, to długa historia. Musimy iść, jeżeli naprawdę mamy mu pomóc.
Luhan pokiwał głową i razem udali się w stronę wioski Pand. Uśmiechnął się w duchu, że chyba jednak będzie w stanie się na coś przydać.
- Widzisz, Luhannie, jaki jesteś mądry?
Ponownie skinął wesoło głową, już jakoś coraz mniej przejmując się głosem w swojej głowie, i nie zwrócił bardzo uwagi na to, że odezwał się on dopiero teraz.
*
- Wszystkie Pandy już śpią? - spytał cicho Wilk, bacznie rozglądając się po okolicy, kiedy wraz z Jelonkiem byli już coraz bliżej wioski Pand.
Spoglądał przed siebie, siedząc na drzewie, bowiem nie chciał zostać tu przez kogoś przyłapany, przecież i tak uchodził za intruza. Jego puszysty ogon swobodnie zwisał w dole, a Kai wesoło machał nim na boki.
Luhan uniósł głowę w zamyśleniu ziewając cicho; chyba naprawdę sam zaczynał być zmęczony.
- Tak, raczej tak. Nie możemy i tak dłużej czekać, wiesz dobrze, że każda minuta teraz dla nas jest bardzo ważna.
Kai przytaknął i nie patrząc na to, co robił Jelonek, zsunął się powoli z drzewa, nastroszył uszy i ogon, a potem wystawiając kły, szybkim krokiem ruszył przed siebie, główną alejką, jaka prowadziła do krainy Pand. Luhan zaś spojrzał za nim z przerażeniem i pisnął cicho, próbując dogonić szybki bieg Wilka, jednak jedyne, co mu zostało, to pilnowanie, by nikt mu się tutaj nie wtrynił i nie narobił większego bigosu niż mieli dotychczas.
Za chwilę jednak zatrzymał się w pół kroku, widząc, jak Kai zaczął powolnym krokiem zbliżać się do samotnie stojącej, metalowej klatki na prawo od domu dziadka Tao. Wstrzymał na chwilę oddech mając wewnętrzną nadzieję, że nikt nieproszony się tutaj nie pojawi i w spokoju wszystko załatwią. Czuł przyśpieszone bicie serca, a jego dłonie w strachu drżały; chciał mieć to już za sobą.
- „Trzymaj się, Kai.” - pomyślał i przygryzł wargę, łącząc dłonie w pięści.
Wilk nastroszył mocno swoje uszy i prześliznął się szybko między drzewami do klatki Smoka i wytężając wzrok, chciał dojrzeć co się z nim dzieje. Uwielbiał polować w nocy, wszystko widział niemal idealnie, ale teraz ten strach o samego siebie nie pozwalał mu dokładnie działać za instynktami. Zbliżył się jeszcze bardziej i opierając dłonie o pręty klatki, szepnął cicho.
- Smoku, Smoku, jesteś tam?
Kris momentalnie uniósł w zaskoczeniu głowę, a na jego dłoniach zapalił się ogień. W klatce, owszem działał, ale poza nią przedostać się nie mógł, bo broniła tego niewidzialna, silna tarcza. Wbił wściekły wzrok przed siebie, próbując doszukać się posiadacza głosu, jednak nie wychodziło mu to. Prychnął cicho, po czym położył się bezwładnie na podłożu klatki, sądząc, że mu się to wydawało. Jednak, kiedy po raz kolejny usłyszał nawoływania, ponownie podniósł się do siadu marszcząc swoje brwi w złości.
- Kimkolwiek jesteś, wyjdź i się pokaż! - warknął, łapiąc za pręty, ale zapomniał, że nie mógł ich przecież dotykać.
Poprzez prąd odskoczył z jękiem i upadł, a dopiero wtedy zauważył koło siebie twarz czającego się obok Kaia. Luhan zaś stał za jednym z drzew, wszystko obserwując. Miał nadzieję, że Wilk uwolni go jak najszybciej.
Smok rozdziawił usta, patrząc się na uśmiechniętego w jego stronę Wilka. Spytał potem cichszym już głosem.
- Ty?! Jak mnie tu znalazłeś?
Kai zbliżył się, opierając dłonie na prętach tuż przy kłódce, na jaką zamknięta była klatka i uśmiechnął się szerzej.
- To jest mało ważne, po prostu jestem. Co mam zrobić, żeby cię stąd wydostać?
Kris westchnął przeciągle, wzruszając ramionami i pokręcił przy tym głową.
- Nie wiem, nie mam pojęcia, co jest kluczem. Może powinieneś pójść do domu dziadka Tao i tam poszukać wskazówek?
- A może jednak powinieneś się stąd wynieść, co intruzie?
Kiedy Kai z Krisem usłyszeli obcy głos, dziwny niepokój ogarnął całe ich ciała. Smok spojrzał tylko nieprzychylnie na szkodnika (którym rzecz biorąc nie był Jelonek), a Wilk nastroszył się w bojowym ataku, wyszczerzając kły. Zaczął warczeć, mruczeć, a jego oczy poczerwieniały, i tylko ten odcień dostrzegalny był teraz w ciemności. Zatrzymał się tuż przy klatce Krisa, nie chcąc dopuścić do niej obcego i zawarczał, szczerząc zęby.
Obcym osobnikiem okazał się być Yao – chodził bowiem od dobrej godziny po całej wiosce i trzymał wartę, pilnując, by nikt obcy się tu nie przypałętał, no i jak widać, znalazł sobie idealny moment.
- Wynoś mi się stąd... - warknął przewodniczący, z ubolewaniem patrząc na bojowo nastawionego w jego stronę Kaia – Mam się bać małego, słodkie pieska? No chyba zgłupiałeś kochanieńki. Zejdź mi z drogi, bo ci ogon urwę!
- Uważaj do kogo mówisz... - syknął z jego stronę Wilk, wcale nie patrząc się na niego milutkim wzrokiem. - Bo ten mały piesek wieczorem zmienia się w strasznego wilczura... Wilczura, który bez skrupułów przegryzie ci serce na pół.
Yao popatrzył na chłopaka z podniesioną brwią, dziwiło go, że jego wyraz twarzy nadal się nie zmienił, tylko wciąż był na niego tak bojowo nastawiony. Jednak zbytnio nie wziął sobie do serca jego ostrzeżeń i zacząwszy podchodzić, patrzył na warczącego Kaia z taką samą wyższością, z jaką wcześniej patrzył na Pandę.
- Nie strasz, nie strasz kundelku, bo aż trzęsę portkami ze strachu.
Słysząc ironię w głosie Pandy, Kai zaśmiał się szelmowsko i pokręcił głową.
- No i co się tak śmiejesz głupi kundlu, doigrasz się!!
- Zaraz coś innego to tobie się zatrzęsie, niż portki, pluszaczku.
Jeden warkot, para łap z pazurami i nagły krzyk rozchodzący się po całym lesie.
*
- I co? Powiedziałem, żebyś się nie nabijał z kundelka. Uwierz, nawet najmniejsze, potulne pieski, w momencie, kiedy mają czegoś bronić, zmieniają się w wielkie, waleczne psy... - skwitował na koniec Kai, patrząc na uciekającego w popłochu Pandę, który zerkał w jego oczy ze strachem.
Jego portki ledwo trzymały się na biodrach, a różowe gatki w kropki zaczęły wystawać z każdej możliwej dziury ubrania Yao. Kai, tak potargał mu włosy, że wyglądał, jakby właśnie spotkał się twarzą w twarz z tornadem, a brud od mokrej ziemi, zalegał na jego skórze, powodując wrażenie, że niedawno wrócił z chlewu dla świń, z którymi urządził sobie niezłą imprezę.
- Właśnie o tym mówiłem, a teraz wynocha! - mruknął zwycięsko na pożegnanie i w spokoju podszedł do Smoka, przyglądając się w skupieniu zamkowi zamykającemu klatkę.
Kris westchnął cicho i sam podsunął się bliżej.
- Wiesz, co zrobić?
- Hm, nie bardzo, dziwny zamek ma ta klatka, kompletnie nie wiem, co za klucz będzie potrzebny by to otworzyć. - Kai przez chwilę patrzył się na zakneblowaną kłódkę wewnątrz drzwi, jednak potem stwierdził, że załatwi to inaczej.
Wystawił zęby, łapiąc za pręty i zacisnął na nich z całej siły dłonie, mocując się dłuższą chwilę. Wpadło mu do głowy, czy może by ich nie rozerwać, ale jak się okazało, nie siła była tu potrzebna, tylko zupełnie co innego.
A oni obaj kompletnie nie wiedzieli co.
- Ej chłopaki, a może to wam coś pomoże? - wtrącił się nagle Luhan, taszcząc w stronę pozostałej dwójki wielki, zielony plecak i rzucił go pod nogi Wilka. - Może coś tu znajdziecie...
- Skąd to masz? - dopytał Kai, od razu rozrywając rzecz i grzebiąc w środku.
- Ta Panda, co z nim walczyłeś, upuścił go, kiedy uciekał.
- Pokaż mi ten plecak! - zagadnął dodatkowo Kris, a Luhan obrócił się w jego stronę, a potem wziął potrzebną rzecz w dłonie i poszedł bliżej Smoka, podstawiając go bliżej blondyna. - Przecież...
- Co? - teraz i Kai się zainteresował, unosząc wysoko swoje uszy.
- Przecież to jest plecak Tao...! - krzyknął nagle Smok, a Wilk z Jelonkiem popatrzyli na niego, jakby był jakimś duchem, wybałuszając przy tym szeroko oczy.
- Ale czemu on miałby trzymać jego plecak?
- Pokłócili się wcześniej. I odkąd to się stało, ślad po Tao zaginął. - powiedział cicho Kris i pomachał dłonią do Kaia, każąc mu tym samym przegrzebywać plecak jeszcze szybciej. - Dawaj wszystko, zobaczmy, co pozwoli uwolnić mnie z tej klatki.
- No już, już, nie marudź, Smoku. - Wilk wywrócił oczami, złapał w dłonie zielony materiał i bez skrupułów po prostu wysypał całą zawartość przed siebie.
Z brązowego środka wyleciało mnóstwo najróżniejszych rzeczy. Od szmat, śmierdzących skarpet (które nie wiadomo, jak się tam znalazły) sakiewki z wodą, jaką Panda zwykle opatrywał rany, jakieś kolorowe, małe buteleczki, po szczelnie zawiązany woreczek z orzechami (który oczywiście Kai sobie zwinął, ale nikt tego nie zauważył). Wilk zaczął przerzucać rzeczy w dłoniach, spoglądając uważnie na każdą po kolei, jaka mogłaby nadać się do otwarcia klatki. Wtem jednak coś zajaśniało w świetle, przemykającego się na niebie księżyca. Kai oczywiście, ze względu na swój bystry, wilczy wzrok, ujął ową rzecz w dłonie i zaczął przyglądać się jej z przymrużonymi powiekami. Luhan zaciekawiony zbliżył się nieco i pochyliwszy nad Wilkiem, zapytał z zachwytem:
- Co to jest?
Wilk pokręcił głową, a Kris uniósł brew, samemu również będąc ciekawym, co tam Kai znalazł w plecaku Tao.
- Ej, pokaż mi to! - krzyknął i ze zniecierpliwieniem zaczął tupać nogami, chcąc, by Wilk podszedł do niego już bliżej i w końcu coś zrobił.
- Nie wiem, co to jest, ale to piękne. - stwierdził oczarowany wyglądem przedmiotu Kai i podszedłszy powoli do klatki, zaczął zastanawiać się, co miał zrobić.
Smok zerknął kątem oka na przedmiot, jaki chłopak trzymał w dłoniach – miał wrażenie, że chyba już go gdzieś widział. Sprawił, że ogień zapłoną na jego dłoniach a światło pozwoliło, by idealnie ujrzał tą rzecz.
Była niebieska, mała, z kształcie podłużnego diamentu, jednak z zaostrzonymi, końcami niczym u trójkąta. Wisiała na długim, ciemnym rzemyku, kręcąc się wesoło dokoła i błyszcząc w świetle księżyca.
- Przestań gadać, tylko w końcu to wsadź w otwór! - ponaglił Wilka Kris, nie mogąc już patrzeć na to, jak zachwycał się tym klejnotem.
Kai spojrzał na niecierpliwionego Smoka i pokiwał głową, uśmiechając się, po czym zbliżył się, podkładając niebieski klejnot do drzwi klatki. Luhan zaś wpatrywał się w to wszystko z zaciśniętymi w proszącym geście piąstkami. Oby to tylko pasowało.
Kiedy tylko klejnot znalazł się w środku drzwi, a Kris przymknął powieki stało się coś, czego nikt by się nigdy nie spodziewał.
Dokoła drobiazgu zaczęła kumulować się ogromna masa energii, w postaci złotych, świecących kryształków. Poruszały się one z zawrotną prędkością, a nagle po prostu wybuchły, odrzucając Wilka na najbliższe drzewo, a światło, jakie pojawiło się przy wejściu, niczym jedna wielka, silna smuga światła wzbiła się do nieba, jaśniejąc na całym sklepieniu. Cała klatka zaczęła świecić na złoto, a w przeciągu kilku sekund po prostu zniknęła, wraz ze smugą światła w niebiosach.
A Smok był wolny! Stał w spokoju na trawie nieskuty w żadne pręty klatki. Westchnął cicho, odgarniając ręką swoje jasne włosy i z uśmiechem spojrzał na Wilka, przy którym właśnie stał Jelonek i przykładał zmoczony materiał do obolałej głowy. Biedaczek z odrzutu przez energię aż uderzył się głową o gałąź.
- To było takie: wow!! - powiedział podekscytowany Jelonek, patrząc zaintrygowanym wzrokiem w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą było widoczne światło. - Niesamowite.
- Dobra, nie gadaj tyle, uwolniłem Smoka, teraz musimy w końcu coś zrobić, żeby odnaleźć Tao! - mruknął Kai, masując sobie obolałą głową i spojrzał z wyrzutem na Smoka – Zrobiłem to po raz pierwszy i ostatni, auuu! Nigdy więcej...
Kris uśmiechnął się niewidocznie i skinął na niego głową, posyłając znaczące spojrzenie.
- Dziękuję, Kai.
- Miałem u ciebie dług, Smoku, musiałem go spłacić, nie masz za co dziękować.
Smok uśmiechnął się szerzej, a Wilk zauważył to wszystko, więc sam uniósł lekko kąciki ust. Luhan zaś potem nieśmiało podszedł do Krisa i stuknął go lekko w ramię.
- Smoku, przepraszam, nie chciałem cię wpakować w kłopoty... - mruknął ze skruchą, ale czując, jak ta wielka smocza łapa mierzwi mu włosy, uśmiechnął się do niego słodko.
- Wybaczam, poza tym, to nie twoja wina.
Kai wywrócił oczami; chyba się zrobiło zbyt uroczo.
- Dobra, ej, musimy iść w końcu coś zrobić, przecież Tao nas potrzebuje! - wtrącił się, biegając koło nich z ekscytacją.
Kris prychnął.
- Ty to umiesz zepsuć dobry nastrój...
- Zamknij się, durny Smoku, bo na drugi raz guzik dostaniesz, a nie pomoc, ta poświata mogła mnie zabić!
- Tak, tak...
*
Chanyeol zerknął kątem oka na idącego obok niego w ciszy Tao. Zastanawiało go, ile, i jakie myśli krążyły w jego głowie, która, jak widać po jego minie, była nimi niemal bombardowana. Szkoda, że nie umiał czytać w myślach, może by wtedy jakoś zastanowił się, co zrobić.
Czy on się właśnie zaczął o niego martwić? Nie, to czysta ciekawość.
Z szerokim uśmiechem oparł rękę na ramieniu Baekhyuna i przyciągnął go do siebie, kiwając głową na boki.
- Baekkie, nie jesteś może zmęczony? Dasz radę iść? Wiesz, do krainy Tao jeszcze daleka droga, chcesz odpocząć? - wciąż dopytywał chłopaka, przez co ten czuł się nieswojo, a Tao zerkał co i raz na niego, zastanawiając, czy aby to nie była żadna przygrywka.
Baekhyun uśmiechnął się do niego niewidocznie i pokręcił głową, śmiejąc się cicho. Uniósł brązowe oczy ku niebu, po czym znów skierował swój chłopięcy wzrok na Feniksa.
- Nie, wszystko w porządku Channie, dam radę dojść na miejsce, o ile jeszcze nie daleka droga przed nami. - słysząc chłopaka, Tao przytaknął, wyciągając do przodu rękę.
- Jeszcze chwila. Za tym małym laskiem wyjdziemy na górkę, i z niej idąc w dół, będziemy już w moim domu.
W sumie Tao nie wiedział, czemu prowadził Feniksa do swojego domu, ale przez pierwszą chwilę wydało mu się, że był on całkiem znośny i wcale nie uchodził za takiego, jak wcześniej. A może po prostu coś się zmieniło? Może chciał zrobić na złość Smokowi za to, jak ten go potraktował? Westchnął cicho, kręcąc głową na boki i próbował przestać się nad tym zastanawiać. Może po prostu przesadzał?
Kolejny dzień jaśniał już na sklepieniu od dobrych dwóch godzin, ale wydawało się, że ten przyniesie coś zupełnie innego, niż każdy by przypuszczał. Coś, co zupełnie odwróci wszystko do góry nogami.
*
- Chanyeol, po co ty w ogóle chcesz iść do mojej krainy? - zagadnął w końcu po dłuższym momencie milczenia pomiędzy nimi Panda, patrząc się na spokojną twarz Feniksa.
Zastanawiał się w sumie dlaczego oni się tam wracają, skoro to Tao ma aktywować tą całą kostkę. Dziwne. Chanyeol nie odpowiedział, tylko roześmiał się cicho i nagle rozpalił swoje skrzydła zionąć ogniem na wszystko co znajdowało dokoła. Tao spojrzał na to z przerażeniem. Zaczął wymachiwać rękoma, tak by prosić Feniksa o zaprzestanie, jednak ten nie miał chyba najmniejszego zamiary tego zrobić. Panda widział, jak tylna część jego krainy niemal żarzyła się już w płomieniach, ale nie mógł nic na to poradzić. On był strasznie zły na Smoka, i nie ważne, że poprosił o pomoc ciemną stronę mocy, on musiał coś zrobić. Cokolwiek. Poza tym, to już nie była jego kraina, więc wszystko mu jedno.
Spojrzał na to ze smutkiem, prawie w ogóle nie patrząc na Feniksa pogrążonego w swoim amoku, a dopiero po chwili szturchnął go w ramię, kiedy ten miał już podpalić najbliższe drzewo.
- Chanyeol, patrz, ktoś tam jest...
Feniks zaprzestał pustoszenia i odwrócił głowę, za sekundę uśmiechając się szeroko.
- No proszę, proszę, widać, że nowi przyjaciele Krisa się tutaj pojawili. No nie wierzę, gdzie jest Smok, co?
Idący w stronę tego burdelu Kai nastroszył bojowo ogon, i zaczął warczeć, a za nim powolnym krokiem ślimaczył się Jelonek, chowając za ramionami Wilka. Widząc zebraną trójkę przyjaciele przyśpieszyli kroku, żeby już zaatakować, kiedy nagle Feniks niespodziewanie zionął na nich takim płomieniem ognia, że Kai odleciał z hukiem, wpadając w najbliższe krzaki, a Luhan został powalony na ziemię i zapłakał z bólu.
Chyba zaczęło się piekło.
- Ej, nie rób im krzywdy, miałeś tylko załatwić kilka spraw ze Smokiem, a nie jeszcze krzywdzić innych! - krzyknął nagle Panda, łapiąc szalejącego Feniksa za rękę i zaczął nią potrząsać, jednak i on upadł na ziemię, ale mimo wszystko podbiegł do niego Baekhyun, by pomóc.
Chanyeol uśmiechnął się zwycięsko.
- No Smoku, gdzie jesteś?! Chcę z tobą porozmawiać! Tak tylko troszeczkę... - zaryczał złowieszczo Feniks, rozglądając się dokoła w poszukiwaniu Krisa.
Jak na razie spotkał tylko Luhana z Kaiem, a po tym trzecim ani śladu. Wypuścił ze skrzydeł ogień, który spalił połowę lasu, znajdującego się niedaleko i uśmiechnął się szeroko, niemal psychicznie.
- Wyjdź do mnie, chyba, że się boisz! A, zapomniałem, przecież jesteś zamknięty, muszę cię odnaleźć najpierw!!
Kai podparł się na obolałych rękach i spojrzał w stronę Chanyeola z uśmiechem, po chwil kierując swój wzrok ku niebu. Chyba, jak widać jeszcze nie zauważył tutaj Tao.
- Spójrz lepiej w górę, przerośnięty pióropuszu!
Chanyeol, tak jak polecił Kai, uniósł głowę do góry i zdębiał. Jakim cudem...?
- Jakim cudem ty jesteś wolny?!
Okazało się bowiem, że pośród tego całego dymu i ognia, powoli z nieba zaczął sfruwać Smok. Uśmiechał się, był niesamowicie pewny siebie. Poruszał skrzydłami z gracją, próbując wylądować. Wszyscy przyglądali się mu w osłupieniu, a ten, kiedy znalazł się już na ziemi, spojrzał w stronę Chanyeola z odrazą.
- No patrz, znów się spotykamy, co Chanyeollie?
Feniks uśmiechnął się do niego jadowicie.
- Nie spotykasz się tylko ze mną, zobacz kogo ci tu przyprowadziłem...
Kris uniósł nagle zaskoczony brew, rozglądając się bacznie dokoła, kiedy nagle po prostu odebrało mu mowę. Kai i Luhan również zwrócili spojrzenia w tym samym kierunku, co Smok, po czym osłupieli. Jak to możliwe?! Dlaczego?!
- T-Tao, dlaczego ty...? - spytał cichym głosem Smok, nie mogąc uwierzyć w to, że Panda trzymał teraz z Feniksem po tym wszystkim, co oni razem przeszli.
Tao zaś zerknął w jego stronę ze smutkiem. Nie rozumiał dlaczego Kris teraz był wolny, ale to nie było najważniejsze. W pierwszej chwili po prostu zrobiło mu się tak dziwnie przykro – jak widać Kris znalazł sobie lepszych przyjaciół od niego. Westchnął cicho i podniósł się na równe nogi, powoli podchodząc do Smoka. Zbliżał się ostrożnie, lekko wyciągając w stronę jasnowłosego dłoń. Z drugiej strony zaś cieszył się, że znalazł Smoka wolnego – przecież tego zawsze chciał. Już nie myślał o ich kłótni. Był szczęśliwy, że po prostu go zobaczył.
Kiedy znajdował się już niemal przy nim i chciał pogłaskać go po głowie, nagle usłyszał cichy warkot z jego ust, a kolor jego tęczówek zmienił się na krwistoczerwony.
- Nie zbliżaj się nawet! Zdradziłeś mnie!! Jak mogłeś zacząć trzymać z Feniksem. Nienawidzę cię Tao tak samo mocno, jak ty nienawidzisz mnie! Odejdź stąd i nawet mnie nie dotykaj!! Ja myślałem, że zniknąłeś, by nad sobą pomyśleć, ale nie, ty zacząłeś trzymać z Feniksem! - warczał Smok, grzejąc już dłonie, by zionąć ogniem – Zawiodłem się! Byłeś moim przyjacielem, najlepszym, jedynym! A teraz co?! Wynoś się!
Tao by się po nim tego w życiu nie spodziewał. Do jego małych, pandzich oczu nagle naleciały łzy, po czym rozpłakał się, odsuwając do Chanyeola. Skulił się, pozwalając, by łzy płynęły po jego policzkach, kiedy nagle poczuł dłoń na ramieniu.
Był to Feniks.
- Tao, załatwiłem to, co chciałem, możemy już wracać, musisz przecież aktywować kostkę, prawda?
Panda mimo wszystko skinął głową i jeszcze po raz ostatni spojrzał w stronę Smoka, w którego oczach widział jedynie złość i pewnego rodzaju żal.
- Kris, ja nie chciałem... Ja.. Ja... - powiedział to niemal pod nosem, dorównując kroku Feniksowi i jego kompanowi.
Zacisnął pięść, starając się opanować łzy.
- Chodź, Pando, przydasz mi się teraz na coś. - mruknął cicho zadowolony obrotem spraw Chanyeol; przecież o to mu chodziło – Kostka cię potrzebuje, musisz ją aktywować i mi pomóc.
Kris, prychnął, słysząc słowa Feniksa.
- Tylko chyba zapomniałeś o jednej ważnej rzeczy Chanyeol... - ale tego już nie usłyszeli, bowiem Feniks, trzymając Pandę i Baekhyuna po prostu wzbił się w powietrze odlatując.
*
- To gdzie ta kostka? - spytał na miejscu Panda, patrząc z wyczekiwaniem na Chanyeola.
Ten tylko odwrócił się ku niemu, zostawiając w spokoju zabawę ręką w jeziorze jaskini do jakiej na nowo przylecieli i zaśmiał się cicho.
- Jesteś tak naiwny, głupia Pando...
Tao przechylił głowę, słuchając go w skupieniu i zmrużył oczy, chociaż i tak nie bardzo rozumiał, o co mogło mu chodzić. Zamyślony zaczął więc bawić się palcami u swojej dłoni.
- O czym ty mówisz?
- Naprawdę jesteś naiwny. Czy ty serio myślałeś, że to Panda jest w stanie uwolnić kostkę? Pamiętasz, jaka była treść legendy? Może i osoba o czystym sercu ją przekręci, ale...
I wtedy Panda osłupiał, czując, jak traci kontrolę nad swoim ciałem. Upadł na ziemię, patrząc się pustym wzrokiem w kamienie, jakie błyszczały mieniąc się takim przyjemnym,morskim kolorem.
- Czyli, że ty...
Feniks zaśmiał się głośno, kręcąc głową.
- Tak, okłamałem cię, a teraz jesteś moją przynętą i zgodziłeś się ze mnę współpracować. Należysz do mnie, wiesz o tym...?
- Nie!! - krzyknął nagle Tao, łapiąc się dłońmi za swoje włosy i ciągnąć za nie z całej siły – Jak ja mogłem?!
Dopiero teraz zrozumiał. Dopiero kiedy okazało się, że cała bujda co to kostki wypowiedziana przez Feniksa naprawdę okazała się być kłamstwem, oczy Tao otworzyły się szeroko, a mgła kłamstwa, jaką miał zasnute powieki zniknęła, ukazując prawdziwe oblicze zła.
Upadł na ziemię, trzęsąc się od płaczu i skulił w kłębek. No tak, zupełnie zapomniał o prawdziwych słowach legendy, bowiem cały jego umysł opętała tylko ta okropna chęć bycia zwycięzcą i możność dokopania Krisowi (chociaż tak naprawdę Tao nie wiedział, za co się na niego obraził. W sumie to przez niego został zamknięty, w końcu mógł go obronić). Zaszlochał z bólu, a w jego umyśle rozbrzmiały nagle słowa legendy opowiedziane mu niegdyś przez jego dziadka:
[...]zagadka legendy mówiła, że był jeden smok, który mógł pokonać złego feniksa, i na nowo zaprowadzić spokój w swojej krainie.”
I tu wszystko okazało się dla niego jasne. Dał się mu po prostu nabrać; przecież tylko Smok jest w stanie przekręcić kostkę, skoro znajdowała się ona w jego krainie.
A Tao był tak naiwny i zaślepiony, że głupio uwierzył Chanyeolowi.
- Nie możesz mi się sprzeciwić. Chociaż teraz to i tak bez różnicy. Smok i tak czy siak tu przyjdzie, a wtedy go zniszczę! Zniszczę go!! Spalę! - mówił Feniks, sprawiając wrażenie, jakby był w jakiejś psychozie – Ale wiesz co? Ciebie też w sumie mógłbym zniszczyć. Nie jesteś mi już potrzebny....
Tao słysząc to, spojrzał na niego z przerażeniem. Stojący zaś obok Baekhyun zacisnął mocno pięść, i opuścił głowę, nie mogąc pogodzić się z tym, że dla niego Feniks był zawsze taki dobry, a dla innych pokazywał tą swoją ciemną stronę.
- Chanyeol, zostaw... - powiedział cicho, zagryzając wargę.
- Cicho bądź, Baekhyun, on mi nie jest potrzebny!! - warknął Feniks i rozłożył skrzydła, już chcąc zionąć ogniem w stronę Pandy, ale w ostatnim momencie został złapany w pasie przez Baekhyuna, jednak i on ucierpiał.
Ogień lekko spalił jego dłonie, a sama koszulka zaczęła się zażyć. Tao spoglądał na to ze smutkiem, ale kiedy Baekhyun pokazał mu, ze może w spokoju uciec, skinął niechętnie głową, wstając szybko i po prostu uciekł.
Biegł skalistym korytarzem, prosto na samą górę skalistej jaskini. W pierwszym momencie nie wiedział, czemu Baekhyun mu pomógł, ale dziękował mu za to. Skręcił w główną boczną alejkę i kiedy tylko wspiął się na kamieniach, usiadł w kącie jaskini, a z oddali, z wielkiego wyjścia mógł obserwować kostkę, która wisiała w powietrzu. Emanowała od niej dziwna energia, której Tao nie mógł pojąć. To było coś niesamowitego, coś ogromnie silnego i zaskakującego. Słyszał szum, jaki od niej padał, ale nie rozumiał tego. Dlaczego Feniks ją tutaj uwięził?
Westchnął cicho.
Spojrzał przed siebie, zaczynając tęsknić za Smokiem, a z jego oczu na nowo poleciały ciężkie łzy.
- Kris, tęsknię za tobą, przepraszam. - szepnął pod nosem i zaniósł się od płaczu, po czym skulił, pozwalając, by łzy z jego policzków kapały na ziemię.
- Tao, musimy porozmawiać. - usłyszał i z przerażeniem uniósł głowę, na osobnika, który nagle pojawił się w tym miejscu.
*
Panda, widząc idącego w jego stronę Baekhyuna, nastroszył uszy w bojowym geście, by może i przed nim się obronić (chociaż pewnie i tak by mu nic nie zrobił, ale przezorny zawsze ubezpieczony, nie?), jednak, kiedy dojrzał te małe rany na jego twarzy i jarzącą się ogniem koszulkę, podniósł się pędem i do niego podbiegł.
- Co ci się stało, Baekhyun?! - chociaż nigdy nie przedstawiali się sobie oficjalnie, znał już jego imię bardzo dobrze.
Chłopak uśmiechnął się delikatnie, kręcąc głową na boki.
- To nic, Chanyeol po prostu troszeczkę się zdenerwował.
- Troszeczkę?! Troszeczkę?! O czym ty mówisz, on by ci zrobił krzywdę, chłopcze! - krzyknął z troską Panda, chcąc już odruchowo sięgnąć dłonią do swojego plecaka, by zająć się ranami Baekhyuna, ale zapomniał, że zostawił swój plecak w wiosce.
Westchnął ciężko, a widząc, że brązowowłosy koło niego usiadł, uśmiechnął się niewidocznie i delikatnie objął go ramieniem, by dodać mu tym samym pewnego rodzaju wsparcia. Baekhyun zaś odwzajemnił uśmiech Pandy i spojrzał nieśmiało w jego ciemne, paciorkowe oczy.
- To o czym chciałeś mi powiedzieć? - zagadnął Tao, opierając się plecami bardziej o ścianę.
Baekhyun odwrócił od niego wzrok, przez chwilę patrząc się w kostkę jaśniejącą przed nim za jaskinią, po czym westchnął i oparł głowę o ramię Pandy.
- O tym, że Chanyeol wcale nie jest zły.
Tao uniósł na niego zaskoczony wzrok. O czym on w ogóle mówił?! Nie wierzył. Nie potrafił.
Jednak kiedy wsłuchał się, w to, co chłopak mu opowiadał, tylko z wrażenia aż wybałuszał oczy. Nie wierzył, nie rozumiał, nie chciał już więcej słyszeć o historii Chanyeola. Z jednej strony, owszem współczuł mu z całego serca, ale z drugiej zaś nienawidził go jeszcze bardziej.
Teraz i legenda stała się prawdą.
Nigdy by się nie spodziewał, że przeżyje coś takiego.
Kiedy Baekhyun skończył swoją opowieść, ten tylko pokiwał głową i uśmiechnął się do niego lekko.
- Miejmy tylko nadzieję, że Kris pojawi się tutaj, jak najszybciej.

7 komentarzy:

  1. Jestę pierwiejsza? ;w;
    Awwuu .. ♥
    Ty sie jeszcze pytasz głupio! Masz dać pani to opowiadanie! Jest piękne, cudowne, ale to już wiesz. Kolejna część HTTYD. Myślałam, że będę płakać. Miałam łzy w oczach, ale jednak nie popłynęły :o
    Nie cierpię Feniksa za to, że wykorzystał Pandę, ale w sumie po coś głupek mu zaufał? Takim typkom maluchu się nie ufa ;w; Kris powinien nauczyć go dyscypliny -brudne myśli-
    Baekhyun.. co z Tobą? Myślałam, że pomagasz Feniksowi, a tu proszę .. leci do Pandy powiedzieć, że tamten nie jest taki jak on myśli. W ogóle dlaczego Bekon jest człowiekiem, a nie np. człowiekiem-bekonem? ._. Miałby moc strzelania z bekonu albo bekonowe spojrzenie! XDD . Wtf. Odfrunęłam gdzieś myślami. Wybacz ♥
    KaiLu.. widziałam was. Nadal nie przepadam za tą dwójką, ale po prostu nie mogę z Kaia jako wilczka! Płaczący (fanmeeting dzisiejszy) kochany Wilczuś przybywa z odsieczą i zmienia sie w bestię! LET OUT THE BEAST ♥
    -AHAHAHAHAHHAHAHA-odwala mi-
    A co do Bambiego ;.; słodziachno opisywany, głos w jego głowie mnie ciągle rozwala @_@ -nikła nadzieja, że to Sehunnie-
    Aww.. nie wiem co ja Ci jeszcze mam powiedzieć.
    Hwaiting i dalszej weny życzę + czekam na TO coś nowego ♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. No... Bądź ze mnie dumna, bo w dwa dni nadrobiłam wszystko to, co napisałaś : )
    Powiem tak - chyba już to nawet wcześniej wspominałam - nie bardzo lubię opowiadania o EXO. Jakoś tak nie bardzo mi się podobają. Oczywiście, zdarzają się wyjątki i właśnie to opowiadanie należy do moich ulubionych. Kocham je, po prostu. Fabuła jest świetna i wciąga bardzo szybko. Kocham Cię, wiesz? :P Jestem ciekawa, jak to wszystko się potoczy.

    Co do tej nauczycielki, to... Możesz jej dać. W końcu dowiesz się, co o tym myśli. Może dać ci nawet jakieś rady - co wątpię, bo piszesz świetnie. Jak dla mnie, to naprawdę fajny pomysł i gdybym była na Twoim miejscu, z chęcią dałabym jej to, co piszę. Jednak wybór należy do Ciebie.

    No to czekam na kolejny rozdział. Jestem ciekawa, czy Kris się pojawi, czy jednak coś mu przeszkodzi...

    Blackey.

    OdpowiedzUsuń
  3. Według mnie powinnaś dać to opowiadanie swojej nauczycielce. Opinia innych ludzi jest dosyć ważna, a jeśli chcesz się rozwijać pod względem pisania to jak najbardziej wyjdzie Ci to na dobre. Nawet jeśli jej się nie spodoba - przynajmniej dowiesz się, co o tym myśli i jakie ma uwagi na temat twojego pisania.
    Co do rozdziału... ZGADŁAM! To był Kai! Kochany wilczek <3 Tylko cały czas intryguje mnie ten głos prześladujący Luhana. Mam nadzieję, że dowie się kim on jest. Natomiast Tao w końcu przejrzał na oczy. Od samego początku nie pasowało mi, że to on miał aktywować kostkę, bo przecież był pandą. A pandzie do smoka trochę daleko... I tak bardzo szkoda mi Baekhyuna... Normalnie płakać mi się zachciało na samą myśl, jak musiał się czuć w momencie, kiedy Chanyeol go poparzył. A mimo to on wciąż wierzy, że Feniks jest dobry i chce go zmienić.
    Bardzo ciekawi mnie następna część i to, co zrobi Kris. Mam też nadzieję, że Chanyeol się opanuję.
    Przez ten koniec aż mi się smutno zrobiło, naprawdę...
    Możesz napisać kolejny rozdział równie szybko? Proszę, proszę, proszę *robi maślane oczka* ^^
    Nie mogę się doczekać i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak długo się zbierałam, żeby napisać jakikolwiek komentarz, ale teraz powiedziałam sobie jasno "Ana masz napisać ten komentarz!" xD
    Nie chciałam, żeby był to zwykły komentarz w stylu "Jakie to śliczne". Uważam, że masz talent do pisania ;) niecałe 2 miesiące temu przypadkiem znalazłam Twojego bloga. Przeczytałam wszystkie opowiadania i byłam pod wielkim wrażeniem. Od razu zostałaś jedną z moich ulubionych blogerek ;3 Masz świetny styl, opowiadania są bardzo realistyczne, dzięki czemu można się wczuć, a fabuła... To dopiero coś *_* i zawsze zapominałam Cię zaobserwować (chyba zacznę robić liste rzeczy do zrobienia xD)
    A jaką radość sprawił mi Twój komentarz *^* Chciałam bardzo za niego podziękować~
    Powodzenia i ogromnej weny ;3 Czekam z niecierpliwieniem na dalsze opowiadania ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Krisuuu ....><
    Ja nie wiem, albo nie mam siły na czytanie, albo ten rozdział był tak okropnie pogmatwany ;-;

    No w sumie mogłabym Ci trochę błędów tutaj powytykać, ale już zapomniałam jakie xd

    Mimo wszystko wiesz, że uwielbiam HttyD i jeden rozdział tego nie zmieni ~~

    Pisz mi teraz to co obiecałaś, a ja przeczytam następny (i ostatni) rozdział c:

    ~Di

    OdpowiedzUsuń
  6. Ojej... ten rozdział czytało mi się dość trudno O.o
    Kai - WOLF pomógł Luhanowi ^^
    Cała ta bajka jest przesiąknięta słodyczą.
    najlepszy moment, gdy po otwarciu klatki Krisa-smoka Luhan powiedział
    - To było takie: wow!
    xD

    Chanyeol i udawane zmartwienie i bacona... GRR!
    Bacon jest chyba nieźle w nim zakochany, skoro przyszedł do tao ze zmaltretowaną twarzą i mówi dodatkowo, że Park się TYLKO zezłościł i tak na prawdę nie jest zły.
    Cóż.
    To, że nie jest zły, jest prawdą.
    Tao, tao, Tao...
    Kris i tak Ciebie Kocha ^^
    ZDOLNIACHA Z CB KRISU
    J.
    PS.: Ostatnią część skomentuję wieczorkiem ^^. Mam nadzieję, że się nie obrazisz :D .

    OdpowiedzUsuń

Layout by Miharu