Tytuł: Siedem dni - Day five.
Typ: Seria "one-shot"
Gatunek: angst
Paringi: BaekYeol
Ostrzeżenia: patrz 'gatunek'
Długość: 1925 słówNotka autorska: Kochany braciszek odstąpił internet. *o* Nieubłaganie zbliżamy się do końca tego opowiadania, ale nie chcę na razie o tym mówić. Wolę napisać wszystko, a dopiero potem samemu oceniać tą pracę, chociaż tak naprawdę to Wasza rola. Tu może nic ciekawego (jak dla mnie >>) się nie dzieje, ale chciałam zrobić małą odskocznię od psychicznej atmosfery. Pragnę powitać nową obserwatorkę - Juliette. Dziękuję za rozmowę na gg. W sobotę już wracam i zajmę się Waszymi zaległymi postami. Hwaiting i miłego czytania. <3
+ wybaczcie za błędy, publikuję i strasznie boli mnie głowa. ;;'
Day
five
Obudził
go huk (łoskot, łomot, czy cokolwiek innego) wydobywający się
nieopodal, który nie dość, że był starsznie głośny, to i
okropnie natrętny. Od razu skrzywił się, czując, jak robiło mu
się okropnie zimno. Zadrżał z ledwością potrafiąc unieść się
na obolałych łokciach. Kiedy jednak już to zrobił, odetchnął
głęboko, przymykając powieki. Nie pamiętał, jak szybko (i czy
przy okazji o własnych nogach) znalazł się pod dachem szpitala dla
chorych. Nie pamiętał również tego, czy deszcz nie nacinał za
bardzo i nie przemoczył się do przysłowiowej suchej nitki.
Opierając się jednak na tym, że jego kurtka była teraz tylko
troszkę mokra, noc wdawała się dla Baekhyuna całkiem spokojna.
Chłopak przycisnął dłonie do zimnego marmuru przed wejściem do
szpitala, po czym jedną z nich zaraz złapał się za głowę,
czując, jak okropnie mocno mu pulsuje. Jęknął cicho, podkulając
swoje nogi, kiedy zmienił położenie do pozycji siedzącej.
Dopiero,
kiedy bardziej zaczął kontaktować po wybudzeniu, wszystkie fakty
powoli do niego docierały. Znów pojawiła się w nim ta dziwna
ciężkość, znów nie wiedział, jak miał na to wszystko
zareagować, a obraz tej okropnej dziewczyny ze zdjęcia Chanyeola
cały czas nie dawał mu spokoju, i niczym jakaś mara nocna
nawiedzał jego umysł. Mimo że chciał zapomnieć, to nie potrafił.
Zazdrość siedziała w nim cały czas. Znał Chanyeola od pięciu dni, ale czy można zakochać się w kimś od pierwszego wejrzenia?
Zazdrość siedziała w nim cały czas. Znał Chanyeola od pięciu dni, ale czy można zakochać się w kimś od pierwszego wejrzenia?
-
Nie, cholera! Nie, nie, nie! - pisnął, czując wewnętrznie okropną
presję i na nowo wybuchnął płaczem.
Koło
miejsca, na którym siedział znajdował się chodnik, a na nim
mnóstwo ludzi, nieco dalej zaś wielka, ruchliwa ulica, i to ona
właśnie powodowała ten wielki huk. Samochody stały w niezłego
rozmiaru korku ulicznym, a hałas jaki wydawały rozwalał głowę
Baekhyuna tak mocno, że aż zaczęły boleć go skronie.
Ponownie
nie potrafił opanować swojego płaczu. Trząsł się, krzyczał,
ale na dziwne spojrzenia ludzi nie zwracał uwagi, do momentu, kiedy
poczuł mocne szarpnięcie za ramię. Zaskoczony zachwiał się,
łapczywie łapiąc powietrze do płuc, kiedy przed jego oczami
ukazała mu się znajoma twarz.
Krew
zmroziła się w jego żyłach i niemalże zebrało mu się na
odruchy wymiotne.
-
Co Baekhyun, zapomniało się o własnej matce, hm? - usłyszał, i
nawet najmniejsze włosy na jego karku stanęły dęba, a z oczu
nagle przestały płynąć łzy.
Spojrzał
matce prosto w oczy i nie dostrzegł w nich nic, prócz złości i
mnóstwa chłodu oraz ani kawałka jej matczynej miłości. Zdawało
mu się, że widział w niej tylko i wyłącznie obcą osobę, a
nawet swojego wroga. Chociaż chyba i ten drugi powinien mieć
względem innej persony jakieś uczucia, a ona nie posiadała
żadnych.
Wzdrygnął
się i syknął z bólu, czując, jak jej nieco pomarszczone palce z
niewyobrażalnie wielką mocą zacisnęły się na jego ramieniu.
Skąd
ona mogła mieć w dłoniach tyle siły?!
-
Puszczaj mnie! Puszczaj! Co ty wyprawiasz?! - warknął, zaczynając
z impetem machać rękoma na wszystkie strony, jednak uścisk wciąż
pozostawał tak samo bolesny. - Mamo...? - a najbardziej i tak bolał
go fakt, że najdroższa dla niego osoba w życiu, nawet nie
zareagowała w jego stronę żadnym matczynym odruchem. Jej twarz nie
wyrażała żadnych emocji, prócz obojętności i dziwnej emanującej
od kobiety nienawiści – Mamo... proszę...
-
Nie proś mnie, tylko wracamy do domu. Tam mi wszystko wytłumaczysz.
- jej ton był tak oziębły, że Baekhyuna z każdym wypowiadanym
przez nia słowem po plecach targały ciarki – A jeżeli nie
będziesz chciał, to trudno i tak cię do tego zmuszę.
Nigdy
wcześniej nie widział jej w takim stanie. Nigdy nie powiedziałby,
że jego matka z tak kochanej osoby, mogłaby zmienić się w robota
nieposiadającego nawet odrobinki uczuć. Baekhyun się jej bał. Po
tym, co cztery dni temu zaszło między nimi za progiem jego domu,
chłopak nawet nie śnił, by powrócić do swojego rodzinnego
miejsca. Wolał się zaszyć w najciemniejszym zakamarku seulskiego
miasta, ale co miał zrobić?
Ona
go odnalazła, nie miał teraz jak uciec. Najgorsze jednak czego się
obawiał, to fakt, że jego rodzicielka zabije go w jego własnym
mieszkaniu. Chyba jednak wyniesienie się na studia muzyczne do Busan
było znacznie lepszym pomysłem, niż siedzenie w Seulu, ale skąd
on mógł niby wiedzieć, że sprawy w jego życiu potoczą się w
taki sposób?
A
tak poza tym, to przecież nie poznałby Chanyeola... i straciłby
tak wiele.
-
Zamknij się w końcu, nigdzie z tobą nie idę! Nie jesteś matką,
tylko wielką ropuchą! - krzyknął, niemal błagalnym tonem, ale
nawet ludzie nie zwracali na niego uwagi.
Był
sam. Sam w swoim niekończącym się koszmarze.
-
Zobaczysz kochanie, zajmę się tobą odpowiednio w domu, jak na
kochaną mamusię przystało.
Głośny,
psychiczny śmiech zabrzmiał w przestworzach, a Baekhyun ze strachu
myślał, że wypluje własne serce.
*
Sehun
zamartwiał się o Baekhyuna odkąd przez jeden dzień chłopak go
nie odwiedził. Naprawdę. Martwił się, mimo że może był to
krótki okres czasu. Był niemalże pewien, że starszy ponownie do
niego zawita i jednak nie weźmie sobie zbyt mocno do serca słów,
kiedy ten go ochrzaniał za to ciągłe gadanie o Chanyeolu. Ale co
miał zrobić, skoro go kochał, a ten zwyczajnie po prostu odtrącił
jego uczucia? Zareagować ze stoickim spokojem? A może jeszcze z
uśmiechem powiedzieć: "O, jak miło to słyszeć! Fajny jest
ten Chanyeol? Dobra dupa?"? Nie, brednie. Nie powinien też w
sumie tak nieumyślnie reagować.
Uderzył
z całej siły w parapet swojego okna i przeklął kilka razy pod
nosem, podnosząc też z niego brodę. Od wczoraj nie spał, ciągle
widząc przed sobą roześmianą twarz Baekhyuna – taką, w której
się zakochał i od wczoraj przepłakał niemal całe dwadzieścia
cztery godziny ze złości i żalu, nie na niego, a właśnie na
siebie. Za to, że przez swoją głupotę stracił najważniejszego
chłopaka w swoim życiu.
Łzy
bezdźwięcznie popłynęły po czerwonych policzkach Sehuna, a jego
załzawione, pełne smutku oczy utknęły bez cienia nadziei w szybie
i ulicy w przekonaniu, że może właśnie tam zobaczy swojego
hyunga. Zobaczy go, jak idzie uśmiechnięty, pełen życia i
szczęścia, po czym po prostu przyjdzie, wejdzie do środka jego
domu i przytuli go do siebie mówiąc, że za nim tęsknił.
Uśmiechnął
się gorzko, na nowo wybuchając płaczem, bowiem wiedział, że tak
się nie stanie, bo tylko i wyłącznie z jego winy to wszystko
zaczęło się sypać. Bo to właśnie on spieprzył ich relacje
swoim cholernym zakochaniem.
Uderzył
mocno czołem o parapet, a tylko jego tęczowa grzywka minimalnie
złagodziła ból od uderzenia w twardy, biały marmur. Zaniósł się
mocniej od płaczu, mocno ściskając palce na materiale obcisłych
jeansów.
-
Baekhyun-hyung, proszę cię, nie zostawiaj mnie. - wyszeptał
drżącym głosem, a kiedy odpowiedziała mu jedynie głucha i
przejmująca cisza, do której do tego jeszcze po chwili dołączył
się głuchy i gęsty deszcz, z całej siły uderzył swoją małą
piąstką w grubą i zarazem okropnie twardą szybę okienną.
Zaczął
padać dopiero teraz, rano pogoda była jeszcze całkiem znośna.
Zdawać by się mogło, że deszczowe krople w jednej chwili
zamieniły się w czyjeś słone, bolesne łzy smutku i nienawiści
do samego siebie.
A
czyje?
To
chyba było już wiadome.
*
Baekhyunowi
nie przeszkadzał bardzo fakt, że był niemal ciągnięty przez swoją
rodzicielkę po ulicy i ludzie patrzyli się na nich, jak na
nienormalnych. Nie przeszkadzał mu również deszcz, od którego
zrobiło mu się już okropnie zimno i zaczął kichać oraz trząść
się niczym świeżo włożona do lodówki galaretka. Najbardziej
niepojętym przez jego mózg faktem było to, że chyba właśnie
stracił matkę.
To
nie była ona. Nie taką ją znał przez te dwadzieścia jeden lat.
Nawet
nie zauważył, jak został wepchnięty przez swoją matkę do domu.
Jedyne co odczuł, to fakt, że potknął się o próg drzwi i upadł
na ziemię. Wcześniej wydawać się mogło, jakby chłopak przebywał
kompletnie w innym świecie i nawet nie reagował na zimne i oschłe
słowa, jakie kierowała w jego stronę matka. Teraz dopiero
zapiszczał, kiedy okazało się, że rodzicielka z całej siły
pociągnęła go za włosy, tak, że jednym ruchem uniosła go na
kolana i potem zaczęła ciągnąć do kuchni.
-
Puszczaj mnie, puszczaj do cholery! - warknął, próbując się
wyrwać.
-
Jak się odzywasz do matki? Oj nieładnie, muszę cię ukarać
kochanie. - nie widział w jej oczach miłości, jedynie chyba
szatański przebłysk złości i nienawiści.
Nic
mu nie dały te krzyki. Już za chwilę znalazł się w
pomieszczeniu, a jego matka zaczęła w ciszy przeszukiwać szafki i
półki kuchenne. On nas siedział i patrzył na nią z
niedowierzaniem.
O
co tej psychicznej kobiecie mogło chodzić?!
Opuścił
głowę, kiedy nagle poczuł gorący oddech na policzku i strach
zalał całe jego ciało, niczym woda z prysznica. W sumie deszcz też
cały czas tak z niego kapał.
-
Kochanie, jesteś głodny? - usłyszał jej cichy szept, a kiedy
podniósł głowę, omal nie popluł się własną śliną. - Chodź,
zrobię ci kurczaka. Może udko? Albo pierś?
Baekhyun
krzyknął głośno, widząc wielki, kuchenny nóż w dłoniach
swojej matki, który do tego zaczął zbliżać się w jego stronę.
Ona chciała go zabić! Nic ,tylko zabić własnego syna!
To
były chyba jakieś jaja!
-
Dlaczego krzyczysz? Nie chcesz spróbować własnej piersi?
Nie
słuchał, to już zbyt mocno go przerosło. Zacisnął wargi i z
całej siły, jaką miał w dłoniach odepchnął od siebie
psychiczną matkę, a ta upadła na podłogę, uderzając się głową
o kant stołu.
To
dało mu chwilę, by wbiec na górę po schodach do swojego pokoju i
zastawić zamknięte drzwi krzesłami, biurkiem, czy czymkolwiek
innym. On naprawdę nie chciał paść żywcem, jako jej ofiara.
Przerażony spojrzał w stronę okna, by nim się wydostać na
zewnątrz, ale nic z tego. Zostało zabite przez nią deskami. Teraz
widać, co robiła przez dni, kiedy jego nie było. Przygotowywała
śmierć własnego syna.
Podsunął
się z drżącymi dłońmi do parapetu, na którym usiadł i z
bijącym szaleńczo sercem nasłuchiwał kroków.
-
Baekhyunnie, kochanie, gdzie jesteś...? - zgiął się wpół,
nasłuchując, czy kroki jej w końcu zaczęły cichnąć. - Mamusia
cię kocha... i chce dla ciebie dobrze...
Dopiero
teraz zdał sobie sprawę, w jakie gówno się wpakował i chyba
lepszym wyjściem z tej sytuacji było pozostanie na noc z
Chanyeolem. Ale przecież nie mógł. To będzie chyba najdłuższa z
jego nieprzespanych nocy. A może jednak Park Chanyeol miał rację,
że jego matka była psychiczna? A co, jeżeli i on się taki stanie?
-
Baekhyunnie...
*
Nie
tylko Sehun z Baekhyunem siedzieli cały czas w ciszy, zastanawiając
się, co przyniosą następne dni. Wśród nich był jeszcze
Chanyeol, który cały dzień spędził w łóżku. Nikt go nie
odwiedził, a czekał. Czekał w spokoju, ale z dziwnym utęsknieniem.
Co chwilę spoglądał to na okno, to na drzwi, jakby przez którąś
z tych rzeczy miał nagle znikąd pojawić się Byun. Jednak on dziś
nie przyjdzie, tylko Park o tym nie wiedział.
Coraz
mocniej zaciskał palce w pięści i rozluźniał je, wzrokiem wiodąc
ze wszelkie możliwe strony.
Jedyne
co miał przed oczami to ciemność i przygasające już światło
lampki, a w uszach dudniła mu potworna cisza, którą co chwilę
zagłuszały uderzenia kropel deszczu o szybę.
Czyżby
taka osoba jak Park Chanyeol mogła za kimś tęsknić? Ktoś, kto
był całkowicie psychiczny mógł posiadać jakikolwiek ludzkie
uczucia, czy odruchy? Tak, bowiem tak samo, jak wszyscy inni ludzie
na świecie był on człowiekiem. Tylko może miał za sobą wiele
nieprzyjemnych przejść.
Sięgnął
powoli dłonią w stronę swojej szafki nocnej, na której leżało
zdjęcie, jakie wczoraj znalazł Baekhyun. Rudowłosy spojrzał na to
zdjęcie z niemym wyrazem twarzy powoli opuszkami palców przesuwając
po posturze znajdującej się tam Yury, aż po prostu ujął w dłonie
dwa rogi kartki i z niewyobrażalnym zamachem rozerwał papier na
dwie połówki, potem dalej i dalej, aż zostały po nim tylko małe
skrawki. Uśmiechnął się.
-
Jeszcze tylko dwa dni, Yura. Dwa dni. - przez jego głośny śmiech
mury szpitala smutno zapłakały.
O fuck!
OdpowiedzUsuńRozbroiłaś mnie.
Nie wiem...
Dla Bacona, ta sytuacja z matką powinna być ostrzeżeniem, przed Chanyenolem...
Jednak... Wątpię, by wziął ją sobie do serca, prawda?
Podejrzewam, że Park każdej napotkanej osobie daje siedem dni życia, od pierwszego spotkania z nim, a potem *Juliette pociera szyję* cyk! Zabija go. Słuszne podejrzenie?
No cóż. Został weekend.
Jesu. mam tyle pytań. Szczerze mówiąc najchętniej zabiłabym matkę Bacona, żeby się już odczepiła, a z drugiej strony... ona nadała temu smaczku. To opowiadanie jest jak jedzenie swojej ulubionej potrawy. Gdyby było za dużo pieprzu, to by było nie dobre, ale gdyby było za mało, to by było mdłe.
Mistrzowskie zagranie z Twojej strony, z ostatnim akapitem. Potrafię odtworzyć dokładnie, każdy ruch Parka. Choćby nawet lekkie drgnięcie okiem.
ZAJEBIOZA *_*
I znów to przyspieszone bicie serca.
SEHUN, kochanie. T^T
Płaczę razem z tobą. Ten deszcz jest taki okropny :'(.
Grasz na uczuciach, Droga Kris...
J.
Dobra tym razem nie musiałam czytać dwa razy. Ale no jak? No jak! Nie mam po prostu pytań bo wszystko jest takie... T.T jesteś moim guru, wiesz o tym? Ja już się obawiam o zakończenie twojego opowiadania, ale mam nadzieję, że nie będę czekać na to zbyt długo, ale widząc twe tępo nawet się to nie boję.
OdpowiedzUsuńZaskoczyło mnie to, że jego matka go znalazła i chciała zabić. Jak można być tak bardzo psychicznym! No nie... Na serio na początku myślałam, że zabije go jak kundla, ale chyba tak nie było prawda? Bo żeś przerwała w takim momencie akcji o wiesz ty co adjakjdhaskdah.
Ale czemu Sehun tak cierpi? Zaraz ja tam pójdę do jego pokoju jak Boga kocham i go aż wytulę no no T.T
Dobra nie paplam więcej bo muszę coś sobie zostawić na Twoje kolejne rozdziały. ♥
te siedem dni... normalnie siedzi mi w głowie to siedem dni do jasnej cholery ! XD uwielbiam to, czekam z niecierpliwością na dalsze części <3333
OdpowiedzUsuń~Kyomini
Jak sama napisałaś, tu się nic nie dzieje... Tylko matka chciała zadźgać Baekhyuna, ale przecież to nic takiego xDD
OdpowiedzUsuńOd początku tego fika siedzę jak na szpilkach i zaglądam tu ciagle by zobaczyć czy nie wstawiłaś nowego chapter'u..
A i jeszcze Sehun... Baby don't cry!! <33
Przywitał mnie dziś nowy szablon. Jest śliczny *_* Kolory są świetne, ale jakoś nie bardzo mi pasują do tego opowiadania. Trochę popsuło mi to klimat, ale git. Ważna treść, nie wygląd, nie? A, że jestem strasznie czepialska, to nie zwracaj na to uwagi, mamo : )
OdpowiedzUsuńTia, dwa dni = dwa rozdziały. Weź pisz więcej takich opowiadań, co? Strasznie wciągają.
Pozdrawiam i czekam na kolejne rozdziały,
Blackey.
Szablon prześliczny *.* Szkoda, że już tylko dwa dni, ale nic, jestem ciekawa co się wydaży, w zaledwie dwa krótkie dni. Mama Baeka jest okropna...ciekwe jak ucieknie, no i co z tą Yurą...?
OdpowiedzUsuńTa sytuacja z matką... boże nie >.> jak ja czegoś takiego nie znosze ! Jak postać jest zamknięta w domu razem z psychopatą >.> no po prostu nienawidzę >.>
OdpowiedzUsuńA ta Yura, ta Yura.... pffyyy, dupa ._. O co z nią chodzi ? _._ Czy ta laska żyje, czy nie, nie lubię jej. Bardzo.
Tak jakoś szkoda mi sie zrobiło Chanyeola.... No, ale skąd może wiedzieć, że matka Baekhyuna chce go zabić?
Nazwałaś to serią One Shot, ale to bardziej jak zwykła wielopartówka dla mnie wygląda. W końcu każdy poprzedni post podpisnany tym tytułem ma ze sobą bezpośrednie powiązanie, więc to trochę bez sensu...
~Baek